
Albo oni są głupi, albo bezczelni, albo nas mają za idiotów. Naprawdę trzeba mieć tupet by ogłosić ludziom radosną nowinę o 36-cio złotowej podwyżce dla najniżej uposażonych emerytów w chwilę po nieprzebrzmiałym jeszcze skandalu z niebotycznie wysokimi odprawami i pensjami swoich pupili. To tak jakby powiedzieć: radujcie się! Będziecie teraz mogli zafundować sobie dwa McDonaldy i zapomnieć dodać, że jednych stać będzie od dzisiaj na zakup dwóch Big Maców, a tych drugich na zakup dwóch restauracji.
Zresztą może niepotrzebnie się irytuję. Może to dla nas jednak lepiej? Ostachowicz pewnie się obraził i stąd te pijarowskie gafy. Najpierw taniec gwiazd pani premier w piaskownicy, a teraz opera żebracza. Trochę mnie tylko martwi, że skołowanym ludziom już tak jest wszystko jedno, że zamiast kupić za tę jałmużnę kanapki, kupią pół litra i pójdą głosować po pijanemu.
Byłem w wakacje w Szwecji. Szwedów można lubić lub nie, lecz paru rzeczy można się od nich nauczyć. Nie będę pisał o łosiach, na których robią interes, wciskając wszystkim łosiopodobne gadżety odkąd im turyści z Niemiec zaczęli kraść znaki drogowe z napisem: uwaga łoś! Nie namawiam też do naśladowania ich afektu do śledzi i borówek zapijanych mlekiem, ale słyszałem o czymś, co na naszym gruncie zapewne nie da się zaszczepić, a ja bym chciał by się dało.
Nazywa się to logom, lobom, albo jakoś tak – a znaczy w przybliżeniu: równość - i wcale nie jest to socjalizm. Jest to powszechne w Szwecji przekonanie, że wstyd się nadymać posiadaniem kasy, że złote krany i sedesy to obciach, że żyje godnie się najłatwiej, gdy innym też się pozwoli godnie żyć.
Pamiętam jak przed ponad dwudziestu laty Korwin szydził z tego modelu i wieszczył jego rychły krach. I co? Szydzi nadal, a Szwedom jakoś się nie pali nawracać się korwinizm.
W obronie pani minister Wasiak stanął niedawno Balcerowicz. A jakże, mówił, że co jak co, ale odprawa się należy, bo … w PKP się poprawia. Nie wiem kiedy pociągiem jechał, nie wiem czy i ile sam wziął nagrody za poprawę warunków życia mieszkańców byłych pegeerów i – mówiąc prawdę – mam to gdzieś, gdyby nie pewien szczegół.
Otóż, szperając w sieci w poszukiwaniu szwedzkich śladów, znalazłem temat na zagadkę: wiecie, kto stał się ostatnio jednym z największych orędowników szwedzkiej drogi do sukcesu? Nie wiecie?
Jeffrey Sachs!
Starszym przypomnę a młodszym powiem, że to ten sam koleś, który układał dla nas słynny plan pisany wówczas na kolanie i od właściciela kolana nazwany potem planem Balcerowicza. Sachs zaraz odpłynął w świat w glorii chwały, a Balcerowicz został z nami, poddając nas najpierw terapii szokowej, a potem schładzaniu …
I tu się gubię. Jeśli obu panom tak dziś wyraźnie nie po drodze, to który z nich może mieć rację?
Jeśli Sachs jest tak dziś zakochany w Szwecji, to pewnie do nas wróci niebawem, bo Szwecja lokuje się na szczycie listy krajów o najmniejszych dysproporcjach w wynagrodzeniach, a Polska … nie wiem, bo lista już dalej nie chciała się rozwijać. I może mu się wtedy uda z sukcesem wypromować książkę „Koniec z nędzą”...
A jeśli jednak Balcerowicz ...
Co my zrobimy z tłumem Szwedów emigrujących masowo do polskiego raju?!
Img.: http://www.thenation.com/blog/166804/opinionnation-should-jeffrey-sachs-... @kot
4 Comments
@autor
01 October, 2014 - 18:48
Pozdarwiam
To ten popularny znak z łosiem :-)
01 October, 2014 - 20:21
A z tego modelu szwedzkiego to w praktyce niewiele pozostało. Dzięki dziecięcej chorobie korwinizmu zapoznałem się kiedyś z najgłupszą i najbardziej kłamliwą książką o Szwecji. Był to bełkot kretyna pt. "Socjaldemokratyczny park". Parę miesięcy po przyjeździe na stałe do Szwecji wyrzuciłem to do śmieci, bo z moimi obserwacjami nie zgadzało się w tej książce prawie nic.
No i na takich bredniach zbudowana była zapewne Korwina krytyka modelu szwedzkiego.
Nawet gdyby premierem miał zostać przedstawiciel byłej partii komunistycznej (teoretycznie oczywiście) nie ma opcji, żeby obiecał choćby jedną dziesiątą tych różnych "darmowych" historii, które dziś wyczarowywała pani Kopacz.
A jeśli się szwedzka ekonomia zawali to będzie to efektem bezmyślnej, żeby nie powiedzieć debilnej, polityki imigracyjnej.
Aha, słówko "lagom" jest bardzo popularne, jako takie typowo szwedzkie, w podręcznikach szwedzkiego i przewodnikach. W praktyce słyszy się je bardzo rzadko. Oznacza ono, tak z grubsza "w sam raz", "nie za dużo, nie za mało". Nie tyle z równością, co z umiarem się może wiązać.
Przejawem równości natomiast jest kompletny (poza światkiem uniwersyteckim) brak obecnej na każdym kroku w Polsce tytułomanii. Ja np. po dwóch czy trzech latach wspólnej pracy dowiedziałem się i to zupełnie przypadkiem, że jedna z moich koleżanek jest doktorem habilitowanym :-)
Kiedy premier gości w radiowym programie na żywo telefonujący słuchacze zwracają się do niego po imieniu. On też zaczyna swoje odpowiedzi "Witaj Tino", "Johan, zadałeś ciekawe pytanie..." itd. itp.
Fajnie, że Ci się Szwecja spodobała :-)
Pozdrawiam,
PS.
01 October, 2014 - 20:33
To połączenie "nej" i "ja".
"-Czy jesteś zadowolony, że Tusk został "prezydentem" Europy?
-Nja...z jednej strony cieszę się, że nie będzie już premierem, a z drugiej martwię, że na wysokie stanowiska wybierają w Unii takie miernoty"
:-)
@Traube
01 October, 2014 - 22:01
A swoją drogą, mógłbyś nam czasem coś o Szwecji napisać.
Myślę, że wielu z nas chętnie poczyta - zwłaszcza, że z prawdziwego źródła.
Dziękuję i pozdrawiam.
PS. To "nja" - kupuję i będę uzywać już od jutra ;)