Rząd odcina się od władzy

 |  Written by Seaman  |  1

Nam się wydaje, że ten podział jest oczywisty: kiedy mówimy MY, to mamy na myśli nas, czyli stronę społeczną, nie będącą u władzy, a kiedy ludzie władzy, czyli ONI mówią MY, to mają na myśli siebie, czyli władzę. Nic bardziej mylnego. Partia rządząca posunęła się już tak daleko w pozbywaniu się odpowiedzialności za państwo, że ministrowie na równi z nami pomstują i narzekają na władzę, którą sprawują. Paradoksalna sytuacja, lecz jak najbardziej prawdziwa. To jedna z mało uświadomionych konkluzji, wprost wynikających z podsłuchanych rozmów członków rządu Platformy Obywatelskiej.

Nastąpił więc specyficzny rozdział władzy państwowej od państwa i to jest tak bardzo doniosłe, że blednie przy tym nawet polityka miłości i zaufania, która przecież wydawała się być królową politologii na długi czas. Tymczasem przemija postać platformerskiego świata i to, co wydawało się nam jeszcze wczoraj nowym porządkiem przyszłości, dzisiaj jest tylko nikłym odbiciem przeszłości.

Urzędujący minister spraw zagranicznych twierdzi, że polityka zagraniczna jego rządu to jest „kompletny bullshit”. Dwaj ministrowie rozmawiają o strategicznej inwestycji państwa, porcie gazowym w Świnoujściu – jeden w miażdżący sposób krytykuje działanie państwowej spółki; drugi przyznaje, że „to jest w ogóle jakiś absurd”. Tymczasem obaj są za ten absurd formalnie odpowiedzialni, bo to ich rząd zgotował ów stan rzeczy. Minister spraw wewnętrznych, któremu podlega służba specjalna Biuro Ochrony Rządu, skarży się na jej słabość. Paweł Graś, zausznik premiera i faktyczny szef partii rządzącej, narzeka, że państwo, na które on ma wpływ jak mało kto w tym kraju, nie zostawiło sobie żadnych środków oddziaływania na prokuraturę. A przecież nikt inny jak oni ten wariant przeforsowali i tylko oni są w stanie go zmienić. Tak przynajmniej mogłoby się wydawać zdroworozsądkowemu obserwatorowi.

Takich przykładów w tych rozmowach jest mnóstwo – rządzący państwem gremialnie narzekają na to państwo, zachowując się jak zwyczajni, rządzeni przez nich samych obywatele. Proszę bowiem zauważyć, że oni nie tłumaczą się ani nie usprawiedliwiają ze swojej polityki. Graś nie mówi: źle zrobiliśmy puszczając prokuraturę samopas, teraz musimy to naprawić. Nic podobnego, Graś narzeka na władzę, na niezidentyfikowany domyślny podmiot, jakichś innych ONYCH. ONI wzięli i uniezależnili prokuraturę i teraz MY nie mamy środków oddziaływania – mówi w gruncie rzeczy Graś. Absurd, szambo, bullshit, ch..., d... i kamieni kupa - w ten sposób oceniają instytucje państwa ministrowie, którzy nad tymi instytucjami mają władzę.

Rząd zatem nie czuje się odpowiedzialny za politykę rządu, ministrowie ją krytykują, odcinają się od niej, potępiają, uznają za absurdalną. To jest dokładnie ten sam rodzaj dezynwoltury, jaką odczuwa społeczeństwo wobec rządzących, ten sam podział na NAS i na ONYCH. Jakie może być wytłumaczenie tego przedziwnego zachowania? Kto nami rządzi? Czy władzę trzyma w Polsce grupa schizofreników, którzy przy oficjalnych okazjach zachowują się jak rząd, a prywatnie jak Polacy szaracy tradycyjnie złorzeczący władzy?
 

