Przepis na tę potrawę swego czasu podał Anthony W.Thompson, a całkiem niedawno jego młodszy kolega, Jamie Oliver. Oba przepisy wypróbowałam i oba miały dużo zalet i maleńkie wady. Ponieważ w obu wersjach sos jest pyszny, postanowiłam panów dodać do siebie i podzielić przez dwa. Wyszła taka średnia arytmetyczna, że mucha nie siada!
Najważniejsze jest, żeby nie używać - Lenin broń - wołowiny najwyższej jakości (a już polędwica jest wykluczona pod grozą wyrzucenia przed spróbowaniem!). Musi to być mięso tańsze, ale przerośnięte tłuszczem - może być karkówka, od biedy nada się łopatka (zwłaszcza ze zwierza, które miało swoje lata i o dietę dbało niespecjalnie), a już cudownie nadaje się, moim zdaniem, pręga). Mięso powinno być pokrojone w bardzo grubą kostkę (pręgi, ze zrozumiałych względów, nie kroimy).
Dużą cebulę (obraną i pokrojoną), kilka ząbków czosnku (j.w.), spory kawałek korzenia imbiru i galangalu (jeśli jest dostępny) (takoż) i jedną papryczkę chilli bez pestek (takoż) zmiksować w blenderze na jednolitą papkę. Przełożyć do garnka, dodać puszkę mleka kokosowego, łyżeczkę cukru, łyżeczkę kurkumy, szczypta cynamonu lub kawalątek laski, szczyptę ziaren kardamonu, rozgniecioną trawę cytrynową (jeśli jest) i liście limonki kaffir (jeśli są).
I teraz tak: panowie radzą, aby najpierw zmiksowane warzywa smażyć, aż zmienią kolor, a potem razem z nimi usmażyć mięso, aż zbrązowieje. Ja wysiadam na przystanku "zero smażenia". Przesmażony do zbrązowienia czosnek zmienia zapach na dość nieprzyjemny, a w dodatku trzeba użyć oleju. Ja nic nie smażę: mięso wrzucam do zmielonych warzyw i od razu duszę. Smak i zapach są bez porównania lepsze!
Odkryłam też, że warto dodać do potrawy sosu sojowego, kilka liści laurowych, ziaren ziela angielskiego, łyżeczkę kminu rzymskiego, a nawet - sproszkowanej kolendry i zmielonego, zwykłego, swojskiego polskiego kminku (a nawet, proszę o wybaczenie, chlust sosu worcester nie zawadzi!).
Pod koniec gotowania do garnka dorzuca się szklankę wiórków kokosowych, wcześniej uprażonych na złoty kolor na suchej patelni i wysuszonych, a potem - zmielonych. Dodaje to potrawie smaku, ale też zagęszcza ją w bardzo ładny sposób - inny niż mąka, nie przypala się jak ona (ale to nas nie zwalnia z obowiązku mieszania:)
Oczywiście rendang podaje się z ryżem. Oczywiście - tyle że kto nam zabroni podania potrawy z dobrą bagietką albo chlebem na zakwasie? ....
A jeśli ktoś wychował się w Indonezji i zna jedyny poprawny przepis na przyrządzenie rendang, to niech skorzysta z okazji i da upust swojej elokwencji. Jeśli uznam postulaty za słuszne, to ich autor zostanie dodany do poprzednich i sprawiedliwie podzielony ... a potem wykorzystany. W odpowiedniej proporcji!P.s. Wołowina wołowiną, ale świetne wyniki uzyskamy, używając zamiast wołowiny - karkówki albo nawet ... golonki wieprzowej. Bez skóry, ale z tłuszczem (chodzi mi o te małe, przednie, golonki. Naprawdę pychota i samo zdrowie, bo kolagen zawarty w golonce sprawia, że mamy młodą skórę!).