![](https://blog-n-roll.pl/sites/default/files/7575739.6.jpg)
Kilka tygodni temu pisałem na blog’n’rollu o zeszłorocznym koreańskim thrillerze „Montaż”. Dziś chciałbym opowiedzieć o kolejnej zeszłorocznej produkcji z tego kraju, którą udało mi się obejrzeć i o której warto napisać kilka słów. Film „공범” („Wspólnik”), na Zachodzie znany pod angielskim tytułem „Blood and ties” („Krew i więzi”) w reżyserii Dong-seok Gooka ze znakomitym „Montażem” łączy bardzo dużo. Przede wszystkim to, że warto znaleźć go i obejrzeć, co oczywiście będzie – jak to z koreańskimi filmami – niełatwe, ale wykonalne.
Akcja obu filmów zaczyna się w momencie, gdy od porwania i morderstwa dziecka upłynie wkrótce 15 lat, co w Korei oznacza przedawnienie sprawy, zakończenie śledztwa i bezkarność nieuchwytnego sprawcy. „Montaż” opowiadał o samotnej walce matki dziecka, mającej jedynie oparcie w policjancie, świadku zbrodni sprzed lat. W „Blood and ties” sprawą żyje właściwie cały kraj. Na ekranach kin wyświetlany jest dokument, w którym policja przedstawia jedyny ślad, jakim dysponuje – nagranie głosu porywacza, licząc, ze ktoś go rozpozna i pomoże ująć go w ostatniej chwili.
Tak się też dzieje. Da-eun, dziewczyna, którą poznajemy na samym początku, oglądająca film z dwojgiem przyjaciół, orientuje się nagle, że na nagraniu słyszy głos swojego ojca. Może nie byłaby tego pewna, gdyby porywacz nie używał w rozmowie pewnego zwrotu, które Da-eun słyszy praktycznie kilka razy dziennie. Próbuje nie dopuszczać do siebie świadomości, że nie widzący poza nią świata ojciec jest okrutnym kidnaperem, ale wątpliwość w jej sercu zostanie zasiana.
Wszystkiego tego dowiadujemy się w pierwszych minutach obrazu Gooka, jednak oczywiście jest to dopiero początek. Kolejne wydarzenia wywrócą świat dziewczyny do góry nogami. Najpierw, jak zły duch, pojawi się tajemniczy facet, szantażujący ojca i kwestionujący śmierć matki Da-eun, która wychowała się jako półsierota. Później dziewczynie przyjdzie zmierzyć się z kolejnymi dowodami na winę ojca i z prawdą o matce. To też nie będzie jednak wszystko. Jak to w kinie koreańskim, którym próbuję od kilku miesięcy zarazić swoich czytelników i przyjaciół, film stanie się opowieścią o konflikcie między miłością a poszukiwaniem prawdy i potrzebą sprawiedliwości. Z odniesieniami do chrześcijaństwa tak mocnymi, że trudno dziś uświadczyć byłoby porównywalny przekaz w komercyjnym thrillerze wyprodukowanym na Zachodzie. Ostatecznie historię Da-eun i jej ojca zrozumiemy dopiero dzięki końcowej scenie spowiedzi, podczas której długo ukrywana przed oczami widzów bohaterka wyznaje księdzu najbardziej ponurą tajemnicę swojego życia. Reszty dowiemy się z dodatkowej sceny, ukrytej w trakcie napisów.
Wątpię, byśmy „Gong-beom” zobaczyli kiedykolwiek w kinach czy nawet telewizji. Jeśli ktoś chciałby filmu poszukać, znajdzie go używając angielskiego tytułu „Blood and ties” lub tłumaczonego literalnie „Accomplice”.
![](http://asianwiki.com/images/e/e0/Blood_and_Ties-p1.jpg)
Akcja obu filmów zaczyna się w momencie, gdy od porwania i morderstwa dziecka upłynie wkrótce 15 lat, co w Korei oznacza przedawnienie sprawy, zakończenie śledztwa i bezkarność nieuchwytnego sprawcy. „Montaż” opowiadał o samotnej walce matki dziecka, mającej jedynie oparcie w policjancie, świadku zbrodni sprzed lat. W „Blood and ties” sprawą żyje właściwie cały kraj. Na ekranach kin wyświetlany jest dokument, w którym policja przedstawia jedyny ślad, jakim dysponuje – nagranie głosu porywacza, licząc, ze ktoś go rozpozna i pomoże ująć go w ostatniej chwili.
Tak się też dzieje. Da-eun, dziewczyna, którą poznajemy na samym początku, oglądająca film z dwojgiem przyjaciół, orientuje się nagle, że na nagraniu słyszy głos swojego ojca. Może nie byłaby tego pewna, gdyby porywacz nie używał w rozmowie pewnego zwrotu, które Da-eun słyszy praktycznie kilka razy dziennie. Próbuje nie dopuszczać do siebie świadomości, że nie widzący poza nią świata ojciec jest okrutnym kidnaperem, ale wątpliwość w jej sercu zostanie zasiana.
Wszystkiego tego dowiadujemy się w pierwszych minutach obrazu Gooka, jednak oczywiście jest to dopiero początek. Kolejne wydarzenia wywrócą świat dziewczyny do góry nogami. Najpierw, jak zły duch, pojawi się tajemniczy facet, szantażujący ojca i kwestionujący śmierć matki Da-eun, która wychowała się jako półsierota. Później dziewczynie przyjdzie zmierzyć się z kolejnymi dowodami na winę ojca i z prawdą o matce. To też nie będzie jednak wszystko. Jak to w kinie koreańskim, którym próbuję od kilku miesięcy zarazić swoich czytelników i przyjaciół, film stanie się opowieścią o konflikcie między miłością a poszukiwaniem prawdy i potrzebą sprawiedliwości. Z odniesieniami do chrześcijaństwa tak mocnymi, że trudno dziś uświadczyć byłoby porównywalny przekaz w komercyjnym thrillerze wyprodukowanym na Zachodzie. Ostatecznie historię Da-eun i jej ojca zrozumiemy dopiero dzięki końcowej scenie spowiedzi, podczas której długo ukrywana przed oczami widzów bohaterka wyznaje księdzu najbardziej ponurą tajemnicę swojego życia. Reszty dowiemy się z dodatkowej sceny, ukrytej w trakcie napisów.
Wątpię, byśmy „Gong-beom” zobaczyli kiedykolwiek w kinach czy nawet telewizji. Jeśli ktoś chciałby filmu poszukać, znajdzie go używając angielskiego tytułu „Blood and ties” lub tłumaczonego literalnie „Accomplice”.
(1)
1 Comments
azjatyckie filmy
06 March, 2014 - 22:20