Nie, to nie będzie tekst o przegranej Rafała Trzaskowskiego (jego wynik trudno określić takim słowem) ani o kolejnej klęsce Platformy Obywatelskiej. Będzie próba wyjaśnienia gdzie swój początek wzięła fatalna passa wyborcza tej partii oraz tego, czy PiS przypadkiem nie znalazł się właśnie w tym samym miejscu.
Zacznę przewrotnie od wyniku Rafała Trzaskowskiego. Z pozoru uzyskanie prawie dziesięciu milionów głosów da się ocenić tylko jako wielki sukces i, jak napisał jeden z zabawniejszych polityków opozycji Adam Szłapka, „początek drogi” do przyszłych wygranych. Tyle, że po pierwsze Trzaskowski jednak przegrał a po drugie… Po drugie od momentu, w którym było wiadomo, że wybory nie odbędą się w majowym terminie dało się zauważyć, że PiS mocno starał się zrobić wszystko, żeby głównym przeciwnikiem Andrzeja Dudy był kandydat wystawiony przez Platformę. Ostrzał Trzaskowskiego zaczął się dopiero wtedy, kiedy jego udział w II turze był już w zasadzie przesądzony. Więc dość kontrowersyjna teza, że jeśli Trzaskowski coś wygrał to głownie prezydenturę dla Dudy, ma jakieś podstawy.
Ale przejdźmy do tego, o czym chcę pisać i czego Rafał Trzaskowski jest rezultatem. Od dość dawna uważam, że polityczny upadek PO zaczął się podczas wyborczego wieczoru 23 października 2005 r., gdy Donald Tusk musiał zmierzyć się jako przywódca partii ze swoją drugą w bardzo krótkim czasie wyborczą klęską. Kryzys przywództwa zażegnał tak skutecznie, że nie tylko zapewnił PO dominację na dłużej, niż udało się to komukolwiek i jakiejkolwiek formacji od czasu upadku PRL. Zapewnił sobie też silną pozycję poza granicami Polski. Zapyta ktoś gdzie tu jakiekolwiek źródła klęski.
To, co osiągnął Tusk i jego partia (tak, to celne i precyzyjne określenie) było możliwe kosztem konsekwentnego i trwającego jakiś czas procesu rugowania czy to z partii w ogóle czy też z jej kręgów decyzyjnych każdego, kto formatem przerastał Tuska lub chociaż był mu bliski i każdego, kto miał potencjał i odwagę by myśleć nie tylko wtedy, gdy Przewodniczący mu pozwoli.
To, co oglądamy od momentu, gdy Tusk, po licznych zaprzeczeniach jednak ewakuował się na Zachód, to efekt tej miękkiej i rozłożonej w czasie „nocy długich noży” w PO. Porównując dawne kadry tej partii z dzisiejszą ekipą, której twarzami są Budka, Brejza, Nitras, Pomaska czy Tomczyk bez wahania można powiedzieć, że w kierownictwie już jakiś czas temu „Puławy” przegrały walkę z „Natolinem”. I Rafał Trzaskowski jest tego dowodem. Ten „cudowny chłopiec Platformy” przy bliższym poznaniu (nastąpiło ono dopiero teraz bo w walce o Warszawę zbytnio się nie produkował) okazał się narcyzem i bufonem bez większych podstaw do jakiegokolwiek samozachwytu. W dodatku wspartym przez kompletnie antykoncepcyjne zaplecze, które może i było w stanie jakiś tam program wyborczy sklecić ale już nauczyć go kandydata i wysyłanych do mediów członków sztabu wyborczego nie potrafiło.
Sukces Trzaskowskiego to dla opozycji nieszczęście bo jej twarzami pozostaną właśnie ci wymienieni wcześniej, którzy teraz nadymają się tymi przeszło dziewięcioma milionami głosów choć ich tyle było nie dlatego, że Rafał z Pomaską, Tomczykiem i Budka taki świetny tylko (w dużym uproszczeniu) przez te osiem gwiazdek.
