Wczoraj, w Muzeum Powstania Warszawskiego odbyło się spotkanie z okazji urodzin prof. Witolda Kieżuna. Kieżun ma bardzo dużo do powiedzenia i o samym powstaniu, i o sytuacji Polski po roku 1989, dlatego warto zapoznać się z całością transmisji (ponieważ sporo jest tam też śpiewów Ryszarda Makowskiego, choć całość trwa ponad dwie godziny, jest też co przewijać)
Dostajemy dużą porcję opowieści z całego życia jubilata, z których można wyłowić pewne najważniejsze punkty. Po pierwsze kwestia odpowiedzialności za obozy koncentracyjne. Kieżun opowiada, że dla większości jego kanadyjskich studentów było oczywiste, że skoro obozy były „polish”, odpowiadają za nie Polacy. Warto tu zresztą przypomnieć świetny dokument „Upside down”, opowiadający o tym problemie, też zresztą właśnie na przykładzie Kanady. Gdy w Ameryce pojawiło się zdjęcie profesora z powstania, podpisane było oczywiście jako fotografia z powstania w getcie. Na szczęście słuchacze wczorajszego spotkania mogli zapoznać się też z opowieściami z sierpnia 1944, które były bardziej budujące.
Profesor Kieżun odwołuje się oczywiście do modnej ostatnio krytyki Powstania Warszawskiego. Bardzo mocnym fragmentem opowieści jest przywołanie nastrojów warszawskich z lipca 1944. Sowieckie radiostacje nadają komunikaty, wzywające do walki, zaś Niemcy ogłaszają, że 100 tys. Polaków stawić się ma do kopania rowów, Warszawa zaś staje się Festung Warschau… Miasta o tym statusie bronione są do końca, najczęściej – do całkowitego zniszczenia. Na 2 sierpnia zapowiedziano ewakuację urzędników. Ponieważ zaś na rozkaz gubernatora zamiast stu tysięcy ludzi stawiło się, według różnych relacji, 40 lub 60 osób, było oczywiste, że mieszkańców czeka kara. Ta zaś mogła być tylko jedna. Podsumowując – pod koniec lipca 1944 miasto stanęło przed groźbą całkowitego zniszczenia, mieszkańców zaś czekała pewna śmierć. Powstanie było więc – jak mówi Kieżun – rozwiązaniem najlepszym i koniecznym, jedyną możliwą ucieczką przed śmiercią i zagładą miasta. Tyle, jeśli chodzi o zarzuty, dotyczące zniszczenia miasta i strat w ludziach, za które wini się dziś, zgodnie z modą, powstańców. W zestawieniu ze słowami Kieżuna stają się po prostu tragikomiczne. Trudno oczywiście spodziewać się, by sezonowe gwiazdki pokroju Zychowicza zastanowiły się nad słowami Kieżuna, trudno bowiem podejrzewać, że chodzi im o prawdę historyczną. Stwierdzenie profesora, że w czasie wojny nie spotkał żadnego przyzwoitego Niemca, też raczej tego nie zmieni. Może da jednak do myślenia osobom, które szukają odpowiedzi na pytania, zamiast nabierać się na rzekomą „niepoprawność polityczną” Zychowicza.
Co więcej, również sytuacja geopolityczna w tamtych konkretnym momencie dawała Polakom nadzieję na zupełnie inny rozwój sytuacji w Europie. Ta pogrzebana została przez przerażającą naiwność Roosevelta, dla którego sprawą kluczową była maksymalizacja rozmiaru zwycięstwa Sowietów. W jej wyniku pokierowano atakiem aliantów w taki sposób, by nie naruszyć potencjalnych zdobyczy terytorialnych Stalina. Roosevelt wyrasta zresztą na czarny charakter tej opowieści. Dzięki innym źródłom możemy dziś zgadywać, jakie były przyczyny słabości amerykańskiego prezydenta do Sowietów. Oczywiście i Anglicy, i Francuzi nie są tu bohaterami pozytywnymi. Powstanie przegrało przez zdradę aliantów (zwłaszcza Roosevelta) i polskich komunistów – i tym Kieżun tłumaczy dzisiejsze podważania samej decyzji o jego wywołaniu. Chodzi o przerzucenie odpowiedzialności ze zdrajców na zdradzonych. „Musimy walczyć z tym spotwarzaniem powstania. To jest, proszę państwa, ohydna polityka. Powstanie było wspaniałym wyrazem, było koniecznością, niestety tragicznie się skończyło dzięki temu, że zdradzili nas wszyscy.” - apeluje prof. Kieżun.
