
Pozycja „everymana” ma sporo wad i ograniczeń, bo w odróżnieniu od działań aktywnych polityków, analityków, dziennikarzy i różnej maści ekspertów nie daje możliwości korzystania ze źródeł politycznej kuchni, dostępnych wyżej wymienionym.
Ma jednak zaletę nie do przecenienia w czasie przedwyborczej gorączki: oparta na zdrowym rozsądku i bazująca na ogólnie dostępnych informacjach płynących z kampanii potrafi trafnie przewidzieć wynik wyborów właśnie ze względu na powszechność kształtowanych wtedy poglądów. Przecież ostateczny rezultat powstaje w wyniku maksymalnie uśrednionych opinii elektoratu, a nie prognoz pozornie nieomylnych „ besserwisserów”.
Coś o tym wiem, bo właśnie taka pozycja pozwoliła mi dostrzec „nagość króla” już u zarania kariery Wałęsy oraz przewidzieć zwycięstwo Dudy nad Komorowskim wbrew proroctwom mądrali, który wymyślił wypadek ciężarnej zakonnicy na pasach.
Co więcej, żaden przeciętny wyborca nie musi się troszczyć o unikalność głoszonych teorii, bo nie zgłasza aspiracji do publicystycznego Olimpu, co dotyka czasem skądinąd cenionych dziennikarzy. Ot, choćby Rafała Ziemkiewicza, który uparcie upowszechnia tezę, jakoby Tuskowi nie zależy by wygrać najbliższe wybory, a chce on jedynie oczyścić przedpole we własnej partii przed wyborami prezydenckimi w 2025 roku, lub spodziewaną w lutym-marcu 2024 „dogrywką” parlamentarnych.
Z każdym dniem napięcie rośnie, a niektóre z szybko następujących po sobie zdarzeń przybierają wręcz formę histerii. Najlepszym przykładem jest choćby ban nałożony przez organizatorów Campusu Trzaskowskiego na grupę tzw symetrystów. Pomijając ewidentny gwałt na wolności słowa, warto się przyjrzeć na czyją głowę spadła pałka platformerskiej policji czuwającej nad czystością ideologicznego przekazu. Przyjrzałem się, bo panel się odbył na innym forum i skwitować go mogę jedynie wzruszeniem ramion i uśmiechem politowania. Ci straszni symetryści to grupka lewicowo-liberalnych dziennikarzy, którym coś, kiedyś się „wymskło” i teraz się z tego tłumaczą. O rzekomo groźnym charakterze symetrystów niech świadczy fakt, że podczas ponad godzinnej debaty żaden z nich, w żadnej chwili, nawet słowem nie wspomniał o dziesiątkach, jeśli już nie setkach bezczelnych kłamstw, którymi lider ich ulubionej formacji karmi Polaków. Tacy to oni odważni i straszni, a mimo to jakiś opętany nienawiścią patocelebryta porównał ich do szmalcowników.
Napięcie się udziela także prawej stronie. Widać to choćby w TVP i zaczynam się obawiać, że – podzielane także przeze mnie – sympatie polityczne mogą prowadzić do mdłości i tym samym zniechęcać wyborców jeśli są na ich głowy wylewane kubłami. Doceniam rolę TVP, cenię takie programy jak „Reset” czy „Jak oni kłamią”, ale za każdymi razem gdy red Klarenbach rozwija osobliwe ciągi słowno-logiczne, red Janecki wprzęga swą przesadnie eksponowaną erudycję w wielopiętrowe dowcipy, a starsze panie i panowie z PiS-u klepią swoje formułki – chowam twarz w dłoniach by nie widzieć ton wazeliny płynącej z ekranu.
Wiem, że będzie trudno. Spodziewam się wielu brudnych chwytów Tuska, lecz wiem także, że zachowanie spokoju, pozbycie się przesady w codziennym przekazie i stosowanie się do zasady „Keep calm and stay cool” przyniesie zwycięstwo. Tym razem to Polacy powiedzą Tuskowi: nie z nami te numery, my nie gapy ...