
Na uprzejme pytanie "co słychać ?" niełatwo znaleźć właściwą odpowiedź.
Pamiętam, że w latach pierwszej okupacji indagowani odpowiadali przeważnie półgłosem, bacznie rozejrzawszy się uprzednio na boki, przymrużając co najmniej jedno oko albo wydając melodyjny pomruk : "bumbumbumbumm!." , naśladujący sygnał dźwiękowy BBC, po którym na falach eteru rozlegały się słowa : "TU MÓWI LONDYN".
Druga okupacja przyniosła nowe standardy (przed wojną zwane standartami) i do czasu pojawienia się w komunikatach PAP nazwiska "Michnik" popularną reakcją na owo pytanie bywał żydłaczący cytat z powojennego szmoncesu : "-nie można powiedzieć..", stopniowo ulegający dezaktualizacji, który odzyskiwał potem znaczenie (w miarę wzrostu znaczenia wspomnianego wyżej Michnika) ale teraz, kiedy o żadnej okupacji nie ma mowy ("- i zostały nam tylko wspomnienia") , stał się już absolutnie niestosowny, bo powiedzieć można wszystko, choć nie każdemu i nie wszędzie.
W związku z tym odpowiedzi na niewinne "co słychać ?" bywają doprawdy potwornie pluralistyczne i człowiek nieostrożny, indagując w ten sposób człowieka niezbyt dobrze mu znanego, naraża się na zalanie przez lawinę informacji typowych dla epoki rewolucji naukowo-technicznej, to znaczy zrozumiałych tylko dla poszczególnych rewolucjonistów, naukowców i techników, a i to nie zawsze.
Alternatywa - barwne i szczegółowe opowieści o stanie zdrowia (zawierające opis symptomów oraz przebieg terapii) bądź też przegląd aktualnych relacji z krewnymi, powinowatymi i znajomymi - jest jeszcze bardziej przerażająca, ale i tak nie najgorsza z możliwych, które lękam się wymienić.
Jestem pogodnym (na ile ZUS pozwala) staruszkiem, dotkniętym jednakowoż m.in.starczą głuchotą a przeto uprawnionym do zadawania pytań takim, którzy słyszą co w trawie piszczczy i w ramach obowiązków służbowych opowiadają o tym świadczeniobiorcom usług informacyjnych - a że nie muszę fatygować się osobiście, bowiem wyręczają mnie inni obywatele, służbowo zajmujący się zadawaniem pytań, niekiedy także w moim imieniu, mam czas z uwagą wysłuchiwać odpowiedzi rozmaitych rzeczników, rzeczoznawców, rzeczywistych członków itp oraz innych autorytetów, mających lepszy słuch a także wgląd w rzeczywistość dla mnie niedostępną , acz wciąż jeszcze interesującą.
Zauważyłem, że znowu pojawia się w telewizji jeden z byłych prezesów, były rzecznik tego rządu, którego premier został po odzyskaniu przez państwo suwerenności prezydentem, były dziennikarz - do pewnego stopnia śledczy i niegdysiejsza gwiazda polskiej felietonistyki, Jerzy Urban.
Jak się domyślam, odpowiada on na pytania "co słychać ?" nie mniej interesująco niż pozostali lub przywróceni na wizję chłopcy i dziewczęta z tamtych lat - mniej sędziwi i mający mniej imponujące małżowiny uszne, ale nie gorzej zorientowani w tym, co i gdzie słychać, bo przekazujący swoją wiedzę mnie podobnym świadczeniobiorcom z podobną swadą, jaką olśniewał w wieczory wtorkowe polskich telewidzów minister zupełnie niepodobny do Józefa Goebbelsa, piastującego w innym kraju i w innych czasach porównywalne (więc niekiedy porównywane) stanowisko.
Nie włączam fonii.
Prawdę mówiąc, włączam ją rzadko.
Nie jestem jeszcze wystarczająco głuchy żeby spodziewać się odpowiedzi na pytanie co słychać w sprawie bezpieczeństwa państwa, stanu finansów publicznych, ochrony zdrowia czy walki ze zorganizowaną przestępczością itp. od funkcjonariuszy ministerstwa propagandy, formalnie nie istniejącego, ale skrupulatnie obsługującego wszelkie konferencje prasowe, debaty parlamentarne i misyjne programy publicystyczne, mogące spotkać się z zainteresowaniem obywateli.
