
Była taka piosenka gdzie, bodaj Majka Jeżowska śpiewała "Bo wszystkie dzieci nasze są". Teraz, z jakiś nie do końca dla mnie powodów, tzw. "nasze Państwo" zrobiło się strasznie opiekuńcze w stosunku do dzieci. Tyle tylko, że ta opiekuńczość jest wg mnie dzienie jednostronna i niesprawiedliwa, ukierunkowana tylko na biednych, a tym samym naruszająca elementarne zasady równości. A co z bogatymi? Praktycznie codziennie słyszymy o odbieraniu dzieci rodzicom z powodu biedy, patologii, nieprzystosowania i innych, cywilizacyjnych przyczyn. Godne to i właściwe odebrać dziecko zboczeńcowi, narkomanowi czy człowiekowi dysfunkcyjnemu. Tylko czemu to się odbywa tylko w stosunku do ludzi biednych? Fakt, że żyjąc w biedzie łatwo się stoczyć i na życie patrzeć przez pęknięte szkło. Ale, i tu się będę upierał, nie trudniej, a nawet łatwiej jest się stoczyć będąc bogatym. Czy gnający jak konie na Wielkiej Pardubickiej, za pieniędzmi, sławą oraz tandetnym i niczemu sensownemu nie służącym blichtrem, rodzice mają czas dla swych pociech? Czy te tzw. „pociechy” są dla nich faktycznie pociechami? Przez niedopatrzenie albo z powodu jakiś dziwnych refleksji (to pewnie jest ta opresja kulturowa i stereotypy obyczajowe) dzieci te nie zostały wyabortowane i jest z nimi tylko kłopot. Życie ucieka, a tu tyle jeszcze do jest do kupienia, tyle do wychlania i tyle do wybungabungowania się. W gazetach mniej i bardziej kolorowych pełno jest informacji o problemach z dziećmi różnych celebrytów i tym podobnych elitersów. A co się dzieje wśród tzw. „klasy średniej”? Wystarczy posłuchać o czym, a co gorszat JAK rozmawiają dzieci z gimnazjów, liceów czy studenci. Włos się jeży gdzie tylko się da i nie da, bo to przecież jest „przyszłość narodu”. Jasne, nie wszyscy są tacy, ale jest ich nie mało. Dodatkowo, zwykle są bardzo bezczelni i butni czym maskują swoje lenistwo i tępotę, a przede wszystkim braki w wychowaniu, a świat zewnętrzny pakuje w nich nieustannie miliardy błyskotek i bezużytecznych informacji. Co z tego, że taki jeden z drugim czy drugą, są ubrani, najedzeni i otabletowani ponad miarę (na konsumpcję rodzice im nie żałują), jeśli są niedokołysani, o prawdziwym życiu nie mają (i chyba specjalnie nie chcą mieć) bladego pojęcia, a ich wrażliwość zaczyna się zrównywać z empatią wędzonej ryby? Przecież państwo powinno rodzicom i takie dzieci odbierać (patologia niejedno ma imię) i próbować je ratować i z biedy (niematerialnej oczywiście) wyciągać! Przecież rolą państwa jest zapewnienie powszechnej szczęśliwości wszystkim, a nie tylko tym ubogim. Czas już chyba, po nowoczesnemu postępować i zacząć patologicznym rodzinom odbierać dzieci z powodu bogactwa.
(5)
2 Comments
HdeSie
11 February, 2014 - 10:54
Ich wychowanie jest wręcz doskonałe, jak zatem państwo ma zawężać sobie pole oddziaływania i zmniejszać właściwą populację?
Odebrać dzieci to trzeba tym wszystkim ciemnogrodzkim zacofańcom, bo wychowują jednostki odporne na słuszne wpływy.
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Witaj Kocie
11 February, 2014 - 13:10
Pozdrawiam