I na koniec tym, którzy dziś cieszą się kolejnym sukcesem swojego obozu chciałbym zasugerować, że ich partia najwyraźniej już minęła ten punkt, w którym PO znalazło się w 2005 r. Minęła go dokładnie wtedy, gdy uznała, że kluczem do wyborczych zwycięstw jest przede wszystkim Jacek Kurski i jego model działania mediów. Jeśli ktoś chce się oburzyć, niech porówna pierwszą ze zwycięskiej serii kampanii wyborczych z ostatnią. Ostatnią chronologicznie bo ja niczego nie przesądzam. O ile w 2015 r. obóz zbudowany przez PiS niesiony był entuzjazmem i zdolną zarazić większość wizją zmian, teraz postawił na pokazywanie, że „dużo zrobiono” i straszenie, że inni to zaprzepaszczą lub zabiorą.
Trochę mnie irytują komentarze, że widoczny odpływ zwolenników PiS w grupach młodszych wyborców wynika z faktu, że obecna władza „nic im nie dała”. To chyba nie do końca o to chodzi by dać a w każdym razie dać nie tylko coś materialni i dosłownie. Zapytajcie co Donald albo Rafał „dał” tym, którzy przy nich stali i stoją, którzy przez nich płakali i płaczą. Kiedyś ze szczęścia a teraz z poczucia klęski. W 2015 r. PiS a przede wszystkim Andrzej Duda zaoferował dumę, poczucie wspólnoty. I to, o dziwo, chwyciło także wśród młodych i bardzo młodych. Później okazało się, że o ile w PO władza przeszła w ręce „młodych” z pokolenia Trzaskowskiego o tyle jego równolatek, Andrzej Duda jest wyjątkiem bo jego pokolenie w PiS to ciągle zaledwie „szereg aspirujący”. A ci najmłodsi pełnią rolę uśmiechniętych „słupów” w kolejnych kampaniach wyborczych by później zaginąć bez śladu jak niegdysiejsze „Aniołki Kaczyńskiego” czy ten skład, który jeździł DudaBusem pięć lat temu i był widoczny w otoczeniu przyszłego Prezydenta podczas telewizyjnych debat.
I tak doszliśmy do miejsca, w którym perspektywą na lata jest duopol POPiS, w którym jeden biegun będzie kooptował kolejne roczniki młodych, obiecujących pałkarzy a drugi będzie wymierał niczym biuro polityczne KPZR. I trudno będzie, bez względu na sytuację, uznać, że ktokolwiek wygrał.
Zacznę przewrotnie od wyniku Rafała Trzaskowskiego. Z pozoru uzyskanie prawie dziesięciu milionów głosów da się ocenić tylko jako wielki sukces i, jak napisał jeden z zabawniejszych polityków opozycji Adam Szłapka, „początek drogi” do przyszłych wygranych. Tyle, że po pierwsze Trzaskowski jednak przegrał a po drugie… Po drugie od momentu, w którym było wiadomo, że wybory nie odbędą się w majowym terminie dało się zauważyć, że PiS mocno starał się zrobić wszystko, żeby głównym przeciwnikiem Andrzeja Dudy był kandydat wystawiony przez Platformę. Ostrzał Trzaskowskiego zaczął się dopiero wtedy, kiedy jego udział w II turze był już w zasadzie przesądzony. Więc dość kontrowersyjna teza, że jeśli Trzaskowski coś wygrał to głownie prezydenturę dla Dudy, ma jakieś podstawy.
Ale przejdźmy do tego, o czym chcę pisać i czego Rafał Trzaskowski jest rezultatem. Od dość dawna uważam, że polityczny upadek PO zaczął się podczas wyborczego wieczoru 23 października 2005 r., gdy Donald Tusk musiał zmierzyć się jako przywódca partii ze swoją drugą w bardzo krótkim czasie wyborczą klęską. Kryzys przywództwa zażegnał tak skutecznie, że nie tylko zapewnił PO dominację na dłużej, niż udało się to komukolwiek i jakiejkolwiek formacji od czasu upadku PRL. Zapewnił sobie też silną pozycję poza granicami Polski. Zapyta ktoś gdzie tu jakiekolwiek źródła klęski.
To, co osiągnął Tusk i jego partia (tak, to celne i precyzyjne określenie) było możliwe kosztem konsekwentnego i trwającego jakiś czas procesu rugowania czy to z partii w ogóle czy też z jej kręgów decyzyjnych każdego, kto formatem przerastał Tuska lub chociaż był mu bliski i każdego, kto miał potencjał i odwagę by myśleć nie tylko wtedy, gdy Przewodniczący mu pozwoli.
