Ziemię pokryła brązowa odrażająca maź. A do anielskich nozdrzy docierał odrażający smród. Szef anielskiego wywiadu Rafał zarządził śledztwo i wysłał na Ziemię Alfa i Kecefa.
Kiedy zanurzyli się w cuchnącą otchłań i wylądowali w centrum miasta, oczom im ukazał się potworny widok.Na ulicach czołgali się młodzi i na oko zdrowi ludzie, niezdolni do utrzymania własnego ciężaru. Palili hasz, trzymając między kolanami żebracze miseczki. Pod rozchełstanymi, sztywnymi od błota ubraniami widać było prowokujące tatuaże, które zmieniały ich ciała w żywe afisze. Bezkształtne samice powolnie kołysały obleczonymi w pstrokate szmatki tyłkami. Kosmaci samcy podrygiwali, potrząsając obwisłymi cyckami i opiętymi w kalesony genitaliami.A kiedy tak ten orszak samic i samców sunął ulicami wrzaskliwie domagając się prawa do propagowania własnego stylu życia i dotarł do ratusza, przywitała ich z szacunkiem rada miejska przyjmując do pilnego rozpatrzenia ich postulaty.
Ale nie ten widok był jeszcze najstraszniejszy.
Nad brzegiem kloacznych dołów jeszcze nie w pełni rozkwitłe, ale już ciężarne dziewczęta za pomocą żelaznych haków wyrywały ze swych wnętrzności płody i wrzucały je do ścieku – opowiada anioł.Kiedy aniołowie wrócili do nieba i zdali raport, postanowiono wysłać ich jeszcze raz, by sprawdzili czy wśród tych taplających się w mazi brudu nie znajdą się tacy, którzy mogą podjąć działania uzdrawiające. Szanse były znikome, co potwierdził swoim śledztwem sam Abraham, ale należało próbować.
Kiedy aniołowie wrócili na Ziemię było jeszcze gorzej.
Mieszkańcy Sodomy znudziwszy się rozpustą, sięgnęli po okrucieństwo. Postanowili „dopaść tego, co nieuchwytne, zapanować nad tym, co wolne” i zaatakowali anielskich przybyszów.
W obronie ich stanął pijaczyna Lot, który udzielił im gościny. Nie był lepszy od mieszkańców, ale rokował nadzieję, że może się zmienić.
Dalej wiecie, jak to się skończyło, bo opowiadanie Władimira Wołkoffa „Anielska sól” z „Kronik anielskich” jest to uwspółcześniona parafraza opowieści biblijnej z Księgi Rodzaju. Same „Kroniki anielskie” wydane zostały po raz pierwszy w 1997r. Polskie wydanie ukazało się w 2007 r.
Opis Ziemi zalanej mazią brudu rozpusty i okrucieństwa nie zdezaktualizował się. Wprost przeciwnie, w przypadku Polski wydaje się proroczy.
Tak, pod tym względem w stosunku do Zachodu jesteśmy zapóźnieni. Tylko czy na pewno chcemy w tym wypadku go gonić?
Gdyby tylko o to pisarzowi chodziło, to może warto byłoby przeczytać opowiadanie jedynie jako ciekawostkę i stwierdzenie, że nic nowego, czego nie byłoby w przeszłości, nie przedstawia.
A jednak warto zwrócić uwagę na wrzucane w tekst, jakby na marginesie zdania, które są oceną opisywanych zdarzeń. Cytuję tu jeden z przykładów, w którym anielski narrator ocenia, ale i przywraca normalność.
Cóż za karykatura! Istoty te używały siebie wzajemnie bez opamiętania i odpychały się ze złością z powodu wzajemnego pożądania. Prawdziwa miłość to relacja, to dystans. Tu była sklejeniem, zespoleniem i splątaniem ciał – trzydziestogłowej bestii.
Najmocniejsza, najbardziej oskarżycielska jest końcowa scena. Wszyscy pamiętamy, że Lot miał wyjść z miasta z rodziną, nie oglądając się za siebie. Żona Lota nie wytrzymała i obejrzała się. Ciekawość zamieniła ją w słup soli.
Wołkoff dopowiada; to nie była tylko ciekawość. Tam, w Sodomie może i było źle, ale to był jej świat.
Wyrwała dłoń z ręki męża:
- Poczekaj chwilę, muszę tylko wrócić po...
Obróciła się na pięcie i otworzyła oczy.
Był ranek. przed nią rozciągała się olśniewająca pustynia. Spod niej unosiła się tylko mgła – to parowała woda z anielskich łez. Trzeszczały pokryte warstwą soli palmy. Na ziemi leżała przyobleczona w sól lalka. /.../ W powietrzu unosił się słony pył. Oczy żony Lota pochwyciły go w locie niczym dwa wiry. Nie miała nawet czasu krzyknąć. Była już tylko słupem soli”.
Jak nasza historia zakończy się? Zdążymy krzyknąć?
_______________________________________________
Ilustracja: Lot
Zapraszam do słuchaniaaudycja 1261 (czwartkowa)
2 Comments
Żona Lota
28 July, 2021 - 14:54
@katarzynatarnawska
03 August, 2021 - 10:16
Pozdrawiam
Katarzyna