Ruszyła kampania wybielania katów: "Nieznana twarz 'Czerwonego Kata"'

 |  Written by Ursa Minor  |  6

Maciej Nycz: Pani lubi bohatera swojej książki, Feliksa Dzierżyńskiego? Można odnieść wrażenie, że pani go nawet próbuje usprawiedliwiać.

Sylwia Frołow, pisarka i dziennikarka: Polubiłam go dopiero, kiedy zaczęłam pracować nad materiałami do książki. Zaczęło się w ogóle od tego, że napisałam tekst o jego kobietach do "Tygodnika Powszechnego". To był moment, kiedy zainteresowałam się nim jako prywatnym człowiekiem. Oczywiście, wcześniej  też wiedziałam, że to jest "Czerwony Kat"...

To jest chyba ta zbitka, którą wszyscy znamy i często poza nią nie wychodzimy.

No właśnie. A okazuje się, że on miał szalenie ciekawe życie prywatne. W młodości był ładnym chłopcem, miał duże powodzenie u kobiet. Poza tym prywatnie był szalenie sympatyczny. To też miało wpływa na to, kim się stał w Rosji. Był człowiekiem do spodu uczciwym. Nigdy nie chciał wykorzystywać swoich stanowisk do załatwiania spraw prywatnych. Lenin bardzo dobrze o tym wiedział i dlatego go wyznaczył do tworzenia WCzK [Wszechrosyjska Komisja Nadzwyczajna do Walki z Kontrrewolucją i Sabotażem - przyp. red].

Jak się patrzy we fragmenty korespondencji, które pani obficie cytuje, to trudno mu czasem nie pozazdrościć. "Niepoczytalny jestem i boję się pisać. Muszę jednak - tak samo jak musiałem kupić tę gałązkę bzu - muszę powiedzieć coś - sam nie umiem - nie mogę ująć w słowa tego - czuję, że muszę popełnić szaleństwo, że muszę wciąż kochać i mówić o tym" - pisze do jednej ze swoich miłości. Gdyby spotkać ten cytat bez podpisu, w życiu można by nie wpaść na to, że to pisał "Czerwony Kat".

To prawda. On był człowiekiem szalenie emocjonalnym. Musimy pamiętać, że wszystkie jego prywatne historie to jest jeszcze okres polski, okres młodopolski. Jego listy są pisane w klimacie młodopolskim.

Widać w nich jakieś niezwykłe wyczucie, ogromną wrażliwość...

Tak, on był bardzo wrażliwym człowiekiem. Cytuję w książce wspomnienie jego byłego współtowarzysza, który później przeszedł na stronę Romana Dmowskiego. Tuż po śmierci Feliksa on napisał na łamach "Warszawskiej Gazety Porannej", że z nich wszystkich Dzierżyński był naturą najbardziej wrażliwą. Dokarmiał bezdomne koty, szkapie dryndziarskiej by nigdy nie zrobił krzywdy, był szalenie popularny wśród kobiet... Zresztą, esdecy nadali mu przydomek "esdecki Apollo".

A jak pani na niego patrzy to Dzierżyński jest bardziej "Czerwonym Katem", "esdeckim Apollem", fanatycznym inkwizytorem czy wszystkim po trochu?

Był tym wszystkim razem. Ja początkowo chciałam zatytułować książkę "FED" - Feliks Edmundowicz Dzierżyński, ale Polakom mało taki skrót mówi. Wydawnictwo wyszło z założenia, że dla Dzierżyńskiego najważniejsza była miłość i rewolucja. A ja bym powiedziała, że najważniejsza była miłość do rewolucji.

Tylko trudno się tu nie dopatrzeć toksycznej miłości. A im bardziej go znamy takiego emocjonalnego, wrażliwego, tym potem straszniejsze jest to, jaką machinę buduje. Z wiarą, ogromnym zaangażowaniem, na granicy wręcz wyczerpania psychofizycznego.

Większość rewolucjonistów to byli ludzie szalenie zakochani w swojej sprawie. On był najbardziej emocjonalnym bolszewikiem. Zupełnie inaczej bym podeszła do Stalina, który był wyrafinowanym psychopatą, realizował swoją politykę w sposób jak najbardziej cyniczny. Feliks nigdy nie był cyniczny. To jest ta strona jego natury, która mnie szalenie zafascynowała. Piszę w książce, że to był dobry człowiek, który całkowicie zaplątał się w zło.(...)



Czytaj więcej na http://www.rmf24.pl/tylko-w-rmf24/wiadomosci/news-nieznana-twarz-czerwon...
0
No votes yet

6 Comments

Tomasz A S's picture

Tomasz A S
Ma ten "dobry człowiek" na sumieniu?
No.. "tylko całkowicie zaplątany w zło"  mordował  "z miłości do rewolucji".
Kochanek śmierci!
Ursa Minor's picture

Ursa Minor
A kogo to obchodzi?
Na pewno nie autorkę tego wiekopomnego dzieła. Ona wyraźnie postawiła akcenty na "uczłowieczenie" mordercy, wybielenie jego zbrodniczego życia. Jest nim zafascynowana, bo doczytała się, że z zachwytem wąchał kwiatki i miał rozterki sercowe.

Tak jak zmieniono optykę, w jakiej przedstawia się Hitlera, Geobbelsa, nie mówiąc o Stalinie, tak politkę wybielania stosuje się wobec innych "zasłużonych".
Niestety, te działania padają na podatny grunt, vide książka Jaruzelskiej o swym ojcu i jej zaskakująco ciepłe przyjęcie przez Ziemkiewicza. Jeśli taaaaki dziennikarz (któremu nie da się zarzucić, że nie zna historii prawdziwej swojego kraju)  ze zrozumieniem pochyla się nad "tragizmem generała", to czego spodziewać się po mniej zorientowanych czytelnikach?

