
Pracownia Estymator wykonała dla serwisu Newsweek.pl sondaż prezydencki w dniach 20 i 21 marca br. Pod uwagę brano tylko głosy osób zdecydowanych, na kogo chcieliby zagłosować. I tak, okazało się, że zdecydowanym liderem tego sondażu jest urzędujący prezydent Bronisław Komorowski z wynikiem 52%. Na drugim miejscu jest Jarosław Kaczyński z poparciem 18%, a dalej, już tylko po 6% mają Jarosław Gowin i Leszek Miller.
I tutaj ciekawostka. Newsweek.pl zamieszcza też sondę prezydencką a jej wyniki (na godzinę 19.40.) były zgoła inne. Najwięcej internautów oddało głos na Jarosława Kaczyńskiego, bo aż 36%, a na Bronisława Komorowskiego 33%. Trzecie miejsce zajmuje Janusz Korwin – Mikke z poparciem 16% głosujących. Miller i Gowin dostają tu śladowe poparcie. Godzinę wcześniej musiała nastąpić jakaś mobilizacja propałacowa, bo JK miał 42% głosów, a urzędujący prezydent 30%. Sonda to oczywiście nie sondaż, ale daje do myślenia. Ponadto warto chyba zwrócić uwagę na to, że serwis Newsweek.pl jak i sam tygodnik to nie jest medialna twierdza Jarosława Kaczyńskiego.
Coś jest więc na rzeczy, że w zagajniku Tomasza Lisa prowadzi w sondzie Jarosław Kaczyński. Oczywiście, nie sam sondaż ani sonda są tu ważne. Ważne jest odpowiedź na pytanie o kondycję polskiego społeczeństwa, ważne jest zrozumienie tego fenomenu: nic nie robi, a głosy ma, jak nikt. Mamy już bowiem czwarty rok tej prezydentury i doprawdy trudno jest wskazać jakiekolwiek osiągnięcia Bronisława Komorowskiego. Jedyne co robił, to posłusznie podpisywał to, co podsunął mu Donald Tusk. W tym antynarodową ustawę emerytalną. Nie mam sensu rozpisywać się o innych aktach prawnych, pod którymi widnieje podpis obecnego lokatora Pałacu Prezydenckiego, bo jest tu cała lista chybionych ustaw i bubli prawnych. W polityce zagranicznej, gdzie ma odpowiednie prerogatywy Bronisław Komorowski nie zaistniał. Dokonał jedynie zwrotu w kierunku Rosji i to po tak traumatycznej dla Polaków tragedii, jaką była Katastrofa Smoleńska. Generalnie uśmiech, spotkanie z dziećmi, wypad gdzieś w Polskę, medale w pałacu, jednym słowem żyrandol. I ten symboliczny żyrandol Polacy kupują, nie w ciemno, tylko w blasku fleszy. Tak, jakby niczego specjalnego od głowy państwa nie oczekiwali, jakby bezruch był czymś najlepszym i wymarzonym. Czy to dziwi? Wcale. Przekłada się to doskonale na ogólną kondycję Polaków.
Trwanie w bezruchu wydaje się być dziś dominującą postawą społeczną. Żadnych zmian, żadnych rewolucji, protestów i konfliktów, po prostu przełkniemy wszystko, co nam wciśnie Tusk. Każdy kit kituje pustkę tych rządów. Nie ma żadnej mobilizacji do jakichkolwiek zmian, życie na dziś, na chwilę, łatanie dziur, bez określenia perspektyw stało się normą. Bronisław Komorowski świetnie się wpisuje w taki scenariusz społeczny. On też nie dąży do żadnych zmian, Pałac stoi i on też stoi, i tak już czwarty rok. Albo Polacy nie widzą tej bezpłciowej prezydentury, albo nie chcą widzieć, bo kręcą się tylko wokół własnej osi, bez patrzenia na horyzont. Można być więc spokojnym o wyniki kolejnego sondażu. Komorowski zapewne go wygra, bo gładkość i bezruch jest w cenie. Oczywiście do czasu. Tyle tylko, że tego czasu marnujemy coraz więcej kosztem naszej przyszłości. Może więc nadszedł w końcu kres polityki zagłaskiwania wyborców, może trzeba mówić twardo, że w takim stanie ducha prześpimy Polskę.
