grzechot

 |  Written by Andrzej Tatkowski  |  2
Na uprzejme pytanie "co słychać ?" niełatwo znaleźć właściwą odpowiedź.

Pamiętam, że w latach pierwszej okupacji indagowani odpowiadali przeważnie półgłosem, bacznie rozejrzawszy się uprzednio na boki, przymrużając co najmniej jedno oko albo wydając melodyjny pomruk : "bumbumbumbumm!." , naśladujący sygnał dźwiękowy BBC, po którym na falach eteru rozlegały się słowa : "TU MÓWI LONDYN".

Druga okupacja przyniosła nowe standardy (przed wojną zwane standartami) i do czasu pojawienia się w komunikatach PAP nazwiska "Michnik" popularną reakcją na owo pytanie bywał żydłaczący cytat  z powojennego szmoncesu : "-nie można powiedzieć..", stopniowo ulegający dezaktualizacji,  który odzyskiwał potem znaczenie  (w miarę wzrostu znaczenia wspomnianego wyżej Michnika) ale  teraz, kiedy o żadnej okupacji nie ma mowy ("- i zostały nam tylko wspomnienia") , stał się już absolutnie niestosowny, bo powiedzieć można wszystko, choć nie każdemu i nie wszędzie.

W związku z tym odpowiedzi na niewinne "co słychać ?" bywają doprawdy potwornie pluralistyczne i  człowiek nieostrożny, indagując w ten sposób człowieka niezbyt dobrze mu znanego, naraża się na zalanie przez lawinę informacji typowych dla epoki rewolucji naukowo-technicznej, to znaczy zrozumiałych tylko dla poszczególnych rewolucjonistów, naukowców i techników, a i to nie zawsze.

Alternatywa - barwne i szczegółowe opowieści o stanie zdrowia (zawierające opis symptomów oraz przebieg terapii)  bądź też przegląd aktualnych relacji z krewnymi, powinowatymi i znajomymi - jest jeszcze bardziej przerażająca, ale i tak nie najgorsza z możliwych, które lękam się wymienić.

Jestem pogodnym (na ile ZUS pozwala) staruszkiem, dotkniętym jednakowoż m.in.starczą głuchotą a przeto uprawnionym do zadawania pytań takim, którzy słyszą co  w trawie piszczczy i w ramach obowiązków służbowych  opowiadają o tym świadczeniobiorcom usług informacyjnych - a że nie muszę fatygować się osobiście, bowiem wyręczają mnie inni obywatele, służbowo zajmujący się zadawaniem pytań, niekiedy  także w moim imieniu, mam czas z uwagą wysłuchiwać odpowiedzi rozmaitych rzeczników, rzeczoznawców, rzeczywistych członków itp oraz innych autorytetów, mających lepszy słuch a także wgląd w rzeczywistość dla mnie niedostępną , acz wciąż jeszcze interesującą.

Zauważyłem, że znowu pojawia się w telewizji jeden z byłych prezesów, były rzecznik tego rządu, którego premier został po odzyskaniu przez państwo suwerenności prezydentem, były dziennikarz - do pewnego stopnia śledczy i niegdysiejsza gwiazda polskiej felietonistyki, Jerzy Urban.

Jak się domyślam, odpowiada on na pytania "co słychać ?" nie mniej interesująco niż pozostali lub przywróceni na wizję chłopcy i dziewczęta z tamtych lat - mniej sędziwi i mający mniej imponujące małżowiny uszne, ale nie gorzej zorientowani w tym, co i gdzie słychać, bo przekazujący swoją wiedzę mnie podobnym świadczeniobiorcom z podobną swadą, jaką olśniewał w wieczory wtorkowe polskich telewidzów minister zupełnie niepodobny do Józefa Goebbelsa, piastującego w innym kraju i w innych czasach porównywalne (więc niekiedy porównywane) stanowisko.

Nie włączam fonii.

Prawdę mówiąc, włączam ją rzadko.

Nie jestem jeszcze wystarczająco głuchy żeby spodziewać się odpowiedzi na pytanie co słychać  w sprawie bezpieczeństwa państwa, stanu finansów publicznych, ochrony zdrowia czy walki ze zorganizowaną przestępczością itp. od funkcjonariuszy ministerstwa propagandy, formalnie nie istniejącego, ale skrupulatnie obsługującego wszelkie konferencje prasowe, debaty parlamentarne i misyjne programy publicystyczne, mogące spotkać się z zainteresowaniem obywateli.

Ci, którzy koniecznie chcieliby się dowiedzieć, co się wydarzyło w sobotę 10 kwietnia 2010 roku,
nie muszą się wsłuchiwać w rozmaite wypowiedzi rozmaitych osób na rozmaitych konferencjach dotyczących "sprawy smoleńskiej", od czego łatwo dostać pomieszania z poplątaniem (czego sam jestem wyrazistym przykładem).

Unoszący się nad mediami niewyzionięty duch Urbana przemawia tam wystarczająco zrozumiale przez usta mniej mięsiste i bardziej wilgotne, na przykład pana przewodniczącego sejmowej komisji obrony narodowej, prof. Stefana hr. Niesiołowskiego, który w programie zaprzyjaźnionej telewizji dał mecenasowi Hamburze (skądinąd też Stefanowi ) taką wykładnię przebiegu "zdarzenia lotniczego" sprzed czterech lat,  za którą powinien otrzymać co najmniej ów kryształowy świecznik ufundowany przez swoją następczynię na wicemarszałkowskim fotelu - a może nawet niedużą kopię żyrandola, pod którym wszystko jasne jest i boleśnie proste.

Mówią, że gdy ziemia zadrży, kryształki zaczynają nieprzyjemnie grzechotać, ale w zatęchłej norze
głuchego starca tego nie słychać; nie ma tu zresztą żadnego żyrandola, a jeśli czasem coś zadrży, to płomyk jakiejś świecy - od westchnienia, którego także nie słychać.

Gniewne okrzyki - owszem; od czasu do czasu, ale coraz rzadziej, bo brakuje mi tchu, a może już zacząłem się przyzwyczajać do tego, czego ani sobie, ani nikomu nie życzę.

Czego życzę -  spróbuję napisać niebawem.

AT



ed. img. SG: http://www.wykop.pl/tag/wpisy/urban/









 
5
5 (3)

2 Comments

SmokGorynycz's picture

SmokGorynycz
Łomot (werbli?) , warkot (niedorżniętej watahy?), skowyt (dożynających watahę?), głuche tąpnięcia (walącej się Polski?), a nade wszystko drżąco radosny pisk beneficjentów...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
"Rewolucje przerażają, ale kampanie wyborcze wzbudzają obrzydzenie."
Danz's picture

Danz
Zdaje się, że podobne odczucia ma coraz większa rzesza Polaków. Wiemy, że "oni" będą wyśmiewać, opluwać i kłamać, więc po co "ich" słuchać?  Po co się denerwować?
Pozdrawiam.
 

Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów. 
Empedokles

Więcej notek tego samego Autora:

=>>