Śledzie

 |  Written by Animela  |  2
"Śledzie byłyby najcudniejszą zakąską gdyby nie były tak tanie" - to powiedzenie przypisywane jest różnym autorom. Internety wskazują na Bismarka, ale Magdalena Samozwaniec przypisała tę frazę Tuwimowi, i ja się tego trzymam. I choć od niemowlęcia przejawiałam niezwykłą skłonność do ryb, to jednak śledź zajmuje poczesne miejsce na moim stole: zwłaszcza jesienią, kiedy to, z jakiegoś tajemniczego powodu, na samo wspomnienie tej ryby doznaję napadu wilczego głodu. Może to dlatego, że śledź jest wyjątkowo zdrowy? ...
A właśnie teraz można kupić najdoskonalszą postać śledzia (poza, może, holenderskim matjasem): śledzia z beczki, z ikrą lub mleczem. Co prawda żal czasów, gdy śledzie z beczki kupowało się razem z głową, ale - trudno: niech tam Król Wolnego Rynku zeżre sobie te rybie łby! ... ale i bezgłowe śledzie warte są królestwa. Należy jednak wybierać je rozważnie: zwracając uwagę i na zawartość, i na mięso. Stare książki kicharskie tłumaczyły, że najlepsze są czerwone, a białe nic niewarte, no i mleczaki zawsze są tłuściejsze. I to jest prawda!
Przede wszystkim - omijamy szerokim lukiem diabelski wynalazek, jakim jest czarna zalewa - choćby dlatego, że skutecznie uniemożliwia ona wnikliwą analizę rybiego wnętrza. Po drugie: nie zdajemy się na zapewnienia sprzedawcy, który czasem kobiety od mężczyzny nie potrafi odróżnić, co dopiero - śledza samca od śledzia samicy! Sprzedawca służy nam za robota, który szczypcami wyciąga śledzie i pokazuje nam je od strony odciętego łba: no i wtedy widzimy, gdzie mlecz, a gdzie ikra (znam takie dziwne osoby, jak mój śp. tata, który ponad ikrę zawsze przedkładał mlecz. Jego sprawa - a i dla mnie więcej ikry!), możemy też porównać wielkość (bierzemy te największe, najgrubsze, wręcz wylewające się z brzucha!). Przy okazji, dysponując pewną wprawą, można zauważyć, czy śledzie są jędrne, czy sezonowane - za te drugie dziękujemy serdecznie i wylewnie i wiejemy, gdy tylko sprzedawca się odwróci, bo inaczej ryby nam się rozlezą przy obróbce niczym stary sweter).
Mnie akurat udało się kupić śledzie wręcz cudowne, a dokonałam tego w Auchan w Wola Park, gdzie bywam raz do roku - to chyba przeznaczenie? ...). Każdy szanujący się śledziożerca zna swoją miarę: ja, jeśli pominąć różne święta, zawsze kupuję trzy dorodne sztuki. Bo to taka poręczna miara: szybko się sprawia, mieści się w jeden słoik litrowy i jeden trzy czwarte, no i zjada się je tak akurat, bez niepotrzebnej napinki. Sprawienie trzech śledzi idzie mi po tych kilkudziesięciu lat całkiem sprawnie - zakładam, ze każdy to potrafi, ale na wszelki wypadek ... Otóż takiego bezgłowego należy potraktować tak: ostrożnie przeiąć brzuch (by nie pokaleczyć zawartości) od strony głowy aż do odbytu i wyjąć ikrę/mlecz, następnie wzdłuż grzbietu naciąć skórę, którą następnie zdjąć, nacinając delikatnie przy nacięciu od strony grzbietowo-łbowej i ciągnąc do dołu. Następnie odciąć oba filety od kręgosłupa i usunąć ości. Filety i ikrę/mlecz dokładnie wypłukać pod bieżącą wodą i dokładnie osączyć. W tym czasie obrać i pokroić w półplasterki jedną bardzo dużą cebulę lub dwie zwyczajnie duże oraz obrać ze skóry i pozbawić albedo jedną dużą cytrynę, a następnie pokroić ją na cienkie plasterki (koniecznie odrzucając pestki). Osączone śledzie pokroić na mniejsze kawałki, a w słoikach ułożyć: po kilka ziaren ziela angielskiego, trzy liście laurowe, kilka ziaren czarnego pieprzu, warstwę cebuli, kilka plasterków cytryny, a następnie warstwę śledzi. Na to znów: cytryny, cebula, śledzie - na wierzchu powinna być cebula. Wszystko zalać olejem, którego na tę ilość materiału powinna wyjść butelka (3/4 litra). Słoiki przykryć przykrywkami i wstawić do lodówki na co najmniej 5 dni.
Wiem, wiem - sama rzadko zdołam tak długo czekać, ale młodzież też mnie czyta, więc trzeba trzymać fason!
Acha - zawartości słoika absolutnie nie ugniatamy, ale energiczne potrząsanie, aby wszystko się uleżało, jest niezbędne! No i warto sprawdzić, czy olej doszedł we wszystkie zakamarki: czasem konieczna jest pewna perswazja pod postacią delikatnej penetracji drewnianym patyczkiem do szaszłyków ,, ale delikatna, bo nie będziemy grilować tej ryby!
I jeszcze jedno acha: serdecznie Państwu radzę ikrę/mlecz położyć jako górną wartwę w jednym ze słoiku. Wiem z doświadczenia, że akurat na ten smakołyk nikt nie jest w stanie czekać dłużej, niż do wieczora :)
5
5 (2)

