
Trudno pisać o Kazimierzu Kutzu i Wojciechu Kilarze nie rozwodząc się nad filmem i muzyką. Chętnie jednak oddam te tematy w bardziej kompetentne ręce, ograniczając się jedynie do kilku skojarzeń, które obie postacie budzą u takiego adresata ich twórczości jak ja – obserwatora mimochodem.
Wywołany przez media do wspomnień o zmarłym kompozytorze Kazimierz Kutz wyraża się o nim z należną estymą, nazywając go wręcz genialnym artystą. A jednak, jak to u Kutza bywa, usłyszeć można protekcjonalne tony, których nie sposób nie traktować jako część większej całości.
O ile wypominanie rozgłosu jaki rzekomo przynieść miało młodemu wówczas kompozytorowi pisanie muzyki do pierwszych filmów Kutza można uznać za zwykłą małostkowość, o tyle jego opinia o poglądąch i postawie życiowej Kilara wymaga mniej zdawkowego komentarza.
Bóg, Honor, Ojczyzna – Kilara oraz ateizm i niechęć do – jak to Kutz określa - „polskiego nacjonalizmu” to przecież niebo i piekło. Nie znam historii ich długoletniej przyjaźni, mogę się tylko domyślać, że łączyło ich obcowanie ze sztuką i Śląsk, którzy obaj uznali za swoje miejsce na ziemi. Różniło to, co różni przecież także innych Polaków: stosunek do Boga, historii i przyszłego kształtu Ojczyzny. A także język, którym mówili o świecie. Nie, nie język sztuki – ten język, którym o sobie nam chcieli opowiedzieć.
Słuchałem ostatnio wywiadów nagranych z Wojciechem Kilarem przed laty. Mówił, że czuje się spełniony, że nie boi się śmierci, boi się umierania. Mówił o muzyce, miłości, o Bogu, który mu darował talent i pozwolił z talentu korzystać. Uderzał spokój i pewność, którą czerpał z przyjętej hierarchii wartości. Aż chciało się słuchać jak można - będąc świadomym własnej pozycji wśród artystów - mówić w tak skromny i pełen prostoty sposób …
Nie dawniej niż wczoraj Kazimierz Kutz wygłosił swoje credo. Z okazji ogłoszenia go „jedynką” na śląskiej liście TR do europarlamentu powiedział między innymi, że zgodził się kandydować bo jego nazwisko „coś znaczy”. Ma zamiar pozostać w polityce i kontynuować wysiłki by wprowadzić do niej „nowy język”, który – jeszcze w PO – próbował upowszechniać wraz z Palikotem i Niesiołowskim.
Tak, tak! Nie inaczej. Tak właśnie powiedział. Nowy język, nowy sposób narracji, nowe to, nowe tamto … - tym i innym śmieciom próbuje się dziś nadać rangę nowych wartości. Zamiast Dekalogu – gender, zamiast życia w zgodzie z Bogiem – rozpasany egoizm, zamiast prawdziwego piękna – piękno mianowane …
Nie da się! Są rzeczy dobre i złe, są piękne i obrzydliwe. Ci, którzy pragną odwrócić porządek i zamazać różnice skazani są na porażkę.
A nowy język – żałosne! Przecież Polacy nie gęsi ...
ed. img. SG, from:http://www.naszdziennik.pl/mysl/64470,jasna-gora-wojciecha-kilara.html
Wywołany przez media do wspomnień o zmarłym kompozytorze Kazimierz Kutz wyraża się o nim z należną estymą, nazywając go wręcz genialnym artystą. A jednak, jak to u Kutza bywa, usłyszeć można protekcjonalne tony, których nie sposób nie traktować jako część większej całości.
O ile wypominanie rozgłosu jaki rzekomo przynieść miało młodemu wówczas kompozytorowi pisanie muzyki do pierwszych filmów Kutza można uznać za zwykłą małostkowość, o tyle jego opinia o poglądąch i postawie życiowej Kilara wymaga mniej zdawkowego komentarza.
Bóg, Honor, Ojczyzna – Kilara oraz ateizm i niechęć do – jak to Kutz określa - „polskiego nacjonalizmu” to przecież niebo i piekło. Nie znam historii ich długoletniej przyjaźni, mogę się tylko domyślać, że łączyło ich obcowanie ze sztuką i Śląsk, którzy obaj uznali za swoje miejsce na ziemi. Różniło to, co różni przecież także innych Polaków: stosunek do Boga, historii i przyszłego kształtu Ojczyzny. A także język, którym mówili o świecie. Nie, nie język sztuki – ten język, którym o sobie nam chcieli opowiedzieć.
Słuchałem ostatnio wywiadów nagranych z Wojciechem Kilarem przed laty. Mówił, że czuje się spełniony, że nie boi się śmierci, boi się umierania. Mówił o muzyce, miłości, o Bogu, który mu darował talent i pozwolił z talentu korzystać. Uderzał spokój i pewność, którą czerpał z przyjętej hierarchii wartości. Aż chciało się słuchać jak można - będąc świadomym własnej pozycji wśród artystów - mówić w tak skromny i pełen prostoty sposób …
Nie dawniej niż wczoraj Kazimierz Kutz wygłosił swoje credo. Z okazji ogłoszenia go „jedynką” na śląskiej liście TR do europarlamentu powiedział między innymi, że zgodził się kandydować bo jego nazwisko „coś znaczy”. Ma zamiar pozostać w polityce i kontynuować wysiłki by wprowadzić do niej „nowy język”, który – jeszcze w PO – próbował upowszechniać wraz z Palikotem i Niesiołowskim.
Tak, tak! Nie inaczej. Tak właśnie powiedział. Nowy język, nowy sposób narracji, nowe to, nowe tamto … - tym i innym śmieciom próbuje się dziś nadać rangę nowych wartości. Zamiast Dekalogu – gender, zamiast życia w zgodzie z Bogiem – rozpasany egoizm, zamiast prawdziwego piękna – piękno mianowane …
Nie da się! Są rzeczy dobre i złe, są piękne i obrzydliwe. Ci, którzy pragną odwrócić porządek i zamazać różnice skazani są na porażkę.
A nowy język – żałosne! Przecież Polacy nie gęsi ...
ed. img. SG, from:http://www.naszdziennik.pl/mysl/64470,jasna-gora-wojciecha-kilara.html
(7)
4 Comments
Mohair Charamassa
19 January, 2014 - 17:11
W tę przyjaźń wierzę jakoś umiarkowanie.
Dziwnym trafem, zmarli z wielkimi nazwiskami zawsze natychmiast mają niezliczone rzesze "najbliższych długoletnich przyjaciół".
Ten jezyk nie jest wcale nowy.
19 January, 2014 - 17:40
Mały
19 January, 2014 - 22:22
Przez tydzień byłam zniknieta, więc teraz się przywitam: Mohairze, dobrze Cię widzieć!
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Drogi Mohairze Charamassa
20 January, 2014 - 00:13
Zaiste pięknie zestawiłeś dwóch Ślązaków. Musi byś Światło, by wiadomo było, co to Ciemność, tak samo jak potrzebne jest Duchowe Piękno, by lepiej było widać Przeżartą Zgnilizną Duszę.
Pozdrawiam Blog'n rollowo
krisp