Ci, którzy koniecznie chcieliby się dowiedzieć, co się wydarzyło w sobotę 10 kwietnia 2010 roku,
nie muszą się wsłuchiwać w rozmaite wypowiedzi rozmaitych osób na rozmaitych konferencjach dotyczących "sprawy smoleńskiej", od czego łatwo dostać pomieszania z poplątaniem (czego sam jestem wyrazistym przykładem).
Unoszący się nad mediami niewyzionięty duch Urbana przemawia tam wystarczająco zrozumiale przez usta mniej mięsiste i bardziej wilgotne, na przykład pana przewodniczącego sejmowej komisji obrony narodowej, prof. Stefana hr. Niesiołowskiego, który w programie zaprzyjaźnionej telewizji dał mecenasowi Hamburze (skądinąd też Stefanowi ) taką wykładnię przebiegu "zdarzenia lotniczego" sprzed czterech lat, za którą powinien otrzymać co najmniej ów kryształowy świecznik ufundowany przez swoją następczynię na wicemarszałkowskim fotelu - a może nawet niedużą kopię żyrandola, pod którym wszystko jasne jest i boleśnie proste.
Mówią, że gdy ziemia zadrży, kryształki zaczynają nieprzyjemnie grzechotać, ale w zatęchłej norze
głuchego starca tego nie słychać; nie ma tu zresztą żadnego żyrandola, a jeśli czasem coś zadrży, to płomyk jakiejś świecy - od westchnienia, którego także nie słychać.
Gniewne okrzyki - owszem; od czasu do czasu, ale coraz rzadziej, bo brakuje mi tchu, a może już zacząłem się przyzwyczajać do tego, czego ani sobie, ani nikomu nie życzę.
Czego życzę - spróbuję napisać niebawem.
AT
ed. img. SG: http://www.wykop.pl/tag/wpisy/urban/
Pamiętam, że w latach pierwszej okupacji indagowani odpowiadali przeważnie półgłosem, bacznie rozejrzawszy się uprzednio na boki, przymrużając co najmniej jedno oko albo wydając melodyjny pomruk : "bumbumbumbumm!." , naśladujący sygnał dźwiękowy BBC, po którym na falach eteru rozlegały się słowa : "TU MÓWI LONDYN".
Druga okupacja przyniosła nowe standardy (przed wojną zwane standartami) i do czasu pojawienia się w komunikatach PAP nazwiska "Michnik" popularną reakcją na owo pytanie bywał żydłaczący cytat z powojennego szmoncesu : "-nie można powiedzieć..", stopniowo ulegający dezaktualizacji, który odzyskiwał potem znaczenie (w miarę wzrostu znaczenia wspomnianego wyżej Michnika) ale teraz, kiedy o żadnej okupacji nie ma mowy ("- i zostały nam tylko wspomnienia") , stał się już absolutnie niestosowny, bo powiedzieć można wszystko, choć nie każdemu i nie wszędzie.
W związku z tym odpowiedzi na niewinne "co słychać ?" bywają doprawdy potwornie pluralistyczne i człowiek nieostrożny, indagując w ten sposób człowieka niezbyt dobrze mu znanego, naraża się na zalanie przez lawinę informacji typowych dla epoki rewolucji naukowo-technicznej, to znaczy zrozumiałych tylko dla poszczególnych rewolucjonistów, naukowców i techników, a i to nie zawsze.
Alternatywa - barwne i szczegółowe opowieści o stanie zdrowia (zawierające opis symptomów oraz przebieg terapii) bądź też przegląd aktualnych relacji z krewnymi, powinowatymi i znajomymi - jest jeszcze bardziej przerażająca, ale i tak nie najgorsza z możliwych, które lękam się wymienić.