I tutaj ciekawostka. Newsweek.pl zamieszcza też sondę prezydencką a jej wyniki (na godzinę 19.40.) były zgoła inne. Najwięcej internautów oddało głos na Jarosława Kaczyńskiego, bo aż 36%, a na Bronisława Komorowskiego 33%. Trzecie miejsce zajmuje Janusz Korwin – Mikke z poparciem 16% głosujących. Miller i Gowin dostają tu śladowe poparcie. Godzinę wcześniej musiała nastąpić jakaś mobilizacja propałacowa, bo JK miał 42% głosów, a urzędujący prezydent 30%. Sonda to oczywiście nie sondaż, ale daje do myślenia. Ponadto warto chyba zwrócić uwagę na to, że serwis Newsweek.pl jak i sam tygodnik to nie jest medialna twierdza Jarosława Kaczyńskiego.
Coś jest więc na rzeczy, że w zagajniku Tomasza Lisa prowadzi w sondzie Jarosław Kaczyński. Oczywiście, nie sam sondaż ani sonda są tu ważne. Ważne jest odpowiedź na pytanie o kondycję polskiego społeczeństwa, ważne jest zrozumienie tego fenomenu: nic nie robi, a głosy ma, jak nikt. Mamy już bowiem czwarty rok tej prezydentury i doprawdy trudno jest wskazać jakiekolwiek osiągnięcia Bronisława Komorowskiego. Jedyne co robił, to posłusznie podpisywał to, co podsunął mu Donald Tusk. W tym antynarodową ustawę emerytalną. Nie mam sensu rozpisywać się o innych aktach prawnych, pod którymi widnieje podpis obecnego lokatora Pałacu Prezydenckiego, bo jest tu cała lista chybionych ustaw i bubli prawnych. W polityce zagranicznej, gdzie ma odpowiednie prerogatywy Bronisław Komorowski nie zaistniał. Dokonał jedynie zwrotu w kierunku Rosji i to po tak traumatycznej dla Polaków tragedii, jaką była Katastrofa Smoleńska. Generalnie uśmiech, spotkanie z dziećmi, wypad gdzieś w Polskę, medale w pałacu, jednym słowem żyrandol. I ten symboliczny żyrandol Polacy kupują, nie w ciemno, tylko w blasku fleszy. Tak, jakby niczego specjalnego od głowy państwa nie oczekiwali, jakby bezruch był czymś najlepszym i wymarzonym. Czy to dziwi? Wcale. Przekłada się to doskonale na ogólną kondycję Polaków.
Trwanie w bezruchu wydaje się być dziś dominującą postawą społeczną. Żadnych zmian, żadnych rewolucji, protestów i konfliktów, po prostu przełkniemy wszystko, co nam wciśnie Tusk. Każdy kit kituje pustkę tych rządów. Nie ma żadnej mobilizacji do jakichkolwiek zmian, życie na dziś, na chwilę, łatanie dziur, bez określenia perspektyw stało się normą. Bronisław Komorowski świetnie się wpisuje w taki scenariusz społeczny. On też nie dąży do żadnych zmian, Pałac stoi i on też stoi, i tak już czwarty rok. Albo Polacy nie widzą tej bezpłciowej prezydentury, albo nie chcą widzieć, bo kręcą się tylko wokół własnej osi, bez patrzenia na horyzont. Można być więc spokojnym o wyniki kolejnego sondażu. Komorowski zapewne go wygra, bo gładkość i bezruch jest w cenie. Oczywiście do czasu. Tyle tylko, że tego czasu marnujemy coraz więcej kosztem naszej przyszłości. Może więc nadszedł w końcu kres polityki zagłaskiwania wyborców, może trzeba mówić twardo, że w takim stanie ducha prześpimy Polskę.
(5)