
foto Nasz Dziennik
Jeśli popatrzeć na sprawę z wysokości satelity telekomunikacyjnego to można dojść do wniosku, że prof. Czachor pozazdrościł prof. Cieszewskiemu sławy, zaszczytów i postanowił wysadzić rywala z siodła, zajmując jego miejsce. Wszak śmiałkowie biorą królewny, pozostali zadowolić się muszą kucharkami.
Gdy 21.11.2013r prof. Cieszewski wygłosił swój rewolucyjny referat stał się gwiazdą numer 1, przyćmiewającą nawet innych profesorskich speców od gwiazd. Telewizje, wywiady, piękne kobiety, życie w świetle jupiterów. Pozostali sygnatariusze Konferencji Smoleńskiej mogli co najwyżej w cieniu kotar podyskutować o ilości paliwa w zbiornikach tupolewa. Nie każdemu jednak taka rola odpowiada, w stadach zawsze znajdzie się kandydat na samca alfa, mimo że za sławą idą też kopniaki od zawistników. Kolejne fale prób wgniatania w glebę samaca alfa przetaczały się przez oba kontynenty, a każdy miał na celu wyrzucenie z siodła kowboya z Georgii. W obolicach jego obecnej stajni zasady od wieku są te same, trzeba zabić number one by zostać najlepszym rewolwerowcem.
Dzień Kobiet, gdy każdy normalny facet z klapkami na oczach rozgląda się za goździkami i rajstopami do wybranek swego serca, tudzież szefowych, wydawał się najlepszym terminem do zadania ostatecznego ciosu, gdyż wcześniejsze ostrzały nie przynosiły spodziewanych rezultatów. Czteroczęściowa saga artykułów w Naszym Dzienniku wsparta raportem "z pomiarów geodezyjnych" dobiły przeciwnika. Leżąc na deskach swego saloonu ustami niezawodnego druha P.Falkowskiego ogłosił swą abdykację. Rozpoczęły się rządy króla Juliana, mikrofony podsuwane z lewej ale i prawej strony, telewizje, piękne kobiety, Agniecha Kublik pisała o nowym Gołocie, który trafiał solidnymi ciosami między oczy przeciwników. And the winner is Maaaarek Czaaaaachooor.
Dla takich chwil warto żyć, w takich chwilach nawet schody się prostują, nikt nie pyta drobiazgi, nie zawraca głowy głupotami. Zawsze jednak znajdzie się jakieś dziecko, które na klasyczny western zabierze kalkulator i policzy te wagony amunicji, wystrzelone z jednego sześciostrzałowca. I zaczęli blogerzy pytać, liczyć, wraże oczy dostrzegać inne cele. Właśnie te jedne wraże oczy oświadczyły, że strzał skierowany w samca alfa uderzył w zielonkawy, betonowy mur, który zaczął się kruszyć. Ponieważ ten mur ozdobiony był graffiti z logo NPW, więc poddani szeptali: zburz go, chcemy jutrzenki światła, wiedzy, prawdy. Co za dużo to nie zdrowo, król Julian zajął się trymowaniem własnego tronu, porzucając własne dziecko, gdyż okrzyki poddanych, powoli wstających z klęczek, wzruszyły posady monarchii. Wyrwij murom zęby krat, Zerwij kajdany, połam bat, a Marek Czachor nie posłuchał, wypada więc ocenić ten krótki okres jego rządów.
Plusy:
-ekipa badaczy pojechała tylko w jednym celu, sprawdzić pracę prof.Cieszewskiego, więc nie rozpraszały jej poboczne wątki
-ekipa liczyła dwóch profesorów
-w ekipie był zawodowy geodeta, prowadzący własna firmę
-ekipa miała przewodnika w osobie P.Falkowskiego, który patrzył ale też mógł wskazywać drogę, z racji znajomości terenu
- ekipa ... w zasadzie skończyły mi się pomysły.
Minusy:
-ekipa badaczy pojechała tylko w jednym celu, sprawdzić pracę prof.Cieszewskiego, a ponieważ inicjator wyjazdu miał na pieńku z weryfikowanym to o drobne zaślepienie nie trudno
-niewiele można powiedzieć o prof.Wiśniewskim, nabrał wody w usta jak fotograf z Naszego Dziennika, który chociaż przemawia swoimi zdjęciami. Pozostał na polu bitwy tylko jeden profesor, który nie jest specjalistą z teledetekcji satelitarnej.
-zawodowy geodeta, oj zebrało się chłopu za wybór narzędzi pomiarowych i metodologii, chwalony był jedynie za patriotyczną postawę
- przewodnik wyprowadził ekipę w las, nie ten las co trzeba i matryca w aparacie fotograficznym grzała się na darmo. Szkody nie ma dużej, to firmowy sprzęt, nie słychać uderzeń w pierś skruszonego grzesznika
-bazowe zdjęcie satelitarne pochodziło z ogólnodostępnego serwisu internetowego, bez znajomości jego dokładnych parametrów
-w wyniku niedokładnego przygotowania teoretycznego przed wyjazdem oraz braku umiejętności poprawnego posługiwania się posiadanymi zdjęciami satelitarnymi ekipa nie odnalazła terenu o szerokości ok 50 metrów.
