
Wiele osób zaangażowanych emocjonalnie w obecny polityczny konflikt zdaje się wierzyć, że mamy do czynienia tylko z wewnętrznym ostrym sporem między dwoma obozami, z których każdy ma inną wizję Polski. Niedawno obchodzony Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych przybliżył nam również tamten okrutny czas, kiedy propaganda usiłowała wmówić, że trwa w Polsce bratobójcza wojna domowa, co miało odwrócić uwagę od setek tysięcy sowieckich bagnetów, na których opierała się komunistyczna władza. Ostatnio w którymś z programów publicystycznym na antenie TVP Info jeden z salonowych jajogłowców stwierdził arbitralnie, że uprawiając politykę nie należy szukać analogii historycznych, a zajmować się jedynie teraźniejszością. Ja doskonale rozumiem te obawy koalicji zdrady narodowej. Na przykład sięgając do nie tak odległych czasów okazałoby się, że dzisiaj najgłośniej o rzekomym „pisowskim zamachu stanu” krzyczą ci, którzy w obronie agentury murem wsparli obalenie rządu Jana Olszewskiego w czerwcu 1992 roku. Był to klasyczny, choć bezkrwawy zamach stanu polegający na pogwałceniu porządku instytucjonalnego i pozbawieniu władzy legalnego i demokratycznie wyłonionego rządu.
Przyjrzyjmy się tym starszym już o prawie ćwierć wieku zdradzieckim gębom wspieranym przez nowy parszywy antypolski narybek. To te same czerwone i różowe ryje oraz środowisko tej samej gazety. Oni już jeden demokratyczny i legalny rząd w Polsce obalili pod hasłami obrony demokracji i praworządności. To nie była wojna polsko-polska, ale przewrót sterowany przez obcą agenturę. Dzisiaj jest podobnie. Dlatego na koniec chcę Czytelnikom przypomnieć fragment przemówienia premiera Jana Olszewskiego wygłoszonego nocą tuż przed obaleniem jego rządu. Nie dopuśćmy, aby po 24 latach kolejny premier demokratycznego i legalnego polskiego rządu musiał wypowiadać podobne słowa. Walka ciągle toczy się o to samo – o wolną Polskę. Pamiętajmy, że historia to najlepsza nauczycielka życia i bez jej znajomości i mądrego wyciągania wniosków nie da się skutecznie uprawiać polityki.
"Jeżeli dzisiaj mówię, że nie składam w tym momencie rezygnacji – mimo że mam tych doświadczeń w ciągu ostatnich miesięcy, a zwłaszcza tygodni, serdecznie dosyć – to oświadczam, że nie składam rezygnacji. I z pełną świadomością stawiam przed wami, posłowie, to zadanie, abyście według własnego sumienia głosowali za lub przeciw odwołaniu tego rządu. Czynię tak w przekonaniu, że od dzisiaj stawką w tej grze jest coś innego niż tylko kwestia, jaki rząd będzie w Polsce wykonywał ten budżet do końca roku.
Że w grze jest coś więcej, że w grze jest pewien obraz Polski, jaka ona ma być. Może inaczej – czyja ona ma być. Jest Polska, była Polska przez czterdzieści parę lat – bo to jednak była Polska – własnością pewnej grupy. Własnością z dzierżawy, może nawet raczej przez kogoś nadanej. Po tym myśmy w imię racji, własnych racji politycznych, zgodzili się na pewien stan przejściowy. Na kompromis, na to, że ta Polska jeszcze przez jakiś czas będzie i nasza, i nie całkiem nasza.
I zdawało się, że ten czas się skończył. Skończył się wtedy, powinien się skończyć, kiedy uzyskaliśmy władzę pochodzącą z demokratycznego, prawdziwie demokratycznego wyboru. A dzisiaj widzę, że nie wszystko się skończyło, że jednak wiele jeszcze trwa i że to, czyja będzie Polska, to się dopiero musi rozstrzygnąć. To się będzie rozstrzygało także w jakiejś mierze, w jakiejś cząstce dziś – tutaj, na tej sali.
Ja chciałbym stąd wyjść tylko z jednym osiągnięciem. I jak do tej chwili mam przekonanie, że z nim wychodzę. Chciałbym mianowicie, wtedy kiedy ten gmach opuszczę, kiedy skończy się dla mnie ten – nie ukrywam – strasznie dolegliwy czas, kiedy po ulicach mojego miasta mogę się poruszać tylko samochodem albo w towarzystwie torującej mi drogę i chroniącej mnie od kontaktu z ludźmi eskorty, że wtedy, kiedy się to wreszcie skończy – będę mógł wyjść na ulice tego miasta, wyjść i popatrzeć ludziom w oczy.
I tego wam – Panie Posłanki i Panowie Posłowie – życzę po tym głosowaniu".
