
Witam,
Tytuł oczywiście prowokacyjny, bo nie będzie o samych informatykach ale o tych co z ich usług korzystają w firmach. Bylem wczoraj na jakimś szkoleniu z systemow ERP. Wszystko wygląda pięknie, a ja nie mam nic przeciwko systemom zarządzania produkcją. Ale przypomniała mi się moja praca w różnych przedsiębiorstwach i korporacjach. Byłem śwadkiem wprowadzania różnych narządzi od poczty elektronicznej po SAP-y i platformy zakupowe. I doszedłem do zaskakującego wniosku. Wodzowie owych firm nie mają pojęcia, po co narzędzia te wprowadzają.
- Poczta elektroniczna? Stała się nie czymś do wymiany informacji i niezbędnych dokumentów, ale do tworzenia dupokryjek i podp... lania siebie nawzajem do przełożonych. Widziałem już takie maile wysyłane przez dwóch gości do siebie siedzących w pokoju biurko w biurko. Swoją drogą, słyszałem już o firmach, które wprowadziły zakaz korzystania z e-maili poza przesyłaniem dokumentów, wszystko inne - telefonicznie.
- SAP i tego typu rzeczy? Doszło do tego, że jakieś 75 % czasu pracy w firmie było przeznaczone nie na tworzenie zysku dla firmy tylko na procedury wewnętrzne z których kompletnie nic nie wynikało. Tworzyły się tabelki, raporty, zestawienia, których nikt nie analizował ani nie wyciągał z nich żadnych wniosków.
- Platforma zakupowa? Owszem można, ale w przypadkach, gdy po namyśle miałoby to sens. Wprawadzano platformy bo taka moda, tak robią inni. Doszło do tego, że coś co można załatwić jednym telefonem, trwało tygodniami z zaangażowaniem kilkunastu osób. Trzeba było tracić czas i nerwy na omijanie wprowadzonej za cięzkie pieniądze aplikacji.
Oczywiście wiadomo, że jestem staroświecki
, ale to bezmyślne wprowadzanie modnych narzędzi doprawadza mnie do szału.
Przyznam, ze smutkiem, że pracując w Niemczech w korporacji, widziałem, że jednak tam wprowadzone aplikacje rzeczywiście służyły celowi, dla którego były wprowadzane.
Pozdrawiam
Exclusive for B'nR
Tytuł oczywiście prowokacyjny, bo nie będzie o samych informatykach ale o tych co z ich usług korzystają w firmach. Bylem wczoraj na jakimś szkoleniu z systemow ERP. Wszystko wygląda pięknie, a ja nie mam nic przeciwko systemom zarządzania produkcją. Ale przypomniała mi się moja praca w różnych przedsiębiorstwach i korporacjach. Byłem śwadkiem wprowadzania różnych narządzi od poczty elektronicznej po SAP-y i platformy zakupowe. I doszedłem do zaskakującego wniosku. Wodzowie owych firm nie mają pojęcia, po co narzędzia te wprowadzają.
- Poczta elektroniczna? Stała się nie czymś do wymiany informacji i niezbędnych dokumentów, ale do tworzenia dupokryjek i podp... lania siebie nawzajem do przełożonych. Widziałem już takie maile wysyłane przez dwóch gości do siebie siedzących w pokoju biurko w biurko. Swoją drogą, słyszałem już o firmach, które wprowadziły zakaz korzystania z e-maili poza przesyłaniem dokumentów, wszystko inne - telefonicznie.
- SAP i tego typu rzeczy? Doszło do tego, że jakieś 75 % czasu pracy w firmie było przeznaczone nie na tworzenie zysku dla firmy tylko na procedury wewnętrzne z których kompletnie nic nie wynikało. Tworzyły się tabelki, raporty, zestawienia, których nikt nie analizował ani nie wyciągał z nich żadnych wniosków.
- Platforma zakupowa? Owszem można, ale w przypadkach, gdy po namyśle miałoby to sens. Wprawadzano platformy bo taka moda, tak robią inni. Doszło do tego, że coś co można załatwić jednym telefonem, trwało tygodniami z zaangażowaniem kilkunastu osób. Trzeba było tracić czas i nerwy na omijanie wprowadzonej za cięzkie pieniądze aplikacji.
