Była premier, była marszałek Sejmu, była Minister Zdrowia (a zawsze i wszędzie - polityk) w czasie, gdy rządowy Tupolew z prawie setką osób rozbił się NAD Smoleńskiem (to słowa Tuska!) tuż przed dzisiejszym przesłuchaniem przez prokuratora napisała quasi-oświadczenie. Kłamstwo miesza się w nim z niedopowiedzeniami i pomówieniami, a wszystko to podlane egzaltacją rodem z Harlekinów.
Kobieta znana z tego, że z całym cynizmem, przy pomocy kłamstw wygłoszonych przed Sejmem (sic!) broniła putinowsko-tuskowej wersji o niezwykłe rzetelnym śledztwie prowadzonym przez Rosjan swój wpis zaczęła (dwa pierwsze zdanie, jako nic nie wnoszące do sprawy, należy pominąć) od wyznania: „W Moskwie byłam lekarzem ale przede wszystkim człowiekiem”. Otóż nawet z samego oświadczenia Kopacz wynika, że jest to znów najzwyklejsze w świecie kłamstwo: ówczesna Minister Zdrowia była w Moskwie jako PEŁNOMOCNIK RZĄDU DO SPRAW OPIEKI NAD RODZINAMI. Nie lekarz, nie człowiek: urzędnik państwowy najwyższego możliwego szczebla. Jeśli zadanie, którego ta kobieta się podjęła, ją przerosło, to powinna była go się zrzec, aby mógł ją zastąpić ktoś inny – dla odmiany KOMPETENTNY! Pisanie po siedmiu latach, że co prawda reprezentowała Rząd, ale wyłącznie z własnej woli i prywatnie, to zwyczajne S………..O i głupota takiego kalibru, że aż ciężko to sobie uzmysłowić!
Dalej Kopacz pisze, że wiele razy zastanawiała się, czy dobrze zrobiła jadąc do Moskwy. Odpowiedź brzmi: NIE. Zrobiła źle … ale przede wszystkim zrobiła źle, przyjmując funkcję ministra, co oznacza SŁUGĘ. Ona jest nadęta pychą i nie ma pojęcia, że bycie ministrem to nie tylko prestiże, apanaże i pozowanie do zdjęć reklamujących drogie przedmioty. Pojechała do Moskwy jako PEŁNOMOCNIK RZĄDU, na WŁASNĄ PROŚBĘ, a teraz – TERAZ! się zastanawia, czy dobrze zrobiła!
Teraz to można co najwyżej POKORNIE poprosić obywateli o wybaczenie, że się AŻ TAK SKANDALICZNIE ich zawiodło – i to na każdej linii! Zawiodło? … Przecież to była ZDRADA – typowa zdrada dyplomatyczna: osoba reprezentująca Polskę nie dopilnowała polskich interesów! Oczywiście nie jest jedyna, to prawda. W dodatku – Kopacz kłamała przed Sejmem i Polakami o świetnej współpracy z Rosjanami i wzorowym wykonywaniu przez nich swoich obowiązków! Butna sługa bezczelnie okłamała swoich pracodawców – a teraz płacze, że przecież ona tylko z dobrawoli do tej Moskwy … a nie musiała …
A już zamykanie ust innym politykom (jak rozumiem – PiS-owskich) przez zakłamaną aż po dno macicy babę to bezczelność taka, że po prostu – dech w piersiach zapiera! Po pierwsze – to nie PiS był wówczas u władzy, tylko PO-PZL, i to ci politycy mieli szansę (zmarnowaną) zrobić coś w Moskwie dla rodzin. A po drugie, babo Kopacz, każdy w miarę normalny człowiek wiedział już wtedy, że Smoleńsk to nie był zwykły wypadek, więc trzymanie się od Moskwy z daleka było OBOWIĄZKIEM każdego człowieka!
Powiem otwarcie i brutalnie: tylko i wyłącznie ci, którzy byli zamieszani w zamach, mogli pojechać śmiało do Moskwy: kraju wrogiego cywilizowanemu światu dawniej, dziś i pewnie po kres swego istnienia. Bo tylko ci mogli wiedzieli, kto w zamachu miała zginąć!
A jeśli ktoś zechce zapytać, jakie mam prawo przepraszać za Kopacz, powiem: dokładnie takie, jak Aleksander Obrzydliwy do przepraszania świata w imieniu Polaków za zbrodnie w Jedwabnem czy Bronisław Po Krzesłach Skaczący do bełkotania, że Polacy muszą się przyzwyczaić do myśli, że byli współsprawcami.
http://wpolityce.pl/smolensk/342202-wolontariuszka-pielegniarka-kopacz-z...