Co mogą banki i dlaczego wszystko

 |  Written by Animela  |  0

W prawie cywilnym istnieje instytucja zwana z łaciny „rebus sic stantibus” (dalej: rbc), czyli: nadzwyczajna zmiana okoliczności. Przepis ten jest ujęty w art. 3571 Kodeksu cywilnego w związku z gwałtownymi zmianami stosunków społeczno-gospodarczych w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Każdorazowo ocena, co można, a czego nie wolno, zaliczyć do kategorii rbc, należy zawsze do sądu – ale oczywiście można prześledzić linię orzeczniczą sądów, by mieć w tej sprawie jakieś rozeznanie. I tak np. I CSK 901/14  z 2015 r. zawiera stwierdzenie „Gwałtowny wzrost cen materiałów budowlanych może uzasadniać modyfikację ryczałtu przewidzianego dla wykonawcy robót. I to nawet wtedy, gdy strony wykluczyły taką możliwość w umowie”. Natomiast I ACa 564/14 z tego samego roku przesądza: „Nadzwyczajny charakter należy przypisać między innymi takim zmianom stosunków jak: hiperinflacja, kryzys gospodarczy, gwałtowna zmiana poziomu cen na określonym rynku, długotrwały paraliż środków transportu lub łączności czy zmiana ustroju politycznego i społeczno-gospodarczego państwa.”.

Jak wynika z powyższego, uwolnienie kursu franka powinno zostać ocenione przez sąd jako rbc – tak przynajmniej wynika z dotychczasowego orzecznictwa sądów. I to sąd oczywiście wówczas zadecyduje o nowych, zmienionych warunkach umowy. Łącznie spełnione muszą być następujące przesłanki interwencji sądu: 1) nadzwyczajna zmiana stosunków; 2) spełnienie świadczenia zgodnie z treścią zobowiązania byłoby połączone z nadmiernymi trudnościami albo groziłoby jednej ze stron rażącą stratą; 3) związek przyczynowy między dwiema wskazanymi wyżej przesłankami; 4) przy zawieraniu umowy strony nie przewidywały ryzyka związanego ze zmianą stosunków.

Ktoś oczywiście może powiedzieć, że wahania kursowe są czymś oczywistym i nie można tu mówić o rbc – wydaje się jednak oczywiste, że normalne wahania kursu waluty (rzędu kilku setnych czy nawet dziesiętnych) nijak się mają do sytuacji, gdy franek z dnia na dzień wzrósł o … jedną czwartą.

Wydaje mi się, że pewnie frankowicze będą się coraz częściej zwracać do sądów i uzyskiwać satysfakcjonujące werdykty: jest to jednak droga kosztowna, kłopotliwa i długotrwała. Ten sam efekt możnaby uzyskać w drodze ustawy, ale jakoś nie było woli politycznej. I to właśnie mi nie daje spokoju: dlaczego? … Bo przecież istnieje możliwość takiego zaprojektowania ustawy, by frankowicze zyskali, a banki nie straciły. To znaczy – owszem: straciłyby tę część zysków PRZYSZŁYCH, które odcięłaby ustawa. Nie jest to jednak strata – podkreślam – prawdziwa, lecz jedynie PRZEWIDYWANA. Utrata zysków osiągniętych ponadnormatywnie.

Tu się przypomina historia z lat panowania PO-PSL:

7 listopada 2008 r.: Polska udzieliła Islandii wsparcia w wysokości 0,2 mld dolarów

2011 r.: polska pomoc dla strefy euro wyniosła ponad 24 miliardy złotych

 

Maj 2009-20?? – Polska (z krótką przerwą na prezesowanie śp. Skrzypka w NBP) utrzymuje tzw. elastyczną linię kredytową w MFW. Podkreślam: Polska z tej pożyczki NIE korzystała, tylko płaciła za gotowość MFW do wypłaty pieniędzy. Za tę gotowość Polska płaciła całkiem wymierne pieniądze: w ciągu dwóch lat było to 107 mln dolarów ….

Mam nadzieję, że Państwo rozumieją, o co chodzi w tym finansowym przekręcie: z jednej strony Polska ROZDAWAŁA miliardy złotych na ratowanie strefy euro, a z drugiej strony – wpłacała żywą gotówkę do kasy MFW ZA NIC. To znaczy … wróć. Nie za nic. To była cena posady króla Europy dla Tuska i królicy dla Elki „Ale jaja” Bieńkowskiej. A wcześniej na fuchy załapał się Buzek, Lewandowski, Hubner czy Suchocka.

No tak – ale to były rządy układu. Rządy niepatriotyczne, antypolskie, które z założenia robiły dobrze zachodnim bankom. Dlaczego więc dziś …

… dzieje się to samo, tylko pod inną postacią? …

Bo o ile przewalutowanie tzw. kredytów frankowych wstecz faktycznie może budzić jakieś kontrowersje, o tyle to samo przewalutowanie, tyle że od momentu wejścia w życie ewentualnej ustawy, ŻADNYCH kontrowersji już nie budzi. Nie ma też mowy o żadnych stratach dla banków – żadnych – po prostu banki będą mieć mniejsze zyski, niż gdyby kredytów nie przewalutowano.

To jest tak zwana „oczywista oczywistość”.

Dlaczego więc nawet tego ruchu nie pozwolono zrobić PiS? … W grę wchodzą oczywiście dwie możliwości: przekupstwo lub zastraszenie. Niewiedza na tym etapie władzy w grę nie wchodzi.



ilustracja z:https://januszszewczak.files.wordpress.com/2016/02/szewczak-banksterzy5....
Hun

5
5 (2)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>