Pocałunek śmierci czyli Liga Rodzin Obywatelskich

 |  Written by Rosemann  |  16
Qui pro quo, jakie w związku z działaniem rodziny Giertychów właśnie nam sprezentowano, jest przede wszystkim zabawne, by nie powiedzieć groteskowe. Prawdę mówiąc nie wiadomo za bardzo czy Liga Polskich Rodzin, deklarująca swe poparcie Platformie Obywatelskiej, to coś więcej niż liga rodziny Giertychów i być może Wierzejskich. No bo cóż można powiedzieć o tej skamielinie, która nagle i tak niespodziewanie ożyła? Oczywiście samo w sobie zmartwychwstanie, jako nadprzyrodzone zjawisko, nie jest ani śmieszne ani groteskowe. I trudno w dodatku znaleźć kogoś, poza Giertychami rzecz jasna, komu by się ono niejako z urzędu bardziej należało.

Śmieszne i groteskowe są inne sprawy z tym odrodzeniem się z popiołów feniksa w osobie szanownego Giertycha-ojca. Choćby uzasadnienie swojej, delikatnie mówiąc, kontrowersyjnej decyzji i takiegoż wyboru.

Szanowny Giertych-papa wyjaśnia, że „nie wszystko, co robi PO, nam się podoba, ale na ogół ludzie Platformy robią to, co głoszą - są więc wiarygodni.”*

O tym, co się podoba Giertychowi-papie w działaniach PO będzie dalej natomiast skupmy się na wiarygodności Platformy.

Tu zaskoczę pewnie większość czytelników, ale Giertych-papa ma oczywiście rację. Ja wiem, że jednoznaczne określenie co głosi PO jest już nie tyle trudne, ile wręcz niemożliwe. Gdyby prześledzić deklaracje Platformy, pewnie stwierdzilibyśmy, że głosiła ona już wszystko, poza nazizmem i komunizmem. Częstokroć zresztą równocześnie. Zatem coś tam z głoszonych poglądów faktycznie musieli zrobić. Świadomie czy przypadkiem, nie wnikajmy.

Jak odważnie zadeklarował nieoczekiwany sojusznik PO, nie wszystko się mu w tej partii podoba. Popatrzmy zatem co tak chwyciło za serce pana Giertycha, że zdecydował się, jak pewnie wielu socenia, sprzeniewierzyć głoszonym wcześniej poglądom. Oczywiście nie jest to in vitro, nie są to również związki partnerskie i pewnie można by tak tu przepisać cały niemal program i dorobek Platformy. Natomiast pasuje panu Giertychowi, że o ile w PiS-ie, którego stanowczo nie popiera i swym zwolennikom czyli Lidze Rodzin absolutnie nie poleca, o wszystkim decyduje jeden człowiek, o tyle w PO jest inaczej.

„…mi nie odpowiada to, że ta partia jest de facto przedłużeniem jednej osoby. Jest uzależniona od lidera - to nie jest zespół ludzi. Nie ma w PiS-ie osoby, która miałaby choćby inny odcień zdania. Wszyscy są posłuszni prezesowi.”

W PO, jak szczerze wierzy w to Giertych-papa, jest „całą paletę polityków - widocznych w różnym stopniu - którzy stoją na własnych nogach”. Nie będę ukrywał, chciałbym, aby Giertych-senior pokazał mi jeśli nie całą wspomnianą paletę to choć niektóre jej fragmenty. Bardzo chętnie przyjrzałbym się tym nogom, na których one czy tam oni stoją.

I tu możemy już przestać znęcać się nad poważnym i poważanym kiedyś człowiekiem o wyrazistych niegdyś poglądach. Któremu nie stało wstydu by zaprzedać duszę (chyba wierzy, że ja ma) za jakieś mgliste i nie do końca jasne profity. To, że postanowił nagle zacząć pluć pod wiatr to widok przykry ale jego wybór i jego sprawa.

Bardziej interesujące jest chyba to, jak to nagłe wsparcie odebrane zostało w sztabie Platformy Obywatelskiej. Nie sądzę, by tam, na hasło „poparł nas Giertych” strzelały korki od szampanów. Naprawdę chciałbym widzieć prawdziwą reakcję. I, jak sądzę, nie tylko ja. Nawet bym odżałował kolejne 7 melonów na stosowny krótki metraż z tego wydarzenia.