Oczywiście wiadomo, że jestem staroświecki

Przyznam, ze smutkiem, że pracując w Niemczech w korporacji, widziałem, że jednak tam wprowadzone aplikacje rzeczywiście służyły celowi, dla którego były wprowadzane.
Pozdrawiam
Exclusive for B'nR

(5)
17 Comments
polfic
12 March, 2015 - 13:35
@Andy
12 March, 2015 - 13:20
O, ale to zdecydowanie wina
12 March, 2015 - 13:18
Z drugiej strony, sytuacja widziana oczami drugiej strony wygląda często następująco: wdrażane narzędzia są maksymalnie uproszczone, wszystko zostaje kilkukrotnie wyjaśnione - a użytkownicy i tak sobie nie radzą. Od kilku dobrych lat ludzie przestali nadążać za technologią, i wcale nie mam na myśli wyłącznie osób w wieku średnim i starszych. Także dwudziestolatkowie i trzydziestolatkowie.
Ciężko mi ocenić na ile rzeczywiście użytkowanie poszczególnych programów czy urządzeń jest rzeczywiście trudne - znajduję się po drugiej, informatycznej, stronie barykady. Natomiast wiem jedno: użytkownicy są maksymalnie umysłowo rozleniwieni, to uboczny efekt stosowania tzw. "user friendly" rozwiązań aplikacji. Nagminne są sytuacje, kiedy użytkownik nie zada sobie trudu przeczytania (i przyjęcia do wiadomości) informacji wyświetlonej na samym środku ekranu, dużą i wyraźną czcionką, po polsku...
Komputery trafiły pod strzechy - dawniej, kiedy wszystko prezentowało się (przynajmniej z zewnątrz, na pozór) w dużo bardziej skomplikowany sposób, tylko niektórzy decydowali się "toczyć boje" z danym systemem operacyjnym, programami, itd. Ale też, dzięki włożonemu wysiłkowi, zyskiwali z czasem większe kompetencje i ogólna awaryjność (uwzględniając czynnik ludzki plus czynnik hardware) - była mniejsza.
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
@Max
12 March, 2015 - 13:26
Chodzi mi o coś innego.
Podam Ci przykład. Znam firmę, dwóch właścicieli, jeden prezes drugi wiceprezes. Jest też zaopatrzeniowiec. Wszyscy mieszczą się w promieniu 3 m, piją razem wódkę. Po prostu kumple. Decyduje o zakupach tak czy inaczej prezes. Wprowadzili w fimie system, który "każe" pisać zamówienia pod faktury. Faktura dawno zapłacona, towar był i się zbył. A zaopatrzeniowiec lata z zamówieniem po podpisy, już dawno po fakcie, bo tak system wymaga. Ja ich się pytam "Ludzie, co wy robicie? Przecież to bez sensu". Ale bez reakcji. O takie bezkrytyczne przyjmowanie systemów mi chodzi.
Druga strona tej samej monety
12 March, 2015 - 14:02
Bezrefleksyjne (łagodnie mówiąc) wykonywanie rutynowach działań, według schematu. Prowadzi czasem do starty czasu, czasem do przeróżnych "katastrof". :)
Procedury nie zastąpią staromodnego sposobu użytkowania szarychg kmórek, myślenia nie zastąpią... I o tym pisałem, wspominając o "lenistwie umysłowym".
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Coś jak tu :)
12 March, 2015 - 14:32
Polficu,
12 March, 2015 - 16:55
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
@Szary Kot
13 March, 2015 - 07:35
Max'ie
12 March, 2015 - 16:44
Ja się na przykład zatrzymałem na Wordzie 2001 (z nakładką 2003), który uważam za bardzo dobry. W 2010 roku dałem sobie złożyć peceta, kupiłem do niego Offisa 2010 i... po kilku próbach pisania pod "dziesiątką" zostawiłem komputer w domu. Służy do ogladania wieczorem filmów na Jutubie, przy których zasypiam. (Np znakomicie zasypia mi się przy wykładach Hovinda, albo przy "Starożytnych kosmitach" - lepiej niż przy nagraniach deszczu - też polecam).
Z powodu Worda muszę się trzymać XP, bo licencję na niego mam ze sprzętem (głupia oszczędność).
Według mnie "2010" nie umywa się do "starego" Worda i szkoda mi czasu na zapoznawanie się z tą pięcioletnią już "nowinką".
