Czy do łajdactwa można przywyknąć i się z nim oswoić? Oczywiście, że można, nawet, jeżeli poziom tego łajdactwa i nikczemności bije rekordy niespotykane w państwach poważnych i cywilizowanych. Takie oswojenie się z łajdactwem przynosi bardzo opłakane skutki dla toczącej się w kraju debaty i rywalizacji politycznej, ponieważ wynosi łajdaków do roli uprawnionych i autoryzowanych uczestników tego sporu niejako licencjonowanych przez demokratyczne państwo prawa. Jeszcze gorsze skutki akceptacja łajdactwa wywołuje w społeczeństwie, gdyż uświadamia obywatelom, że nawet zwykły łajdak, nikczemnik i kanalia może sobie spokojnie funkcjonować w życiu publicznym, jako polityk, dziennikarz, wzięty publicysta, komentator polityczny czy nawet „autorytet” nierzadko z profesorskim tytułem. Prawdziwa ekspansja łajdactwa nastała w III RP po 2005 roku, kiedy Platforma Obywatelska przegrała wybory, Donald Tusk nie został prezydentem, a Jan Maria Rokita nie stanął czele rządu, jako „premier z Krakowa”. Obóz narodowej zdrady z Magdalenki uświadomił sobie, że coś w Polsce zaczyna się zmieniać, a ich uprzywilejowana pozycja przyklepana tak przez Wschód jak i Zachód może zostać zmieniona przez coraz bardziej świadomych Polaków. Podsumowując, inwazja łajdactwa trwa w Polsce już dobrych kilkanaście lat i niestety stała się naszą codziennością.
Czas sprecyzować, co głównie mam na myśli pisząc o tym łajdactwie. Otóż chodzi mi o porównywanie „państwa PiS” do niemieckiej III Rzeszy, czyli zbrodniczej i ludobójczej dyktatury, która dokonała na narodzie polskim największych zbrodni w historii. Tylko wyjątkowi łajdacy i nikczemnicy mogą być zdolni do takich porównań, z których jedne są podawane bezczelnie i wprost, a inne są takim słabo zawoalowanym puszczaniem oka do publiczności. I dla łajdaków zupełnie nie ma znaczenia czy PiS w danym momencie znajduje się w opozycji czy sprawuje władzę. Ktoś w jakimś biurze politycznym zaordynował, że przeciwnikom magdalenkowej zmowy i narodowej zdrady trzeba przy każdej okazji przystawiać pieczątki Hitlera. Mało tego, w ten sam sposób według zaleconych wytycznych trzeba etykietować wszystkich tych Polaków, którzy wspierają ugrupowania polityczne odwołujące się do patriotyzmu i suwerenności Polski. Tak właśnie recenzowano wszystkie protesty, „faszystowskie” marsze i manifestacje Polaków w czasach, kiedy PiS był w opozycji.
Warto od czasu do czasu przypominać sobie te łajdackie porównania choćby tylko po to, żeby wyczulić Polaków na działania tych wszystkich wrogich propagandystów oraz oddanych im pożytecznych idiotów i celebrytów, którzy stawiają się w roli wyjątkowych łotrów. No, bo czym innym jest porównywanie polskich patriotów do niemieckich zbrodniarzy? Szczerze przyznam, że o wiele większą pogardę czuje do tych, którzy włączyli się w ten łajdacki proceder na ochotnika chcąc w ten spsoć zyskać aplauz salonu III RP. Ograniczenie dostępu do koryta wywołało u dyżurnych celebrytów wybuch nienawiści niekontrolowanej tak typowej dla jednostek wyjątkowo prymitywnych. Choćby nie wiem po jak purpurowych dywanach stąpały te wszystkie Jandy, Stuhry, Ostaszewskie, Hollandy i Poniedziałki to swoimi reakcjami niestety potwierdzają tak lansowaną przez lewactwo teorię Darwina.
W sobotę 29 września 2012 roku kilkaset tys. Polaków wzięło udział w marszu „Obudź się Polsko”, który rozpoczął się na Placu Trzech Krzyży, a zakończył na Placu Zamkowym przemówieniem Jarosława Kaczyńskiego. Do masowego udziału w marszu wzywała także „Warszawska Gazeta”. Uczestnicy marszu protestowali przeciwko brakowi dialogu społecznego, podnoszeniu wieku emerytalnego wbrew woli obywateli oraz domagali się pluralizmu mediów i przyznania miejsca na multipleksie TV Trwam. Marsz w porównaniu z dzikimi występami dzisiejszej totalnej opozycji mógłby służyć jak wzorcowy przykład cywilizowanej demonstracji zorganizowanej przez opozycję. A teraz przykład łajdactwa. W programie „Piaskiem po oczach”, Stefan Bratkowski tak odniósł się do hasła „Obudź się Polsko”: „Jeśli wódz drugiej siły w kraju bez żenady odwołuje się do idei Carla Schmitta, nauczyciela hitlerowców, jeśli podnosi hasło „Polsko, obudź się”, dosłownie wzorując się na haśle Hitlera „Deutschland, erwache”, Niemcy, obudźcie się, jeśli wzorem hitlerowców organizuje fackelzugi, marsze z pochodniami – to czy te analogie mogą nie budzić niepokoju? Ten wódz przewodzi partii zorganizowanej na sposób stricte faszystowski, z pełnią władzy, skupioną tylko w jednym ręku. Czy można tego nie zauważać? I z dziwną jakoś dokładnością przestrzega on zasady Goebbelsa – powoływać się i korzystać z demokracji, dopóki się nie zdobędzie władzy; nie przypadkiem podczas lat jego władzy nigdy nie padły z jego ust słowa takie jak „społeczeństwo obywatelskie” czy „samorząd”. Władzę wedle tego wodza należy centralizować – dokładnie tak, jak chciał i robił to wódz NSDAP”.
„Siewca grozy” Bratkowski już po tym jak Zjednoczona Prawica w demokratyczny sposób objęła władzę w 2016 roku na łamach „Gazety Wyborczej” pisał: „Gdyby to był zamach stanu, PiS przejąłby najwyższe stanowiska i uprawnienia, i by wystarczyło. A oni, jak zdobywcy po inwazji, biorą wszystko, co daje władzę, dostęp do pieniędzy i panowanie nad aparatem przemocy. […] Nie lubią naszej cywilizacji, a poza perspektywą władzy i tym, co władza daje, nie mają nic, więc chcą mieć coś z tej władzy. Na to się nakłada nacjonalizm, w sporym procencie udawana wierność Kościołowi oraz osobiste urazy i kompleksy. […] Być może PiS sięgnie po gwałt, aresztowania itp., już masowo zwalnia z pracy. Sądząc po agresywności Kaczyńskiego, będzie on podsycał napięcie. Bo u niego wszystko opiera się na niechęci, nienawiści, wrogości. "Gazeta Warszawska" wzywa do pogromu "szubrawców". Szubrawcy chcą gromić szubrawców”.
Jak widzimy beneficjentom i piewcom III RP, czyli Wyborczej, Bratkowskiemu i spółce, którzy uwielbiają przedstawiać się jako wzorcowi demokraci odpowiadałaby tylko opozycja koncesjonowana, czyli przez nich samych ustanowiona. Jednym słowem niczym nie różnią się od komunistów, którzy usadzili ich naprzeciw siebie przy okrągłym stole. Zresztą czy można dziwić się Bratkowskiemu, byłemu członkowi egzekutywy PZPR w Związku Literatów Polskich?
Podobnymi łajdackimi porównaniami, ale już autorstwa Adama Michnika mógłbym wypełnić cały ten artykuł. Poprzestanę dzisiaj na dwóch. Michnik: „Wielokrotnie zastanawiałem się, dlaczego w Niemczech zwyciężył Hitler. Dlaczego, że zabrało ludzi, którzy chcieli bronić demokracji. Otóż to od nas zależy, czy tych ludzi zabraknie w Polsce, czy nie zabraknie. Jeżeli nie zabraknie, to obronimy demokrację.”