-wynikiem prac terenowych było opublikowanie wartości 6 pomiarów, wszystkie inne nie zostały udostępnione, mimo ich wykonania, z powodu "braku ich wiarygodności", której to oceny miał dokonać geodeta
-niezbędne do wykonania prace kameralne na zdjeciu satelitarnym owiane są tajemnicą, badacze nie przekazali wartości skali, nie oznaczyli punków, które były później podstawą do wnioskowania
-wynik końcowy zawierał odniesienie do punktu wskazywanego przez kontrolowanego oponenta jako odległość w jednostkach względnych, bez podania bezwzględnych współrzędnych geograficznych, które są dostępne i były wykorzystane do wnioskowania (punkt MAK, KBWLLP)
-badacze zidentyfikowali na zdjęciu satelitarnym deski, które powszechnie uważane są za worki ze śmieciami, na co wskazują liczne zdjęcia naziemne.
Mimo wszystko praca zespołu prof.Czachora traktowana była z całą powagą, a on sam zachęcany, by powiedział "b" przez zgłoszenie do prokuratury zawiadomienia o błędach znajdujących się w materiale śledztwa smoleńskiego, a wykazanych w jego pracy. Zamiast tego dotychczasowy sygnatariusz Konferencji Smoleńskiej, który jako fizyk kwantowy nie mógł marzyć o zostaniu specjalistą d/s katastrof lotniczych, z dnia na dzień przeskoczył ten etap i już jako ekspert ogłosił nową teorię o serwo-trymowaniu. I znów były wywiady, może nieco mniej, ale to dopiero czas pokaże. Czekając na kolejno spływające wywiady, zaszczyty, piękne kobiety, nie pozostaje nam nic innego jak wskoczyć na zwolniony etat naukowca i zastosować naukowe metody dla opisu rzeczywistości.
Stawiamy więc hipotezę badawczą:
"Prof. Czachor pomylił się, to prokuratura prawidłowo wskazała lokalizację"
i przystępujemy do jej analizowania. Warto w tym momencie odświeżyć sobie istotę problemu
Biegli prokuratury określili położenie brzozy podając bezwzględne współrzędne geograficzne oraz odległość względną tj. 5 metrów od punktu prof. Cieszewskiego. W przypadku prof. Czachora ta odległość wynosi 9,3 metra, czyli przestrzeliłt prawie dwukrotnie.
Założenie:
Ponieważ inicjator wyjazdy zaangażował swój autorytet naukowy w udowodnienie błędu swego oponenta, wyniki raportu zawierać mogą tzw. "szelągiki"
Dowód:
Skoro odwracamy role i tym złym nie będą prokuratorzy to ich już kultowych gierek słownych, dających możliwość zręcznego wycofania się z sugestii, należy szukać u sparingpartnera. Zacznijmy od tytułu:
"Raport z pomiarów geodezyjnych prowadzonych w dniu 8 i 9 marca 2014 r. w okolicach podejścia do lądowania na lotnisku wojskowym Smoleńsk-Siewiernyj"
Jednym słowem autorzy obiecują tylko suche wyniki pomiarów, które każdy może sobie powtórzyć, o ile zaprzyjaźni się z psami Bodina. Każde dodatkowe zdanie, zwrot to tylko luźne spostrzeżenia, nie związane z głównym celem tego raportu, zawsze można się z nich wycofać, nie obciążają konta, zwłaszcza prof. Wiśniewskiego. Ten tytuł mówi też coś więcej, jego autor nie jest już sygnatariuszem, on stał się ekspertem. Niechby w dniach 21-22.10.2013 dzisiejszy ekspert stanął przed gronem naukowców i mówił o "lądującym TU-154M", oj działoby się wówczas. Choć z drugiej strony przecież nic nie powiedziano o tupolewie, jakiś samolot przecież na lotnisku wojskowym Smoleńsk-Siewiernyj lądował, choćby JAK-40. To sąwłaśnie te słynne "szelągiki".
Skutkiem takiego sformułowania tematu raportu nie trzeba podawać współrzędnych geograficznych drzewa, które każdy humanista może porównać z innymi raportami, można nie podawać skali zdjęcia, można nie podawać wyników pomiarów brzoza-buda, które już średnio zaawansowany technicznie czytelnik mógłby zestawiać z szablonem prof.Cieszewskiego. Można jednak uderzać luźnymi uwagami w przeciwnika.
Mógłbym jeszcze długo pisać o wadach tej pracy, lecz lepiej zajrzeć do wcześniejszych notek, zawierają kopalnię wiedzy o tym temacie, łącznie w wypowiedzią prof. Czachora na niektóre zadane pytania Apel do prof. Czachora prof.Wiśniewskiego
Jeden z fragmentów wspomnianego oświadczenia skłania do bezpośredniego porównania zastosowanych metod i narzędzi badawczych:
" Mylisz się Geoalu, że dane na temat osnowy etc., które nam wskażesz, mogą zostać uznane w poważnej ekspertyzie geodezyjnej. Takie dane muszą być oficjalne, na piśmie, podane przez odpowiedni urząd Federacji Rosyjskiej. Czyli tworząc osnowę, musisz się oprzeć na rosyjskich danych."
W tej wypowiedzi zwraca uwagę mocne przywiązanie do wymogów formalnoprawnych, jakże kontrastujące z podejściem do "podkładu geodezyjnego" niezbędnego do przeprowadzenia prac kameralnych:
"Zdjęcie DigitalGlobe z 12.04.2010 można znaleźć w internecie, poszukajcie. A jak nie znajdziecie, poproście kogokolwiek z badających katastrofę blogerów."
Świadomie zrezygnowano ze starań o uzyskanie zgody na prowadzenie prac pomiarowych, nie dysponowano możliwością dowiązania się do osnowy. Zawodowy geodeta uznał, że do wykonania pomiarów wystarczą taśma miernicza oraz dalmierz.
