
Jak spod ziemi wyłaniają się dzisiaj nowe nauki. Po dżenderologii pojawiła się queerlogia, czyli – jak wyjaśniają dobre słowniki języka angielskiego – gejologia, lesbijtyka, biseksualtyka, transseksualogia itd. Z tego rogu obfitości wyskoczyły niedawno animal studies, czyli – po polsku – animaltyka ew. bestiologia. Jutra nie znamy, ale już czekają w kolejce kolejni „wykluczeni”, spragnieni „niedyskryminacji” i „swobody ekspresji seksualnej”, a najpierw – „naukowego” potraktowania. Nawet mam kilka gotowych nazw dla tych nowych „nauk”, ale teraz trzeba się pilnie zastanowić nad związkiem bestiologii z dżenderologią.
Jeśli dżenderologia twierdzi, że nie ma co się przejmować różnicą pomiędzy mężczyzną i kobietą, to bestiologia zakłada, że nie ma istotnej różnicy pomiędzy człowiekiem i zwierzęciem (łac. bestia). Ponoć nie jesteśmy nawet „naczelnymi” zwierzętami, bo oskarżając ludzkość o „holokaust zwierząt” (podczas marcowej konferencji animal studies w PAN), demaskuje się nasze oblicze: jesteśmy gorszymi bestiami niż inne zwierzęta i trzeba je chronić przed nami.
Już postawiono przed sądem Andrzeja Krauzego za bestiofobię, gdy ośmielił się w Rzeczypospolitej poniżyć zwierzę rysunkiem ludzkiej bestii szepczącej do kozy w urzędzie stanu cywilnego, że po „związkach partnerskich” to „my idziemy”. Jeśli Hugon od św. Wiktora widzi człowieka jako istotę, ani niebędącą bogiem, ani bestią – bo „pozycja człowieka jest pośrodku” – to dżenderolodzy uznają człowieka za anioła (w wersji demona), a bestiolodzy – za zwierzę.
Aby szybko zrobić z człowieka demona, trzeba najpierw zrobić z niego zwierzę (mówi się u nas jeszcze konkretniej – świnię). Widzimy to w dziejach manicheizmu. Wysublimowana „duchowość”, umartwienia i posty manichejczyków szły w parze z pogardą dla ciała jako narzędzia i dzieła szatana. Aby uniknąć go czy wyrwać się z jego sideł, wznieść się na „duchowy” poziom, zalecano pławienie się w rozwiązłości, bo to przecież jakoby tylko sprawa ciała.
Nic zatem dziwnego, że na kursach dżenderologii pierwsze wtajemniczenie dokonuje się za pomocą specjalnego doboru lektur, tworzącego wrażenie, że nasze ciało to tylko sfera przyrodnicza. Czytają zatem na genderologii na UW dzieło Arystotelesa „O rodzeniu się zwierząt”. Ta imponująca do dzisiaj praca należy jednak do obszaru badawczego zoologii. Z racji zaś tego, że powstała ponad dwa tysiące lat temu – należy już tylko do historii zoologii. Jeśli otrzymują ją dzisiaj słuchacze gender studies, to znaczy, że mają nabrać przekonania, iż mężczyzna to tyle co samiec, a kobieta to tylko samica. Ludzkie rodzicielstwo jakoby sprowadza się do tego, co dzieje się w świecie zwierząt. Absolwent gender studies powinien zatem nie przejmować się tą jakoby tylko przyrodą w człowieku, a więc dowolnie określać sposób traktowania własnej i cudzej płciowości.
Przekonanie nas, że jesteśmy aniołami (demonami) – niezwiązanymi ciałem – nie jest jednak łatwe i szybkie. Nawet unijne ukazy nie mogą sobie poradzić z chłopcami w przedszkolach niechcącymi malować sobie paznokci i bawić się w tacierzyństwo lalkami Barbie. Pomocą okażą się animal studies, sprowadzające człowieka na poziom bestii. Zejście w życiu na ten poziom uruchamia natychmiast satanistyczne chęci, czyli bycia demonem.
Oto zatem kolejny dowód na to, że dżenderologia to nie nauka, ale ideologia. Jeśli nawet korzysta się z osiągnięć nauki, to traktuje się ją jako narzędzie intelektualnych odlotów, a następnie moralnych upadków.
http://naszdziennik.pl/mysl-felieton/67854,dzenderologia-a-bestiologia.html
Dzisiaj nic nie dzieje się bez planu. Dowiadujemy się o "nowej" nauce i szeroko otwieramy oczy. O co chodzi??? CHODZI O DAWNO ZAPLANOWANĘ WYNISZCZANIE LUDZKOŚCI! Charles Galton Darwin (1887 – 1962) CZYLI PROJEKT POWSTAŁ PONAD PÓŁ WIEKU WSTECZ... zapewne został też zmodyfikowany, bo nauka niebywale szybko rozwija się.
Jednym z planujących przyszłość dla elit był z pewnością Charles Galton Darwin (1887 – 1962), fizyk, matematyk pracujący nad projektem budowy amerykańskiej bomby atomowej (Projekt Manhattan) aktywny członek Towarzystwa Eugenicznego (Eugenics Society) (od 1953 szef stowarzyszenia) wnuk Karola Darwina i chrześniak Francisa Galtona (twórcy Eugeniki), członek tego co określano w Wielkiej Brytanii “intelektualną arystokracją”.
[...] W 1952 roku C. G. Darwin wydał książkę pt “Kolejne milion lat” (ang. Next milion years), w której opisał jak w przyszłości elity będą kontrolowały masy oraz jakie są realia ustanawiania pełnej kontroli w technologicznym świecie. Czytając jego książkę prawie siedemdziesiąt lat później, pozostaje stwierdzić, iż opisana perspektywa “miliona” lat naturalnych ewolucyjnych zmian, wydaje się, iż z pomocą świadomych działań elit dopełni się w niecałe sto. Warto się tym samym zapoznać z tym dziełem aby zrozumieć logikę stojącą za obecnymi działaniami elit i w jakim kierunku pchają oni świat.
[...] 115. "Można przynajmniej uznać, iż jest to fałszywa analogia porównać człowieka do dzikich zwierząt, i że raczej powinien być on porównany do tego, które zostało udomowione. [...] Jeśli w krótkim czasie cechy człowieka mogły by być przeformowane to cała przyszłość historii mogła by być zupełnie inna."
123. "Wraca to do problemu, który opisałem w mojej historii, że oswojone zwierzę musi mieć władcę i że w związku z tym, oswojenie większość ludzkości, może być dokonane jedynie przez pozostawienie nieokiełznanej mniejszości. Ponadto, ta mniejszość musiała by być grupą posiadającą najlepsze właściwości ze wszystkich."
W niniejszym artykule odnosząc się do książki C.G. Darwina "Kolejne milion lat" pokazujemy co elity myślą na temat przyszłości ludzkiego gatunku i przyszłości ziemi...
Kolejne milion lat i kontrola globalnej populacji. #1
http://www.wis.org.pl/forum/viewtopic.php?f=138&t=34&p=25467&hilit=Kolejne+milion+lat+i+kontrola+globalnej+populacji#p25467
Kolejne milion lat i kontrola globalnej populacji. #2
http://www.wis.org.pl/forum/viewtopic.php?f=138&t=34&p=25499&hilit=Kolejne+milion+lat+i+kontrola+globalnej+populacji#p25499
No votes yet