Ponieważ kolejna rocznica katastrofy smoleńskiej wypadła w dzień roboczy, tak, jak i rok temu zresztą, aż do mszy w katedrze frekwencja mogła wydawać się dość skromna. Jednak, tak, jak rok temu, gęstniejący tłum, zajmujący cały pl. Zamkowy i okolice katedry pokazał, że to tylko złudzenie. Nie zmienia się liczba mieszkańców Warszawy i osób, mających możliwość przyjechania tu w rocznicę, by oddać hołd parze prezydenckiej. Mam natomiast wrażenie, że trochę zmienia się atmosfera. Coraz spokojniej, coraz mniej nerwów.
Marsz Solidarnych z portretami, który zapowiadaliśmy na blog-n-rollu z roku na rok zorganizowany jest coraz lepiej. Jeszcze rok temu, nie zapisawszy się wcześniej, dostałem na miejscu portret, który planowałem nieść (rok i dwa lata temu niosłem, jak mogą pamiętać moi czytelnicy, portret Sebastiana Karpiniuka, tym cieplej myślę dziś o hucpie w wykonaniu jego ojca), wczoraj wszystko było już w pełni ogarnięte i na chwilę przed 15 nie było portretów bez przydziału. Pochód, liczący trochę ponad 100 osób przeszedł nie niepokojony. Nie licząc takiego drobiazgu, jak głośna muzyka ze speluny mieszczącej się przy bramie UW. Co dziwnego w głośnej muzyce, wydobywającej się z knajpy, ktoś spyta… Właściwie nic, tyle tylko, że nie przypominam sobie, bym w ciągu ostatnich kilkunastu lat, gdy los rzucał mnie w te okolice bardzo często, spotkał się z podobnym zjawiskiem w tym akurat lokalu. Jak się jednak okazało potem, był to naprawdę drobiazg.
Kolejna atrakcja urozmaiciła wystąpienie prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Gdy tylko zaczął on przemawiać, w powietrzu dało się wyczuć najpierw lekki, a potem wyraźny zapach szamba. Czy to objawy nerwów, które zapanowały w pobliskich instytucjach państwa polskiego, czy raczej przejaw mało skomplikowanego poczucia humoru kogoś z tych instytucji? Obstawiam to drugie…
Gdy już, po krótkiej przerwie na naleśniki, barszcz i herbatę i spotkaniu ze znajomymi, w trochę większym gronie ruszyliśmy na pl. Zamkowy, napotkaliśmy na kolejną przeszkodę. Potężną, zagradzającą drogę, wiatę postawioną na maraton Orlenu, który odbywa się w niedzielę. Konstrukcja ta nie była specjalnie złożona, spokojnie można było postawić ją później, choćby dziś – wtedy jednak nie przeszkadzałaby ludziom w wejściu, a przede wszystkim, w opuszczeniu placu. Tymczasem ten sympatyczny przykład kooperacji miasta, biznesu i sportu zablokował marsz tuż przed kościołem św. Anny na ładnych kilkadziesiąt minut.
Ostatni, już raczej humorystyczny epizod miał miejsce między wieczornym wystąpieniem Kaczyńskiego a odśpiewaniem hymnu. Mijająca mnie wzburzona dziewczyna opowiadała komuś przez telefon „Tu jest dziki tłum! To nie ludzie, to wariaci!”. Cóż, miejmy nadzieję, że do domu mimo tej strasznej przygody, wróciła cała i zdrowa. Mam jednak wrażenie, że i takich postaw, uwag i komentarzy było mniej, niż w zeszłym roku. Nie odbierałbym tego niestety jako oznaki większego zrozumienia ze strony przeciętnych bywalców Traktu Królewskiego, to raczej zmęczenie i przyzwyczajenie.
Mniej widziałem też policji i służb porządkowych. Pokazuje to, że władze postawiły raczej na drobne nękanie (szambo, blokada trasy przemarszu za pomocą infrastruktury przyszłego maratonu) niż konfrontację, jaką zawsze jest stawianie szeregu robocopów na wprost ludzi.
Za rok 10 kwietnia wypadnie w pierwszy piątek po Wielkiej Nocy.