Jak wyglądały pomiary realizowane przez biegłych prokuratury?. Swego czasu cytowałem opis tych prac, realizowanych od 7.12.2011 roku.
Dwaj eksperci lotniczy i wykwalifikowany geodeta badali wczoraj na Siewiernym uszkodzenia brzozy, z którą miał się zderzyć 10 kwietnia ubiegłego roku polski Tu-154M
Ekipa pod kierunkiem ppłk. Karola Kopczyka z prokuratury wojskowej i pod czujnym okiem funkcjonariuszy Komitetu Śledczego poświęciła wczoraj na oględziny drzewa kilka godzin. Mierzono je ze wszystkich stron i pod różnymi kątami. Wysokość, grubość, położenie gałęzi i czubka, który został ścięty, miejsce złamania czy też ucięcia.
...
Na uwagę zasługuje staranność pracy ekspertów. Pomiary są wykonywane bardzo pieczołowicie, wielokrotnie powtarzane. Biegli przenoszą ciągle charakterystyczne tyczki geodezyjne z miejsca na miejsce, geodeta na statywie dokonuje odczytów z niwelatorów (przyrządów do pomiaru różnicy wysokości) i tachimetrów (do pomiaru odległości i kątów). Czynności są przez obie strony, polską i rosyjską, fotografowane.
Wielokrotnie powtarzane pomiary biegłych prokuratury wobec dwukrotnych pomiarów ekipy prof. Czachora.
Jednym słowem mamy plusy:
-zawodowy geodeta, zapewne z listy biegłych sądowych
-zgoda strony rosyjskiej na oficjalne prowadzenie prac geodezyjnych
-pomoc miejscowych, choćby przez wskazanie umiejscowienie stałego repera
-przyrządy do pomiaru niwelator, tachimetr, są tyczki czyli łaty, niezapomniano o statywie
-sporządzony raport zawierał będzie wszelkie niezbędne podpisy, pieczęcie, spełniając wymagania KPK
-wynikiem prac terenowych jest podanie współrzędnych geograficznych pnia drzewa
-analizy kameralne przeprowadzane były na oryginalnych zdjęciach satelitarnych przekazanych przez firmę Digital Globe
-biegli wskazali skalę zdjęcia, w celem umożliwienia ich weryfikacji
Minusy:
-wszechstronna pomoc miejscowych, która nie raz pętała ręce a zwłaszcza nogi prokuratorom.
-pełny tekst raportu nie został opublikowany, choć jest dostępny dla wybranej grupy osób np. rodziny smoleńskie
Cytowane źródło nie zawierało informacji o przeprowadzeniu dowiązania do osnowy, co stawiałoby pod znakiem zapytania możliwość określenia współrzędnych geograficznych. Opublikowany Raport Archeologów wskazywał przeprowadzenie przez geodetów procedury dowiązania się do osnowy, zaś sam raport nie zawierał informacji o problemach w przetwarzaniu tych danych, można było się spodziewać, że czynność ta przeprowadzona będzie w pomiarach z grudnia 2011 roku. Spodziewać się a mieć pewność to w przypadku NPW często dwa różne opisy tego samego faktu, lecz po wypowiedzi z końca grudnia 2013 roku rzecznika prasowego NPW (p.o. ppłk Janusz Wójcik) nie ulegało to już wątpliwości:
"przedmiotową brzozę „zlokalizowano” na podstawie protokołu oględzin miejsca zdarzenia z 7 grudnia 2011 r., prowadzonych z udziałem m.in. prokuratora wojskowego oraz polskiego specjalisty – geodety, w trakcie których dokonano dokładnych pomiarów tej brzozy iokreślono jej współrzędne geograficzne"
Jednym słowem można już porównywać "plusy dodatnie" i "plusy ujemne" obu raportów czyli prof. Czachora oraz prokuratury, by wyciągać wnioski. Nie ma wątpliwości, która ekspertyza byłaby wiarygodna dla Sądu. Osoby mające wątpliwości mogą skorzystać z drobnej podpowiedzi, niech przemówią obrazy, ilustrujące przebieg prac obu ekip.
Analiza zdjęcia satelitarnego

w wyniku której ekipa mając przed sobą tak charakterystyczny element jak betonowy pas weszła w las na południe od niego, gdy zamierzała oglądać teren na północy

Pomiary prof. Czachor

Pomiary prokuratury
http://m2.naszdziennik.pl/19,094fb149028a620d16eba4df03ce91ed5910c86f.jpg

http://m3.naszdziennik.pl/z/0,0,bd1be3c12c3fc39f4bb778382628c48f97773279...




Pozostawiam bez komentarza
Jeśli popatrzeć na sprawę z wysokości satelity telekomunikacyjnego to można dojść do wniosku, że prof. Czachor pozazdrościł prof. Cieszewskiemu sławy, zaszczytów i postanowił wysadzić rywala z siodła, zajmując jego miejsce. Wszak śmiałkowie biorą królewny, pozostali zadowolić się muszą kucharkami.
Gdy 21.11.2013r prof. Cieszewski wygłosił swój rewolucyjny referat stał się gwiazdą numer 1, przyćmiewającą nawet innych profesorskich speców od gwiazd. Telewizje, wywiady, piękne kobiety, życie w świetle jupiterów. Pozostali sygnatariusze Konferencji Smoleńskiej mogli co najwyżej w cieniu kotar podyskutować o ilości paliwa w zbiornikach tupolewa. Nie każdemu jednak taka rola odpowiada, w stadach zawsze znajdzie się kandydat na samca alfa, mimo że za sławą idą też kopniaki od zawistników. Kolejne fale prób wgniatania w glebę samaca alfa przetaczały się przez oba kontynenty, a każdy miał na celu wyrzucenie z siodła kowboya z Georgii. W obolicach jego obecnej stajni zasady od wieku są te same, trzeba zabić number one by zostać najlepszym rewolwerowcem.
