Życie prywatne, polityczne i uczuciowe

 |  Written by Seaman  |  2

Poseł Przemysław Wipler ma z europosłem Januszem Korwinem-Mikke wspólne poglądy na gospodarkę i na państwo, natomiast nie podziela jego opinii, że - mówiąc kolokwialnie – bicie baby ma głęboki sens. Redaktor Dominika Wielowieyska usilnie starała się Wiplera przekonać, że właśnie z tego powodu przyzwoity człowiek nie powinien być w partii z Korwinem.

Na co Wipler odpowiadał jej właśnie w taki sposób, jak wyżej – okazuje się, że gdy Korwin pochwala bicie baby, to są jego „poglądy publicystyczne”. Wtedy Wipler się z nim nie zgadza. Natomiast gdy mówi o państwie, to są poglądy polityczne i wtedy Wipler stoi za nim murem. Zapewne, jak Korwin leje Boniego, to są prywatne kwestie honorowe i Wiplerowi również nic do nich.

Ale jeszcze ciekawsze jest podejście redaktor Wielowieyskiej z Gazety Wyborczej, która usiłowała przekonać Wiplera, że nie można ot, tak sobie oddzielać homo politicus od człowieka prywatnego, który pochwala bicie baby. Robiła to w stanie wielkiego wzmożenia moralnego i człowiek naprawdę mógł dać się nabrać na autentyczność tego jej wzmożenia.

Ale moja cholerna pamięć od razu zadziałała niczym sprzężenie zwrotne w układzie automatycznego sterowania i przypomniałem sobie sprawę senatora Piesiewicza. Jak pamiętamy, senator przebrany w sukienkę ganiał się po mieszkaniu z dziewczętami o wielkim temperamencie i fatalnym prowadzeniu, że nie wspomnę o podejrzanej konduicie. A w chwilach wytchnienia od tej gonitwy, jakby  od niechcenia wciągał nosem proszek do prania, czy coś o podobnej konsystencji i stanie skupienia. Taki miał prywatny feblik.

Wtedy redaktor Kublik wzniosła się na wyżyny moralności i nie posiadała z oburzenia, że „prywatny dramat” Piesiewicza wykorzystuje się do pognębienia tego polityka. Tak, wtedy to było życie prywatne, od którego wara wam pismacy i politykierzy! Wtedy rozdział życia prywatnego od politycznego stał się dla czerskich paradygmatem dnia.

Bo to był ich Piesiewicz. Dzisiaj to nie jest ich Korwin, więc potrzeba etapu jest taka, że życie prywatne jest nierozłączne od życia politycznego. Wówczas można było napisać, że życie prywatne to najświętsze i nienaruszalne tabu dla mediów i polityków; że nie wolno wkraczać z butami w życie prywatne, polityk może po godzinach porywać niemowlęta na mace, ale jeśli spełnia swoją funkcję publiczną bez zarzutu, to wara od niego.

Tak to wyglądało, że dla czerskich osoba publiczna jest taką anomalią w przyrodzie – jeśli się nawet na potęgę łajdaczy, to nie ma i nie powinno mieć wpływu na postrzeganie jej w polityce. Więcej nawet, żadne łajdactwo prywatne nie ma wpływu na na osobowość – tak logicznie wynikałoby z tego rozumowania, skoro delikwent nadal powinien by szanowany. Pisałem wtedy, że przepraszam bardzo, ale złodziej też kradnie prywatnie; pijak prywatnie się awanturuje, a ekshibicjonista dla osobistej przyjemności straszy kobiety w parkach wieczorową porą.

A potem, jak już się prywatnie wyżyją i nakradną, znowu wszystko jest cacy. Zmęczeni, lecz szczęśliwi wracają złodzieje, ekshibicjoniści i awanturnicy do urzędów, na korty tenisowe, do celebryckich programów w telewizji i do pisania ustaw o związkach partnerskich. I znowu są podziwianymi osobami publicznymi, które mówią nam jak uczciwie i mądrze żyć, przestrzegają nas przed moralnymi pułapkami i pouczają co wolno, a czego powinniśmy się ewentualnie wystrzegać.
 