Niestety, producenci
12 March, 2015 - 17:56
A u nas w branży obowiązują jedna zasada: jeśli coś działa prawie perfekcyjnie nie poprawiaj, bo się spierniczy. :)
W ramach kilku porad:
a) jeśli nie jest to koniecznie wymagane, nie instalujcie łatek, nowych wersji, aktualizacji;
b) jest dobrym pomysłem posiadać coś, co w indows jest zwane "kopią zapasową". Aplikacja do jej tworzenia jest w standardowym pakiecie win i znaleźć ją można w panelu sterowania. Kopię tworzymy zaraz po świeżej instalacji systemu, po dorzuceniu wszelkich standardowo używanych programów użytkowych. I trzymamy na osobnej partycji (to te sygnowane literkami c,d,e, itd) bądź dysku przenośnym.
c) jeśli ściągacie cokolwiek z sieci, nawet niewinny program od, dajmy na to, odtwarzania plikó muzycznych czy filmów - zwracajcie baczną uwagę skąd pobieracie plik. Plagą są "ekstra" menedżery pobierania, downloadery, w teorii mające ułatwić nam życie. W praktyce - właśnie instalujemy wrota do nieintencjonalnego ściągania śmieciowego software'u, a może i malware'u.
d) czytajcie. Nie, ja nie żartowałem z tym "analfabetyzmem". :) Warto zwracać uwagę na komunikaty, przewinąć na dół i sprawdzić czy nie mamy "zaptaszkowanej" trefnej opcji, warto zwracać uwagę na licencje, warunki użytkowania, itp.
e) strzeżcie się komputerowych wujków dobra rada, którzy co prawda są z zawodu elektronikami albo paleontologami, ale na komputerach znają się, oczywiście, doskonale. Moga narobić potwornych szkód, ponieważ już wiedzą gdzioe grzebać (normalny człowiek nie wie), ale nie wiedzą jak to robić. Felerny system operacyjny, kulejący - to nic. Ale naprawa systemu, który już ktoś wcześniej próbował "naprawiać" - to dopiero horror. :)
f) nie przeceniajcie antywirusów. Wbrew szumnym zapowiedziom producentów, ich skuteczność to jakieś 50-60%. Nigdy nie są przygotowane na najnowsze wersje wirusów (bazy danych są aktualizowane, ale zawsze z opóźnieniem, natoamiast tzw. system heurystyki dalej jest niewydolny), a te właśnie sieją najgrsze spustoszenie
g) uważajcie na tzw. fishing, czyli przechwytywanie loginów i haseł. Jeśli logujecie się witryny "wrażliwe", typu Wasz bank, zawsze rzućcie okiem czy obok adresu występuje ikona kłodeczki bądź podobna (każda przeglądarka to ma), która oznacza skuteczne kodowanie łączności.
I tak falej, i tym podobne... ;)
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Max'ie
12 March, 2015 - 18:13
Dwie różne sprawy.
12 March, 2015 - 19:31
Antywirus (jakby nie był kulawy) musi mieć na bieżąco ściągane aktualizacje bazy danych, bez tego przestaje być wart cokolwiek. I słusznie NOD krzyczy.
Ale już aktualizacje systemu operacyjnego, przeglądarek, wtyczek - to inna sprawa.
Pierwszy z brzegu przykład: pochopnie zaktualizowany do najnowszej wersji Firefox (opcja "zalecana") zazwyczaj przestaje współpracować z wtyczką PKO służącą do stosowania podpisu elektronicznego...
Drugi z brzegu przykład: aktualizacja Javy spowoduje, że starsze i gorzej prowadzone witryny (np niektóre polskie) korzystające wyłącznie ze starszej wersji Javy przestaną być funkcjonalne...
Trzeci przykład: dwa tygodnie temu firefox "rzucił" na rynek kolejna aktualizację, bodaj do wersji 36.x Efekt? Na niektórych komputerach oprogramowanie antywirusowe przestało go rozpoznawać automaetm jako program zaufany i zaczęło blokować dostęp do sieci. Firefox pokazywał puste strony...