Dzień Kobiet, gdy każdy normalny facet z klapkami na oczach rozgląda się za goździkami i rajstopami do wybranek swego serca, tudzież szefowych, wydawał się najlepszym terminem do zadania ostatecznego ciosu, gdyż wcześniejsze ostrzały nie przynosiły spodziewanych rezultatów. Czteroczęściowa saga artykułów w Naszym Dzienniku wsparta raportem "z pomiarów geodezyjnych" dobiły przeciwnika. Leżąc na deskach swego saloonu ustami niezawodnego druha P.Falkowskiego ogłosił swą abdykację. Rozpoczęły się rządy króla Juliana, mikrofony podsuwane z lewej ale i prawej strony, telewizje, piękne kobiety, Agniecha Kublik pisała o nowym Gołocie, który trafiał solidnymi ciosami między oczy przeciwników. And the winner is Maaaarek Czaaaaachooor.
Dla takich chwil warto żyć, w takich chwilach nawet schody się prostują, nikt nie pyta drobiazgi, nie zawraca głowy głupotami. Zawsze jednak znajdzie się jakieś dziecko, które na klasyczny western zabierze kalkulator i policzy te wagony amunicji, wystrzelone z jednego sześciostrzałowca. I zaczęli blogerzy pytać, liczyć, wraże oczy dostrzegać inne cele. Właśnie te jedne wraże oczy oświadczyły, że strzał skierowany w samca alfa uderzył w zielonkawy, betonowy mur, który zaczął się kruszyć. Ponieważ ten mur ozdobiony był graffiti z logo NPW, więc poddani szeptali: zburz go, chcemy jutrzenki światła, wiedzy, prawdy. Co za dużo to nie zdrowo, król Julian zajął się trymowaniem własnego tronu, porzucając własne dziecko, gdyż okrzyki poddanych, powoli wstających z klęczek, wzruszyły posady monarchii. Wyrwij murom zęby krat, Zerwij kajdany, połam bat, a Marek Czachor nie posłuchał, wypada więc ocenić ten krótki okres jego rządów.
Plusy:
-ekipa badaczy pojechała tylko w jednym celu, sprawdzić pracę prof.Cieszewskiego, więc nie rozpraszały jej poboczne wątki
-ekipa liczyła dwóch profesorów
-w ekipie był zawodowy geodeta, prowadzący własna firmę
-ekipa miała przewodnika w osobie P.Falkowskiego, który patrzył ale też mógł wskazywać drogę, z racji znajomości terenu
- ekipa ... w zasadzie skończyły mi się pomysły.
Minusy:
-ekipa badaczy pojechała tylko w jednym celu, sprawdzić pracę prof.Cieszewskiego, a ponieważ inicjator wyjazdu miał na pieńku z weryfikowanym to o drobne zaślepienie nie trudno
-niewiele można powiedzieć o prof.Wiśniewskim, nabrał wody w usta jak fotograf z Naszego Dziennika, który chociaż przemawia swoimi zdjęciami. Pozostał na polu bitwy tylko jeden profesor, który nie jest specjalistą z teledetekcji satelitarnej.
-zawodowy geodeta, oj zebrało się chłopu za wybór narzędzi pomiarowych i metodologii, chwalony był jedynie za patriotyczną postawę
- przewodnik wyprowadził ekipę w las, nie ten las co trzeba i matryca w aparacie fotograficznym grzała się na darmo. Szkody nie ma dużej, to firmowy sprzęt, nie słychać uderzeń w pierś skruszonego grzesznika
-bazowe zdjęcie satelitarne pochodziło z ogólnodostępnego serwisu internetowego, bez znajomości jego dokładnych parametrów
-w wyniku niedokładnego przygotowania teoretycznego przed wyjazdem oraz braku umiejętności poprawnego posługiwania się posiadanymi zdjęciami satelitarnymi ekipa nie odnalazła terenu o szerokości ok 50 metrów.
-wynikiem prac terenowych było opublikowanie wartości 6 pomiarów, wszystkie inne nie zostały udostępnione, mimo ich wykonania, z powodu "braku ich wiarygodności", której to oceny miał dokonać geodeta
-niezbędne do wykonania prace kameralne na zdjeciu satelitarnym owiane są tajemnicą, badacze nie przekazali wartości skali, nie oznaczyli punków, które były później podstawą do wnioskowania
-wynik końcowy zawierał odniesienie do punktu wskazywanego przez kontrolowanego oponenta jako odległość w jednostkach względnych, bez podania bezwzględnych współrzędnych geograficznych, które są dostępne i były wykorzystane do wnioskowania (punkt MAK, KBWLLP)
-badacze zidentyfikowali na zdjęciu satelitarnym deski, które powszechnie uważane są za worki ze śmieciami, na co wskazują liczne zdjęcia naziemne.
Mimo wszystko praca zespołu prof.Czachora traktowana była z całą powagą, a on sam zachęcany, by powiedział "b" przez zgłoszenie do prokuratury zawiadomienia o błędach znajdujących się w materiale śledztwa smoleńskiego, a wykazanych w jego pracy. Zamiast tego dotychczasowy sygnatariusz Konferencji Smoleńskiej, który jako fizyk kwantowy nie mógł marzyć o zostaniu specjalistą d/s katastrof lotniczych, z dnia na dzień przeskoczył ten etap i już jako ekspert ogłosił nową teorię o serwo-trymowaniu. I znów były wywiady, może nieco mniej, ale to dopiero czas pokaże. Czekając na kolejno spływające wywiady, zaszczyty, piękne kobiety, nie pozostaje nam nic innego jak wskoczyć na zwolniony etat naukowca i zastosować naukowe metody dla opisu rzeczywistości.
