
Zajęci codziennością, przejęci sprawami naprawdę ważnymi, takimi, jak IV Rocznica Zamachu w Smoleńsku, czy Kanonizacja Jana Pawła II, ale również wciągani przez służbowych oszustów medialnych z pionu propagandy Tuska w sztucznie kreowaną „rzeczywistość” w rodzaju „walczymy z Rosją o Ukrainę”, nie dostrzegamy chyba czegoś, co niepostrzeżenie układa się w scenariusz kolejnego, słusznego i nie dzielącego, państwowego zdawania egzaminu. Przepraszam zresztą, być może ktoś dostrzega, ale nie zaobserwowałem jakiejś szczególnej dyskusji na „naszych” portalach na ten temat. Właściwie to żadnej dyskusji nie zauważyłem. Mówię zaś o czymś, co powinno być elementem najważniejszej może od czasu Zamachu na Prezydenta RP w 2010 r. narodowej debaty. O tym, jak Polacy chcą oddać honory i godność Bohaterom II Konspiracji, żołnierzom Powstania Antykomunistycznego, zamordowanym przez okupantów rosyjskich w latach od 1944 r. i haniebnie potem wrzuconym do dołów śmierci na warszawskich Powązkach; i czy chcą w ogóle.
Latem 2013 r. można jeszcze było snuć przypuszczenia, że w przeciągu 2014 r. będzie możliwe przynajmniej ekshumowanie, jeśli nie kompletne zidentyfikowanie, wszystkich ofiar rosyjskiego terroru bezimiennie dosłownie „zadołowanych” na terenie dziś nazywanym „Łączką”. I właśnie wtedy, po rocznej pracy Zespołu prof. Krzysztofa Szwagrzyka, niezwykle ofiarnej, ale też bardzo skutecznej, uwieńczonej ekshumacją 194 szczątek ludzkich i identyfikacją 16 spośród nich (28 lutego już br. ta lista powiększy się o kolejnych 12 nazwisk), nagle o ważności takich postaci, jak mjr „Łupaszka”, czy mjr „Zapora” przypomniał sobie Komorowski. Bogiem a prawdą to pewnie nie Komorowski, bo o aż tak wysublimowane uczucia wyższe tego obrońcę WSI, czyli sukcesora stalinowskiej Informacji Wojskowej, bym nie podejrzewał. „Wymyśliła” to zapewne podstawowa struktura organizacyjna w jakimkolwiek ośrodku władzy PO: wersja p.rezydencka wydziału propagandy i budowy wizerunku (swoją drogą, wytłumaczcie mi, co ktoś musi mieć zamiast twarzy, skoro niezbędna jest mu owa budowa owego wizerunku? ...). Zorientowano się w Pałacu, słusznie nazywanym podczas TEJ kadencji Namiestnikowskim, że rosnącą w społeczeństwie polskim, szczególnie wśród młodych ludzi, fascynację mitem Żołnierzy Wyklętych można zdyskontować w operacji socjologicznej pt. „Bronisław Komorowski, zwierzchnik Sił Zbrojnych RP, bojownik Solidarności o wolną Ojczyznę, więzień stanu, wierny tradycji walk z reżimem komunistycznym, mecenas niepodległościowej polityki historycznej Polski”. Zaczęła się feeria obietnic. Aby szybciej, tak, by nikt nie uprzedził, żeby tylko pojawić się na żółtym, czy tam czerwonym pasku w jednej z zaprzyjaźnionych telewizji. Wsparcie dla prac poszukiwawczych IPN, muzeum Żołnierzy Wyklętych w więzieniu przy ul. Rakowieckiej, wreszcie – narodowy panteon ofiar komunistów na Powązkach warszawskich. Wszystko to mieli zapewnić Komorowski i jego kumple z PZPR, na czele z niejakim Nałęczem (oczywiście wszystkie te postulaty formułowano w rzeczywiście polskich środowiskach wolnościowych i antykomunistycznych od lat, kto by jednak wcześniej zwracał na to uwagę). Nie ma sensu im tego przypominać, bo byłoby to – pomijając inne kwestie – uznanie ich jakichś praw do w ogóle dyskutowania na ten temat. Warto może jedynie wspomnieć, że realny projekt budowy Muzeum Żołnierzy Wyklętych, powołany pod auspicjami prezydenta Ostrołęki Janusza Kotowskiego, walczy teraz w trybie odwoławczym o dofinansowanie ze środków zarządzanych przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego (?). Pierwotny wniosek w tej sprawie pan obrońca polskiej tradycji, minister Bogdan Zdrojewski, rozpatrzył bowiem negatywnie. Rozumiem, że towarzysz z rowem na czole nie miał dotąd czasu na upomnienie się o taką dotację, ale wszak trudno pogodzić całodzienne wędrówki po tych wszystkich Wiertniczych i Czerskich z takimi głupotami, jak lokalna inicjatywa jakiegoś pisiora.
