Wychodzę wieczorem do ogrodu, a tam: niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie, a do stóp łasi mi się zmarźnięty kot, którego jakaś kanalia podrzuciła przez bramę.
Decyzja o przygarnięciu podrzutka nie budzi wątpliwości, choć – zważywszy, że żona w sanatorium – podjęta jedynie marną połową głosów. Gorzej, gdy się zastanowić, co należałoby zrobić, gdyby wspomniana kanalia uznała za stosowne podrzucić, dajmy na to, skunksa? A nawet jeszcze gorzej. Skunksa tresowanego w tak perfidny sposób, że raziłby odorem na byle sygnał kanalii, ot, choćby w proporcjach 14 na 15 gwizdków …
Dopiero sąsiad mnie oświecił, że ze skunksem da się żyć pod jednym dachem pod warunkiem, że się go pozbawi … gruczołów okołoodbytowych.
Za niestosowne przenośnie przepraszam, no bo gdzież koty, gdzież skunksy, a gdzież godny najwyższego szacunku Trybunał? Cóż jednak mam robić, gdy mi sąsiad bez przerwy nadaje zza płota: - Panie, to oni wstrzymali lustracje, to oni poparli ten przekręt z OFE, to oni pozwolili nas zrobić w konia z emeryturami, dasz pan wiarę, sąsiedzie?
Z sąsiadem ostatnio nie da się pogadać. Albo zaszywa się w domu i czyta konstytucję, albo dla odmiany biega na wiece obrońców demokracji przed jakimś KOD-em, czy czymś w tym rodzaju. Niedawno wywiesił na drzwiach od garażu plakat ze zdjęciem sędziego w takiej fajnej czapce i sporym napisem: sędzia kalosz! Gdy mu nieśmiało zwróciłem uwagę, że narusza powagę urzędu zaperzył się i zaczął krzyczeć:
- Ja naruszam? Panie! Jaką powagę? Jak sędzia gra po jednej stronie to on sędziuje, czy ... drukuje?
I nie wyjeżdżaj mi tu pan z konstytucją coś ją wtedy wtedy pan klepnął w referendum. A nie mówiłem, nie chodzić? Prawie 60 % ludzi posłuchało i zostało w domu, pan polazł jakby nie wiedział, że majstrowali przy niej i Kwach i Cimocha i ten ich adwokat z Kalisza …
No fakt, polazłem. Kto wtedy wiedział, że z trójpodziału władzy wyłonią się takie kwiatki jak sędzia na telefon, rozgrzany sędzia i ten sędzia, którego mamusia pracowała w bezpiece?
Niech lepiej żona z tego sanatoruim wraca jak najprędzej. W końcu co dwie głowy to nie jedna …
Nie dość, że mam dość codziennej fasolki po bretońsku ze słoika to i kłopoty z sąsiadem.
Pobudzony taki, że bez kija nie podchodź, a ten jego biegający po podwórku bullterier nie wabi się już jak dotychczas, Burek, tylko jakoś inaczej …
Jakoś tak … na "de" chyba .. już wiem!
Demos.
Img.: http://www.gograph.com/vector-clip-art/lecturer.html @kot
7 Comments
Everymanie
06 December, 2015 - 20:45
ro
06 December, 2015 - 21:00
Pozdrawiam
żona w sanatorium – decyzja
06 December, 2015 - 23:30
I kto wie, czy jak żona wróci, to czy nie unieważni wyborów. Może się okazać, że to była "mniejsza" połowa głosów, a wogóle wybory były sprzeczne z regulaminem...
W konfrontacji z żoną, to jest czasem tak, jak mówi mój szwagier:
"mam swoje zdanie, ale nie zawsze się z nim zgadzam..."
Żona
06 December, 2015 - 23:44
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
No to jak...
07 December, 2015 - 20:38
Pzdr,
Sprytek (i Hun)
"...And what do you burn, apart from witches? - More witches!..."
To kotka! Nie wiem jak ją
07 December, 2015 - 21:36
Pozdrawiam
Sprytek
07 December, 2015 - 21:56
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."