Stawiamy więc hipotezę badawczą:
"Prof. Czachor pomylił się, to prokuratura prawidłowo wskazała lokalizację"
i przystępujemy do jej analizowania. Warto w tym momencie odświeżyć sobie istotę problemu

Biegli prokuratury określili położenie brzozy podając bezwzględne współrzędne geograficzne oraz odległość względną tj. 5 metrów od punktu prof. Cieszewskiego. W przypadku prof. Czachora ta odległość wynosi 9,3 metra, czyli przestrzeliłt prawie dwukrotnie.
Założenie:
Ponieważ inicjator wyjazdy zaangażował swój autorytet naukowy w udowodnienie błędu swego oponenta, wyniki raportu zawierać mogą tzw. "szelągiki"
Dowód:
Skoro odwracamy role i tym złym nie będą prokuratorzy to ich już kultowych gierek słownych, dających możliwość zręcznego wycofania się z sugestii, należy szukać u sparingpartnera. Zacznijmy od tytułu:
"Raport z pomiarów geodezyjnych prowadzonych w dniu 8 i 9 marca 2014 r. w okolicach podejścia do lądowania na lotnisku wojskowym Smoleńsk-Siewiernyj"
Jednym słowem autorzy obiecują tylko suche wyniki pomiarów, które każdy może sobie powtórzyć, o ile zaprzyjaźni się z psami Bodina. Każde dodatkowe zdanie, zwrot to tylko luźne spostrzeżenia, nie związane z głównym celem tego raportu, zawsze można się z nich wycofać, nie obciążają konta, zwłaszcza prof. Wiśniewskiego. Ten tytuł mówi też coś więcej, jego autor nie jest już sygnatariuszem, on stał się ekspertem. Niechby w dniach 21-22.10.2013 dzisiejszy ekspert stanął przed gronem naukowców i mówił o "lądującym TU-154M", oj działoby się wówczas. Choć z drugiej strony przecież nic nie powiedziano o tupolewie, jakiś samolot przecież na lotnisku wojskowym Smoleńsk-Siewiernyj lądował, choćby JAK-40. To sąwłaśnie te słynne "szelągiki".
Skutkiem takiego sformułowania tematu raportu nie trzeba podawać współrzędnych geograficznych drzewa, które każdy humanista może porównać z innymi raportami, można nie podawać skali zdjęcia, można nie podawać wyników pomiarów brzoza-buda, które już średnio zaawansowany technicznie czytelnik mógłby zestawiać z szablonem prof.Cieszewskiego. Można jednak uderzać luźnymi uwagami w przeciwnika.
Mógłbym jeszcze długo pisać o wadach tej pracy, lecz lepiej zajrzeć do wcześniejszych notek, zawierają kopalnię wiedzy o tym temacie, łącznie w wypowiedzią prof. Czachora na niektóre zadane pytania Apel do prof. Czachora prof.Wiśniewskiego
Jeden z fragmentów wspomnianego oświadczenia skłania do bezpośredniego porównania zastosowanych metod i narzędzi badawczych:
" Mylisz się Geoalu, że dane na temat osnowy etc., które nam wskażesz, mogą zostać uznane w poważnej ekspertyzie geodezyjnej. Takie dane muszą być oficjalne, na piśmie, podane przez odpowiedni urząd Federacji Rosyjskiej. Czyli tworząc osnowę, musisz się oprzeć na rosyjskich danych."
W tej wypowiedzi zwraca uwagę mocne przywiązanie do wymogów formalnoprawnych, jakże kontrastujące z podejściem do "podkładu geodezyjnego" niezbędnego do przeprowadzenia prac kameralnych:
"Zdjęcie DigitalGlobe z 12.04.2010 można znaleźć w internecie, poszukajcie. A jak nie znajdziecie, poproście kogokolwiek z badających katastrofę blogerów."
Świadomie zrezygnowano ze starań o uzyskanie zgody na prowadzenie prac pomiarowych, nie dysponowano możliwością dowiązania się do osnowy. Zawodowy geodeta uznał, że do wykonania pomiarów wystarczą taśma miernicza oraz dalmierz.
Jak wyglądały pomiary realizowane przez biegłych prokuratury?. Swego czasu cytowałem opis tych prac, realizowanych od 7.12.2011 roku.
Dwaj eksperci lotniczy i wykwalifikowany geodeta badali wczoraj na Siewiernym uszkodzenia brzozy, z którą miał się zderzyć 10 kwietnia ubiegłego roku polski Tu-154M
Ekipa pod kierunkiem ppłk. Karola Kopczyka z prokuratury wojskowej i pod czujnym okiem funkcjonariuszy Komitetu Śledczego poświęciła wczoraj na oględziny drzewa kilka godzin. Mierzono je ze wszystkich stron i pod różnymi kątami. Wysokość, grubość, położenie gałęzi i czubka, który został ścięty, miejsce złamania czy też ucięcia.
...
