Dlaczego nie kupuję „niepokornych” gazet

 |  Written by Gadający Grzyb  |  62

Być może klaskaniem mając obrzękłe prawice, znudzony pieśnią prawicowy lud woła o czyny.

Kolejne wyniki sprzedaży tygodników od dłuższego czasu pokazują stały trend spadkowy prasy konserwatywnej i sądzę, że tego zjawiska nie da się wytłumaczyć jedynie dostosowaniem cen do rynkowej rzeczywistości, bądź konkurencją ze strony internetu. Po okresie wzmożenia, gdy prawicowe tytuły takie jak „Do Rzeczy” oraz „wSieci” rzucały wyzwanie „Newsweekowi” czy „Polityce”, a „Gazeta Polska” wyprzedzała „Wprost” nie został nawet ślad. Zmęczenie materiału? Cóż, pozwolę sobie wyłuszczyć moje osobiste powody, które sprawiły, że przestałem kupować „niepokorne” czasopisma już jakiś czas temu, bo podejrzewam, że w swych motywacjach nie jestem odosobniony.

Przede wszystkim istotną rolę odegrało rozmijanie się deklarowanych celów ideowych z codzienną praktyką. Dla „naszych” mediów misja stała się przede wszystkim biznesem. Zaś w biznesie, jak to w biznesie - jest rywalizacja o patriotyczny target sprzedażowy zaostrzająca się dodatkowo wraz z malejącą zasobnością portfeli prawicowych odbiorców. Mogliśmy to zaobserwować chociażby na przykładzie sprawy prof. Kieżuna - i to z obu stron: tej, która go lansowała na anty-Bartoszewskiego wiedząc o jego przeszłości („wSieci”), by za jego pomocą dołożyć konkurencji, jak i tej, która dokonała demaskacji, choć wcześniej, również zdając sobie sprawę z peerelowskich uwikłań profesora, wpuszczała go na swe łamy („Do Rzeczy”). Nie oszukujmy się – spór o historyczny rewizjonizm to było coś o wiele więcej niż walka światopoglądowa.

Z powyższym wiąże się kolejny grzech „naszych” mediów – jest nim arogancja. Ktoś uznał, że można odbiorcom wciskać spreparowany autorytet i że „ciemny lud to kupi”. Na marginesie tej sprawy stwierdziłem, iż od tej pory będę „niepokorne” media czytał niczym „Gazetę Wyborczą” - łapiąc przekaz między wierszami, sprawdzając o czym nas informują i w jakim kontekście, no i przede wszystkim - czego nam nie mówią, bo uznali, że na jakiś fragment wiedzy nie zasługujemy. Innym przejawem arogancji i środowiskowego sekciarstwa była niedawna radość redaktora Skwiecińskiego z kryzysu blogosfery i dziennikarstwa obywatelskiego, co uznał za oznakę powrotu do „normalności” - czyli monopolu informacyjno-opiniotwórczego zawodowych dziennikarzy. Jak działa to w praktyce przekonujemy się obecnie kiedy to po proteście w PKW „niepokorni” żurnaliści informują wyłącznie o procesach swoich dwóch kolegów po fachu, pomijając milczeniem, że zatrzymano ogółem 12 osób, w tym dwoje dziennikarzy obywatelskich – Hannę Dobrowolską z portalu Solidarni2010.pl i Witolda Zielińskiego z Niepoprawnego Radia PL. Jeśli dodamy do tego formułowane postulaty, że należy „marginalizować” niewygodne postaci życia publicznego, do czego niedawno nawoływał Łukasz Warzecha w odniesieniu do Ewy Stankiewicz i Grzegorza Brauna, to otrzymamy prawicową mutację michnikowszczyzny.

Trzecim powodem jest zaangażowanie nie tyle polityczne, ile wręcz partyjne. Polega ono m.in. na deprecjonowaniu wszelkich inicjatyw pojawiających się poza prawicowym mainstreamem i jedynie słuszną siłą opozycyjną. Jeśli czytam, że za Marszem Niepodległości stoi ruska agentura, że każdy kto ma inną ocenę wydarzeń na Ukrainie lub przypomina o Wołyniu staje w jednym szeregu z Putinem, że wejście do PKW odbyło się za sprawą jakiejś rosyjskiej V kolumny i jest realizacją scenariusza destabilizacji Polski, to odnoszę wrażenie jakiegoś upiornego odklejenia od rzeczywistości w służbie partyjnej propagandy. Czasami owa propagandowa aktywność kończy się ponurą groteską, jak moment, gdy naczelny „Gazety Polskiej” Tomasz Sakiewicz został 11 listopada odznaczony w Krakowie przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy. Przepraszam, ale dziennikarz przyjmujący medal od jakiejkolwiek służby specjalnej staje się dla mnie niewiarygodny z definicji.