To, co oglądamy od momentu, gdy Tusk, po licznych zaprzeczeniach jednak ewakuował się na Zachód, to efekt tej miękkiej i rozłożonej w czasie „nocy długich noży” w PO. Porównując dawne kadry tej partii z dzisiejszą ekipą, której twarzami są Budka, Brejza, Nitras, Pomaska czy Tomczyk bez wahania można powiedzieć, że w kierownictwie już jakiś czas temu „Puławy” przegrały walkę z „Natolinem”. I Rafał Trzaskowski jest tego dowodem. Ten „cudowny chłopiec Platformy” przy bliższym poznaniu (nastąpiło ono dopiero teraz bo w walce o Warszawę zbytnio się nie produkował) okazał się narcyzem i bufonem bez większych podstaw do jakiegokolwiek samozachwytu. W dodatku wspartym przez kompletnie antykoncepcyjne zaplecze, które może i było w stanie jakiś tam program wyborczy sklecić ale już nauczyć go kandydata i wysyłanych do mediów członków sztabu wyborczego nie potrafiło.
Sukces Trzaskowskiego to dla opozycji nieszczęście bo jej twarzami pozostaną właśnie ci wymienieni wcześniej, którzy teraz nadymają się tymi przeszło dziewięcioma milionami głosów choć ich tyle było nie dlatego, że Rafał z Pomaską, Tomczykiem i Budka taki świetny tylko (w dużym uproszczeniu) przez te osiem gwiazdek.
I na koniec tym, którzy dziś cieszą się kolejnym sukcesem swojego obozu chciałbym zasugerować, że ich partia najwyraźniej już minęła ten punkt, w którym PO znalazło się w 2005 r. Minęła go dokładnie wtedy, gdy uznała, że kluczem do wyborczych zwycięstw jest przede wszystkim Jacek Kurski i jego model działania mediów. Jeśli ktoś chce się oburzyć, niech porówna pierwszą ze zwycięskiej serii kampanii wyborczych z ostatnią. Ostatnią chronologicznie bo ja niczego nie przesądzam. O ile w 2015 r. obóz zbudowany przez PiS niesiony był entuzjazmem i zdolną zarazić większość wizją zmian, teraz postawił na pokazywanie, że „dużo zrobiono” i straszenie, że inni to zaprzepaszczą lub zabiorą.
Trochę mnie irytują komentarze, że widoczny odpływ zwolenników PiS w grupach młodszych wyborców wynika z faktu, że obecna władza „nic im nie dała”. To chyba nie do końca o to chodzi by dać a w każdym razie dać nie tylko coś materialni i dosłownie. Zapytajcie co Donald albo Rafał „dał” tym, którzy przy nich stali i stoją, którzy przez nich płakali i płaczą. Kiedyś ze szczęścia a teraz z poczucia klęski. W 2015 r. PiS a przede wszystkim Andrzej Duda zaoferował dumę, poczucie wspólnoty. I to, o dziwo, chwyciło także wśród młodych i bardzo młodych. Później okazało się, że o ile w PO władza przeszła w ręce „młodych” z pokolenia Trzaskowskiego o tyle jego równolatek, Andrzej Duda jest wyjątkiem bo jego pokolenie w PiS to ciągle zaledwie „szereg aspirujący”. A ci najmłodsi pełnią rolę uśmiechniętych „słupów” w kolejnych kampaniach wyborczych by później zaginąć bez śladu jak niegdysiejsze „Aniołki Kaczyńskiego” czy ten skład, który jeździł DudaBusem pięć lat temu i był widoczny w otoczeniu przyszłego Prezydenta podczas telewizyjnych debat.
I tak doszliśmy do miejsca, w którym perspektywą na lata jest duopol POPiS, w którym jeden biegun będzie kooptował kolejne roczniki młodych, obiecujących pałkarzy a drugi będzie wymierał niczym biuro polityczne KPZR. I trudno będzie, bez względu na sytuację, uznać, że ktokolwiek wygrał.