Na uwagę zasługuje staranność pracy ekspertów. Pomiary są wykonywane bardzo pieczołowicie, wielokrotnie powtarzane. Biegli przenoszą ciągle charakterystyczne tyczki geodezyjne z miejsca na miejsce, geodeta na statywie dokonuje odczytów z niwelatorów (przyrządów do pomiaru różnicy wysokości) i tachimetrów (do pomiaru odległości i kątów). Czynności są przez obie strony, polską i rosyjską, fotografowane.
Wielokrotnie powtarzane pomiary biegłych prokuratury wobec dwukrotnych pomiarów ekipy prof. Czachora.
Jednym słowem mamy plusy:
-zawodowy geodeta, zapewne z listy biegłych sądowych
-zgoda strony rosyjskiej na oficjalne prowadzenie prac geodezyjnych
-pomoc miejscowych, choćby przez wskazanie umiejscowienie stałego repera
-przyrządy do pomiaru niwelator, tachimetr, są tyczki czyli łaty, niezapomniano o statywie
-sporządzony raport zawierał będzie wszelkie niezbędne podpisy, pieczęcie, spełniając wymagania KPK
-wynikiem prac terenowych jest podanie współrzędnych geograficznych pnia drzewa
-analizy kameralne przeprowadzane były na oryginalnych zdjęciach satelitarnych przekazanych przez firmę Digital Globe
-biegli wskazali skalę zdjęcia, w celem umożliwienia ich weryfikacji
Minusy:
-wszechstronna pomoc miejscowych, która nie raz pętała ręce a zwłaszcza nogi prokuratorom.
-pełny tekst raportu nie został opublikowany, choć jest dostępny dla wybranej grupy osób np. rodziny smoleńskie
Cytowane źródło nie zawierało informacji o przeprowadzeniu dowiązania do osnowy, co stawiałoby pod znakiem zapytania możliwość określenia współrzędnych geograficznych. Opublikowany Raport Archeologów wskazywał przeprowadzenie przez geodetów procedury dowiązania się do osnowy, zaś sam raport nie zawierał informacji o problemach w przetwarzaniu tych danych, można było się spodziewać, że czynność ta przeprowadzona będzie w pomiarach z grudnia 2011 roku. Spodziewać się a mieć pewność to w przypadku NPW często dwa różne opisy tego samego faktu, lecz po wypowiedzi z końca grudnia 2013 roku rzecznika prasowego NPW (p.o. ppłk Janusz Wójcik) nie ulegało to już wątpliwości:
"przedmiotową brzozę „zlokalizowano” na podstawie protokołu oględzin miejsca zdarzenia z 7 grudnia 2011 r., prowadzonych z udziałem m.in. prokuratora wojskowego oraz polskiego specjalisty – geodety, w trakcie których dokonano dokładnych pomiarów tej brzozy iokreślono jej współrzędne geograficzne"
Jednym słowem można już porównywać "plusy dodatnie" i "plusy ujemne" obu raportów czyli prof. Czachora oraz prokuratury, by wyciągać wnioski. Nie ma wątpliwości, która ekspertyza byłaby wiarygodna dla Sądu. Osoby mające wątpliwości mogą skorzystać z drobnej podpowiedzi, niech przemówią obrazy, ilustrujące przebieg prac obu ekip.
Analiza zdjęcia satelitarnego

w wyniku której ekipa mając przed sobą tak charakterystyczny element jak betonowy pas weszła w las na południe od niego, gdy zamierzała oglądać teren na północy

Pomiary prof. Czachor

Pomiary prokuratury
http://m2.naszdziennik.pl/19,094fb149028a620d16eba4df03ce91ed5910c86f.jpg





Pozostawiam bez komentarza
(3)
25 Comments
Nic nie rozumiem.
02 April, 2014 - 19:10
Geoal
02 April, 2014 - 21:50
Panu Bogu świeczkę, diabłu ogarek...
Czy są jeszcze jakieś mądre przysłowia na taką postawę, jaką nam pan Czachor w rozkroku demonstruje? O, wilk syty i owca cała!
A za szelągiki masz u mnie wielką piątkę!
wywiad w DRz
03 April, 2014 - 00:30
Po powrocie do Polski Szymanowski wprowadził dane do odpowiedniego programu komputerowego i zlokalizował pień brzozy na zdjęciu satelitarnym z 12 kwietnia 2010 r. w obszarze o średnicy 3 metrów. Po uwzględnieniu innych materiałów, m.in. filmu zrobionego przez paralotniarza, można było zawęzić obszar położenia pnia brzozy do dwóch pikseli, czyli kwadratu metr na metr
Inżynier zaraz przyczepiłby się, że na zdjęciu rozdzielczości 0,5m/piksel dwa piksele to kwadrat 1x0,5m, a nie 1x1m, któy byłby reprezentowany przez 4 piksele.
Już wcześniej zwracałem uwagę na zadziwiającą zgodność wszystkich 6 pomiarów, a tu mamy potwierdzenie "czarów" nad mapami. W wyniku wprowadzenia wartości pomiarów terenowych otrzymane punkty znajdowały się w okręgu o promieniu 3 metrów, taki rozrzut. Następnie przeprowadzono czary-mary, wprowadzono jakieś poprawki, wyliczenia (nic o nich nie wiadomo), zmniejszono ten obszar do kwadratu 1x1m, by na końcu oświadczyć- prof. Cieszewski pomylił się o 9,3 metra. Ciekawe jaką metodą uzyskano te 30 cm?
Ekhm, ekhmmmm...
03 April, 2014 - 02:22
Ekhm, ekhmmmm...
No właśnie...
No i stało się.