No i wreszcie grzech ostatni, czyli wtórność. W pewnym momencie przeglądając kolejne publicystyczne wypracowania naszych prawicowych celebrytów nie mogłem się opędzić od wrażenia, że wszystko to już kiedyś czytałem, że obracam się w jakimś dusznym pomieszczeniu wśród tych samych nazwisk i twarzy eksploatujących wciąż te same schematy. Możliwe zresztą, że tu tkwi jedna z przyczyn zniechęcenia czytelników. Być może klaskaniem mając obrzękłe prawice, znudzony pieśnią prawicowy lud woła o czyny. Zamiast tego jednak otrzymuje w kółko ten sam przekaz z tymi samymi oklepanymi motywami, a wszystko to podszyte podjazdowymi wojenkami poszczególnych redakcji. To jak spełniony sen redaktorów Skwiecińskiego i Warzechy – zawodowcy odizolowani w zamkniętym środowisku gdzie każdy zna każdego i wiadomo jaka jest hierarchia dziobania zajmują się pielęgnowaniem własnej wielkości i przeżuwaniem swych intelektualnych wykwitów. W ten sposób otrzymujemy stan idealnej wsobności, możliwe że bardzo odpowiadający prawicowym luminarzom, ale doprawdy nie widzę powodu, by do tego dziennikarskiego dobrostanu dorzucać moje kilka złotych.

Gadający Grzyb

Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/

Na podobny temat:

http://blog-n-roll.pl/pl/%C5%9Bmierdz%C4%85ca-sprawa#.VH4wCGfYiGc

http://blog-n-roll.pl/pl/frondelkowa-hiena-roku

http://blog-n-roll.pl/pl/ha%C5%84ba-%E2%80%9Eniepokornych%E2%80%9D#.VIXVWcmNAmw

Artykuł ukazał się w tygodniku „Warszawska Gazeta” nr 49 (05-11.12.2014)

 
4.6
4.6 (10)

62 Comments

Valdi's picture

Valdi
Z gazetami jest rzeczywiście problem. Ale np. Radio Wnet jest całkiem dobre.
 
polfic's picture

polfic
No OK, ale mam 2 pytania:
- czy wiesz dlaczego nie jest tak, jak byś chciał?
- czy masz pomysł co zrobić, żeby było tak jak byś chciał?
Gadający Grzyb's picture

Gadający Grzyb
- dlaczego nie jest, opisałem w tekście
- co zrobić? Nie popełniać grzechów opisanych w notce - takie niezbędne minimum na początek :)
pozdr.
GG
krzysztofjaw's picture

krzysztofjaw
Już chyba gdzieś to pisałem, ale warto powtórzyć. Cała III RP z jej elitami to wytwór magdalenkowo-okrągłostołowy i umów tam zawartych. Polska scena polityczna jest skanalizowana i zabetonowana od lewa do prawa i nie ma miejsca na ludzi i pisma kontestuj ące ów układ. On trwa i sądzę, że dopóki Polacy sami nie wezmą władzy będzie trwał. Mam wrażenie, że po raz kolejny próbuje się z nas - prawicowców i ogólnie ludzi myślących po polsku - zdrobić idiotów sądząc, że po raz kolejny się uda. Mam nadzieję, że nie...

Pozdrawiam serdecznie
Gadający Grzyb's picture

Gadający Grzyb
Nie byłbym taki pewien. Zaraz po wyborach Ziemkiewicz wzywał w swoim "Subotniku" na stronie "Do Rzeczy", by opozycja razem z władzą usiadła do okrągłego stołu...
pozdr.
GG
nurni's picture

nurni
Przewiduje wyraźny spadek przynajmniej gazet wydawanych przez Sakiewicza.
To trochę dziwne bo wiem od różnych wiewiórek że owe wydawnictwa balansują na granicy wypłacalnoości i tamże nikt nie robi jakichś wieeeeelkich interesów. Dosyć powiedzieć że jeśli autorom w ogóle się płaci to szcześliwcy otrzymują coś na kształt sumy na przysłowiowe "waciki".

Ostatnie teksty Sakiewicza, Lichockiej czy Pilarka to niezły strzał w stopę.
Ale skoro chcącemu nie dzieje się krzywda, to nie mam zamiaru udawać tu jakiegoś zmartwionego.

Piszę akurat o "strefie wolnego słowa" gdyż te pisma zawsze były mi najbliższe.

Ale, ale...
Namawiam do tego samego do czego namawiałbym przy okazji potencjalnego pytania " co w sieci czytać". Otóż prawie wszystko.

Telewizja, gazeta czy portal naszych marzeń nie powstała i raczej nigdy nie powstanie.
Wystarczy zachować pewien dystans by nie tylko co i raz nie potykać się o kolejne rozczarowania, ale i po to by poza treściami (będę delikatny) miałkimi odnaleźć czasem prawdziwe skarby.