Ale przecież Korwin także wyłącznie prywatnie sądzi, że bicie baby ma głęboki sens, a jeśli to praktykuje, to wyłącznie w zaciszu domowym. Owszem, Boniego chlasnął publicznie, ale to sprawa jego prywatnego honoru, więc tu Boziewicz się kłania i wara nam od człowieka honoru. Ale mniejsza z Bonim, nie czas  żałować róż, gdy płoną lasy. I to jest mój prywatny pogląd.

Ja Korwina z różnych względów chętnie utopię w łyżce wody w sensie politycznym, ale także ze względów społecznych, nie czas tutaj o tym pisać. Ale zmuszony jestem wystąpić w obronie pojedynczych standardów prywatności polityka – jeden standard dla wszystkich, wszyscy pod jedną i tę samą miarkę. Inaczej się nie da żyć nawet w dzikim kraju. Piesiewicz i Korwin mają takie same prawa i obowiązki publiczne. Jeśli dzisiaj mówi się komukolwiek, że powinien się wstydzić przynależności do jednej partii z Korwinem, to trzeba było kiedyś równie przekonująco mówić o wstydzie przynależności do tego samego ugrupowania co Piesiewicz. A o obdarzonym krótką pamięcią przypomnę, że był senatorem z ramienia Platformy Obywatelskiej. 

http://wyborcza.pl/12,82983,16319908,Do_Wiplera__Jak_przyzwoity_czlowiek...

PS. Polecam - na portalach wPolityce i wSumie literka "R" z Alfabetu Szczerego Przywódcy". A tam Wincenty czworga imion Rostowski i inne zjawiskowe postaci. Zapraszam! : http://wpolityce.pl/polityka/204672-alfabet-szczerego-przywodcy-r-jak-ra...

Img.:  http://korwin-mikke.pl/galeria/zobacz/zdjecia_prywatne/45/115

5
5 (2)