03 April, 2014 - 06:41
Dziękuję
03 April, 2014 - 10:29
Jednak trymowanie niejedno ma imię, u znajomych związne jest z pielegnacjąich sznuacera, więc można wszystko trymować
* zajęcie miejsca w tym szeregu jest zaszczytem
trymowanie Tu-154M
03 April, 2014 - 12:17
- rozmieszczanie ładunku sypkiego w ładowni statku w celu zapewnienia stateczności na wodzie
- nadawanie żaglowi lub linie odpowiedniego kształtu
- trymowanie ryb – usuwanie niejadalnych części ryb
- trymowanie sierści – pielęgnacja psa, usuwanie podszerstka,
- trymowanie przycinanie pazurów lub zębów (np gryzoniom)
- strzyżenie np. żywopłotu
i wreszcie:
- trimming - dekoracja; upiększenie; obcinanie brzegów; frezowanie powierzchniowe
przykład użycia trimming:
In fact, this whole area is like a Yellowstone National Park with all of the trimmings. (Tam mocno się nagrzewa i mocno nasyca minerałami, zmienia kierunek i zaczyna wracać na powierzchnię, tryskając z ziemi jak gejzer w Yellowstone.)
Cztery lata na trimming TU-154M:
nadawanie odpowiedniego kształtu
usuwanie (niejadalnych) części
dekoracja; upiększenie; obcinanie brzegów;
a nawet frezowanie powierzchniowe!
Tomasz A S -trymowanie
03 April, 2014 - 18:05
@geoal
03 April, 2014 - 15:14
Może nie w google earth (mam
03 April, 2014 - 18:04
No i skąd pewność, że dostaniemy od Rosjan wiarygodne dane
jakby nie wiedział, albo świadomie mówił nieprawdę, każdy geodeta wie, że dowiązując siędo osnowy należy wykonaćpomiary kontrolne, bez tego żadne zlecenie nie zostanie przyjęte. Jedną z metod sprawdzenia prawidłowości otrzymanych danych o punkcie osnowy jest użycie GPS, przy czym wypada wyjaśnić zwolennikom pomiarów za pomocą GPS, jak to się powinno robić zgodnie z zasadami sztuki, gdyż nie wystarczy uruchomić urządzenie, odczekać aż złapie kilka satelitów i już można robić pomiary.
"Przed rozpoczęciem właściwych prac pomiarowych, należy sprawdzić poprawność działania sprzętu i otrzymywanych poprawek, wykonując pomiar na co najmniej jednym punkcie kontrolnym o znanych współrzędnych płaskich prostokątnych i wysokości. Punkt kontrolny powinien być zlokalizowany w odległości nie większej niż 500m od mierzonego punktu. Współrzędne punktu kontrolnego mogą pochodzić z:
-państwowego zasobu geodezyjnego i kartograficznego (punkt osnowy geodezyjnej)
-innych źródeł np. z wcześniej wykonanych pomiarów
Różnice pomiędzy wynikiem pomiaru punktu kontrolnego a danymi pozyskanymi z zasobu – nie powinny przekraczać wartości podanych w instrukcjach i wytycznych technicznych dla wyznaczenia danego punktu (około ±0,06 m dla współrzędnych poziomych oraz ±0,09 m dla wysokości)."
A prof. Czachor poszedł do Gmyza i opowiadał bajki.
@geoal
03 April, 2014 - 19:34
Natomiast w kwestii geodezyjnych pomiarów byłbym bardziej łagodny. Gdyby zespół prof. Czchora miał jeszcze prosić o jakieś radzieckie pozwolenia to pewnie zajęłoby to nastepne 3 lata. Jak rozumiem cel ich wyjazdu był minimalistyczny, nie miał na celu ustalenia położenia brzozy w sensie precyzyjnych koordynat geograficznych. To byłoby cenne samo w sobie, ale i tak nie rozstrzygnęło problemu widoczności brzozy na zdjęciach satelitarnych, a to dlatego, że ta sama koordynata w Google Earth 'pływa' na zdjęciach satelitarnych z różnych okresów.
Mikromap
03 April, 2014 - 22:18
Zgadzam się, że uzyskanie zgody byłoby trudne, ale o tym nic nie wiedział prof. Czachor, gdy prezentował swoją metodę na sesji dla naukowców KS, gdy z równą pewnością siebie jak dziś, pisał o tym na blogach. Geodeta naprostował jego wyobrażenia o możliwościach pomiarów w Rosji, a w zamian zwalono na niego odpowiedzialność za nieudostępnianie danych. Przecież to był wynajęty człowiek do zrobienia pomiarów, przekazuje je zleceniodawcy
Podkreślam, gdyby w raporcie prof. Czachor ograniczył się do podania samych wartości z pomiarów terenowych, to ponarzekalibyśmy na użytą taśmę, ale praca ta byłaby zgodna z zasadami. Wyciąganie wniosków z tych pomiarów przez prof. Czachora zmienia całkowicie sytuację i ocenę jego pracy. Tak mógłby postąpić bloger, choć Ford Prefect bardziej się przykładał do opisu swoich działań na zdjeciach, a nie profesor z zakodowanym standardem pisania prac naukowych.