Z kolei podczas Europejskiego Kongresu Prasy w Wiedniu Michnik mówił: „W tych krajach (Polska i Węgry, przyp. red.) mamy potiomkinowską wioskę instytucji demokratycznych, parlament, trybunał konstytucyjny, publiczne media, ale to iluzja, bo o wszystkim decyduje Putin i jego kamaryla albo Orban czy Kaczyński i ich otoczenia. […] Gdyby żył Joseph Goebbels, robiłby taką telewizję publiczną, jaką oglądamy w Polsce.” No, ale, kiedy trzeba przywalić pisowi oraz Kaczyńskiemu to i niemiecki zbrodniarz dla Wyborczej nie jest straszny, a w zasadzie syn zbrodniarza. Czerscy do udzielenia wywiadu zaprosili syna niemieckiego ludobójcy i kata Polaków, Hansa Franka, Niklasa Franka, który ku wielkiej radości Michnika i spółki powiedział: „Polska zmierza w kierunku autokracji, ma stać się zamkniętym państwem katolickim. Pojawiają się też tchórze pokroju mojego ojca gotowi wiernie służyć reżimowi.” W ten oto sposób obóz rządzący i jego demokratyczni wyborcy zrównani zostali z katem narodu polskiego. Oto „obrońca demokracji” Michnik miota się dzisiaj jak norka w klatce strasząc z jednej strony Goebbelsem, a z drugiej strony niczym asa z rękawa wyciągając synalka ludobójcy Polaków i serwuje go Czytelnikom jako sojusznika w obronie państwa prawa i demokracji w Polsce. Teraz zupełnie losowo i bez faworyzowania kogokolwiek przedstawię kilka innych przykładów łajdactwa.
Prof. Jan Hartman na swoim blogu: „Na Jasnej Górze odbywają się faszystowskie spędy. Ulicami Gdańska przechodzą faszystowskie marsze. To niemalże codzienność Polski XXI wieku. Właśnie przekroczona została kolejna granica”.
Były doradca Bronka Komorowskiego, prof. Roman Kuźniar w Radiu Tok Fm: „To, co w Polsce powstaje, to zdecydowanie jest forma ustroju faszystowskiego. „Kaczyzm" niewątpliwie jest odmianą faszyzmu, tylko z instynktami neokomunistycznymi.”
Rafał Kalukin w tygodniku „Polityka”: „Skoro Hitler był lewakiem, to jest nim również prezes Kaczyński.”
Sędzia Sądu Okregowego w Warszawie, Cezary Skwara na Twitterze: „Niczym Fuehrer. Też wszystko poświęcił dla narodu. Ein Volk, ein Reich, ein Fuehrer. To nawet nie jest już zabawne”.
A teraz przykład z ostatnich dni. W artykule opublikowanym na łamach szwajcarskiej gazety Tribune de Gènewe dziennikarz „Gazety Wyborczej”, Bartosz T. Wieliński pisze: Pire encore, le parti Droit et Justice a testé en Pologne des méthodes d'appropriation des institutions démocratiques par les partis politiques, qui peuvent être comparées à un Gleichschaltung*1 en Allemagne dans les années 1930. Jako, że nie znam języka francuskiego wrzucam frazę do tłumacza Google i otrzymuję: „Co gorsza, Prawo i Sprawiedliwość testowało w Polsce metody przywłaszczania instytucji demokratycznych przez partie polityczne, które można porównać do Gleichschaltung w Niemczech w latach 30. XX wieku.” Gleichschaltung to określenie rodem z ideologii III Rzeszy oznaczające wzięcie narodu za pysk poprzez ograniczenie wolności słowa i zniesienie pluralizmu. Do dziś w Polsce używa się słowa zglajchszaltować, do opisania procesu ujednolicania i zrównywania wszystkiego na siłę.
Mamy dzisiaj w Polsce do czynienia z wyjątkowymi łajdakami, którzy tylko tym różnią się od stalinowskich zbrodniarzy, że przejęte od nich łajdackie metody w związku z obecnie obowiązującym etapem historii mogą stosować jedynie w wersji soft. Kiedyś polskich Żołnierzy Niezłomnych w sfingowanych procesach skazywali na śmierć oskarżając kłamliwie o współpracę z niemieckim okupantem. Często w celach śmierci trzymali polskich bohaterów przebranych w niemieckie mundury i aby upokorzyć ich do końca w tych mundurach zabijali ich strzałem w tył głowy i wrzucali do dołów śmierci. Dzisiaj te niemieckie mundury przybrały formę propagandową poprzez stosowanie łajdackich porównań, których zaledwie nieliczne przykłady przytoczyłem. To nie przypadek, że ci szubrawcy, to często dzieci i wnuki komunistycznych zdrajców, agentów NKWD, członków agenturalnej KPP, którzy wysługiwali się sowieckim zbrodniarzom i okupantom. Tak w czasach Polski ludowej jak i dziś zdrajcy zdając sobie doskonale sprawę z tego, że są zdrajcami muszą dyskredytować polskich patriotów zarzucając im kłamliwie jeszcze potworniejsze zbrodnie i skłonności.