(5)
18 Comments
Mam spory kłopot z tym
15 July, 2020 - 19:53
Gdyby więc sytuacji telewizji (radia, prasy też) była chociaż 50/50 to podpisałabym się pod uwagą nt. Kurskiego. Ale TVP nie rywalizuje o widzów na "normalnym" rynku mediów.
Dlatego w pełni podzielam głosy, że najpierw trzeba zrobić porządek z tym rynkiem (nie bez powodu nazywanym czwartą władzą) a później będziemy surowo oceniać, wieszać psy i wybierać inne stacje.
Ossala
Alternatywa
15 July, 2020 - 20:01
To prawda, przyznaję. Nie
15 July, 2020 - 22:25
Ossala
@Roseman
15 July, 2020 - 21:51
Pozdrawiam.
Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów.
Empedokles
Ale...
19 July, 2020 - 19:04
Duda może mieć szanse, bo to
15 July, 2020 - 22:25
Ossala
@ossala
16 July, 2020 - 00:25
Z drugiej strony, prezydent został kilka razy upokorzony przez JK i jego dwór, więc może jest czas zapłaty w polityce.
Pozdrawiam.
Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów.
Empedokles
?
21 July, 2020 - 13:48
O czym ty może piszesz? Po uwaleniu przez Dudę reformy izb obrachunkowych, sądownictwa, usunięciu Szydło i Macierewicza, a to nie wszystko, on był i tak traktowany przez PIS i Kaczyńskiego z atencją, na jaką wcale nie zasłużył.
@karlin
21 July, 2020 - 21:14
Pozdrawiam.
Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów.
Empedokles
Morawiecki
21 July, 2020 - 23:07
To jest po pierwsze polityk formatu w najlepszym razie oficerskiego, a nie generalskiego. Nie mający kompletnie doświadczenia w kierowaniu, nie mówiąc już o budowie, jakiejkolwiek organizacji społecznej, nie tylko partii.
Bez cienia charyzmy, chyba że za taką uznamy jego słynne, "pogardliwie" (niestety, ale tak to wygląda) skrzywione usta. Co nie jest wykorzystywane przez tefałeny, gdzie ma on relatywnie nienajgorszą, jak na PIS, prasę. Ciekawe, prawda? Może dlatego, że jego epizod z Tuskiem sporo im obiecuje. A ja nie chciałbym się za jakiś czas dowiedzieć, co to są za granty. Forsowane przez Dudę hasła pojednania i przerzucania mostów mogą być tego zapowiedzią.
Niestety, zauroczenie tym garniturowym politykiem wydaje się wciąż być jedną z podstawowych słabości Kaczyńskiego. Tak że wsparcie Dudy można raczej wiązać z oczekiwanymi przez niego benefitami polityczno-personalnymi, bo nie ono zadecyduje. Chyba, że Prezydent da się całkowicie ponieść ambicji i zechce zrujnować całą, realnie polską stronę sceny politycznej, stawiając na budowę własnej partii.
@karlin
23 July, 2020 - 01:34
Młodzi ludzie zdecydowanie zagłosowali przeciwko Dudzie, a następne roczniki (obecni 16 latkowie) wydają się być bardziej "zliberalizowane" niż roczniki 1990-2000. PiS w ciągu 5 lat stracił głosy przedsiębiorców i ludzi z wyższym wykształceniem, duże miasta to bastiony oPOzycji, a mieszkańcy Wwy i Trójmiasta w 70% głosują na PO. Następne wybory (za 3 lata), jeśli zostaną przegrane, mogą oznaczać powrót do przeszłości, a raczej "zachodni model" sceny politycznej.
Pozdrawiam.
Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów.
Empedokles
Młodzi
25 July, 2020 - 17:29
Strata przedsiębiorców? Nad częścią z nich, przywyczajonych do sieci układów z dawnych, dobrych czasów, ja bym nie płakał. Bankructwo, jeśli się nie potrafią przystosować, będzie z korzyścią dla reszty Polaków. Niepokoi tylko ta część, która liczyła na większą zmianę, ale poznała na własnej skórze praktykę rządów Morawieckiego, z biegiem lat coraz mocniej wracającego do tolerowania, jeśli nie wspierania (polecam przyjrzenie się losom programu Mieszkanie+) starych praktyk III RP w sferze drobnego i średniego biznesu. Jeszcze jeden powód mojej niechęci do Morawieckiego.