W drugiej części spotkania prof. Witold Kieżun mówił o polskiej transformacji ustrojowej. Wskazując m.in. na uderzające podobieństwa do neokolonialnych gospodarek Afryki, które miał okazję poznać, pracując w Burundi. Kieżun opisał też kluczową rolę George’a Sorosa – Jeffreya Sachsa, wobec którego wszyscy „architekci przemian” wykazywali się całkowitym zaufaniem; przypomniał same początki przemian ekonomicznych ministra Wilczka i jego następców. Wyprzedaże i bankructwa przedsiębiorstw – tu przykład zakładów w Kwidzynie, co zresztą przypomina upiorny wakacyjny cykl radia Wnet pokazujący skalę upadku polskiej gospodarki, czy dzisiejsza nieatrakcyjność Polski dla inwestorów, antyrozwojowa polityka państwa (spektakularny przykład polskiej sekowania Pesy przy dużych państwowych kontraktach)… Narastająca emigracja, fatalne statystyki, rosnący dług – sprawy powszechnie znane i powszechnie wypierane, a jednak warto posłuchać o nich raz jeszcze. Cóż, część historyczna, mimo tragicznego i dramatycznego wymiaru, nie budzi takiego przygnębiania jak opis dzisiejszej gospodarki. „Jesteśmy niepodlegli, ale jesteśmy podlegli ekonomicznie” – stwierdza profesor Kieżun.
Wszystkich ważnych rzeczy z dwugodzinnego nagrania nie sposób wypisać w krótkim tekście, dlatego gorąco namawiam do poświęcenia czasu i wysłuchania zapisu całego spotkania z profesorem Kieżunem.
zdjęcie prof. Kieżuna z Wkipedii, fot. Mariusz Kubik
podziękowania dla Eowiny Rebel
Dostajemy dużą porcję opowieści z całego życia jubilata, z których można wyłowić pewne najważniejsze punkty. Po pierwsze kwestia odpowiedzialności za obozy koncentracyjne. Kieżun opowiada, że dla większości jego kanadyjskich studentów było oczywiste, że skoro obozy były „polish”, odpowiadają za nie Polacy. Warto tu zresztą przypomnieć świetny dokument „Upside down”, opowiadający o tym problemie, też zresztą właśnie na przykładzie Kanady. Gdy w Ameryce pojawiło się zdjęcie profesora z powstania, podpisane było oczywiście jako fotografia z powstania w getcie. Na szczęście słuchacze wczorajszego spotkania mogli zapoznać się też z opowieściami z sierpnia 1944, które były bardziej budujące.
Profesor Kieżun odwołuje się oczywiście do modnej ostatnio krytyki Powstania Warszawskiego. Bardzo mocnym fragmentem opowieści jest przywołanie nastrojów warszawskich z lipca 1944. Sowieckie radiostacje nadają komunikaty, wzywające do walki, zaś Niemcy ogłaszają, że 100 tys. Polaków stawić się ma do kopania rowów, Warszawa zaś staje się Festung Warschau… Miasta o tym statusie bronione są do końca, najczęściej – do całkowitego zniszczenia. Na 2 sierpnia zapowiedziano ewakuację urzędników. Ponieważ zaś na rozkaz gubernatora zamiast stu tysięcy ludzi stawiło się, według różnych relacji, 40 lub 60 osób, było oczywiste, że mieszkańców czeka kara. Ta zaś mogła być tylko jedna. Podsumowując – pod koniec lipca 1944 miasto stanęło przed groźbą całkowitego zniszczenia, mieszkańców zaś czekała pewna śmierć. Powstanie było więc – jak mówi Kieżun – rozwiązaniem najlepszym i koniecznym, jedyną możliwą ucieczką przed śmiercią i zagładą miasta. Tyle, jeśli chodzi o zarzuty, dotyczące zniszczenia miasta i strat w ludziach, za które wini się dziś, zgodnie z modą, powstańców. W zestawieniu ze słowami Kieżuna stają się po prostu tragikomiczne. Trudno oczywiście spodziewać się, by sezonowe gwiazdki pokroju Zychowicza zastanowiły się nad słowami Kieżuna, trudno bowiem podejrzewać, że chodzi im o prawdę historyczną. Stwierdzenie profesora, że w czasie wojny nie spotkał żadnego przyzwoitego Niemca, też raczej tego nie zmieni. Może da jednak do myślenia osobom, które szukają odpowiedzi na pytania, zamiast nabierać się na rzekomą „niepoprawność polityczną” Zychowicza.
