Wczorajszy dzień przyniósł starcie dwóch głównych partii za pomocą broni konwencjonalnej. O tym, co tym razem obiecywała Platforma dowiadywałem się w tramwaju, śledząc twitty znajomych. Wracałem akurat z konwencji Prawa i Sprawiedliwości, na której siedzieliśmy z Eowiną, fraterpafnutzem, Rosemannem i kilkoma innymi znajomymi jako „media społecznościowe”. Myślę, że zainteresowani śledzili rzecz w telewizji i/lub na Twitterze, na którym wszyscy zaproszeni z naszej grupy na bieżąco relacjonowali, co kto mówi i co dzieje się na sali. Wszystko to można znaleźć, wchodząc na Twittera tą drogą: https://twitter.com/hashtag/KonwencjaPiS?src=hash . Czy za głupotę, czy złą wolę wziąć mam wpis jednego z „profesjonalnych dziennikarzy”, który, też na Twitterze zresztą, napisał, że przemówienie Beaty Szydło chyba nudne, skoro wszyscy bawią się telefonami – też się nad tym, moi czytelnicy, zastanówcie. Cóż, funkcjonariusze w rodzaju Nizinkiewicza i samoośmieszenie mają w zakresie obowiązków.
Dostaliśmy oznaczone krzesełka, dostęp do wi-fi i możliwość obserwacji konwencji na żywo i pod dachem, co, wbrew pozorom, okazało się dobrem deficytowym. Gdy „media profesjonalne” wrzucały w najlepsze zdjęcia pustych krzeseł i podawały frekwencję, policzoną już dwie godziny przed startem imprezy, na zewnątrz, w deszczu, stała duża grupa osób, która nie zmieściła do wypchanej ludźmi. Gdyby do środka wpuścić wszystkich, imprezę, zgodnie z przepisami, zablokowała by straż pożarna.
Konwencję podzielona była na cztery części i wielki finał.

Najpierw prezentacja jedynek i dwójek we wszystkich okręgach w Polce. Nazwiska znane i mniej znane, razem jednak stwarzające wrażenie mocnej ekipy. Entuzjazm publiczności, czasem całkiem widowiskowy, bardziej koncertowy niż konwencyjny, później w licznych komentarzach i analizach mierzony w sile i długości braw dla poszczególnych kandydatów. Gdy na scenie byli już wszyscy, głos zabrał prezes PiS, Jarosław Kaczyński.

Z wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego najważniejszy był, moim zdaniem, sam początek – apel, by z owacjami i entuzjazmem poczekać do 25 października. Słowa o nieszukaniu zemsty ładnie kontrastowały ze stałym skupieniem Platformy na przeciwniku.
Później wystąpienia przedstawicieli grup społecznych – rolnika, przedsiębiorcy, studenta, przedstawicielki rodzin i emerytki. Ze wszystkich wystąpień, poza oczekiwaniem zmiany, wyłaniał się przerażający obraz państwa wrogiego wobec własnych obywateli. Instytucje, analizujące pomoc dla rolników wyłącznie pod kątem interesu UE, czy namawiające znajdującą się w trudnej sytuacji matkę do oddania dzieci. Mam wrażenie, że ta ostatnia historia poruszyła zgromadzonych najbardziej…
Późniejsze wystąpienie Beaty Szydło zaczęło się jednak groźnie – kandydatka PiS na premiera przyniosła ze sobą coś około tony papieru. Gdy powiedziała, że to projekty ustaw, a nie dzisiejsze wystąpienie, sala wyraźnie odetchnęła z ulgą. Szydło odniosła się do problemów, poruszanych w wystąpieniach tematycznych wcześniejszych gości. Za każdym razem towarzyszyło jej odpowiednio dobrane tło – zdjęcie wnętrza sklepu, pól, jesiennych drzew. Tej części, poświęconej problemom ludzi starszych, towarzyszył element 4D – spod dachu hali spadły na nas (dość oszczędnie, ale pierwsze koty, za płoty) jesienne liście. Szkoda, że przy części o finansach nie spadały pieniądze, ale może kiedyś dojdziemy i do tego. Za to usłyszeliśmy skąd wziąć pieniądze na realizacje programu, co zresztą mocno zdenerwowało zawsze czujne lobby bankowo-biedronkowe. W naszym sektorze odnieśliśmy wrażenie, że na bieżąco ktoś sprawdza, których tematów brakuje komentatorom i reaguje na nasze opinie. Obok spraw socjalno-bytowych powinien według wielu osób pojawić się wątek imigrantów i unijnych gróźb. I faktycznie, w dalszej części wystąpienia, padły konkretne słowa o nieuleganiu poprawności politycznej i o potrzebie solidarności prawdziwej, działającej w obie strony, wreszcie – o pomocy Polakom ze Wschodu. W ostatniej części wystąpienia pani premier przywołała natomiast elektorat przyszły i pokazała swój wizerunek autorstwa kilkuletniej dziewczynki, który, już do końca towarzyszył nam na telebimie. Było to bardzo ciekawe zagranie wizerunkowe – Beata Szydło jednocześnie skontrowała wcześniejszy moncy przekaz czymś bardzo ciepłym, z drugiej pokazała, że może też mieć do siebie dystans. Obrazek, powiększony do olbrzymich rozmiarów przypominał plakat do filmu „Frank” i robił naprawdę dobrą robotę pośród pełnej bieli i czerwieni niebieskiej scenerii.

