Igor Janke, wróg demokracji (list)

 |  Written by Rosemann  |  11
Oczywiście, szanowny Panie Igorze, tytuł jest zdecydowanie na wyrost. Nie twierdzę, że grzeszy Pan wątpiąc w ten „najlepszy z systemów” albo że go Pan nie rozumie. Choć w tym drugim pewnie coś tam jest. Wątpić w demokrację a nawet nie mieć wątpliwości, że jest ona złem, nie jest niczym zasługującym na potępienie. Tak samo jak twierdzić coś zupełnie przeciwnego. Tytuł jak tytuł, zostawmy go.

Dużo ciekawsze jest to, czego Pan od tej demokracji oczekuje oraz to, co podpowiadają i odpowiadają Panu komentujący Pana tekst.* Tam w zasadzenie jest to wszystko, o co Panu i Pana czytelnikom chodzi. Zamierzenie czy nie to inna sprawa.

Nie chodzi mi wcale o to niezbyt sprawiedliwe kryterium, jakiego Pan użył, by wrzucić Korwina do wora z barbarzyńcami. Pewnie gdyby poszukać, znalazłaby się niejedna jego wypowiedź, którą warto byłoby rozważyć w sugerowanym przez Pana celu, ale akurat nie ta. Tu czepił się Pan rzeczonego bez sensu i bez racji. Z pierwszego zdania Pana tekstu widać, że do oceny cytowanych słów JKM użyl Pan inteligencji emocjonalnej a nie tej zwyklej. Tłumaczy to Pana i rzecz zamyka.

Dużo ciekawsza była druga z wytkniętych Panu pomyłek. Z pozoru drobniejsza i łatwiejsza do wybaczenia ale tak naprawdę dotykająca sedna zjawiska, które za stan, który tak Pana poruszył, w wielkim stopniu odpowiada.

Myląc imię Armanda „Arnolda, Alfonsa, Adriana” ( spotkałem się z takimi imionami, przypisanymi temu panu w różnych miejscach) Ryfinskiego wytłumaczył Pan, że nie zajmował się śledzeniem jego działalności. I trudno czynić Panu z tego zarzut bo ów pan Ryfinski to jest nikt i coś takiego, jak jego „działalność” nie zasługuje na to, by się nią zajmować. Problem w tym, że mimo to jest on Posłem na Sejm Rzeczpospolitej Polskiej. Coś lub ktoś za ten mało chwalebny fakt odpowiada. We wskazywaniu tego „kogoś” mam swoich zdecydowanych faworytów.

Swego czasu, jeszcze przed 10 kwietnia 2010 r., który przyjmuje Pan w tekście jako cezurę, oddzielającą Palikota-polityka i Palikota-barbarzyńcę, zdarzyło się coś, co mną wstrząsnęło i dało mi, głupią jak się po czasie okazało, nadziei na niesamowicie istotną zmianę w naszym życiu publicznym. Bodaj po tym, gdy Palikot pierwszy raz zarzucił Lechowi Kaczyńskiemu alkoholizm czy też po sugestii, że Prezydent powinien być zbadany psychiatrycznie, podczas programu w TVN24 wstrząśnięty i chyba lekko przerażony tym Grzegorz Miecugow zwrócił uwagę dyskutującym o tym dziennikarzom „To myśmy go stworzyli”. Patrzyłem na tego „jedynego nawróconego” z zaskoczeniem (w końcu to TVN!) nadzieją, że i inni z owych przywołanych „myśmy” pojmą jaki wielki jest ich wkład w tworzenie z życia publicznego ścieku i jak imponujący jest rozmiar ich dzieła. Głupi byłem, Panie Igorze.

To, do jakich rozmiarów rozdęliście (czemu i Pana wliczam do tych „myśmy” napiszę na końcu) zjawisko Palikot, sprawiło, że ów obdarzony inteligencją i znajomością psychologii godną mistrza gry w trzy karty megacham mógł uczynić przedstawicielem Narodu nie tylko jakiegoś tam Ryfińskiego. Zrobiłby to pewnie i ze sklepowym manekinem. Wszystko to efekt „wypromowania projektu”.

