Właśnie wróciłem z trzytygodniowego, szokującego urlopu w Polsce (bo mieszkam w unikalnej Szwecji, której głównie dzięki swym tragicznym i b. kosztownym doświadczeniom „świńskiej grypy” sprzed 10 lat – = > Ich poprzedni szwindel - "na świnską grypę" w dużej mierze udało się teraz uniknąć koronawirusowej i maseczkowej histerii) – Polsce, czyli kraju robiącego wrażenie ciężko wystraszonego/ zastraszonego i dlatego totalnie zamaseczkowanego…
Argumenty na rzecz„szwedzkiej drogi” radzenia sobie z obecną „pandemią”:
- - = > Sweden challenges conventional wisdom on covid-19
- - = > Face masks coronavirus and Sweden: what-do-we-know-and-whos-said-what
- - = > Sweden about face mask recommendations
“Swedish state epidemiologist Anders Tegnell said that two things could happen to change the country's guidance on face masks:
- an uptick in infections,
- or robust evidence that face masks help prevent spread of infection.”
- = > Netherlands mask policy
- = > 22 experts questioning the coronavirus panic
Ostatnie miesiące przyniosły nam zadziwiającą ogólnoświatową medialną pandemię strachu i masowego posłuszeństwa wobec epidemiologicznych nakazów i zakazów, niezależnie od ich słuszności i sensowności, gdyż są one sankcjonowane „troską”, autorytetem i„ciężką ręką” stosownego aparatu państwowego.
A tam, gdzie ten aparat nadal cieszy się zaufaniem społeczeństwa, tam władze spokojnie mogą sobie dziś pozwolić prawie na wszystko…
- od drakońskich zakazów i nakazów,
- poprzez masową inwigilację obywateli (Szwedzi, mimo wydania wielu milionów koron, jednak w końcu odstąpili od wdrożenia państwowej aplikacji „epidemiologicznej” śledzącej indywidualne kontakty),
- aż po grożące nam wszystkim przymusowe szczepienia koronawirusowe (pomimo ich monumentalnego bezsensu – Szwecja już niedługo ma ogłosić, które z obecnie intensywnie tutaj testowanych na ludziach - i już istniejących leków – skutecznie radzą sobie z tą infekcją – tylko co na to Big Pharma …???)
Apropo ostatnich rewelacji Putina – pamiętam jak ktoś na samym początku „pandemii” stwierdził, że ten kraj, który pierwszy ogłosi posiadanie skutecznej szczepionki antycovidowej – jest najbardziej prawdopodobnym sprawcą oraz globalnym agresorem…
Czyżby ruscy znowu zostali wynajęci przez NWO (podobnie jak przy Smoleńsku 2010) do brudnej roboty i teraz przyszedł „czas zapłaty za wyświadczone usługi”? - = > Czy w zamachu smoleńskim maczali palce wyłącznie ruscy?
Ale wracając do maseczek oraz ich funkcji społecznej – bo z medycznego punktu widzenia sprawa jest jasna – maseczki w przestrzeni publicznej nigdy nie były potrzebne osobom zdrowym – a chore i tak przecież powinny kurować się w domu lub leżeć w szpitalu, jak przy każdej innej chorobie…
- = >USA Patriot Act
- = > Surveillance under Patriot Act
Skąd my to znamy…? A swoją drogą, to po dekadach sowietyzacji powinniśmy być bardziej wyczuleni na wszelkie totalitarne zakusy władzy (nawet tej, którą dziś uważamy za „naszą”).
Wyobrażacie sobie, co by się u nas działo, gdyby nami dzisiaj rządzili, nie daj boże – „totalni”? Zanim „Bruksela” by coś oficjalnie zarządziła, to oni już by ochoczo to na nas testowali, pouczając nas przy tym o „wartościach europejskich” oraz wadze „płynięcia w głównym nurcie” …
- = > Healthy-people-should-not-wear-face-masks
Amerykanie są zatem obecnie poddawani takiej samej tresurze, jak i reszta świata, bo najwyraźniej istnieje już jeden centralny, prężny i sprawny globalny ośrodek decyzyjny…
Ale dlaczego jesteśmy dziś globalnie tresowani aż w tak wyrafinowany sposób…?