2 Comments

polfic's picture

polfic
Korwin-Mikke, Wipler i Boni?
To raczej to smiley:
RADOŚĆ
Była godzina dwunasta w nocy.
Mitia Kułdarow, podniecony, z rozczochraną czupryną, wpadł do mieszkania swoich
rodziców i szybko przebiegł wszystkie pokoje. Rodzice już kładli się spać. Siostra leżała w
łóżku i kończyła ostatnia stronę powieści. Bracia gimnaziści spali.
– A ty skąd wracasz? – zdziwili się rodzice. – Co się z tobą dzieje?
– Och, nie pytajcie! Wcale się tego nie spodziewałem! Wcale się tego nie spodziewałem!
To... wprost nie do wiary! Mitia głośno się zaśmiał i upadł na fotel, gdyż ze szczęścia nie mógł utrzymać się na nogach.
– To po prostu jest niewiarogodne! Nawet nie możecie sobie wyobrazić! Popatrzcie tylko!
Siostra wyskoczyła z łóżka i narzuciwszy na siebie kołdrę zbliżyła się do brata. Obudzili
się gimnaziści.
– Co ci jest? Poznać cię trudno!
– To z radości, mamo! Przecież cała Rosja mnie zna teraz! Cała! Dotychczas tylko wy
wiedzieliście, że istnieje na tym świecie registrator kolegialny Dymitr Kułdarow, a teraz zna
mnie cała Rosja! Mamusiu! O, Boże!
Mitia zerwał się z .fotela, przebiegł przez wszystkie pokoje i znowu usiadł.
– Ale co się stało? Mów! Opowiadaj wyraźnie!
– Żyjecie jak dzikie zwierzęta, gazet nie czytujecie, nie zwracacie żadnej uwagi na
najświeższe wiadomości, podczas gdy w nich jest tyle ciekawych rzeczy! Jeżeli coś się
wydarzy, natychmiast wszystko wiadomo, nic się nie ukryje! Jaki ż ja jestem szczęśliwy! O
Boże! Przecież gazety drukują tylko o ludziach sławnych, a tu tymczasem o mnie napisali!
– Co ty mówisz? Gdzie?
Ojciec zbladł. Matka spojrzała na święty obraz i przeżegnała się. Gimnaziści zerwali się z
łóżek i tak jak stali, tylko w krótkich nocnych koszulkach, zbliżyli się do starszego brata.
– Tak jest! O mnie napisali! Teraz wie o mnie cała Rosja! Mamusiu, proszę schować ten
numer gazety na pamiątkę! Można będzie od czasu do czasu przeczytać. Patrzcie!
Mitia wyciągnął z kieszeni gazetę, podał ojcu i wskazał palcem ustęp zakreślony
niebieskim ołówkiem.
– Proszę przeczytać! Ojciec włożył okulary.
– Niechże ojciec czyta!
Matka spojrzała na obraz i przeżegnała się. Ojciec odchrząknął
i zaczął czytać:
„29 grudnia, o jedenastej wieczorem, registrator kolegialny Dymitr Kułdarow..."
– Widzicie, widzicie? Dalej!
„...registrator kolegialny Dimitr Kułdarow, wychodząc z szynku przy ulicy Małej Bronnej i
będąc w stanie nietrzeźwym..."
– To ja z Sjemionem Pietrowiczem... Opisane ze wszystkimi szczegółami! Niechże ojciec
czyta dalej! Słuchajcie!...„... i będąc w stanie nietrzeźwym pośliznął się i wpadł pod kon
ia stojącej tu dorożki, należącej do mieszkańca wsi Dyrkino, juchnowskiego powiatu, Iwa
na Drotowa. Spłoszony koń przestąpiwszy przez Kułdarowa i przejechawszy przez niego saniami, w których znajdował się kupiec moskiewski drugiej gildii Stefan Łukow, zaczął ponosić wzdłuż ulicy i został zatrzymany przez dozorców domowych. Kułdarow, będąc początkowo w stanie
omdlenia, został odprowadzony do komendy policji i zbadany przez lekarza. Uderzenie, jakie
otrzymał w potylicę..."
– Uderzyłem się o hołoblę, ojczulku. Dalej! Proszę czytać dalej!
„...jakie otrzymał w potylicę, zostało uznane za obrażenie lekkie. Spisano protokół.
Poszkodowanemu udzielono pomocy lekarskiej..."
– Kazano mi kłaść zimne okłady! Czytał ojczulek? Co? Otóż to właśnie! Teraz ta
wiadomość już rozeszła się po całej Rosji! Proszę dać mi gazetę!
Mitia chwycił gazetę, złożył ją i wsunął do kieszeni.
– Pobiegnę do Makarowych, im też pokażę... Trzeba jeszcze pokazać Iwanickim, Natalii
Iwanownie, Anisimowi Wasiljiczowi.. No, pędzę! Bądźcie zdrowi!
Mitia włożył na głowę czapkę z bączkiem i tryumfujący, uszczęśliwiony, wybiegł na ulicę.
1883
 
Antoni Czechow "Radość"
Szary Kot's picture

Szary Kot
Zgadzam się z tym, że trzeba stosować jednolite standardy dotyczące prywatnych spraw polityków.
Według mojej osobistej, kociej opinii, te wszystkie prywatne sprawy, życie rodzinne i towarzyskie, powiązania biznesowe powinny być brane pod uwagę w ocenie polityków. Nie chodzi oczywiście o to, aby polityka zmuszać do prowadzenie życia rodzinnego na widoku publicznym, ale...
Wszystkie nieprawidłowości powinny być znane społeczeństwu. Polityk musi być transparentny,  nie działa przecież w próżni, nie może w sposób laboratoryjnie dokładny oddzielić spraw prywatnych od publicznych, poglądów dotyczących życia prywatnego od poglądów politycznych, społecznych.
Jeśli ktoś nie życzy sobie, aby jego prywatne sprawy były znane, niech nie wchodzi do polityki. Nie ma takiego obowiązku.

Do sprawy Korwin - Boni mam bardzo duży dystans. Jeden facet, który nie ma żadnej zdolności honorowej (ktoś, kto deklaruje, że można uderzyć kobietę nie ma tekiej zdolności) uderzył drugiego faceta również kompletnie pobawionego honoru. Nie mozna w to mieszać Boziewicza. To była bójka dwóch prostaków. Można ich obu, co najwyżej, obić palcatem, a nie zastanawiać się nad potencjalnym pojedynkiem.
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."

Więcej notek tego samego Autora:

=>>