Później finał – znów wszyscy spotkali się na scenie. Podgrzany udaną konwencją i wiarą w przyszłe zwycięstwo entuzjazm musiał się jednak pojawić i trwał tak przez kilkanaście minut, by później rozpływać się dalej gdzieś wśród rozchodzących się ludzi, przywitań, pożegnań, życzeń i zdjęć. Oczekiwań jest dużo, tak samo, jak potrzeb, mam nadzieję, że politycy PiS mają tego całkowitą świadomość. Brak nadęcia i niepotrzebnego patosu jest dobrym sygnałem. Tak, jak na spotkaniu z Andrzejem Dudą tuż przed pierwszą turą wyborów, gdy Beatę Szydło widzieliśmy jeszcze w innym charakterze, przez głowę (a później klawiaturę telefonu) przemknęła mi myśl – To naprawdę może się udać.
Warto przejrzeć wczorajsze twitty pisane na żywo z konwencji:
https://twitter.com/EowinaRebel
https://twitter.com/bratpafnucy
https://twitter.com/Hiu_G_Rosemann
https://twitter.com/karnkowski
zdjęcia własne
Dostaliśmy oznaczone krzesełka, dostęp do wi-fi i możliwość obserwacji konwencji na żywo i pod dachem, co, wbrew pozorom, okazało się dobrem deficytowym. Gdy „media profesjonalne” wrzucały w najlepsze zdjęcia pustych krzeseł i podawały frekwencję, policzoną już dwie godziny przed startem imprezy, na zewnątrz, w deszczu, stała duża grupa osób, która nie zmieściła do wypchanej ludźmi. Gdyby do środka wpuścić wszystkich, imprezę, zgodnie z przepisami, zablokowała by straż pożarna.
Konwencję podzielona była na cztery części i wielki finał.

Najpierw prezentacja jedynek i dwójek we wszystkich okręgach w Polce. Nazwiska znane i mniej znane, razem jednak stwarzające wrażenie mocnej ekipy. Entuzjazm publiczności, czasem całkiem widowiskowy, bardziej koncertowy niż konwencyjny, później w licznych komentarzach i analizach mierzony w sile i długości braw dla poszczególnych kandydatów. Gdy na scenie byli już wszyscy, głos zabrał prezes PiS, Jarosław Kaczyński.