Wszyscy ci łajdacy, którzy zarzucają dzisiaj Polakom faszystowskie ciągoty i próbują porównywać przeciwników politycznych do niemieckich ludobójców nie zasługują nawet na to, aby splunąć im w ich łajdackie gęby. Każdy kto porównuje dzisiejszą Polskę do III Rzeszy jest zwyczajnym bydlakiem i kanalią. Domaganie się wyrzucenia antypolskich szkodników, zdrajców, złodziei i politycznych szubrawców na zupełny margines to nie jest „wzywanie do pogromów” jak pisał Bratkowski próbując oprócz faszystowskiej dorobić nam jeszcze antysemicką gębę. To jest patriotyczny obowiązek tych wszystkich, którym na sercu leży los Polski. A tym, którzy ulegają łajdackiej propagandzie polecam stare żydowskie przysłowie mówiące, że „jeśli pocałuje cię łajdak, policz swoje zęby.”
Artykuł ukazał się w „Warszawskiej Gazecie”
Czas sprecyzować, co głównie mam na myśli pisząc o tym łajdactwie. Otóż chodzi mi o porównywanie „państwa PiS” do niemieckiej III Rzeszy, czyli zbrodniczej i ludobójczej dyktatury, która dokonała na narodzie polskim największych zbrodni w historii. Tylko wyjątkowi łajdacy i nikczemnicy mogą być zdolni do takich porównań, z których jedne są podawane bezczelnie i wprost, a inne są takim słabo zawoalowanym puszczaniem oka do publiczności. I dla łajdaków zupełnie nie ma znaczenia czy PiS w danym momencie znajduje się w opozycji czy sprawuje władzę. Ktoś w jakimś biurze politycznym zaordynował, że przeciwnikom magdalenkowej zmowy i narodowej zdrady trzeba przy każdej okazji przystawiać pieczątki Hitlera. Mało tego, w ten sam sposób według zaleconych wytycznych trzeba etykietować wszystkich tych Polaków, którzy wspierają ugrupowania polityczne odwołujące się do patriotyzmu i suwerenności Polski. Tak właśnie recenzowano wszystkie protesty, „faszystowskie” marsze i manifestacje Polaków w czasach, kiedy PiS był w opozycji.
Warto od czasu do czasu przypominać sobie te łajdackie porównania choćby tylko po to, żeby wyczulić Polaków na działania tych wszystkich wrogich propagandystów oraz oddanych im pożytecznych idiotów i celebrytów, którzy stawiają się w roli wyjątkowych łotrów. No, bo czym innym jest porównywanie polskich patriotów do niemieckich zbrodniarzy? Szczerze przyznam, że o wiele większą pogardę czuje do tych, którzy włączyli się w ten łajdacki proceder na ochotnika chcąc w ten spsoć zyskać aplauz salonu III RP. Ograniczenie dostępu do koryta wywołało u dyżurnych celebrytów wybuch nienawiści niekontrolowanej tak typowej dla jednostek wyjątkowo prymitywnych. Choćby nie wiem po jak purpurowych dywanach stąpały te wszystkie Jandy, Stuhry, Ostaszewskie, Hollandy i Poniedziałki to swoimi reakcjami niestety potwierdzają tak lansowaną przez lewactwo teorię Darwina.
W sobotę 29 września 2012 roku kilkaset tys. Polaków wzięło udział w marszu „Obudź się Polsko”, który rozpoczął się na Placu Trzech Krzyży, a zakończył na Placu Zamkowym przemówieniem Jarosława Kaczyńskiego. Do masowego udziału w marszu wzywała także „Warszawska Gazeta”. Uczestnicy marszu protestowali przeciwko brakowi dialogu społecznego, podnoszeniu wieku emerytalnego wbrew woli obywateli oraz domagali się pluralizmu mediów i przyznania miejsca na multipleksie TV Trwam. Marsz w porównaniu z dzikimi występami dzisiejszej totalnej opozycji mógłby służyć jak wzorcowy przykład cywilizowanej demonstracji zorganizowanej przez opozycję. A teraz przykład łajdactwa. W programie „Piaskiem po oczach”, Stefan Bratkowski tak odniósł się do hasła „Obudź się Polsko”: „Jeśli wódz drugiej siły w kraju bez żenady odwołuje się do idei Carla Schmitta, nauczyciela hitlerowców, jeśli podnosi hasło „Polsko, obudź się”, dosłownie wzorując się na haśle Hitlera „Deutschland, erwache”, Niemcy, obudźcie się, jeśli wzorem hitlerowców organizuje fackelzugi, marsze z pochodniami – to czy te analogie mogą nie budzić niepokoju? Ten wódz przewodzi partii zorganizowanej na sposób stricte faszystowski, z pełnią władzy, skupioną tylko w jednym ręku. Czy można tego nie zauważać? I z dziwną jakoś dokładnością przestrzega on zasady Goebbelsa – powoływać się i korzystać z demokracji, dopóki się nie zdobędzie władzy; nie przypadkiem podczas lat jego władzy nigdy nie padły z jego ust słowa takie jak „społeczeństwo obywatelskie” czy „samorząd”. Władzę wedle tego wodza należy centralizować – dokładnie tak, jak chciał i robił to wódz NSDAP”.