Co do tzw inteligencji. Olbrzymia część tej hodowli, rodem z PRL i III RP, to bezprzymiotnikowe "słoiki", wypełniane treścią przez najskuteczniejsze media oraz inne, opiniotwórcze dla nich instytucje i osoby ("repolonizacja"?). No ale jeśli mamy, wspierany po cichu przez Dudę, duet Gowin i Gliński, forsujący samobójcze hasła w rodzaju "kochajmy się", "każdy ma prawo napluć nam w twarz" oraz "interesy mojej żony (NGO) to rzecz święta", to czego się można spodziewać?
Kto zamiast Morawieckiego? Bo on, moim zdaniem, po prostu PIS zniszczy. Nawet jeśli to nie będzie jego intencją. Jedyną osobą o odpowiednim doświadczeniu, znajomości PIS od wewnątrz, oraz autorytecie i popularności, byłaby moim zdaniem Szydło. Stanowisko szefa partii pozwoliłoby jej szybko złamać niechęć części lokalnych "baronów" PIS, o której od czasu do czasu mówiono. Jednak powinna mieć przy sobie co najmniej paru "ideologów", bardziej skupionych na programie i wizji przyszłości, bo ona jest raczej dobrym organizatorem, niż wizjonerem. Niestety, Kaczyński, chyba od czasów katastrofy z Kluzik, Poncyliuszem i resztą, otacza się wyłącznie starą gwardią, niemal całkowicie, przynajmniej w sferze publicznej, pozbawioną ambicji i pomysłów programowych. No i, pod naciskiem Dudy, w moim zdaniem, dość skandaliczny sposób, odwołał Szydło z funkcji premiera, a potem wysłał ją do Brukseli.
Ciekawe, że jedynymi, którzy, co najmniej od zeszłorocznych wyborów parlamentarnych, uparcie wracają do spraw programowych, ideowych, a nie do kultywowania w nieskończoność programu "elektromobilnej, świetlanej przyszłości" (Morawiecki), są ludzie z Solidarnej Polski (np. Jaki). Niestety, Kaczyński Ziobry nie lubi i mu nie ufa, co jest o tyle ciekawe, że biorąc pod uwagę tradycje Naczelnika w dziedzinie zaufania, wystawia to Ziobrze bardzo dobrą ocenę. Ale kto wie, może relacje z Szydło nie byłyby tak obciążone przeszłością? Bo co by nie mówić o jakości pomysłów SP, spora część z nich jest zreszta prawie na pewno "poprawiana aż do uwalenia" przez inne resorty oraz Kancelarię Prezydenta, to naprawdę jest to jedyny obóz wewnątrz ZP, który takie pomysły, wykraczające poza, obsypaną czasami durnymi cekinami futurystycznej propagandy, skupiającą się na cyfrach i przecinkach, buchalterię Morawieckiego, przedstawia. Choćby ostatnia propozycja wypowiedzenia Konwencji Stambulskiej.
Nawiasem, jeśli ten, wciąż dominujący w przekazie PIS, nurt "programowy" nie zmieni się w najbliższym czasie, jeśli np. wciąż "zmiany w służbie zdrowia" będą prowadziły wyłącznie do wzrostu dochodów lekarzy, cichego wspoierania prywatnej służby zdrowia, i wydłużania kolejek do publicznej, to rzeczywiście najbliższe wybory mogą być nie do wygrania. Nawet przy olbrzymim wsparciu imbecylnej opozycji oraz atakującej Polskę zagranicy.
@karlin
28 July, 2020 - 00:46
Jeżeli chodzi o młodych, tych lepiej wykształconych i przedsiębiorców, to oczekują oni nowego otwarcia. Od 30 lat w Polsce buduje się "państwo dobrobytu", tak aby młodzi ludzie nie musieli wyjeżdżać z Polski i wiązać się z Anglią, Niemcami, czy Szwecją. Buduje się, bo nic się nie udało zbudować. 500 plus z 2015 to 425 złotych dzisiaj. Mieszkanie plus okazało się całkowitą katastrofą (pisałeś o tym), a realne podatki rosną zamiast spadać.