Coś innego jest tu niezmiernie istotne. Walczący o – par excellence – recydywę prezydentury, lokator z Ruskiej Budy jest gotów zrobić bardzo wiele dla uwiarygodnienia swojego patriotyzmu, włącznie z zawłaszczeniem pochówku narodowych bohaterów. I, jak dotąd, wszystko wskazuje na to, że 27 września 2014 r. będziemy mieli do czynienia z propagandową celebrą oficjalnego pogrzebu Żołnierzy wydobytych z dołów „Łączki”, pod przewodem magistra Bronisława – ojca Narodu, męża stanu i pani Dziadzi, brata łaty z podwórkowymi problemami ortograficznymi oraz ojczyma czekistów z WSI. Ta data, tak w ogóle, pojawiła się tak niespodzianie, że do tej pory nikt nie zadał pytania: A dlaczego właśnie wtedy? Nie dziwi mnie, że tego rodzaju pytań, i podobnych dotyczących uczczenia Niezłomnych zamordowanych choćby w więzieniu mokotowskim, nie zadają media służbowe tandemu Komorowski – Tusk, ale z czego wynika ów literalny, a kompletny brak w tzw. strefie wolnego słowa dyskursu na ten temat, jak mało który krytyczny dla budowania polskiej tożsamości? Działające już od dłuższego czasu, a niedawno zorganizowane instytucjonalnie wokół Fundacji „Łączka” środowisko, któremu trudno odmówić nie tylko szczerych chęci i dobrej woli, ale i dużych zasług w zakresie a) kontynuowania prac ekshumacyjnych na Powązkach i b) godnego uhonorowania wydobywanych w toku tych prac szczątek polskich herosów, w jakimś sensie zawładnęło chyba tą debatą, zanim jeszcze ona się rozpoczęła. Przede wszystkim Fundacja przyjęła w całej rozciągłości plan Komorowskiego, na czele z terminem uroczystości; mało tego jednak, postawiła się wobec kancelarii p.rezydenta w roli petenta, pokornie wysłuchując komunikatów łaskawie stamtąd sączonych. Ta de facto bierność Fundacji w obszarze kreowania autorskich rozwiązań, a z drugiej strony absolutne milczenie takich na przykład zainteresowanych (?) ośrodków, jak IPN, czy Muzeum Wojska Polskiego, upewniło ludzi pokroju Nałęcza, że mogą sprawę rozegrać w zupełności według własnej partytury.
Kluczowe jest w tym momencie uświadomienie sobie absolutnie podstawowych faktów. Te zaś są nieubłagane. Przed Zespołem prof. Szwagrzyka pozostał już ostatni, ale zdecydowanie najtrudniejszy etap prac na „Łączce” – ekshumacje na fragmencie zawłaszczonym w latach PRL przez komunistów w celu chowania tam w mniej lub bardziej okazałych, ale jednak grobowcach sowieckich kacyków w polskich mundurach i/lub garniturach. Kacyków bardzo często zresztą bezpośrednio zaangażowanych w mordowanie bohaterów powojennej konspiracji. Dzięki Bogu za chwilę będzie już maj, prace tego etapu zaś jeszcze się nawet nie rozpoczęły. Ba! właściwie to nie wiadomo, czy zostały przeprowadzone niezbędne procedury administracyjne w ogóle umożliwiające wejście na ten teren specjalistów. Do wymyślonej u Komorowskiego daty pochówku zostało całych 5 miesięcy. Zważywszy na doświadczenia dwóch poprzednich etapów ekshumacyjnych na „Łączce”, już dziś można z olbrzymią dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że – o ile uda się w maju uruchomić fizyczne czynności – do połowy września bieżącego roku realne jest JEDYNIE wydobycie na powierzchnię ludzkich szczątek. To wszystko. Gdzie zaś w tym wszystkim miałoby się jeszcze zmieścić wybudowanie Panteonu? Nie mówiąc już wcale o identyfikacji, przecież najważniejszej dla pogrzebu, o której już nawet marzyć byłoby nieroztropne. Na ujrzenie światła dziennego, na wydobycie z dołów pogardy i pohańbienia czeka wszak jeszcze około 100 ofiar, ⅓wszystkich pogrzebanych na „Łączce”. Z blisko 200 już ekshumowanych, do dzisiaj udało się zidentyfikować, jak już wspomniałem wcześniej, 28. Czego zatem oczekuje p.rezydent?
