
Muszę przyznać, że niewiele rzeczy w ostatnich miesiącach wstrząsnęło mną tak bardzo, jak wypowiedzi pani Ewy Kopacz, byłej premier Polski. Zawsze podejrzewałam, że przy tej osobie śmiało można otwierać okna szeroko - nie ma możliwości, aby wyfrunęła. Jednak to, co wypłynęło z ust premier-kobiety, to coś po prostu ... ja wiem? Chyba po prostu: chorobliwego. Trzeba bowiem zauważyć, że o ile jako minister, marszałek Sejmu czy premier czasem była zmuszona wypowiadać się publicznie, o tyle obecnie takiej konieczności nie ma, więc mogłaby kobieta korzystać z okazji i siedzieć cicho. To bowiem, co się wyłania ze słowotoku doktor Ewy, jeży włosy na głowie. Bez żadnej przesady!
"Pojechałam tam z własnej i nieprzymuszonej woli. Minister zdrowia nie miał obowiązku tam być."
W porządku. Przyjmuję to do wiadomości. Pojechała na ochotnika, a robiła coś, bo jest robotna - od małego robota jej się w ręcach paliła. Odpowiedzialności jednak żadnej nie ponosi, gdyż pojechała tam (j.w.). Rozumiem w takim razie, że doktor Ewa pojechała za swoje własne, prywatne pieniądze, za swoje własne pieniądze jadła i nocowała w hotelu i wykorzystała osobistą wizę i paszport. Bo jeśli jednak była tam służbowo, to należy ją rozliczyć z tamtej delegacji - to chyba oczywiste? ...
"Zajmowałam się opieką nad rodzinami. Dziś zastanawiam się, czy warto było tam jechać i ponosić konsekwencje tego wyjazdu."
Co to znaczy "czy warto było"? Rodziny jej nie zapłaciły za to, że pojechała ma miejsce katastrofy i nic nie musiała tam robić, bo była tam na ochotnika? Czuła się bidula niedopieszczona, bo myślała, że za nicnierobienie dostanie bukiet kwiatów? ....
" Wszyscy, którzy tam byli i pomagali robili to, bo chcieli to robić! "
To chyba raczej oczywiste. Z niewolnika nie ma pracownika. Skoro jednak ktoś się podjął jakiejś pracy, to ją wykonuje - tak czy nie? ... Strażak naraża życie, bo chce to robić. Policjant - to samo. Żołnierz, jadąc na misję, liczy się z niebezpieczeństwem - ale robi to na ochotnika. W czym problem, doktor Ewo? ...
"Nikt nie ma gotowego scenariusza, chyba że jest zwyrodnialcem, na tego rodzaju tragedie."
Muszę przyznać, że właśnie to zdanie zrobiło na mnie największe wrażenie. Do czasu przeczytania bowiem wywiadu z ministrem-kobietą żyłam bowiem w błogim przekonaniu, że właśnie rząd MA takie scenariusze na najgorsze okazje. Tak, jak w USA - prezydent jest zagrożony, to go się wsadza do Air Force i wywozi w nieznane. Obowiązki przejmuje wiceprezydent, a odpowiednie służby, w zależności od rodzaju zagrożenia, podejmują stosowne działania - ZGODNIE Z OBOWIĄZUJĄCYMI PROCEDURAMI. Które to procedury są przygotowane przez odpowiednie służby, setki razy przypominane i raz na jakiś czas ćwiczone w praktyce.
Naprawdę, jestem bardzo ciekawa: czy ta kobieta łże w żywe oczy, jak to ma w nałogu, a procedury są, tylko je zwyczajnie zlekceważono w chaosie, czy niechcący chlapnęła prawdę (przez przypadek nawet jej mogło się to zdarzyć) i tych procegdur de facto nie ma? ...
Co prawda - trochę się orientuję, jak myślą żołnierze, i sądzę, że owszem: odpowiednie procedury istnieją i czekają, aby ktoś z nich skorzystał, ale Tusk zadecydował, że ma to w nosie. Putin na nieo gwizdnął, więc podkulił ogon pod siebie i pognał na złamanie karku, szczęśliwy niczym szczeniak z perspektywy pogłaskania przez ukochanego pana ...I po 16238685. raz myślę z prawdziwą radością: "Jakie to szczęście, że ta koszmarna ekpia straciła władzę! Przecież na wypadek - tfu, na psa urok! - ci nieszczęśni nieudacznicy też by nie pomyśleli o wszczęciu odpowiednich procedur!".
http://wpolityce.pl/smolensk/287853-kopacz-umywa-rece-od-zaniedban-w-smo...
ilustracja z:https://lh3.googleusercontent.com/-RKkUXX8HJMg/T0-vUPwrmyI/AAAAAAAAGNU/M...
Hun