A tak przy okazji – spróbujcie już dziś coś „kupić lub sprzedać” bez maseczki…
P.S. A już stuprocentowym hitem roku 2020 i najwspanialszym przykładem orwellowskiej nowomowy jest określenie „pacjent bezobjawowy” – czyli w sumie jakieś 85-90% "zarażonych koronawirusem”, którzy „jakoś tego wcale nie zauważyli” - toż to przebija „największe osiągnięcie i odkrycie” sowieckiej „nauki” – czyli „schizofrenię bezobjawową”!!!
A gdyby przebadać w ten sposób blogerów dziś tu piszących - to przyjmę każdy zakład, że jakaś część z nas też okazałaby się "zainfekowana koronawirusem"... Bo wirusy to zwykle siedzą w nas, i przy sprzyjających (dla nich, ale niesprzyjających nam) okolicznościach sią po prostu aktywują (zmoknij jesienią na deszczu, a zwykła grypa albo nawet i "druga fala koronawirusa" cię nie ominie...).
Bo dziennie przybywa nam podobno po kilkaset „nowych ofiar covid-19”, ale tych spośród nich, którzy poważnie chorują i muszą trafić do szpitala, to już można policzyć na palcach jednej dłoni, a tych wymagających naprawdę zaawansowanej opieki w formie respiratora na ojomie, to przybywa (albo i nie…) ledwie kilku na tydzień.
Bo ostatni tydzień to ok. 4-5 tysięcy nowych „chorych”, natomiast liczba intensywnie leczonych cały czas spokojnie sobie oscylowała wokół 1900 osób.
Ładna mi „pandemia”, doprawdy…
A i tak codziennie, niemedialnie, po cichu i normalnie umiera w kraju ponad 1100 osób na wszystkie inne choroby (także ze starości - 314 tys. w ub. roku), ale tylko „covidowców” zaszczyca się b. nachalną reklamą i nagonką medialną na nas pozostałych…
Bo jeszcze nigdy w dziejach ludzkości tak niewielu
(tych mających pełną kontrolę nad globalnym przekazem medialnym)
udało się ogłupić i oszukać tak wielu…
Bo tylko wystarczy o czymś codziennie ludzi uporczywie informować, a ludziska w trymiga nauczą się stosownych reakcji. I nie na darmo massmedia elektroniczne w 100% składają się z programów podstępnie nas programujących... -"precz z rozumem - niech żyją emocje"!!! A strach jest najpotężniejszą z nich...
1 Comments
Dołączam swój skromny głos,
24 August, 2020 - 22:52
Gdzieś pod koniec kwietnia, gdy zrobiło się ciepło, mój Tata (przebywający krótki czas w Dopmu Pomocy Społecznej zamkniętego przed odwiedzającymi na 4 spusty od stycznia) wylazł sobie na spacer, do ogrodu tegoż DPS-u. Po tym spacerze (nie wiem, przecenił kwietniowe słońce i za cienko się ubrał) zagorączkował.
No a że mamy pandemię - w związku z tą podwyższoną temperaturą, zrobili ojcu test na obecność COVID-19 (choć ojciec był tam od połowy lutego i nie gorączkował nigdy). Już pewnie nie muszę dodawać, że test dał wynik pozytywny.
Procedura to procedura: zabrali ojca do szpitala jednoimiennego w Starachowicach (gdzie go zarazili tak podłą bakterią, że miał biegunkę przez 10 dni i omal się nie wykończył) i przebadali wszystkich pensjonariuszy tego DPS-u (jakieś 150 osób plus personel) na obecność tego wirusa i... wszystkie wyniki dały rezultat ujemny. "Nikt, tylko Ty...", Tato.
Kolejne dwa testy w szpitalu potwierdziły obecność COVID-19 (bakteria potwierdzała się sama biegunką), ale ojciec nie miał żadnych objawów, w żaden sposób nie był leczony (nie licząc tej biegunki) i po dwóch tygodniach pobytu - wykonano ponownie testy, które dały, 3 pod rząd, wynik ujemny.
Mój komentarz: ni w cholerę nic z tego nie rozumiem.
Ossala