Error message

User error: Failed to connect to memcache server: 127.0.0.1:11211 in dmemcache_object() (line 415 of /usr/share/nginx/www/blog-n-roll.pl/sites/all/modules/memcache/dmemcache.inc).

Syf, murzyńskość i pola Athenry

 |  Written by Rosemann  |  1
Tym, co najbardziej uderza i chyba dołuje słuchaczy na drugim planie bezczelności, z jaką nasze „elity władzy i biznesu” załatwiają różne „dile” jest ich poczucie wyższości, połączone z pogardą dla tych, na których koszt zamawiają te „sześć wódeczek” i te policzki wołowe. W zasadzie ta pogarda sięga dalej niż tylko osobiście do poszczególnych obywateli. Obejmuje też właściwie wszystko to „skąd przychodzimy, kim jesteśmy, dokąd idziemy”.

Zawiera się ona zarówno w ekstra debilnie dziś „wyjaśnianej” przez pozbawionego już nawet nie honoru ale choćby szczątkowych jaj Sikorskiego „myrzyńskości” oraz, przede wszystkim, w skandalicznej wypowiedzi szefa „Orlenu” na temat europejskich perspektyw Tuska. „[…] odseparowujesz się od tego wszystkiego, od tego syfu, (...), jesteś dużym misiem, odseparowujesz się od tego folkloru, od tego syfu” rozmarza się facet, który z kasy spółki, której największym akcjonariuszem jest Skarb Państwa bierze pewnie tyle, ile biorą co miesiąc wszyscy razem mieszkańcy powiatowego miasteczka. Zapewne w duchu myśli, że tak naprawdę jest zapomnianym przez przypadek synem rodu Sachsen-Coburg-Gotha, stworzonym, by co rano kąpać się w kawiorze, w południe strzelać do rzutków a wieczorem na raucie przyjmować uszanowanie od równych sobie różnych Mountbattenów i takich tam. Tylko zły los rzucił go do tego syfu, między „murzynów”.

Być może jest coś w tym, żeśmy czymś Bogu, światu zawinili. I zostaliśmy za to ukarani. Nie, nie tym, że z nas „murzyni”. Tym, że nam za „elitę” robią tacy ewidentni debile.

W miniony czwartek wybrałem się na koncert. On znakomicie znajduje się w tej durnej perorze pana Krawca o „folklorze”. Przyjechali do Warszawy Dropkick Murphys. Przyjechali z Bostonu w Massachusetts. Tak przedstawił siebie i resztę kolegów Al Barr. I słychać było, że dla nich bycie Bostończykami z doków to raczej powód do dumy a nie wstydu.

A później przez prawie dwie godziny pokazywali, jak bardzo można być dumnym ze swych korzeni. Mnie szczególnie ujęło, kiedy Ken Casey zaśpiewał a raczej wykrzyczał  „Fields of Athenry”. Od jakiegoś czasu ta pieśń bardzo mocno się nam i nie tylko nam kojarzy z Irlandią. Bycie dumnym z tego, że się jest bostońskim robolem z irlandzkimi korzeniami? Żaden nasz „duży miś” tak by nie umiał. On w takiej sytuacji chyba by się zabił! Choć pochodzi Żyrardowa, Kielc, Siedlec, Piotrkowa. Które, co do jednego, przy dzisiejszym Athenry jawią się jak metropolie. Tyle, że nikt ich nie zna bo żaden miś nie zaśpiewa smętnie o polach pod Siedlcami, na których patrzył na ptaki i motyle. Bo może nie patrzył…

Nasze misie warunkowały nas we wstydzie bycia Polakiem. Tłumacząc, że „cała Europa to czy tamto”. „Wstyd przed Światem” to punkt pierwszy „instrukcji światłego obywatela”. Zanim taki coś zrobi, głęboko musi rozważyć czy nie uruchomi tego mechanizmu.

A niech się ten cały świat wali. W tym znaczeniu, którego się domyślacie. To ciągłe przywoływanie nas do porządku i warunkowanie wstydem sprawia, że my na frazę „Low lie the fields of Athenry, Where once we watched the small free birds fly” możemy odpowiedzieć kazikowo-kultowym „Czy byłeś kiedyś na dworcu w Kutnie w nocy. Jest tak brudno i brzydko, że pękają oczy” albo konstatacją Kaczmarskiego „Nie będą nam ułani braćmi, my już nie dzieci Piłsudskiego”.

Możliwość zamknięcia się z tysiącem Irlandczyków, z których prawie wszyscy urodzili się między Bugiem a Odrą na dwie godziny przed tą naszą rzeczywistością, która z szybkością karabinu maszynowego wyrzygiwała i wyrzyguje kolejne „duże misie” o wyjatkowo wątpliwej kondycji, to było coś. Coś wielkiego.

Pierwszy raz byłem na takim koncercie, na którym tak głośno publiczność śpiewała piosenkę po piosence. I tak świetnie się bawiła. Jakby nagle naprawdę korzeniami zaczęła wrastać w tę prawdziwą „zieloną wyspę”.