I w tym właśnie problem, Panie Igorze. Swego czasu, oczywiście żartem, wysnułem sobie taka teorię spiskową, która tłumaczyła, czemu dziennikarskie środowiska angażują się z takim zapalem w lansowanie przeróżnych miernot i szumowin. Otóż dla chleba, Panie Igorze. Człek poczciwy to najczęściej, przynajmniej z punktu widzenia „dynamicznych mediów”, skończona „dupa”, o której wyczynach pies z kulawa nogą i żaden Redaktor Naczelny nie chce ani czytać ani nawet słyszeć. A taki Ryfinski to mieszkanie spróbuje wymusić i ponoć tatę pobił, o czym statystyczny Polak chętnie przeczyta albo posłucha, a jak co powie ów pan Ryfiński to będzie taka „beka”, że „kliknięcia” i „odsłony” będą szły jeśli nie w miliony to choć w setki tysięcy. Więc się zaprasza pana Armanda tu i tam a widz chłonie. Zaś ów Armand sądzi, że sam z siebie jest tak istotny więc stara się nie tylko mieć zdanie, ale i się nim dzielić.

Oczywiście można tłumaczyć, że przecież nikt Polaków nie zmusza do wybierana Ryfinskiego czy sklepowego manekina. To prawda, Panie Igorze. Rzecz w tym, że, jak mi przy każdej dyskusji o pewnych niedostatkach demokracji odpowiadali uczeni przeze mnie gimnazjaliści, durniów jest znacznie więcej niż ludzi wiedzących, do czego mamy głowę. To była ich definicja tego systemu.
Konkludując więc, i zarazem wyjaśniając, czemu dla mnie jest Pan owymi „myśmy” zwrócę panu, szanowny Panie Igorze, uwagę, że debarbaryzację życia publicznego powinien zacząć Pan od innego miejsca i od innej wyliczanki. Tu powinien pojawić się bardzo długi rządek Pana byłych koleżanek i kolegów z branży, którzy grzeszyli, grzeszą i będą grzeszyć świadomym i zaplanowanym psuciem kolejnych pokoleń tych durniów, którzy są solą naszej demokracji. Sądząc, że maja przymioty demiurgów i mogą zmieniać ten świat na swoje podobieństwo.

Ja oczywiście wiem, że Pan, z własnej i nieprzymuszonej woli, formalnie nie jest już jednym z „myśmy”. Tyle, że w mojej ocenie największym grzechem wszelkich przemian, które zachodziły w Polsce, była naiwna wiara w nawrócenia, owocująca brakiem szczerego żalu za grzechy. Samo ogłoszenie „ nareszcie przejrzałem na oczy!” to za mało. Także w Pana przypadku. Tu trzeba bić się zamaszyście w pierś i powtarzać „mea culpa”. I dla przyzwoitości, choćby i wbrew faktom, postawić się na czele tej wyliczanki, której ja się domagam.
Z szacunkiem
rosemann

(Jest to polemika z tekstem Igora Janke w Salonie24. Takie teksty w zasadzie tylko tam publikuje ale ten dotyczy sprawy dość istotnej i, niestety, uniwersalnej. Stąd odstępstwo)

* http://jankepost.salon24.pl/581100,jkm-ryfinski-palikot-niech-znikna-barbarzyncy

Edit img SK  http://civilia.pl
5
5 (5)

11 Comments

ro's picture

ro
Ale nie sądzę, by pisanie listów, nawet otwartych, do tych "tuzów" dziennikarstwa miało jakiś większy sens. 
Nie wchodzę na blogi tychże właśnie z powodu, że oni nie tylko nie odpowiadają (bo jako arystokracja nie będą się przecież pospolitować), ale nawet nie czytają.
Nie po to się rzuca perły... Resztę można sobie dośpiewać.
Zresztą taki syndrom można zaobserwować także wśród "szlachty". Z tą różnicą, że szlachta wprawdzie pospólstwu nie odpowiada, ale podejrzewam, że ukradkiem czyta... 