I tak można mnożyć opowieści... ;)
Aktualizować tylko wtedy, kiedy niezbędnie i konkretnie potrzebne. :)
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
@Max
12 March, 2015 - 20:33
Owszem, ubuntu ma swoje wady, dziwaczne zachowania (znikają polskie czcionki itp.), ale z mojego punktu widzenia działa ciągle prawie tak samo (zacząłem od edycji nr 10, teraz jest nr 14.04), system na wiele sposoby można dostosowac do własnych potrzeb i to w taki sposób, który na windowsie nigdy nie przyszedłby mi do głowy, zmusza do myslenia i kombinowania, uruchamia skłonności do pracy twórczej itp.
Ale najważniejsza jest szybkość działania i małe obciążenie twardego dysku. Windows zajmuje kolosalnie duzo miejsca. Otwiera się niby natychmiast, ale tak naprawdę trwa to kilka minut. Wyobraź sobie, że chcesz na kwadrans oderwać się od kompa i zając się czymś innym. W przypadku windowsa lepiej nie wyłączac komputera, bo trzeba go otwierać na nowo - kolejne minuty stracone. Oczywiście na laptopach można sesję zahibernować, ale... lepiej tego nie robić.
Mój główny postulat do informatyki jest taki: nie zmieniajcie świata. Niech to świat zmienia was! Ło!
@alchymista
13 March, 2015 - 07:10
O to to to to
O sancta... :)
13 March, 2015 - 12:44
Infrastruktura komputerowa jest już immanentnym elementem otaczającego nas świata. Tak, to stało się na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat. Nie do wiary? Przeprowadźmy taki umysłowy eksperyment - wyobraźmy sobie świat bez komórek, komputerów, dostępu do sieci, bez zaawansowanych technologicznie urządzeń typu mikrofalówka czy programowana pralka, samochody bez zaszytej w nich elektroniki, telewizję bez kablówki. Bez bankomatów, kart płatniczych, odtwarzaczy mp3, e-book readerów.
I co zostaje? :) A to tylko sfera "konsumenta", że tak ją określę. A strefa użyteczności publicznej? Szpitale, elektrownie, pociągi - urzadzenie na ich wyposażeniu też już nie byłyby w stanie bez oprogramowania funkcjonować.
Świat już się zmienił, na naszych oczach i uczynił to bardzo szybko. A my się zaadaptowaliśmy... :)
***
Alchymisto, zalety systemów unixowych to oczywista oczywistość. Mają swoje minusy, "normalnych" ludzi odstraszają odmiennością interfejsu (choć ostatnie dystrybucje co sympatyczniejszych linuxów, jak wspomniane ubuntu) są bardzo zbliżone wyglądem do okienek. Oczywiście to tylko pozory - podstawowym plusem dobrze skonfigurowanego systemu unix jest przede wszystki potworna stabilność. Owszem, można "zepsuć", wszystko da się zepsuć, ale raczej nie stanie się przypadkiem, mimowolnie - jak w Windows. Dużo by pisać... ;)
W pracy korzystam z różnych systemó operacyjnych. Na laptopie, którego w tym momencie używam jest i windows7, i debian. W domu w ogóle nie miałbym windows zainstalowanych, gdyby nie to, że lubię sobie pograć w różne rzeczy. :)
Aha - jeszcze jedna porada. Jeśli możliwe nie dajcie sobie wciskać windows 8. Postęp w stosunku do windows 7 jest iluzoryczny, za to "kafelki" przyprawiają ludzi o ból zębó i głowy. "Kafelki" sprawdzają się w przypadku ekranów dotykowych, urządzeń mobilnych (świetnie działa system Windows Phone, jeśli ktoś ma skłonności do posiadania i używania smartfonów polecam Nokie Lumie :) - absolutnie nie sprawdzają się w komputerach. Owszem, istnieją nakładki "cywilizujące" windows 8, ale po co sobie życie utrudniać....
pozdrawiam
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
@polfic
12 March, 2015 - 20:15
Mnie kiedyś do szału doprowadziła sytuacja, gdy pewna pani, która na ogół nie miała co robić, wymysliła, żeby zamontować mi niemal nad uchem dzwonek do drzwi. W poszukiwaniu kozła ofiarnego spostponowałem majstra, który ten dzwonek montował. Mjster się obraził po czym opuścił lokal. Mój bezpośredni przełożony pogratulował mi skuteczności w działaniu, prosił tylko, abym zmienił formę...
@alchymista
13 March, 2015 - 07:09
A działalność otwieram w UK, coby naszymi urzędami się nie stresować. Co i innym polecam :)