Co więcej, również sytuacja geopolityczna w tamtych konkretnym momencie dawała Polakom nadzieję na zupełnie inny rozwój sytuacji w Europie. Ta pogrzebana została przez przerażającą naiwność Roosevelta, dla którego sprawą kluczową była maksymalizacja rozmiaru zwycięstwa Sowietów. W jej wyniku pokierowano atakiem aliantów w taki sposób, by nie naruszyć potencjalnych zdobyczy terytorialnych Stalina. Roosevelt wyrasta zresztą na czarny charakter tej opowieści. Dzięki innym źródłom możemy dziś zgadywać, jakie były przyczyny słabości amerykańskiego prezydenta do Sowietów. Oczywiście i Anglicy, i Francuzi nie są tu bohaterami pozytywnymi. Powstanie przegrało przez zdradę aliantów (zwłaszcza Roosevelta) i polskich komunistów – i tym Kieżun tłumaczy dzisiejsze podważania samej decyzji o jego wywołaniu. Chodzi o przerzucenie odpowiedzialności ze zdrajców na zdradzonych. „Musimy walczyć z tym spotwarzaniem powstania. To jest, proszę państwa, ohydna polityka. Powstanie było wspaniałym wyrazem, było koniecznością, niestety tragicznie się skończyło dzięki temu, że zdradzili nas wszyscy.” - apeluje prof. Kieżun.
W drugiej części spotkania prof. Witold Kieżun mówił o polskiej transformacji ustrojowej. Wskazując m.in. na uderzające podobieństwa do neokolonialnych gospodarek Afryki, które miał okazję poznać, pracując w Burundi. Kieżun opisał też kluczową rolę George’a Sorosa – Jeffreya Sachsa, wobec którego wszyscy „architekci przemian” wykazywali się całkowitym zaufaniem; przypomniał same początki przemian ekonomicznych ministra Wilczka i jego następców. Wyprzedaże i bankructwa przedsiębiorstw – tu przykład zakładów w Kwidzynie, co zresztą przypomina upiorny wakacyjny cykl radia Wnet pokazujący skalę upadku polskiej gospodarki, czy dzisiejsza nieatrakcyjność Polski dla inwestorów, antyrozwojowa polityka państwa (spektakularny przykład polskiej sekowania Pesy przy dużych państwowych kontraktach)… Narastająca emigracja, fatalne statystyki, rosnący dług – sprawy powszechnie znane i powszechnie wypierane, a jednak warto posłuchać o nich raz jeszcze. Cóż, część historyczna, mimo tragicznego i dramatycznego wymiaru, nie budzi takiego przygnębiania jak opis dzisiejszej gospodarki. „Jesteśmy niepodlegli, ale jesteśmy podlegli ekonomicznie” – stwierdza profesor Kieżun.
Wszystkich ważnych rzeczy z dwugodzinnego nagrania nie sposób wypisać w krótkim tekście, dlatego gorąco namawiam do poświęcenia czasu i wysłuchania zapisu całego spotkania z profesorem Kieżunem.
zdjęcie prof. Kieżuna z Wkipedii, fot. Mariusz Kubik
podziękowania dla Eowiny Rebel
(7)
1 Comments
Budyniu
27 February, 2014 - 17:33