Pozdrawiam.Ursa Minor
Niehrabiabis's picture

Niehrabiabis
Dokladnie tak samo odbieram ten uczlowieczajacy tekst, ale w historii bylo wiele kobiet zachwyconych mordercami. 
Ellenai's picture

Ellenai
O ja cie…  Aż strach być blondynką sad.
„Oczywiście, wcześniej  też wiedziałam, że to jest "Czerwony Kat"...”
Ale to jednak autorce nie przeszkodziło dojrzeć w nim „ładnego, szalenie sympatycznego, wrażliwego i emocjonalnego chłopca”. I do tego „uczciwego”.
Aż dziw, że powszechnie postrzega się go jako patologicznego sadystę i mordercę odpowiedzialnego za śmierć milionów ludzi, za jednego z największych ludobójców-wykonawców w historii, obok Himmlera i Jeżowa.

Czeka wprowadziła czerwony terror . Na skalę  dotąd niespotykaną dokonywano masowych egzekucji. Do oskarżonych o działalność kontrrewolucyjną strzelano z karabinów maszynowych.
Po nieudanym zamachu na Lenina, w Piotrogrodzie wydawano tak wiele wyroków śmierci, że nie nadążając z egzekucjami, skazanych wiązano parami, ładowano wieczorami na drewniane barki, które wyprowadzano na wody Zatoki Fińskiej, i tam zatapiano. Rozkazy wydawał Feliks Dzierżyński.

Fragment z pracy brytyjskiego profesora historii i pisarza, specjalisty historii Rosji i sowietologa, Orlando Figesa  (Tragedia narodu. Rewolucja rosyjska 1891-1924):
„Każdy lokalny oddział Czeki miał własną specjalność. W Charkowie upodobano sobie „numer z rękawiczką" - parzono dłonie ofiar wrzątkiem, aż pokryta pęcherzami skóra dawała się zdjąć: ofiarom pozostawały obdarte do żywego mięsa, krwawiące dłonie, a torturującym „rękawiczki z ludzkiej skóry". Czeka w Carycynie przepiłowywała ofiarom kości. W Woroneżu umieszczano nagie ofiary w nabijanych gwoździami beczkach, które potem toczono. W Armawirze  miażdżono czaszki, zaciskając wokół głowy ofiary skórzany pas z żelaznym sworzniem. W Kijowie  przymocowywano do tułowia ofiary klatkę ze szczurami i ją podgrzewano, tak że rozjuszone zwierzęta wgryzały się w jelita, szukając drogi ucieczki. W Odessie przykuwano ofiary łańcuchami do desek i powoli wsuwano do pieca albo zbiornika z wrzątkiem. Ulubioną zimową torturą było oblewanie wodą nagich ofiar dopóty, dopóki nie zamieniły się one w żywe lodowe posągi. Wielu funkcjonariuszy Czeki preferowało tortury psychologiczne. Jeden z nich kazał prowadzić ofiary rzekomo na egzekucję, po czym strzelano do nich ślepymi nabojami. Inny kazał grzebać ofiary żywcem albo wkładać do trumny z cudzymi zwłokami. Niektórzy zmuszali do patrzenia, jak się torturuje, gwałci lub zabija bliskie ofiarom osób”.

Biedny Dzierżyński – słysząc o tych metodach, musiał się wzruszać do łez.
 
Szary Kot's picture

Szary Kot
z pewnościa wzruszał się do łez, łez wylanych z powodu tak mizernego postępu ukochanej rewolucji. Wszak miłość do idei ponad wszystko, a człowiek może tylko przeszkadzać.
Zastanawiam sie tylko, jak ten wrażliwiec traktował kobiety, szczególnie jeśli któreś zdażyło się mieć odmienne zdanie??? Jakoś autorka książki, tak uroczo pisząc o gałązkach bzu,  milczy na ten temat...

A może "winien" był temu ów "młodopolski klimat"???
"Konieczność jest wszystkim, wola ludzka niczym". Lubię Tetmajera, ale jakże łatwe usprawiedliwienie?
Konieczność, determinizm i biedny człek niewinny jak dziecko... bo to "duch dziejów" był.
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Ellenai's picture

Ellenai
To nawet chyba nie ma większego znaczenia jak on traktował te kobiety. Być może, po obmyciu rąk z krwi, kupował kwiaty i wręczał je z niezwykłą galanterią. Hitlerowcy, jak wiadomo, kochali zwierzęta i dzieci. Wprowadzili wiele przepisów ochrony życia zwierząt i zakazów dokonywania róznych eksperymentów na zwierzętach. Wybitny niemiecki zoolog został surowo napomniany, gdy dżdżownice, które uśpił podczas pewnego eksperymentu, mimo tego poruszały się nadal.
Przy okazji wprowadzenia tych praw w 1933 roku Niemcy ustanowili jednak pewną hierarchię, na szczycie której stanęli aryjczycy, za nimi wilki, orły, świnie, a na samym dole Żydzi, na równi ze szczurami.

Nie mam nic przeciwko romantyzmowi i poszukiwaniu piękna w świecie. Wręcz przeciwnie. Uważam, że trzeba umieć je odnajdywać, bo inaczej trzeba by zwariować. Jednak przypadek, gdy romantyzm wyżera kompletnie mózg, uważam za przypadek kliniczny.

Więcej notek tego samego Autora:

=>>