@geoal
04 April, 2014 - 13:03
pmk
04 April, 2014 - 13:55
Dla mnie jest to zagadka, można tylko spekulować. Pierwsza odpowiedź brzmi- wyniki pomiarów buda-brzoza nie pasują badaczowi, bo nikt nie uwierzy w problemy geodety z tym pomiarem. Proszę pamiętać, XII.2013 odbywa się seminarium satelitarne, poświęcone tylko tej sprawie, w gronie naukowców, więc stosowane są naukowe metody. Skoro jest spór dwóch profesorów to wyznacza się "recenzenta" któy przygotowuje referat wstępny, zawarte są w nim argumenty, m.in więcej danych pomiarowych, pomiarów do budy- bo tylko takimi pośługiwał się prof.Cieszewski. Podczas merytorycznej dyskusji wypracowuje się stanowisko, czyli uściśla- szablon Cieszewskiego będzie poprawny, gdy np. odległość brzozy od NE narożnika wyniesie xx, od NW yy, itd. Prof. Czachor dostaje to wręcz na piśmie i decyduje się jechać, zachęcany przez CC, o czym sam mówi w wywiadzie. Pomierzył te wartości z geodetą, spojrzał na karteczkę, przygotowaną w grudniu i ... wyniki pomiarów nie zostały opublikowane. Czy to nie daje do myślenia?
@geoal
04 April, 2014 - 14:43
Daje. Do tego dochodzą nieprzemyślane wypowiedzi dla ND o setkach drzew rozrywających samolot na drobne fragmenty jeszcze przed uderzeniem w ziemię, które prof. Czchor musiał dosyć szybko odkręcać po pytaniach bbudowniczego. Opublikowany przez ND tekst prof. Czachora to co najwyżej wstepna przymiarka. Może przygotowuje bardziej szczegółowy material np. na jakąś konferencję (w Kaziemierzu?), gdzie poda wszystkie te wymiary.
Przedstawiona przez prof. Czachora weryfikacja szablonu prof. Cieszewskiego bazuje na innych pomiarach - od narożników garaży i także pozwala na jakąś weryfikację położenia pnia brzozy. Prof. Cieszewski zgodził się przecież, że w takim razie jego szablon obarczony jest jakimś błędem wynikającym prawdopodobnie ze skrótu perspektywicznego.
Skoro padła nazwa Micromap to
04 April, 2014 - 10:39
Las
03 April, 2014 - 21:39
Pozdrawiam,
Azaliż wiemy, czemu tylko
04 April, 2014 - 02:28
Smok
04 April, 2014 - 10:54
1.Prof.Czachor bardzo głośno krytykował pracę CC wśród naukowców z Konferencji Smoleńskiej, dla których widoczna była różnica kompetencji obu naukowców w ocenie zdjęć sat. Aby spróbować wyjaśnić różnice zorganizowano na Politechnice Warszawskiej w grudniu 2013 seminarium satelitarne, gdzie obaj oponenci mogli przedstawić swe racje (pokazuje to profesjonalizm sygnatariuszy konferencji). Argumenty prof. Czachora mogły być jedynie tymi samymi jakie podał Ford Prefect. Chcąc postawić na swoim należało zdobyć argumenty- wyjazd był jedyną dostęną drogą. Inaczej należałoby uznać racje przeciwnika.
2.Dlaczego prof. Czachor tak się zaangażował w ten element wyjaśniania katastrofy smoleńskiej?. Albo bardzo mu zależało na uchronieniu Konferencji Smoleńskiej od blamażu, gdyż sama w sobie stanowi wartość w pracach na tą katastrofą. Tylko czemu zaraz po tym seminarium zrezygnował z prac w komitecie naukowym konferencji?. Druga możliwość to czynniki ambicjonalne, już podczas I Konferencji Smoleńskiej obaj naukowcy ścięli się poglądami na sprawę ... /nie będę powtarzał plotek/ ... napiszę o kwestie wolnosci wypowiedzi, które w USA widziane są nieco szerzej. Człowiek ambitny pottrafi zapamiętać zniewagę i w odpowiednim momencie działać.
Czachor
04 April, 2014 - 14:26
Czachor nie kwestionuje też tezy prof. Cieszewskiego,że brzoza była złamana wcześniej.
Te oba raporty to Anodina i Miller.
Pozdrawiam,
ps. będzie to temat mojego felietonu na 10 kwietnia.
Nie kwestionuje gdyż musiałby
04 April, 2014 - 14:42
Skoro wyjazd był efektem
04 April, 2014 - 21:28
Hmm, może otrzymali i studiują, tylko narazie nic o tym nie wiadomo oficjalnie?
Jeśli zaś nie otrzymali, a prof. Czachor z sobie znanych powodów zrobił jedynie szum medialny, to jego szlachetne intencje myszy zjadły a naukowa wyprawa zamieniła się w hobbystyczną przejażdżkę.
chryzopraz
04 April, 2014 - 22:44
A o Kazimierzu to właśnie mam napisać, materiały zebrane tylko przelać myśli na papier
Skoro
04 April, 2014 - 23:33
Pozdrawiam i czekam.
Opublikowałem zapowiadany
05 April, 2014 - 11:14
3.4.Pytania prof. Czachora
Czy nie moglibyście państwo w takim razie udostępnić plików z danymi z czarnych skrzynek, żeby niezależni naukowcy mogli je wiarygodnie przebadać?
M. Lasek odpowiedział, że nikt w świecie nie podaje do publicznej wiadomości oryginałów zapisów z rejestratorów i oni też nie widzą powodu, żeby to zrobić. Jeden z panelistów dodał, że samolot był wojskowy, więc dane te powinny pozostać poufne.
W tym miejscu wstał prof. Witakowski i stwierdził
-Takie stanowisko Komisji oznacza, że Komisja świadomie godzi się na to, aby Polska dzieliła się na dwa światy i utrwala podziały społeczne.
Prof. Czachor:
-Sytuacja jest jednak bardzo szczególna i jest w społeczeństwie duże napięcie w tej kwestii.
Samolot wojskowy, geodeta prywatny