Skuteczniej byłoby napisać zwyczajnie, w trzeciej osobie. Wtedy jest szansa, że ktoś z "arystokracji" zauważywszy krytykę konkurencji, uprzejmie zatroskany doniesie. Przecież arystokracja składa się z tych samych aminokwasów, co pospólstwo. Tylko o tym sza.
Szary Kot's picture

Szary Kot
te same aminokwasy. Toż to w żyłach sam błękit płynie.
A dodaj do tego całą otoczkę, herby, przodków, na których powoływać się lubią szczególnie ci, którzy coś nieszczególnie z własnymi zasługami... Kiedyś, dość dawno temu znałam taką osobę, brrrr
Nie, nie, nie, takie same aminokwasy to najczystsza herezja i przeniewierstwo laugh
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
ro's picture

ro
Ale arystokracja dziennikarska ma Lapis Lazuli, a pospolita szlachta ukradkiem pije atrament do drukarek.
smiley
Piotr's picture

Piotr
Zapomina Pani, że szlachectwo to urodzenie w rodzinie o odpowiednich tradycjach, przodkowie, którzy mieli cały szereg dokonań i właściwe wychowanie!
Szary Kot's picture

Szary Kot
Odpowiednie tradycje, przodkowie, właściwe wychowanie! Same wspaniałości, pod jednym wszakże warunkiem - osoba, która to wszystko otrzyma, będzie walczyć i pracować dla Polski, będzie służyć społeczeństwu. Wtedy pochylę przed nia czoła.
Ale jeśli to, co nazywa Pan "właściwym wychowaniem" to wyłącznie tzw. savoir vivre, tradycja to jedynie wspomnienia o dokonaniach przodków, poczucie wyższości z ich powdu i pycha z posiadania herbu, szlachectwo nie tylko staje się bezwarościowe, ale jest poważną skazą.
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
ro's picture

ro
"Lajknąłem" jakieś siedemnaśie razy, ale pokazała się tylko jedynka...

Zygmuś Korczyński się kłania.
Szary Kot's picture

Szary Kot
mogę tylko pięknie podziękować :), ale chyba dobrze, że każdy ma tylko jeden głos. wyobrażasz sobie, gdyby ktoś, kto nas nie lubi dysponował dziesięcioma albo piętnostoma? Po pięciu, czy sześciu dislajkach koment się chowa.

Właśnie! Zygmuś Korczyński ma liczne towarzystwo. Niestety, nie tylko w literaturze...
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
ro's picture

ro
Widocznie już Wiatr Historii na prawdę zaczyna wiać i ci co siegają czołami wyżej, pierwsi wyczuwają powiew.

To zupełnie tak samo jak na moich nizinach. Gdy znajomy pan poseł, albo radny nie tylko mnie zauważa, ale nawet przechodzi na drugą stronę ulicy, by się przywitać, niechybnie wiem, że zbliżają się wybory, albo inne wykopki. 
Gadający Grzyb's picture

Gadający Grzyb
Samozadowolenie dziennikarskiej braci z własnych rozumów jest na tyle ugruntowane, że wszelkie odmienne opinie rzucane przez "gmin" traktują z mieszaniną zdziwienia i niesmaku - że ktokolwiek może się z nimi nie zgadzać ;)
pozdr.
GG
ro's picture

ro
Znam z bloga pewnego dziennikarza (papier, radio), publicystę i autora książek, wykładowcę dziennikarstwa, któremu nie odbiło. Czyta wpisy na swoim blogu, odpowiada, także na mejle, czasem grzecznie (jako gospodarz) się kłóci.
Ale to wyjątek. I pewnie dlatego nie przeprowadzi się do Warszawy.

Więcej notek tego samego Autora:

=>>