Propaganda Kima i pierwszy girlsband z północy

 |  Written by Krzysztof Karnkowski  |  4
Pisząca o sprawach azjatyckich w „Gazecie Polskiej Codziennie” i na Twitterze Hania Shen zamieściła dziś na swoim blogu omówienie noworocznego przemówienia Kim Dzong Una razem z pewnymi wskazówkami, jak należy odczytywać niektóre jego fragmenty. Zainteresowanych wątkami czysto politycznymi odsyłam na do wpisu, sam chciałbym natomiast skupić się na popkulturowym wątku pobocznym.

„Przykładem tarć dyplomatycznych na linii Pekin-Pjongjang było odwołanie w grudniu ub. r. koncertu w stolicy Chin pólnocnokoreańskiego kobiecego zespołu muzycznego, Moranbong Band. Grupa ta  wykonuje muzykę pop, rock i fusion, a jej członkinie wybrał osobiście Kim Dzong Un w 2012 roku. Ten pierwszy girlsband Korei Płn pojawił się w Pekinie, ale do koncertu nie doszło.” – czytam na blogu, a że Koreami interesuję się trochę więcej od przeciętnego polskiego czytelnika, nazwę Morabong oczywiście kojarzę. Nie pierwszy raz natrafiam też na określenie tego muzycznego projektu „girlsbandem”. Niestety, mam wrażenie, że chcąc nie takim niewinnym drobiazgiem chcąc wpisujemy się w propagandę Północy. Skąd tak daleko idący wniosek? Otóż za pierwszym arzem o Morabong przeczytałem w opisie nagrania koncertowego na Youtube. „Czy wiecie – cytuję z pamięci – że w Korei Północnej działa girlsband taki sam, jak…” – tu padło kilka nazw najbardziej popularnych dziewczęcych k-popowych girlsbandów. Czyli, wbrew wrogiej tym razem propagandzie, na północy jest tak samo, jak na południu, uśmiechnięte dziewczęta mają swój radosny zespół pop. Tyle, że świat o nim nie słyszy, przeciwnicy nie śpią.

Wystarczy jednak włączyć dowolne nagranie, by zobaczyć, że Morabong Band nie jest girlsbandem w rozumieniu zachodnim (od którego znaczenie j-popowe, czyli japońskie i k-opowe – koreańskie nie odbiegają). To zespół wokalno-instrumentalny, być może rewolucyjny w warunkach ideologii Juche, lecz jednak w stosunku do Zachodu cofnięty o jakieś 40, a może 50 lat. Wizualnie, muzycznie, brzmieniowo. Pokazuje więc nie podobieństwo, a całkowitą różnicę. Pop z południa jest przesycony (do przesady nieraz) erotyzmem, infantylny i bardzo kolorowy, dość mocno zapatrzony w trendy amerykańskie i pompowany wielkimi pieniędzmi na teledyski i naprawdę świetną realizację nagrań. Dziewczęta z północy grają sobie muzykę sprzed kilkudziesięciu lat, w czym może tkwić pewien urok, szaleństwa i spontaniczności (choćby reżyserowanej) nie ma w tym za grosz, działamy po prostu w zupełnie innym systemie walutowym.

„Pierwszy girlsband z Korei Północnej” wydaje się być zwyczajnie smutny, zwłaszcza, gdy próbuje być tym, czym nie jest i nie będzie – czyli girlsbandem właśnie.
Poniżej Morabong w najbardziej szalonym (proszę zwrócić uwagę na wizualizacje i publiczność) i zwykłym wydaniu. I, dla porównania Crayon Pop, jeden z popularniejszych i bardziej przeze mnie lubianych Girlsbandów z południa. I drugi, chyba jeszcze bardziej typowy, Orange Caramel.
 
 
...no i tak...


http://haniashen.blogspot.tw/2016/01/kim-dzong-un-na-nowy-rok.html
5
5 (1)

4 Comments

Więcej notek tego samego Autora:

=>>