Jeśli nie wybuchnie następna mina (taka jak na przykład w sprawie "polskich obozów koncentracyjnych", to rząd musi zacząć reformować państwo, tak aby mechanizm państwowy stał się bardziej sterowny i funkcjonalny (toniemy we wszystkich wskaźnikach, reforma szkolnictwa w wydaniu Gowina to katastrofa, tu się zgadzam).
ie inwestujemy w nowe technologie (tak jak powinniśmy biorąc pod uwagę wielkość i zasoby Polski), nie modernizujemy przemysłu (znowu przeganiają nas sąsiedzi). Na modernizację czeka polska armia. Wyznań jest wiele, ale w ciągu ostatnich 2 lat na tapecie były tylko wybory i wybory. Teraz czas na reformy i inne wyzwania, chociażby te związane z ostatnim szczytem UE i "zielonym ładem". Strach się bać.
Tak na marginesie Polska stała się największą wytwórcą energii z węgla, wyprzedzając w statystykach Niemcy i generując jednocześnie więcej tzw. czarnej energii niż wszystkie pozostałe 25 kraje UE. Za to zapłacimy "podatek węglowy", o czym nie informują nas jeszcze media publiczne, ale wkrótce poinformuje nas tefałen.
Krótko mówiąc "będzie się działo." I to dużo.
Pozdrawiam.
Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów.
Empedokles
Zapomniałam dodać, że na
15 July, 2020 - 22:26
Ossala
Proszę sobie przeczytać
30 July, 2020 - 21:26
https://crowdmedia.pl/patryk-jaki-wkracza-na-front-walki-wewnatrz-zjednoczonej-prawicy-te-zaskakujace-slowa-moga-przyczynic-sie-do-jej-rozpadu/2/
Nadrobiłam zaległości w
01 August, 2020 - 19:16
Co do ścierania się frakcji młodych... Nic bardziej naturalnego. Wielu z nich trochę już w polityce siedzi, część zaczyna a apetyty mają spore. Z drugiej zaś - jakby kto za PJK przepadał lub nie, jego czas w polityce się kończy, w każdym razie ma bliżej na cmentarz niż do podstawówki (to cytat z jednej ze starszych pań, którą się opiekowałam we Francji).
Najsmutniejsze w smutnym co mam tu do napisania to to, że Beata Szydło nie jest dobrym kandydatem na premeria na obecne warunki (szeroko rozumiane: te w samej Polsce, w Europie i na świecie). Piszę to mimo faktu, że bardzo ją lubię i źle odebrałam fakt, że ją odwołano, a jeszcze gorzej - w jakim stylu to zrobiono.
Pani premier Szydło jest z "chwytających za serce" i zdobywających "rząd dusz", ale to nie jest strateg, administrator czy wizjoner.
Jeśli więc założyć wojnę frakcji (zgodziliśmy się, że naturalną) to ja nie widzę premier Szydło w roli osoby, która potrafiłaby na tym zapanować.
Ossala
@ossala
02 August, 2020 - 04:21
Morawiecki też nie jest lubiany, a wręcz nielubiany przez starą gwardię w PiS-ie, w razie odejścia prezesa może dojść do krwawej wojny domowej.
Pozdrawiam.
Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów.
Empedokles
Podstawowym i jedynym
04 August, 2020 - 12:30
I teraz, tak się poznaje klasę człowieka oraz polityka. Szydło nigdy, ani jednym słowem, nie nawiązała do tego, ani nie wyraziła żalu. Jak była potrzebna przed wyborami do PE, stanęła na czele kampanii i zapewniła PIS rekordowe, zaskakujące zwycięstwo. Tak samo przy ostatniej kampanii Dudy, choć tym razem niechętni jej, kompanioni prezydenta, a pewnie i on sam, schowali ją bardzo głęboko.
Właściwie to nie wytrzymała chyba dopiero ostatnio, gdy monstrualna kretynka z zaciągu Gowina, Emilewicz, zaczęła majstrować z bonami przy programie 500+. Publicznie zabrała głos i postawiła Jadźkę do kąta. Skutecznie, bo Emilewicz jej odpowiedziała, wycofując się ze wszystkiego i przepraszając. Dla wszystkich, tak łatwo oceniających Szydło, jako niewiele znaczącego, nawet niezbyt kompetentnego, a jedynie popularnego polityka, to jest przykład na jej rangę w polskiej polityce.