Wbrew tytułowi nie twierdzę oczywiście, że owa deklaracja to faktycznie taki „pocałunek śmierci” dla PO albo też dla PiS. Albo na ten przykład dla Twojego Ruchu. A czemu nie miałbym wymienić tej nazwy? Kto tam wie gdzie obecne meandry mogą zaprowadzić tę Ligę rodziny Giertychów?
 Myślę, że to, co mówi i czyni którykolwiek z Giertychów nie tylko nikomu nie może pomóc czy zaszkodzić ale nie ma absolutnie żadnego znaczenia.

Pisze o tym bo kiedy przeczytałem o tym, jak Maciej Giertych śmiało wziął się za ustawianie sceny politycznej, przypomniały mi się dziesiątki uwag ze strony zwolenników PO, wskazujących, że główny konkurent tej partii rządził swego czasu w koalicji z neopezetpeerowcami od Leppera i neofaszystami od Giertycha. Ciekawe co oni wszyscy na to, że dla tych neofaszystów dziś „oczywistym wyborem” jest Tusk i ta jego „cała paleta”?
 
* http://wiadomosci.onet.pl/kraj/maciej-giertych-robimy-wszystko-by-wesprzec-platforme/ry9yh
 
Edit img SK  http://krakow.gazeta.pl
5
5 (6)

16 Comments

Obrazek użytkownika tł

Nie zapominajmy o dziadku Jędrzeju popierającym stan wojenny. Skaza genetyczna ;-)?

Pozdrawiam
Obrazek użytkownika Szary Kot

Szary Kot
był czonkiem Rady Konsultacyjnej przy Jaruzelskim...
Wygląda na to, że czego się ta rodzinka w polityce nie dotknie, chrzani. Niech popierają PO, byle namiętnie, z ogniem w oczach i duszy! Istnieje duże prawdopodobieństwo, że jej dni zostają właśnie policzone wink
 
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Obrazek użytkownika Rosemann

Rosemann
"Niech popierają PO, byle namiętnie, z ogniem w oczach i duszy! Istnieje duże prawdopodobieństwo, że jej dni zostają właśnie policzone"
Słuszna uwaga.
Pozdrawiam serdecznie
Obrazek użytkownika Rosemann

Rosemann
Tak. To konsekwentna rodzina.
Pozdrawiam serdecznie
Obrazek użytkownika Danz

Danz
Wygąda, że Misiek z Koniem wymyślili nowy wyborczy gambit, czyli poparcie byłych "hajlujących faszystów" dla PO. Jeszcze w 2007 LPR-em straszyło się co wrażliwsze lemingi, te czasy jednak minęły. Dzisiaj byli LPR-owcy publikują się w GW i występują w tefałenie.
Chce się skomentować: "mądrość etapu".
Pozdrawiam.

Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów. 
Empedokles

Obrazek użytkownika Szary Kot

Szary Kot
zostali oświeceni jakimś zeitgeistem, nawrócili się i z właściwą neofitom gorliwością będą nieść platformiane idee (no dobra, wiem, że nie ma, teoretyzuję;)) całemu światu.
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Obrazek użytkownika ro

ro
trochę uwierzyć narodowcom, tym sprzed naszych czasów, bo tak na prawdę kim byli - nie wiemy. Nie mówię o narodowcach pokroju Żołnierzy Wyklętych, bo Oni są poza wszelkimi politycznymi dywagacjami. 
Ale Dmowski, Grabski, Doboszyński - kim oni byli?

Co Dmowski powiedziałby dziś o Giertychach? 
Obrazek użytkownika Szary Kot

Szary Kot
ma na sumieniu "głębokie wzruszenie" z powodu odezwy cara do Polaków (1914r.), nie mówiąc już o  wiernopoddańczej postawie w czasie posłowania do Dumy.
Nie zdziwiłaby mnie próba podtrzymywania dobrych relacji z Rosją "za każdą cenę".
Nie ufam za grosz endekom, a o obecnym RN nawet nie wspomnę, za blisko im do braci Słowian.
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Obrazek użytkownika ro

ro
Ale gdyby odmówić prawa do popełniania błędów... Zachowując wszelkie proporcje: czy Rosiewicz nie zrobił podobnego gestu wobec Gorbaczowa? A jednak uważamy, że Rosiewicz jest nasz.

Dmowski - można powiedzieć, działał w ciemno. Owszem miał doświadczenie XVIII wieku i zaborów, ale nie był prekognitą. Nie wiedział, że nastąpi takie przetasowanie, że upadnie dwóch cesarzy, a w trzeciego wcieli się bandyta. Można założyć, że dążył do Niepodległej według swojej koncepcji poszerzania autonomii. Zakładam, że gdyby sprawy potoczyłby się po jego myśli, nie byłby po odzyskaniu suwerenności zbytnim przyjacielem Rosji.   

