Nie ma to jak poczytać sobie stare numery „Wysokich obcasów”. Człowiek od razu zaczyna wierzyć, że może jednak ten Orliński to jest postać autentyczna, prawdziwa i nie kłamie....? Naprawdę tak mnie wczoraj naszło, bo dostałem do rąk numer tegoż periodyku sprzed roku. W środku zaś znalazłem piękną opowieść o romansie Konstantego Jeleńskiego i malarki Leonor Fini. To jest taka opowieść, jaką możecie sobie bez trudu skojarzyć z GW i tymi „Wysokimi obcasami”.
coryllus's blog
Pewnie zastanawiacie się skąd ten tytuł? Niby dlaczego Guarani mają otrzymać izraelskie paszporty? Za chwilę wszystko wyjaśnię, powiem tylko, że ci, którzy kupili moją książkę „Baśń jak niedźwiedź. Historie amerykańskie. Część I”, wiedzą o tym już od dawna. Ich z pewnością ten tytuł nie zdziwił. Ja za to zdziwiłem się mocno zbierając materiały do tej książki, wszystkiego bowiem mogłem się spodziewać, tylko nie tego co znalazłem przy okazji opisywania konfliktu pomiędzy Jezuitami i ich państwem utworzonym na terenach zwanych wówczas Paragwajem, a portugalskimi bandeirantes.
Każdy z nas domyśla się na jakiej zasadzie konstruowane były za komuny tak zwane środowiska artystyczne. Był budżet i na tym budżecie jakiś pan wypasał stadko pisarzy, inny pan stadko reżyserów, a jeszcze inny stadko malarzy. Wszyscy ci ludzie łazili z kąta w kąt, pojadali sobie coś tam, popijali i donosili do pasterza jeden na drugiego, w nadziei na lepszą troszkę paszę. Kiedy któryś z nich wykazywał jakiś cień talentu reszta zgodnie rzucała się na niego i spychała go w przepaść, albo pisała na niego donosy, o jakich się wcześniej Bermanowi nie śniło.
Mam radio w samochodzie i to jest prawdziwa groza, wyrzucić go nie mogę, bo dzieci lubią jak coś gra, a żona chce słuchać wiadomości. No i siłą rzeczy ja także słucham co tam nadają. No i wczoraj akurat było o tym, że w Tatrach po stokach śmigać będą policjanci na nartach, żeby pilnować porządku. Zrobili w tym radio w związku z tym sondę i ludzie jeden po drugim mówili co myślą o tych funkcjonariuszach, nartach i stokach.
Wylądowałem wczoraj w Gdańsku, patrzę a na płycie stoi samolot tanich linii lotniczych, na ogonie zaś ma wielki napis BINGO. Ucieszłem się i pomyślałem, że będzie dobrze, spotkanie się uda i wszyscy będą zadowoleni i tak rzeczywiście było. A bingo jest i pozostanie symbolem taniochy.
Tytuł ten wymyślił wczoraj Tomek Bereźnicki, który rysuje właśnie komiks o Mohaczu i zrobił całą oprawę naszego konkursu. Tytuł ten wiąże się po trosze ze mną i naszym blogiem, a po trosze z reżyserem Smarzowskim i jego filmem „Pod mocnym aniołem”. W życiu jest tak, że każdy autor, piszący, reżyserujący czy malujący lubi się czasem posłużyć jakimś wątkiem już znanym.
Wczoraj w salonie24 opublikowano apel ukraińskiego pisarza Jurija Andruchowycza do zachodnich dziennikarzy, apel, który miał wyjaśnić im co rzeczywiście dzieje się na Ukrainie. I to jest moim zdaniem coś bardzo dziwnego. Mamy rewolucję, mamy Majdan, mamy butelki z benzyną, szturmy pozorowane i trochę mniej pozorowane, mamy wyprowadzenia milicjantów z budynków i propozycje rządu. Mamy to wszystko, a ukraiński pisarz Andruchowycz uważa za stosowne pisać wyjaśnienia do zachodnich mediów? Oczywiście, jest reżimowa telewizja, która kłamie, ale na Ukrainie są chyba jakieś agencje prasowe?
Igor Janke raczył nas wczoraj poinformować, że za rewolucją na Majdanie opowiedział się nie kto inny, ale sam Rinat Achmetow, największy oligarcha na całej Ukrainie, Tatar z pochodzenia, człowiek, który do niedawna murem stał za Janukowyczem, a w czasie poprzedniej rewolucji roku 2005 wyrażał się szyderczo o liderach opozycji Wiktorze Juszczence i Julii Tymoszenko. O ludziach zaś stojących wówczas na Majdanie mówił używając słowa „biomasa”.