Pierwsze rozwiązanie, jakie się narzuca, to domysł, że musi istnieć jeszcze jeden poziom władzy, o którym nie wiemy oficjalnie – ktoś rządzi ponad głowami rządu. To bardzo ponętna hipoteza spiskowa i tym bardziej prawdopodobna, że nikt o zdrowych zmysłach nie może jednocześnie u władzy być i tę władzę uznawać za nic nie warty absurd, czyli absurdalny bullshit. Ale tak się przecież dzieje i mamy na to twarde dowody z podsłuchanych rozmów ludzi władzy. Jest więc potwierdzenie tezy, że ten rząd ma ukrytych sponsorów, którzy narzucają mu taką, a nie inną politykę, z którą figuranci się nie zgadzają. Wtedy narzekania ministrów na władzę mają sens i są zrozumiałe.

Drugi powód paradoksalnej sytuacji może być zawiniony przez samego premiera Donalda Tuska, którego geniusz dotknął tak mocno, że czuje się on w obowiązku rządzić wszystkim i o wszystkim wiedzieć. I w związku z tym do tego stopnia „pozbadł” (tak się mówiło na wsi za mojej młodości), czyli zdominował swoich ministrów, że oni nie zrobią dosłownie nic bez jego osobistej akceptacji lub przynajmniej niezbitej pewności, iż tę  akceptację posiadają. W takim wypadku nie da się rządzić, bo nawet mocno rąbnięty geniuszem osobnik nie jest w stanie ogarnąć wszystkich szczegółów, a diabeł władzy właśnie w szczegółach ponoć tkwi. Również w tym przypadku dezynwoltura ministrów wobec władzy jest zrozumiała – dla nich podmiotem domyślnym i sprawującym faktyczną władzę, czyli ONYMI, jest sam Tusk.

Może być wreszcie tak, że ekipa Tuska i cała Platforma Obywatelska pogubiła się kompletnie w gąszczu władzy, zabłądziła w meandrach rządzenia i w tej chwili są pijani pijarem, jak dziecko we mgle. Oni zatracili się w propagandzie, tak się skoncentrowali na utrzymaniu stołków, wygrywaniu wyborów i niszczeniu opozycji, że stracili kontakt z rzeczywistością każdej władzy, czyli zwyczajnym ludzkim postrzeganiem problemów. Przestali rozwiązywać problemy, skupiając się na ich przykrywaniu, tymczasem przykryte kłopoty nie znikają, lecz rosną. W końcu kołdra okazuje się za krótka, przykrycia spadają i ukazuje się cały las birnamski problemów, który nieubłaganie zbliża się ku rządowi.

I może być tak, że ci ministrowie po prostu odchodzą od zmysłów z przerażenia skalą swojego zaniechania. Doznają rozszczepienia jaźni – kiedy jest źle, to nie przyjmują swojej odpowiedzialności do wiadomości i krytykują władzę, czyli siebie w gruncie rzeczy. A gdy czasem słoneczko im zza chmur na chwilę wyjrzy, to przyznają się do pełnienia władzy. Przecież - na miłość boską! - chyba nie są tacy durni, jak to wynika z tych stenogramów?! 

PS. Zapraszam na kolejny odcinek Alfabetu Szczerego Przywódcy na portalach wPolityce i wSumie. Tym razem hasła na literę "P" (część I), a wśród nich Palikot, Podsłuchowa Afera - bardzo na czasie i na miejscu, a także co do osoby naszego szczerego przywódcy:  http://wpolityce.pl/lifestyle/202849-alfabet-szczerego-przywodcy-dzis-li...

5
5 (5)

1 Comments

polfic's picture

polfic
Oni po prostu nie dorośli do umiejętności sprawowania władzy - nawet wały robią nieudolnie.

Natomiast temat, który poruszyłeś wart jest głębszej analizy. Otóż... pamiętam jak Leszek Miller, swoją drogą komuch bo komuch ale przerasta obecnych patałachów o dwie głowy, stwierdził, że w ministerstwach (średni szczebel) jest tak silny opór materii przeciwko wszystkiemu, że w Polsce nie da się nic zrobić. I tu jest zagrożenie, że Kaczyński jak będzie znowu premierem, też napotka na ten mur. Nie jestem pewien czy jest na to przygotowany. Tu trzeba mieć ludzi, którzy byliby gotowi, żeby przerwać ten krąg niemożności. Obawiam się, że PiS takich ludzi nie ma i nie wygląda na to, żeby o tym myśleli. A to jest bardzo duży błąd.

Pozdrawiam :)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>