Co innego jego następcy, których ciągnie do Rosji, mimo, że na doświadczeniach kolejnych wydarzeń przekonali się znacznie dosadniej, czym Rosja jest. 

 
Obrazek użytkownika Szary Kot

Szary Kot
do Dmowskiego. Może niepotrzebnie, ale.... cóż, dla mnie wszystko, co brata się z Rosją jest wraże.
Tak mam i nawet gdybym bardzo  chciała, pewnie tego nie zmienię, a ja nawet się nie staram. :(
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Obrazek użytkownika ro

ro
I też wcale nie myślę się "odprzedzać".

Nie wiem, co grało w duszy Dmowskiego, nikt tego nie wie poza nim samym.
Będąc w niewoli, mamy w genach wallenrodyzm - wolę tak go oceniać. 

W II RP byłbym piłsudczykiem, to pewne. Ale gdyby w jakieś alternatywnej rzeczywistości Marszałek przeżył wojnę i "wydarzenia" na Kresach, a potam jako Naczelnik Państwa nadal opowiadał się za koncepcją federacji, to nie wiem...
Bardzo mnie ta "jagiellońszczyzna" uwiera u Kaczyńskiego - dopóki wierzę, że jest to tylko antymoskiewska taktyka, to w porządku, ale nich nas Pan Bóg chroni, byśmy do tego błędu sprzed sześciu wieków wracali, gdy Boże Dziecię podniesie rękę. Takie międzykontynentalne hybrydy, jak wszystkie zresztą hybrydy, są bezpłodne. Granica między Europą a Azją nie przebiega przez Ural.
A Polska jest w Europie. 
 
Obrazek użytkownika Szary Kot

Szary Kot
jestem nawet w II PRL-u ;)))
Polityka neojagiellońska. Najlepiej ją było widać w wypowiedziach i działaniach Lecha Kaczyńskiego. Z pewnością nie chciał federacji. Myślę, że chodziło mu o bardzo bliską współpracę suwerennych państw, które powstały na ziemiach I Rzeczpospolitej. A Polskę widział jako przywódcę tej grupy, z racji tego, że jest (raczej była!) najsilniejsza. W krótkim okresie to się udawało, z wyjątkiem Białorusi, oczywiście. O niej zapewne też marzył, że kiedyś...
Gdyby do tej współpracy zachęcić, namówić, wciągnąć Słowację, Węgry, Ruminię, powstałby bardzo silny, liczący się w polityce międzynarodowej blok.
Pewnie dlatego zginął, że ten projekt miał szansę powodzenia, a współpracujące państwa potrafiłyby przeciwstawiać się i Rosji, i zachodowi.
Jestem przekonana, że takie współdziałanie zmieniałoby mentalność wschodu, szczególnie Ukraińców i byłoby realną szansą przesuwania granic cywilizacji europejskiej na wschód.
Można tylko mieć cichą nadzieją, że kiedyś znajdzie się polityk tego kalibru i potrafi zachęcić tamte narody do współpracy.
Jestem całym sercem po stronie takiej, neojagiellońskiej polityki, a jednocześnie (uwaga, będzie prawie w duchu endeckim ;)) doceniam wartość państwa narodowego. Polacy i tak są podzieleni. Gdyby na te podziały nałożyć jeszcze problemy z mniejszościami narodowymi..... Myślę, że własnie stąd bierze się koncepcja współpracy suwerennych państw, a nie tworzenia federacji. Dlatego przymiotnik "neo".

Łomatko, jakie komentarzysko wysmażyłam!laugh
 
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Obrazek użytkownika ro

ro
Gdyby wyjąć politykę Prezydenta z kontekstu jagiellońskiego i skupić się na takiej unii bałtycko -polsko -słowacko - czesko - węgiersko - rumuńskiej,  jako "kordonie sanitarnym" na dzisiejsze czasy, to tak.