Mamy ostatnio wyraźne przegięcie pałki, o czym świetnie pisze dziś Zborowski - ale z drugiej strony bez naszego jojczenia, grymaszenia czy jak to tam zostanie nazwane: będziemy mieć media niezależne jeszcze głupsze...
Rexar's picture

Rexar
dobrze, że nie ma tej jedynej wymarzonej gazety czy też telewizji. Uważam, że w różnorodności jest siła, bo można poznać różne punkty widzenia. I jest też konkurencja - lepsza czy gorsza ale jest.
Gadający Grzyb's picture

Gadający Grzyb
Ależ ja czytam - to co jest w necie. Natomist nie mam zamiaru dotować swoimi złociszami papierowej twórczości różnych "guru" i 'prawicowych celebrytów". Na to muszą zapracowac :)
pozdr.
GG
ro's picture

ro
Od razu zastrzegam, że dałem Ci "5", a "semi-naszych" nie czytam chyba już od roku i nie odczuwam.
Zaglądam czasem na "Niezależną" (wSieci omijam szerokim łukiem, nawet nie zaglądam do podsuwanych linków)  i ostatnie wejście na ten portal skłoniło mnie do zabrania głosu, choć początkowo nie miałem takiego zamiaru.

Myślę, że "GP", "GPC" i "w Sieci", jako odpowiedniki  "GW" czy Newsweeka są mimo wszystko potrzebne. My ich nie musimy czytać, ale oni jednak mają zadanie do wykonania po naszej stronie frontu.
Po prostu jest konieczna przeciwwaga dla tego, co wyrabiają tamci.
"Gwałt niech się gwałtem..."

http://niezalezna.pl/62174-dziennikarze-czy-politycy-platformy-pis-o-afe...  

 
Andy51's picture

Andy51
"Myślę, że "GP", "GPC" i "w Sieci", jako odpowiedniki  "GW" czy Newsweeka są mimo wszystko potrzebne. My ich nie musimy czytać, ale oni jednak mają zadanie do wykonania po naszej stronie frontu.
Po prostu jest konieczna przeciwwaga dla tego, co wyrabiają tamci".
"Gwałt niech się gwałtem..."

Wydaje mi się, że to zdanie , z Twojego komentu powinno być kwint esencją tej dyskusji
 
Max's picture

Max
Do sceptycznych wniosków co do "naszych" dziennikarzy doszedłem już dawno, mniej więcej w czasie kiedy niepokorni odchodzili z "Uważam Rze". Miałkość merytoryczną niektórych artykułów dostrzegałem już wcześniej, przy kilku chwalebnych wyjątkach. Ale wetdy wpadło mi do głowy, że w grę wchodzi jeszcze coś: względy komercyjne. Gazety muszą się sprzedawać, a żeby tak się działo potrzebne jest określone wyprofilowanie i promocja. I nie było by w tym niz szczególnie dziwnego ani złego, gdyby nie to, że te proste względy zostały przysłonięte "misją", ponoć wykonywaną przez panie i panów dziennikarzy. Tak zwanym "obiektywizmem", który przejawiać sięmiałw kontrolnych klapsach serwowanych prawej stronie - bo wtedy zarzuty wględem układu i PO powinny być brane poważnie(?). Dziwny, doprawdy, tok myślenia.

Oczywiście, były i są wyjątki. Krytykowany wyżej artykuł Lichockiej jest świetny. Muszę przyznać, że pani Joanna ma odwagę narazić się światłym prawicowym mainstreamowcom i pisać "po imieniu". Nie ma najmniejszego znaczenia jak sportretowała incydent w PKW - uchwyciła clue problemu, którym jest monarchistyczno-różańcowy Braun, "obrońca"... no chyba nie demokracji, bo tej nie uznaje. :) Natomiast obraz III RP jako PRL_bis, który kreuje Lichocka jest do bólu prawdziwy - i słuszne wnioski autorka wyciąga. Tak to właśnie wygląda. Obrotowe Warzechy, grillujące Ziemkiewicze i inni - wypisz, wymaluj.

Podobnie, zawsze lubiłem czytać Bronisława Wildsteina. Z jego felietonów można się było czegoś dowiedzieć - a to rzadkość, więkjszość woli na okrętkę mielić dobrze znaną, i dobrze sprzedającą się, papkę  "analityczną". Co prawda Wildstein podpadł mi trochę swoimi poglądami na niektóre tematy, ale nie mogę odmówić mu pewnej, umownej, klasy.

Jeszcze kilka osób by się znalazło, niewątpliwie, nie chcę krytykować wszystkich jak leci, bo pokrzywdziłbym parę osób. Ale że GPC to, niestety, prawicowy brukowiec, to prawda. Że "Do Rzeczy" i "wSieci" również mają swoje skazy - nikt nie zaprzeczy. Gros piszących w prawicowych mediach nauczyło się traktować nas, potencjalnych czytelników, jak oswojone prawicowe lemingi, które łykną wszystko, byle napisane po linii. Wielka pomyłka.

Nie bedę zarzekał się, że w/w czasopism już nigdy nie kupię, bo tego typu deklaracji nidgy nie skłądam. "Nigdy nie mów nigdy"... :) Być może będę miał ochotę przeczytać sobie konkretny artykuł Łysiaka, Wildsteina czy Lichockiej - a może i jakiś inny?

Ale dystans mam, od dawna.

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."

Pages

Więcej notek tego samego Autora:

=>>