2 Comments

Torpeda Wulkaniczna's picture

Torpeda Wulkaniczna
dawałem mniej cytryny ( w zasadzie tylko skrapiałem).
Po dwóch dniach w lodówce "zabąbelkowały" i do wyrzucenia.
I - chyba- nie uwolniłem dokładnie pęcherzyków powietrza.


 

<p>"...upon all us a little rain must fall."</p>

Dixi's picture

Dixi
Och, Animelciu!
O śledziach można w nieskończoność...
Robiłem ostatnio klasycze śledzie z cebulką w oleju, ale... coś mnie oderwało od zabawy i strrrrasznie mi się wymoczyły, więc w efekcie (nadal całkiem niezłym) miałem odruch, żeby je... posolić:):):)
Niektórzy parzą cebulę wrzątkiwm, ja nie, choć przyznaję, że czasem, kiedy otwieram drugi słoik, chciałbym, żeby toto było mniej cebulowe. Tym razem użyłem jakiegoś dziwacznego mutanta - "cebuli czosnkowej" i okazało się, że wyszło OK. Filletowa cebula też jest ponoć mniej "gryząca". Poza tym i tak uwielbiem cebulę:):):)
Jeszcze słówko o ikrze i mleczu.
Ikra ze śledzia solonego nie jest, jak dla mnie, specjalnie powalająca - przypomina posolone kulki z plastiku, mlecz jest bardziej "jadalny". Wiem, że można i jedno i drugie utrzeć ze śmietaną i zrobić sos, ale... Śledź ze śledziem??? Wolę już śledzia po japońsku, czyli słony śledź i świetne, łagodne dodatki.
W ogóle przepadam za ikrą i mleczem, ale ze świeżych ryb.
Mój śp. ojciec był namiętnym wędkarzem (ja mu często, chc dawno to było) towarzyszyłem, więc mieliśmy ryb pod dostatkiem (i więcej, do rozdawania). Smażona (w dużuch kawałkach, tak jak wychodzi z brzucha ryby, w błonce) ikra i mlecz (a smaży się wszystko przy okazji przygotowania ryb właściwych) są przepyszne! Ikra fantastycznie chrupie, a równocześnie jest soczysta w środku, zaś mlecz przypomina... móżdżek cielęcy. Pycha!
A propos - uwielbiem też puszki z rybimi wątróbkami. Coraz trudniej je kupić:(:(:(
Co węc z tą śledziową ikrą i mleczem, solonymi?
Z ikrą? Nie wiem, Zjadam od razu i zapominam, zaś z mleczem kiedyś wyszło całkiem ciekawie.
Urobiony po uszy przygotowaniami świątecznymi zdobyłem się na desperackie posunięcie i wrzuciłem śledziwe mlecze do.... słoika z "wodą" po papryce marynowanej. Tak "na zaś".
Wrzuciłem i zapomniałem. Stało w lodówce.
Po klku miesiącach wpadli do nas, bez zapowiedzenia się, znajomi z wódeczką, a ja nie miałem nic na przegryzkę (śledzie dawno zjedzone). A było to w stanie wojennym, więc wiadomo, jak wyglądało zaopatrzenie. No to mówię: "Ryzyk-fizyk, jemy!".
Smakowało.
Znajomy, nota bene góral, najpierw "sprzedał" nowy i już przetwstowany przepis matce, a potem marynowane mlecze trafiły aż do USA ("Chicago - katownia Podhala":):):))
Podobno są lepsze niż ośmiorniczki:):):)
--------------------------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"

Więcej notek tego samego Autora:

=>>