Jestem pogodnym (na ile ZUS pozwala) staruszkiem, dotkniętym jednakowoż m.in.starczą głuchotą a przeto uprawnionym do zadawania pytań takim, którzy słyszą co w trawie piszczczy i w ramach obowiązków służbowych opowiadają o tym świadczeniobiorcom usług informacyjnych - a że nie muszę fatygować się osobiście, bowiem wyręczają mnie inni obywatele, służbowo zajmujący się zadawaniem pytań, niekiedy także w moim imieniu, mam czas z uwagą wysłuchiwać odpowiedzi rozmaitych rzeczników, rzeczoznawców, rzeczywistych członków itp oraz innych autorytetów, mających lepszy słuch a także wgląd w rzeczywistość dla mnie niedostępną , acz wciąż jeszcze interesującą.
Zauważyłem, że znowu pojawia się w telewizji jeden z byłych prezesów, były rzecznik tego rządu, którego premier został po odzyskaniu przez państwo suwerenności prezydentem, były dziennikarz - do pewnego stopnia śledczy i niegdysiejsza gwiazda polskiej felietonistyki, Jerzy Urban.
Jak się domyślam, odpowiada on na pytania "co słychać ?" nie mniej interesująco niż pozostali lub przywróceni na wizję chłopcy i dziewczęta z tamtych lat - mniej sędziwi i mający mniej imponujące małżowiny uszne, ale nie gorzej zorientowani w tym, co i gdzie słychać, bo przekazujący swoją wiedzę mnie podobnym świadczeniobiorcom z podobną swadą, jaką olśniewał w wieczory wtorkowe polskich telewidzów minister zupełnie niepodobny do Józefa Goebbelsa, piastującego w innym kraju i w innych czasach porównywalne (więc niekiedy porównywane) stanowisko.
Nie włączam fonii.
Prawdę mówiąc, włączam ją rzadko.
Nie jestem jeszcze wystarczająco głuchy żeby spodziewać się odpowiedzi na pytanie co słychać w sprawie bezpieczeństwa państwa, stanu finansów publicznych, ochrony zdrowia czy walki ze zorganizowaną przestępczością itp. od funkcjonariuszy ministerstwa propagandy, formalnie nie istniejącego, ale skrupulatnie obsługującego wszelkie konferencje prasowe, debaty parlamentarne i misyjne programy publicystyczne, mogące spotkać się z zainteresowaniem obywateli.
Ci, którzy koniecznie chcieliby się dowiedzieć, co się wydarzyło w sobotę 10 kwietnia 2010 roku,
nie muszą się wsłuchiwać w rozmaite wypowiedzi rozmaitych osób na rozmaitych konferencjach dotyczących "sprawy smoleńskiej", od czego łatwo dostać pomieszania z poplątaniem (czego sam jestem wyrazistym przykładem).
Unoszący się nad mediami niewyzionięty duch Urbana przemawia tam wystarczająco zrozumiale przez usta mniej mięsiste i bardziej wilgotne, na przykład pana przewodniczącego sejmowej komisji obrony narodowej, prof. Stefana hr. Niesiołowskiego, który w programie zaprzyjaźnionej telewizji dał mecenasowi Hamburze (skądinąd też Stefanowi ) taką wykładnię przebiegu "zdarzenia lotniczego" sprzed czterech lat, za którą powinien otrzymać co najmniej ów kryształowy świecznik ufundowany przez swoją następczynię na wicemarszałkowskim fotelu - a może nawet niedużą kopię żyrandola, pod którym wszystko jasne jest i boleśnie proste.
Mówią, że gdy ziemia zadrży, kryształki zaczynają nieprzyjemnie grzechotać, ale w zatęchłej norze
głuchego starca tego nie słychać; nie ma tu zresztą żadnego żyrandola, a jeśli czasem coś zadrży, to płomyk jakiejś świecy - od westchnienia, którego także nie słychać.
Gniewne okrzyki - owszem; od czasu do czasu, ale coraz rzadziej, bo brakuje mi tchu, a może już zacząłem się przyzwyczajać do tego, czego ani sobie, ani nikomu nie życzę.
Czego życzę - spróbuję napisać niebawem.
AT
ed. img. SG: http://www.wykop.pl/tag/wpisy/urban/
(3)
2 Comments
Grzechot?
11 April, 2014 - 20:56
"Rewolucje przerażają, ale kampanie wyborcze wzbudzają obrzydzenie."
@AT
11 April, 2014 - 21:11
Pozdrawiam.
Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów.
Empedokles