Jagiellonowie en bloc nie są bohaterami z mojej bajki. Delikatnie mówiąc! Uważam tamten wybór polskiej drogi za zły, a nawet bardzo zły. Zmuszenie Jadwigi do małżeństwa z tym Żmudzinem praktycznie przekreśliło inną, dużo korzystniejszą unię - z Węgrami. Było to posunięcie tak absurdalne i niekorzystne dla Polski, że podejrzewam Panów Krakowskich, którzy Jadwigę do tego mariażu nakłonili, o różne brzydkie rzeczy...
Polska po panowaniu Kazimierza i Węgry po szczęśliwych latach pod berłem Lajosa Nagy'a były w fazie wzrostu. Perspektywa unii tych dwóch państw musiała kogoś na drugim krańcu Europy bardzo zaniepokoić. Dlatego na niektórych dworach z ulgą została przyjęta wieść o nagłej i odwzajemnionej miłości, jaką zapałał Jogajła do Jadwigi. Trzeba było tylko wzmocnić... Moskwę, żeby ta nowa unia miała zajęcie na dłuższy czas i za bardzo nie urosła. A potem już tylko zadbać, żeby na tron w Krakowie czy później w Warszawie nie wdrapał się ktoś większego formatu niż Bronisław K.
A gdyby mimo wszystko taki się pojawił, to od czego są brzozy albo grodzieńska kuchnia, albo księżniczki o (podobno) zniewalającej urodzie.
Wiem, że to obrazoburcze, ale uważam Jagiellonów za Lietovsów oddelegowanych do Krakowa w celu pilnowania, by ten nie był za silny. Co Władzio zrobił ze zwycięską bitwą, albo Zygmuś jr z mamą, gdy ta na własną rękę próbowała reformować gospodarkę Korony?
A już wpychanie się Jogailaitisów na tron węgierski, to był majstersztyk. Dziwię się, że Madziarowie po tym chcieli nas uważać za bratanków.

Historykiem nie jestem, zwykłym inżynierem, który miał przez cztery lata w szkole średniej przemiot historiopodobny, ale czasem, gdy dodam dwa do dwóch, to mi takie dziwne cztery wychodzi... 
 
Obrazek użytkownika Szary Kot

Szary Kot
mam nieco inne spojrzenie. Wydaje mi się, że to jednak był nasz interes. Chyba, może... ;)
Byliśmy wtedy w unii z Węgrami, Jadwiga to przecie Andegawenka, córka króla Ludwika.
Alternatywą dla Jagiełły był sojusz z Habsburgami i raczej nie byłoby to dla nas korzystne. Zostalibyśmy wchłonięci przez ich monarchię. Dzięki unii z Litwą stawaliśmy się niezależną potęgą.
Dopiero poźniej pokpiliśmy naszą wielkość i możliwości odgrywania decydującej roli w Europie wschodniej.
 
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Obrazek użytkownika ro

ro
Ale wydaje mi się, że wepchnięcie Jadwigi w ramiona podstarzałego amatora kwaśnych jabłek było pogrzebaniem szans na unię z Węgrami. Taką prawdziwą, nie personalną.
Wspólnymi siłami Habsburgowie byli do ogrania. Dlatego (moim zdaniem) poszedł nacisk na wepchnięcie Polski w sojusz z Litwą i utarczki z Moskwą. Krzyżacy to był sztucznie podtrzymywany przez Litwinów problem. Gdyby Polska stworzyła federację z Węgrami, w Malborku już po pół wieku szukano by tłumaczy języka niemieckiego.
Należało zostawić azjatyckie wojny Azjatom i poganom, a tylko od czasu do czasu podesłać "braciom Litwinom" parę chorągwi, gdyby Moskalom zaczęło sie darzyć.

Tak na prawdę, to nie chodziło o wojska i wpływy. Nawet nie chodziło o węgierskie i czeskie złoto.
Na Śląsku jest węgiel. W okolicach Wałbrzycha węgiel kamienny "wychodzi" na powierzchnię. Ci co myśleli do przodu, wiedzieli, że z tych czarnych kamieni będzie dziesięć razy łatwiej zrobić stal, niż ze stuletniej puszczy. 
A że na krakowskim dworze nikt o tym nie wiedział, lub nie chciał wiedzieć, to Polska wraz z Litwą stały się potęgą... pszenno - buraczaną.
Co też miało swoje dobre... drugoligowe strony.

Tak mi się wydaje.   
Obrazek użytkownika HdeS

HdeS
Ciamciaramcia (nie pamiętam tylko czy dodał Obywatelska) - tak określił onegdaj młody Giertych partię swojego obecnego idola. Trudno było się z nim nie zgodzić i nie wiem czy kiedykolwiek słyszałem z korali ust jego coś równie sensownego. Stary Giertych, zdaje się że chce przekazać, że "ciamciaramcia" rules, git-malina i rozkwit europejski, że cho! cho! (kak by gaspadin Priezydient skazał), ale cos mu słabo idzie. Więcej sensu miały jego wyploty o Smoku Wawelskim. Tak przy okazji, jakoś dziwnie mi się nasuwa analogia stary Giertych - młody Giertych, stary Stuhr - młody Stuhr. Może to przez naszą niełatwą historię - Cedzyna, Smok Wawelski, Holokaust i takiem tam różne inne?
Pozdrawiam

Więcej notek tego samego Autora:

=>>