Jan Olszewski
Artykuł opublikowany w „Warszawskiej Gazecie”
Nowy numer już w kioskach
Przyjrzyjmy się tym starszym już o prawie ćwierć wieku zdradzieckim gębom wspieranym przez nowy parszywy antypolski narybek. To te same czerwone i różowe ryje oraz środowisko tej samej gazety. Oni już jeden demokratyczny i legalny rząd w Polsce obalili pod hasłami obrony demokracji i praworządności. To nie była wojna polsko-polska, ale przewrót sterowany przez obcą agenturę. Dzisiaj jest podobnie. Dlatego na koniec chcę Czytelnikom przypomnieć fragment przemówienia premiera Jana Olszewskiego wygłoszonego nocą tuż przed obaleniem jego rządu. Nie dopuśćmy, aby po 24 latach kolejny premier demokratycznego i legalnego polskiego rządu musiał wypowiadać podobne słowa. Walka ciągle toczy się o to samo – o wolną Polskę. Pamiętajmy, że historia to najlepsza nauczycielka życia i bez jej znajomości i mądrego wyciągania wniosków nie da się skutecznie uprawiać polityki.
"Jeżeli dzisiaj mówię, że nie składam w tym momencie rezygnacji – mimo że mam tych doświadczeń w ciągu ostatnich miesięcy, a zwłaszcza tygodni, serdecznie dosyć – to oświadczam, że nie składam rezygnacji. I z pełną świadomością stawiam przed wami, posłowie, to zadanie, abyście według własnego sumienia głosowali za lub przeciw odwołaniu tego rządu. Czynię tak w przekonaniu, że od dzisiaj stawką w tej grze jest coś innego niż tylko kwestia, jaki rząd będzie w Polsce wykonywał ten budżet do końca roku.
Że w grze jest coś więcej, że w grze jest pewien obraz Polski, jaka ona ma być. Może inaczej – czyja ona ma być. Jest Polska, była Polska przez czterdzieści parę lat – bo to jednak była Polska – własnością pewnej grupy. Własnością z dzierżawy, może nawet raczej przez kogoś nadanej. Po tym myśmy w imię racji, własnych racji politycznych, zgodzili się na pewien stan przejściowy. Na kompromis, na to, że ta Polska jeszcze przez jakiś czas będzie i nasza, i nie całkiem nasza.
I zdawało się, że ten czas się skończył. Skończył się wtedy, powinien się skończyć, kiedy uzyskaliśmy władzę pochodzącą z demokratycznego, prawdziwie demokratycznego wyboru. A dzisiaj widzę, że nie wszystko się skończyło, że jednak wiele jeszcze trwa i że to, czyja będzie Polska, to się dopiero musi rozstrzygnąć. To się będzie rozstrzygało także w jakiejś mierze, w jakiejś cząstce dziś – tutaj, na tej sali.
Ja chciałbym stąd wyjść tylko z jednym osiągnięciem. I jak do tej chwili mam przekonanie, że z nim wychodzę. Chciałbym mianowicie, wtedy kiedy ten gmach opuszczę, kiedy skończy się dla mnie ten – nie ukrywam – strasznie dolegliwy czas, kiedy po ulicach mojego miasta mogę się poruszać tylko samochodem albo w towarzystwie torującej mi drogę i chroniącej mnie od kontaktu z ludźmi eskorty, że wtedy, kiedy się to wreszcie skończy – będę mógł wyjść na ulice tego miasta, wyjść i popatrzeć ludziom w oczy.
I tego wam – Panie Posłanki i Panowie Posłowie – życzę po tym głosowaniu".
Jan Olszewski
Artykuł opublikowany w „Warszawskiej Gazecie”
Nowy numer już w kioskach
(4)
2 Comments
Te slowa mówił czlowiek
22 March, 2016 - 17:04
Nie portafimy przyjmować ich punktu widzenia i parzeć na świat ich oczami. To są zupełnie inni ludzie. To nie jest tak, że to jest ich garstka w sejmie. Oni są wszędzie. I gdyby tylko chodziło o to że odnoszą korzyści i mają z tego wymierne zyski. Ale tak też nie jest. Znam takich co nie mają z tego nic a nadal gorąco a nawet goręcej niż dotąd popierają PO, KOD i co tam jeszcze. Zatanawiam się kim naprawdę są ci ludzie? Bo przecież są tacy jak ja, urodzili się i wychowali w tych samych warunkach, chodzili do tych samych szkół, uczyli nas ci sami nauczyciele. Ba! wychowywali nas ci sami rodzice!!!! A różnica między nami jest jak przepaść. I nie widać żadnego świtełka w tunelu porozumienia. Czasem wątpię w to, że realnie patrzę na świat, bo nie mogę uwierzyć, że tak bardzo się różnimy w ocenie tego co nas otacza. To nie jest wojna polsko-polska. To jest coś więcej.
Stronniku
22 March, 2016 - 21:15
Myślę, że znalezienie odpowiedzi na to pytanie mogłoby okazać się twórcze.