„Siewca grozy” Bratkowski już po tym jak Zjednoczona Prawica w demokratyczny sposób objęła władzę w 2016 roku na łamach „Gazety Wyborczej” pisał: „Gdyby to był zamach stanu, PiS przejąłby najwyższe stanowiska i uprawnienia, i by wystarczyło. A oni, jak zdobywcy po inwazji, biorą wszystko, co daje władzę, dostęp do pieniędzy i panowanie nad aparatem przemocy. […] Nie lubią naszej cywilizacji, a poza perspektywą władzy i tym, co władza daje, nie mają nic, więc chcą mieć coś z tej władzy. Na to się nakłada nacjonalizm, w sporym procencie udawana wierność Kościołowi oraz osobiste urazy i kompleksy. […] Być może PiS sięgnie po gwałt, aresztowania itp., już masowo zwalnia z pracy. Sądząc po agresywności Kaczyńskiego, będzie on podsycał napięcie. Bo u niego wszystko opiera się na niechęci, nienawiści, wrogości. "Gazeta Warszawska" wzywa do pogromu "szubrawców". Szubrawcy chcą gromić szubrawców”.
Jak widzimy beneficjentom i piewcom III RP, czyli Wyborczej, Bratkowskiemu i spółce, którzy uwielbiają przedstawiać się jako wzorcowi demokraci odpowiadałaby tylko opozycja koncesjonowana, czyli przez nich samych ustanowiona. Jednym słowem niczym nie różnią się od komunistów, którzy usadzili ich naprzeciw siebie przy okrągłym stole. Zresztą czy można dziwić się Bratkowskiemu, byłemu członkowi egzekutywy PZPR w Związku Literatów Polskich?
Podobnymi łajdackimi porównaniami, ale już autorstwa Adama Michnika mógłbym wypełnić cały ten artykuł. Poprzestanę dzisiaj na dwóch. Michnik: „Wielokrotnie zastanawiałem się, dlaczego w Niemczech zwyciężył Hitler. Dlaczego, że zabrało ludzi, którzy chcieli bronić demokracji. Otóż to od nas zależy, czy tych ludzi zabraknie w Polsce, czy nie zabraknie. Jeżeli nie zabraknie, to obronimy demokrację.”
Z kolei podczas Europejskiego Kongresu Prasy w Wiedniu Michnik mówił: „W tych krajach (Polska i Węgry, przyp. red.) mamy potiomkinowską wioskę instytucji demokratycznych, parlament, trybunał konstytucyjny, publiczne media, ale to iluzja, bo o wszystkim decyduje Putin i jego kamaryla albo Orban czy Kaczyński i ich otoczenia. […] Gdyby żył Joseph Goebbels, robiłby taką telewizję publiczną, jaką oglądamy w Polsce.” No, ale, kiedy trzeba przywalić pisowi oraz Kaczyńskiemu to i niemiecki zbrodniarz dla Wyborczej nie jest straszny, a w zasadzie syn zbrodniarza. Czerscy do udzielenia wywiadu zaprosili syna niemieckiego ludobójcy i kata Polaków, Hansa Franka, Niklasa Franka, który ku wielkiej radości Michnika i spółki powiedział: „Polska zmierza w kierunku autokracji, ma stać się zamkniętym państwem katolickim. Pojawiają się też tchórze pokroju mojego ojca gotowi wiernie służyć reżimowi.” W ten oto sposób obóz rządzący i jego demokratyczni wyborcy zrównani zostali z katem narodu polskiego. Oto „obrońca demokracji” Michnik miota się dzisiaj jak norka w klatce strasząc z jednej strony Goebbelsem, a z drugiej strony niczym asa z rękawa wyciągając synalka ludobójcy Polaków i serwuje go Czytelnikom jako sojusznika w obronie państwa prawa i demokracji w Polsce. Teraz zupełnie losowo i bez faworyzowania kogokolwiek przedstawię kilka innych przykładów łajdactwa.