Po powrocie do domu znalazłem w sieci zapis koncertu Dropkick Murphys z roku 2009 z Bostonu*. Od warszawskiego różni się w zasadzie tylko tym, że jest z 2009 i z Bostonu. Popatrzcie, posłuchajcie i wyobraźcie sobie. A właściwie próbujcie bo i tak nie dacie rady. Na filmie, po godzinie i pięciu minutach koncertu Ken Casey zaprasza na scenę dziewczyny. Kiedy na scenie warszawskiej „Stodoły” było ich ponad setka, nie wierzyłem, że da się jeszcze cokolwiek zagrać. Myliłem się.

Mógłby kto pomyśleć, że chciałbym być Irlandczykiem. Nie. Jestem Polakiem i jestem z tego dumny. Problem to mają raczej te „misie”, którym Polska śmierdzi.
 
DROPKICK MURPHYS  - Fields of Athenry - Live in Boston + Lyrics
* https://www.youtube.com/watch?v=LZLKcQZddIw
 
 
5
5 (2)

1 Comments

stronnik's picture

stronnik
Albo równie dobrze każde inne... Bez różnicy. Poruszasz tak bardzo ważny i tak bardzo niechciany temat... NIechciany przez tych co powinnii pierwsi chcieć. Te wszystkie MENy, te ZNPy i wogóle. Ale to się zaczyna w sercu i w głowie. I w DOMU. To w domu się zaczyna miłość dla ojczyzny. To w domu zaczyna się kochać Polskę tak samo mocno jak matkę i ojca i rodzeństwo i resztę rodziny. To wtedy między tym co nazywamy rodziną i co nazywamy Polską pojawia się ten znak równości. I to nie dla tego że tak ma być, ale dlatego że miłość do siebie do otoczenia, rodziny, to miłość do Polski. To jest, to powinno być, jedno i to samo. Bo miłość do Polski, rejonu kraju, miasta lub wsi jest przedłużeniem miłości do samego siebie (w tym dobrym sensie i znaczeniu ) i do najbliższych. Ale wszystko zaczyna się w kołysce i w głowach matki i ojca a potem otoczenia. I jeśli miłość w rodzinie wzrasta w osamotnieniu i separacji od otoczenia, nie potrafi się "wylać" szerzej lub "wylewa" się, ale trafia w próżnię lub co gorsze natrafia na brak akceptacji, zimną obojetność okazywaną brakiem choćby tylko powierzchownej akceptacji, wówczas mamy to co mamy. Zimnych cwaniaków z okolic małych miasteczek dla których marzeniem życia było, jest i będzie pokazać się w towarzystwie. Pokazać kolejny bajerancki zegarek, furę, zaświecić jakimś światowym blichtrem, którego pełno wszędzie, ale nie na polskiej prowincji. Bo wstyd przywieziony pod koszulą, kiedy byli studentami jakichś "miastowych" uczelni nadal tam tkwi. Nie potrafią i nie chcą tego wstydu się pozbyć. On do nich przywarł. NIe umieją i nie chcą przerobić go na dumę z miejsca swojego pochodzenia. Chciaż sami sobie codziennie rano wkładają tę słomę do butów, którą potem w ciągu dnia gubią na korytarzach sejmowych w budynkach ministerstw czy siedizbach swoich wiekich firm. To są mali ludzie, którzy są przesiąknięci do szpiku kompleksami. I wielu z nich nie chce nawet tego wiedzieć. A że system wziął swoje korzenie ze wschodu gdzie pogarda dla maluczkich jest nakazem dnia, więc wszystko pasuje. Ludzie przybyli z niebytu, usiłują pozbawić się tego garba, który im ciąży, ale nie dają rady, bo ciągle myślą kategoriami ludzi zniewolonych własną samooceną. Nie umieją i/lub nie chcą się przyznać do tego, że jeszcze niedawno biegali po brudnych podwórkach zapyziałych miejscowości i marzeniem ich życia był wyjazd na stałe do wielkiego miasta. I udało się. Są tu. I teraz nie mają już innego wyjścia jak tylko tu zostać lub spalić się ze wstydu. No, bo po pańsku obdarowali już większość swoich stanowiskami a teraz musieliby im wyjaśnić dlaczego na tej podłodze jest plama. Mentalność ludzi o rodowodzie sowieckiego pachołka nie ma jak się przeobrazić w pozytywny wyraz osobowości. Nie ma takiej możliwośći. Rządzi homo sovieticus dany nam zamiast elit. Nie ma motoru napędowego pozytywnej pracy na rzecz ojczyzny. Wszystko na sprzedaż. Nawet za pół darmo. Przecież to nie moje, to państwowe - czyli niczyje. A tak w duchu myślą że to oni są właścicielami. Wszystkiego i wszystkich. Długo by tak można. Tylko że my nie mamy już czasu. Przesrane kolejne ćwierć wieku. Jak długo jeszcze będziemy się grzebać w tym szambie? Ono samo nie odpłynie od nas. Nie warto się zastanaiać nad tymi kreaturami. Zbyt mało nas by obalić ten cały system. Poświęcajmy się bardziej pracy by tego dokoanć.

Pozdrawiam

Więcej notek tego samego Autora:

=>>