"W 2008 roku Islandia pozwoliła swoim bankom upaść, ponieważ okazały się zbyt duże, by je ratować. Antykryzysowe decyzje podjęte pięć lat temu mogą teraz pomóc zredukować poziom bezrobocia na wyspie do 2 proc." - czytamy dziś na forsal.pl.
Europę toczy kryzys. Bezrobocie w Grecji i Hiszpanii sięga 25 proc. Tymczasem Islandia - swego czasu największa ofiara kryzysu, teraz doskonale sobie radzi, zaś bezrobocie ma na poziomie 2 proc. Jaka jest na to recepta? Pozwolić upaść bankom.
Pod koniec 2008 roku w Islandii wybuchł jeden z największych kryzysów w historii tego kraju. Napędzany długami bankowy boom skończył się w ciągu zaledwie kilku tygodni. Trzy największe banki komercyjne: Kaupthing Bank, Landsbanki i Glitnir zaczęły mieć problemy z bieżącym regulowaniem zobowiązań, klienci z zagranicznych oddziałów zaczęli masowo wycofywać z nich swoje depozyty i w efekcie banki stały się niewypłacalne. Rząd Islandii odmówił jednak wsparcia bankrutujących gigantów i pozwolił im upaść. W październiku 2008 roku banki zostały znacjonalizowane. Ich długi wynosiły w sumie 85 mld dol.
Islandia postawiła więc na dobro obywateli a nie banków. Bo chodzi o długi banków - nie obywateli.
Islandzki rząd nie ugiął się pod naciskiem wierzycieli banków, którzy chcieli odzyskać utopione w nich pieniądze. “To nie jest publiczny dług i nigdy nie będzie” – mówił premier Gunnlaugsson odnosząc się do roszczeń wobec banków. Jak podkreślał, głównym celem jego polityki jest „odbudowa islandzkiego państwa dobrobytu”. Islandia zebrała już wiele pochwał za swoje podejście do walki z kryzysem – m.in. od Międzynarodowego Funduszu Walutowego oraz od laureata Nagrody Nobla z ekonomii, Paula Krugmana. Kolejne ekipy rządzące Islandią zmuszały banki, by systematycznie robiły odpisy na długi hipoteczne kredytobiorców. W lutym 2010 roku, 16 miesięcy po ogłoszeniu przez banki Kaupthing, Glitnir i Landsbanki Islands upadłości, stopa bezrobocia na wyspie wzbiła się do rekordowych 9,3 proc. Zgodnie z najnowszymi danymi islandzkiego urzędu statystycznego, w grudniu 2013 roku wynosiła już 4,2 proc. Dla porównania, bezrobocie w strefie euro wciąż utrzymuje się na poziomie 12,1 proc. według danych za listopad 2013 r. “Choć sytuacja jest tu znacznie lepsza niż w wielu innych krajach, nie chcemy mieć 4-procentowego bezrobocia” – mówi Gunnlaugsson.
Czy Polska i Europa pójdą tą drogą?Wymagałoby to odwagi przywódców i woli odcięcia się od pieniędzy bankierów.
forsal.pl/ as/
http://wgospodarce.pl/informacje/10100-pozwolcie-bankom-upasc-sposob-isl...
Europę toczy kryzys. Bezrobocie w Grecji i Hiszpanii sięga 25 proc. Tymczasem Islandia - swego czasu największa ofiara kryzysu, teraz doskonale sobie radzi, zaś bezrobocie ma na poziomie 2 proc. Jaka jest na to recepta? Pozwolić upaść bankom.
Pod koniec 2008 roku w Islandii wybuchł jeden z największych kryzysów w historii tego kraju. Napędzany długami bankowy boom skończył się w ciągu zaledwie kilku tygodni. Trzy największe banki komercyjne: Kaupthing Bank, Landsbanki i Glitnir zaczęły mieć problemy z bieżącym regulowaniem zobowiązań, klienci z zagranicznych oddziałów zaczęli masowo wycofywać z nich swoje depozyty i w efekcie banki stały się niewypłacalne. Rząd Islandii odmówił jednak wsparcia bankrutujących gigantów i pozwolił im upaść. W październiku 2008 roku banki zostały znacjonalizowane. Ich długi wynosiły w sumie 85 mld dol.
Islandia postawiła więc na dobro obywateli a nie banków. Bo chodzi o długi banków - nie obywateli.
Islandzki rząd nie ugiął się pod naciskiem wierzycieli banków, którzy chcieli odzyskać utopione w nich pieniądze. “To nie jest publiczny dług i nigdy nie będzie” – mówił premier Gunnlaugsson odnosząc się do roszczeń wobec banków. Jak podkreślał, głównym celem jego polityki jest „odbudowa islandzkiego państwa dobrobytu”. Islandia zebrała już wiele pochwał za swoje podejście do walki z kryzysem – m.in. od Międzynarodowego Funduszu Walutowego oraz od laureata Nagrody Nobla z ekonomii, Paula Krugmana. Kolejne ekipy rządzące Islandią zmuszały banki, by systematycznie robiły odpisy na długi hipoteczne kredytobiorców. W lutym 2010 roku, 16 miesięcy po ogłoszeniu przez banki Kaupthing, Glitnir i Landsbanki Islands upadłości, stopa bezrobocia na wyspie wzbiła się do rekordowych 9,3 proc. Zgodnie z najnowszymi danymi islandzkiego urzędu statystycznego, w grudniu 2013 roku wynosiła już 4,2 proc. Dla porównania, bezrobocie w strefie euro wciąż utrzymuje się na poziomie 12,1 proc. według danych za listopad 2013 r. “Choć sytuacja jest tu znacznie lepsza niż w wielu innych krajach, nie chcemy mieć 4-procentowego bezrobocia” – mówi Gunnlaugsson.
Czy Polska i Europa pójdą tą drogą?Wymagałoby to odwagi przywódców i woli odcięcia się od pieniędzy bankierów.
forsal.pl/ as/
http://wgospodarce.pl/informacje/10100-pozwolcie-bankom-upasc-sposob-isl...
No votes yet