Polecam galerie zdjęć, zrobionych wczoraj przez nemesister
zdjęcia z marszu Solidarnych
pozostałe zdjęcia (wystąpienie JK, msza, marsz pamięci)
fot. własna
fot. w tekście nemesister
Marsz Solidarnych z portretami, który zapowiadaliśmy na blog-n-rollu z roku na rok zorganizowany jest coraz lepiej. Jeszcze rok temu, nie zapisawszy się wcześniej, dostałem na miejscu portret, który planowałem nieść (rok i dwa lata temu niosłem, jak mogą pamiętać moi czytelnicy, portret Sebastiana Karpiniuka, tym cieplej myślę dziś o hucpie w wykonaniu jego ojca), wczoraj wszystko było już w pełni ogarnięte i na chwilę przed 15 nie było portretów bez przydziału. Pochód, liczący trochę ponad 100 osób przeszedł nie niepokojony. Nie licząc takiego drobiazgu, jak głośna muzyka ze speluny mieszczącej się przy bramie UW. Co dziwnego w głośnej muzyce, wydobywającej się z knajpy, ktoś spyta… Właściwie nic, tyle tylko, że nie przypominam sobie, bym w ciągu ostatnich kilkunastu lat, gdy los rzucał mnie w te okolice bardzo często, spotkał się z podobnym zjawiskiem w tym akurat lokalu. Jak się jednak okazało potem, był to naprawdę drobiazg.
Kolejna atrakcja urozmaiciła wystąpienie prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Gdy tylko zaczął on przemawiać, w powietrzu dało się wyczuć najpierw lekki, a potem wyraźny zapach szamba. Czy to objawy nerwów, które zapanowały w pobliskich instytucjach państwa polskiego, czy raczej przejaw mało skomplikowanego poczucia humoru kogoś z tych instytucji? Obstawiam to drugie…

Gdy już, po krótkiej przerwie na naleśniki, barszcz i herbatę i spotkaniu ze znajomymi, w trochę większym gronie ruszyliśmy na pl. Zamkowy, napotkaliśmy na kolejną przeszkodę. Potężną, zagradzającą drogę, wiatę postawioną na maraton Orlenu, który odbywa się w niedzielę. Konstrukcja ta nie była specjalnie złożona, spokojnie można było postawić ją później, choćby dziś – wtedy jednak nie przeszkadzałaby ludziom w wejściu, a przede wszystkim, w opuszczeniu placu. Tymczasem ten sympatyczny przykład kooperacji miasta, biznesu i sportu zablokował marsz tuż przed kościołem św. Anny na ładnych kilkadziesiąt minut.
Ostatni, już raczej humorystyczny epizod miał miejsce między wieczornym wystąpieniem Kaczyńskiego a odśpiewaniem hymnu. Mijająca mnie wzburzona dziewczyna opowiadała komuś przez telefon „Tu jest dziki tłum! To nie ludzie, to wariaci!”. Cóż, miejmy nadzieję, że do domu mimo tej strasznej przygody, wróciła cała i zdrowa. Mam jednak wrażenie, że i takich postaw, uwag i komentarzy było mniej, niż w zeszłym roku. Nie odbierałbym tego niestety jako oznaki większego zrozumienia ze strony przeciętnych bywalców Traktu Królewskiego, to raczej zmęczenie i przyzwyczajenie.
Mniej widziałem też policji i służb porządkowych. Pokazuje to, że władze postawiły raczej na drobne nękanie (szambo, blokada trasy przemarszu za pomocą infrastruktury przyszłego maratonu) niż konfrontację, jaką zawsze jest stawianie szeregu robocopów na wprost ludzi.
Za rok 10 kwietnia wypadnie w pierwszy piątek po Wielkiej Nocy.
Polecam galerie zdjęć, zrobionych wczoraj przez nemesister
zdjęcia z marszu Solidarnych
pozostałe zdjęcia (wystąpienie JK, msza, marsz pamięci)
fot. własna
fot. w tekście nemesister
(8)
3 Comments
Budyń
11 April, 2014 - 23:00
Jak widać waaadza ima się różnych sposobów, z roku na rok coraz bardziej finezyjnych, jak ten z szambem, byle tylko utrudnić uroczystości.
Ale my nie damy się i - mimo kłód rzucanych pod nogi, mimo smrodu buchającego ze strony instytucji III RP - pamiętamy.
Zamawiamy msze żałobne, chodzimy na marsze, palimy lampki pamięci, demonstrujemy solidarność z osieroconymi rodzinami (sami będąc osieroceni). I tak będzie długo, bo ta żałoba narodowa nie skończy się, póki prawda nie ujrzy światła dziennego.
Pozdrawiam.Ursa Minor
szambo
13 April, 2014 - 10:32
A za rok będzie już po
13 April, 2014 - 19:05