Prof. Jan Hartman na swoim blogu: „Na Jasnej Górze odbywają się faszystowskie spędy. Ulicami Gdańska przechodzą faszystowskie marsze. To niemalże codzienność Polski XXI wieku. Właśnie przekroczona została kolejna granica”.
Były doradca Bronka Komorowskiego, prof. Roman Kuźniar w Radiu Tok Fm: „To, co w Polsce powstaje, to zdecydowanie jest forma ustroju faszystowskiego. „Kaczyzm" niewątpliwie jest odmianą faszyzmu, tylko z instynktami neokomunistycznymi.”
Rafał Kalukin w tygodniku „Polityka”: „Skoro Hitler był lewakiem, to jest nim również prezes Kaczyński.”
Sędzia Sądu Okregowego w Warszawie, Cezary Skwara na Twitterze: „Niczym Fuehrer. Też wszystko poświęcił dla narodu. Ein Volk, ein Reich, ein Fuehrer. To nawet nie jest już zabawne”.
A teraz przykład z ostatnich dni. W artykule opublikowanym na łamach szwajcarskiej gazety Tribune de Gènewe dziennikarz „Gazety Wyborczej”, Bartosz T. Wieliński pisze: Pire encore, le parti Droit et Justice a testé en Pologne des méthodes d'appropriation des institutions démocratiques par les partis politiques, qui peuvent être comparées à un Gleichschaltung*1 en Allemagne dans les années 1930. Jako, że nie znam języka francuskiego wrzucam frazę do tłumacza Google i otrzymuję: „Co gorsza, Prawo i Sprawiedliwość testowało w Polsce metody przywłaszczania instytucji demokratycznych przez partie polityczne, które można porównać do Gleichschaltung w Niemczech w latach 30. XX wieku.” Gleichschaltung to określenie rodem z ideologii III Rzeszy oznaczające wzięcie narodu za pysk poprzez ograniczenie wolności słowa i zniesienie pluralizmu. Do dziś w Polsce używa się słowa zglajchszaltować, do opisania procesu ujednolicania i zrównywania wszystkiego na siłę.
Mamy dzisiaj w Polsce do czynienia z wyjątkowymi łajdakami, którzy tylko tym różnią się od stalinowskich zbrodniarzy, że przejęte od nich łajdackie metody w związku z obecnie obowiązującym etapem historii mogą stosować jedynie w wersji soft. Kiedyś polskich Żołnierzy Niezłomnych w sfingowanych procesach skazywali na śmierć oskarżając kłamliwie o współpracę z niemieckim okupantem. Często w celach śmierci trzymali polskich bohaterów przebranych w niemieckie mundury i aby upokorzyć ich do końca w tych mundurach zabijali ich strzałem w tył głowy i wrzucali do dołów śmierci. Dzisiaj te niemieckie mundury przybrały formę propagandową poprzez stosowanie łajdackich porównań, których zaledwie nieliczne przykłady przytoczyłem. To nie przypadek, że ci szubrawcy, to często dzieci i wnuki komunistycznych zdrajców, agentów NKWD, członków agenturalnej KPP, którzy wysługiwali się sowieckim zbrodniarzom i okupantom. Tak w czasach Polski ludowej jak i dziś zdrajcy zdając sobie doskonale sprawę z tego, że są zdrajcami muszą dyskredytować polskich patriotów zarzucając im kłamliwie jeszcze potworniejsze zbrodnie i skłonności.
Wszyscy ci łajdacy, którzy zarzucają dzisiaj Polakom faszystowskie ciągoty i próbują porównywać przeciwników politycznych do niemieckich ludobójców nie zasługują nawet na to, aby splunąć im w ich łajdackie gęby. Każdy kto porównuje dzisiejszą Polskę do III Rzeszy jest zwyczajnym bydlakiem i kanalią. Domaganie się wyrzucenia antypolskich szkodników, zdrajców, złodziei i politycznych szubrawców na zupełny margines to nie jest „wzywanie do pogromów” jak pisał Bratkowski próbując oprócz faszystowskiej dorobić nam jeszcze antysemicką gębę. To jest patriotyczny obowiązek tych wszystkich, którym na sercu leży los Polski. A tym, którzy ulegają łajdackiej propagandzie polecam stare żydowskie przysłowie mówiące, że „jeśli pocałuje cię łajdak, policz swoje zęby.”
Artykuł ukazał się w „Warszawskiej Gazecie”
(2)