Z wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego najważniejszy był, moim zdaniem, sam początek – apel, by z owacjami i entuzjazmem poczekać do 25 października. Słowa o nieszukaniu zemsty ładnie kontrastowały ze stałym skupieniem Platformy na przeciwniku.
Później wystąpienia przedstawicieli grup społecznych – rolnika, przedsiębiorcy, studenta, przedstawicielki rodzin i emerytki. Ze wszystkich wystąpień, poza oczekiwaniem zmiany, wyłaniał się przerażający obraz państwa wrogiego wobec własnych obywateli. Instytucje, analizujące pomoc dla rolników wyłącznie pod kątem interesu UE, czy namawiające znajdującą się w trudnej sytuacji matkę do oddania dzieci. Mam wrażenie, że ta ostatnia historia poruszyła zgromadzonych najbardziej…
Późniejsze wystąpienie Beaty Szydło zaczęło się jednak groźnie – kandydatka PiS na premiera przyniosła ze sobą coś około tony papieru. Gdy powiedziała, że to projekty ustaw, a nie dzisiejsze wystąpienie, sala wyraźnie odetchnęła z ulgą. Szydło odniosła się do problemów, poruszanych w wystąpieniach tematycznych wcześniejszych gości. Za każdym razem towarzyszyło jej odpowiednio dobrane tło – zdjęcie wnętrza sklepu, pól, jesiennych drzew. Tej części, poświęconej problemom ludzi starszych, towarzyszył element 4D – spod dachu hali spadły na nas (dość oszczędnie, ale pierwsze koty, za płoty) jesienne liście. Szkoda, że przy części o finansach nie spadały pieniądze, ale może kiedyś dojdziemy i do tego. Za to usłyszeliśmy skąd wziąć pieniądze na realizacje programu, co zresztą mocno zdenerwowało zawsze czujne lobby bankowo-biedronkowe. W naszym sektorze odnieśliśmy wrażenie, że na bieżąco ktoś sprawdza, których tematów brakuje komentatorom i reaguje na nasze opinie. Obok spraw socjalno-bytowych powinien według wielu osób pojawić się wątek imigrantów i unijnych gróźb. I faktycznie, w dalszej części wystąpienia, padły konkretne słowa o nieuleganiu poprawności politycznej i o potrzebie solidarności prawdziwej, działającej w obie strony, wreszcie – o pomocy Polakom ze Wschodu. W ostatniej części wystąpienia pani premier przywołała natomiast elektorat przyszły i pokazała swój wizerunek autorstwa kilkuletniej dziewczynki, który, już do końca towarzyszył nam na telebimie. Było to bardzo ciekawe zagranie wizerunkowe – Beata Szydło jednocześnie skontrowała wcześniejszy moncy przekaz czymś bardzo ciepłym, z drugiej pokazała, że może też mieć do siebie dystans. Obrazek, powiększony do olbrzymich rozmiarów przypominał plakat do filmu „Frank” i robił naprawdę dobrą robotę pośród pełnej bieli i czerwieni niebieskiej scenerii.

Później finał – znów wszyscy spotkali się na scenie. Podgrzany udaną konwencją i wiarą w przyszłe zwycięstwo entuzjazm musiał się jednak pojawić i trwał tak przez kilkanaście minut, by później rozpływać się dalej gdzieś wśród rozchodzących się ludzi, przywitań, pożegnań, życzeń i zdjęć. Oczekiwań jest dużo, tak samo, jak potrzeb, mam nadzieję, że politycy PiS mają tego całkowitą świadomość. Brak nadęcia i niepotrzebnego patosu jest dobrym sygnałem. Tak, jak na spotkaniu z Andrzejem Dudą tuż przed pierwszą turą wyborów, gdy Beatę Szydło widzieliśmy jeszcze w innym charakterze, przez głowę (a później klawiaturę telefonu) przemknęła mi myśl – To naprawdę może się udać.
Warto przejrzeć wczorajsze twitty pisane na żywo z konwencji:
https://twitter.com/EowinaRebel
https://twitter.com/bratpafnucy
https://twitter.com/Hiu_G_Rosemann
https://twitter.com/karnkowski
zdjęcia własne
(4)
2 Comments
Budyń
13 September, 2015 - 13:26
Pozdrawiam serdecznie
A ja się boję mieć nadzieję. Ot co!
14 September, 2015 - 20:42
Fajna relacja.