Wybory w Niemczech

Tak na szybko - życie zapewne zweryfikuje - kilka refleksji na temat wyników wyborów w Niemczech.
Najlepsza dla Polski byłaby sytuacja, gdyby w Niemczech wygrała jakaś racjonalna, konserwatywna partia. Taką była kiedyś CDU, w koalicji z CSU. Wtedy byłaby możliwość budowania nawet czegoś w rodzaju przyjaźni... Niestety, dziś w Niemczech takiej partii brak.
Skoro nie ma co się lubi....
1. Wygrana, ale w mniejszym stopniu, niż ostatnio CDU/CSU (32 %) - Wprawdzie Merkel będzie nadal kanclerzem, ale czeka ją więcej kłopotów wewnętrznych z koalicjantami, zatem, zapewne będzie mniej ofensywna na arenie międzynarodowej, szczególnie w UE. Dla nas to oczywiście pozytyw.
2. SPD z zaledwie 20 % poparciem. Cóż, szkoda, że tak dużo. Schulz jest wyjątkowo paskudny i nieżyczliwy Polsce, a SPD zawsze bywa prorosyjska. Przejście SPD do opozycji to chyba najlepsza dla nas wiadomość.
3. AfD - 13,5%... Hmmm... Typowa ambiwalencja. To jest partia nacjonalistyczna, a nacjonalizm niemiecki jest wyjątkowo groźny - no taki naród, inaczej widać nie potrafią. Tak, jak nie obawiałabym się Marie le Pen we Francji, tak nacjonaliści niemieccy wywołują ciarki. A dlaczego ambiwalencja? No bo to oznacza, że Niemcom zaczyna przeszkadzać polityka migracyjna Merkel i antyimigrancka partia w Bundestagu spowoduje, że rząd nie będzie mógł zamiatać pod dywan problemów z imigrantami. Posłowie z AfD będą o tym głośno mówić. Istnieje spore prawdopodobieństwo, że polityka imigracyjna się zmieni, a to pozytyw. Byle tylko AfD nie urosła zbyt mocno w siłę, bo możliwość powtórki z lat 1933 - 45 zawsze wisi nad tym dziwnym, czasami przerażającym narodem, a tym samym nad całym światem.
4. FDP z 10 % To jest partia antyrosyjska (relatywnie, jak na Niemcy, bo oni ogólnie są przyjaźni Rosji). Dla nas dobrze, że wejdą do rządu, może trochę przyhamują strzelanie oczu w kierunku Putina.

Img.: