Mój dom noszę w sobie...

 |  Written by ossala  |  8
I się narobiło!
   Muszę się przyznać, że niemal do końca nie wierzyłam, że sami-wiecie-który portal nie jest już moim portalem. To nie jest niczyja wina, bo (najpierw) przesłanek, a (później) komunikatów wprost było aż nadto, aby zrozumieć. To tylko sprawa charakteru, a raczej tej jego cząstki, która nosi w sobie niepoprawną naiwność dziecka. Póki gmach stoi, nawet podparty jedynie trzeszczącą z wysiłku zapałką, to stoi! A jak soi, to się nie zawali. Tak mam.
   Ja akurat nie należę do tych, co biegają z uporem maniaka po różnych miejscach w sieci, aby tam zagościć na dłużej. Owszem, nie powiem, czytam, zaglądam, czasem sobie coś kopiuję, ale później ciężko mi sobie przypomnieć, gdzie to znalazłam.
Tym boleśniej odczułam tąpnięcie ziemi a później zachwaszczenie niepoprawnego miejsca w sieci, które niemal przez cztery lata było moim wirtualnym domem.

   I tu się pojawia mój największy dylemat: w tym formułowaniu „wirtualny dom”. Jedna rzecz to taka, że odczułam – jak chyba nikt inny – realną (a nie wirtualną) pomoc ze strony niepoprawnych blogerów, niektórych miałam zaszczyt poznać osobiście, z wieloma rozmawiałam, czy przez telefon, czy przez Skypa, od wielu otrzymywałam wiadomości elektroniczne, od kilkunastu – listy i kartki pocztowe, niektórych poznał osobiście tylko mój śp. pamięci mąż, bo ja czekałam na niego we Francji, a on tułał się po szpitalach w Polsce.
Ale nie o tym chciałam.
   Dla mnie więc rozterka związana z porzuceniem tego jedynego miejsca w sieci była wyjątkowo trudna.  Był czas, gdy dochodziło do tego poczucie jakiejś zdrady, której się właśnie dopuszczam, poczucie winy, wstyd, że tyle dobrego zaznała TAM moja rodzina, a ja się teraz wypinam.
Otrząsnęłam się jednak.

   Po pierwsze, i chyba najważniejsze (choć wszystko jest ważne tak samo), to nie domena niepoprawnych mi pomogła, a piszący na niej ludzie. To od nich zaznałam pomocy, a portal był jedynie platformą do zawarcia tych znajomości, nawiązania kontaktu, przekazania sobie danych.
  
   Druga rzecz to taka, że w stanie obecnego zachwaszczenia – tak ja, jak i moi koledzy blogerzy (obu płci J) – jesteśmy stamtąd nieustannie wyganiani i żegnani, przez grono zjawisk nowych lub starych- nieobecnych, którzy ocknęli się z długiego snu po to, aby się cieszyć z odejścia „starych” niepoprawnych, którzy z wysiłkiem nadawali kształt temu miejscu.
I wreszcie, po (tytułowe) trzecie: mój dom (w tym wypadku – ten wirtualny) jest tam, gdzie ja jestem i gdzie, mam nadzieję, odnajdą się wszyscy, których mi tak bardzo teraz brak.

   Ta notka była przygotowana już kilka tygodni temu, a dziś przyszedł dzień, gdy znów mamy swoje miejsce i gdzie się wszyscy odnajdziemy. Taką mam przynajmniej nadzieję i tego sobie i portalowi z głębi serca życzę.
Witam się z Wami na nowo po tej tułaczce.
5
5 (5)

8 Comments

Amelia's picture

Amelia
Cieszę się,że jesteś, ze wszyscy jesteśmy. Mi w koncu uało sie zalogować. Troszkę niekumata jestem i męczyłam sie okropnie :) Tak bardzo mi brakowało  ciepłego choc wirtualnego miejsca, gdzie spotkać można starych znajomych. Ściskam  Cię goraco i pozdrawiam cieplutko!!!

Amelia

ossala's picture

ossala
Muszę przyznać, że były chwile, gdy sądziłam, że będziemy testować i testować, a po testach będziemy robić kolejne testy, i jeszcze kolejne i że to się nigdy nie skończy.
Ale ruszyło, choć ja się dalej rozglądam za niektórymi zgubami.
Ściskam
 

Ossala

Szary Kot's picture

Szary Kot
nie chcę Cię martwić, będziemy  testować i testować............... pewnie jeszcze dość długo, ale nieważne drabiny i wiaderka z farbą, ważne, że u siebie! laugh
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
ossala's picture

ossala
Wiem, że to głupie, ale chyba tego się najbardziej bałam, że to jakieś przewidzenie było i zniknie jak sen jaki złoty.
Druga uwaga to taka, że się stało tak, jak podejrzewałam: pastwią się nad nami. I dobrze, bo we komentach widać przede wszystkim wymądrzanie się i wściekłość, co dla mnie jest znakiem, że zazdroszczą.
I tym drobnym, naprawdę drobnym akcentem kończę jakiekolwiek polemiki, podglądania i komentowanie kurnika, z którego wyszłam.
Mam trochę zajęty poranek, ale zaraz po powrocie postaram się przygotować notkę, czym żyje świat, tj. w moim przypadku kraj nad Sekwaną.
Jaka to ulga, że ten chaos a potem tułaczka w końcu znalazły swój kres.
Dobrego dnia wszystkim.
Ossala

Ossala

ossala's picture

ossala
Z każdą chwilą robi się naprawdę jak w opisanym przeze mnie domu!
Jeszcze raz dzięki wszystkim, którzy włożyli swój wkład, aby to miejsce stworzyć. Ja nie wiem, czy Wy (admini) zdajecie sobie do końca sprawę, jakie to było ważne...
Nie wiem.
 

Ossala

Hun's picture

Hun
Ci się wydaje? smiley

"...And what do you burn, apart from witches?   - More witches!..."
ossala's picture

ossala
wydaje, że wiecie...
Gdybyś jednak był tu choć przez chwilę, ze mną i Juniorką, gdy ogryzałyśmy paznokcie już jakoś od południa, potem - jak ranne lwice w klace - od ściany do ściany, a potem zobaczyłbyś ten wrzask radości - jakby nasi zdobyli mistrzostwo świata (dyscyplina obojętna) - to byś chyba zrozumiał, że, owszem, zdawaliście sobie sprawę, ale nie do końca...
Ściski
 

Ossala

Więcej notek tego samego Autora:

=>>