Niestety, mam bardzo złe przypuszczenia. Sądzę, że to wręcz tępe trzymanie się przez Komorowskiego i jego pomagierów terminu 27 września – kompletnie wbrew faktom oraz naturalnym dla tego typu działań porządkowi i tempu prac – ma służyć dwóm celom. Po pierwsze, sprowadzenia całych uroczystości do jakiejś niespotykanej prowizorki, tak by całkiem rozmyć rangę i charakter wydarzenia. Mówiąc wprost: pochowania ledwie garstki Rozpoznanych, przy czym miejscem pochówku będzie jakiś kąt pomiędzy fundamentami dopiero przyszłej budowli grobowcowej, jeśli nie wręcz tymczasowa szopa – kontener sklecona naprędce na placu budowy, żeby „jakoś to wyglądało”. Pomimo tego i przynajmniej miesiąc przed tymi „uroczystościami”, i podczas nich, i jeszcze pewien czas po nich, rozbuchana do granic wytrzymałości, prowadzona będzie niezwykle w rzeczywistości agresywna propaganda medialna takich centrów kłamstwa, jak WSI24, czy TV tow. Kraśki, mająca przekonać gawiedź, jaki to wielki Polak z „Pana Prezydenta Bronisława Komorowskiego”. I to jest ten drugi cel, z punktu widzenia interesów grupy funkcjonariuszy byłych komunistycznych wojskowych służb informacyjnych, patronów owego męża, cel ważniejszy, bo wprost ukierunkowany na sukces w kolejnych wyborach prezydenckich. Okrutne w tym stałoby się to, że do tych skrycie antypolskich zamiarów jawnie by wykorzystano pamięć o Polakach, których zamordowali poprzednicy pracowników WSI.
Nie chcę być źle zrozumiany, ale NIE PODOBA MI SIĘ pomysł zorganizowania w tym roku państwowej ceremonii pogrzebowej Żołnierzy Niezłomnych ekshumowanych z „Łączki”. Nie godzę się na to, by różnicować formą pochówku tych Bohaterów. Dziesiąta Ich część otrzymałaby przynajmniej namiastkę tego, co jest Im winien Naród, zdecydowana większość zaś, identyfikowana mozolnie całymi latami, byłaby chowana bez należnej oprawy i bez odpowiedniego rozgłosu, z udziałem co najwyżej przedstawiciela samorządu. Nie godzę się na to, by tej uroczystości patronował TEN p.rezydent. Jego państwo bowiem nie potrafi nawet godnie pochować swoje najlepsze dzieci.
Czekała Polska, czekaliśmy wszyscy tyle lat na prawdziwe uhonorowanie tych Obrońców polskości i naszych także przed popadnięciem w odmęty bolszewizmu, czekaliśmy na hołd Ich świętej ofierze, na polski krzyż na polskim grobie w ojczystej ziemi, możemy chyba zaczekać jeszcze trochę. Zasłużyli swoim życiem na dużo więcej, niż potrafimy sobie wyobrazić. Nawet jeśli ta wyobraźnia jest pełna najlepszych pragnień.
O Polsce warto myśleć. I dla Niej pracować.
Latem 2013 r. można jeszcze było snuć przypuszczenia, że w przeciągu 2014 r. będzie możliwe przynajmniej ekshumowanie, jeśli nie kompletne zidentyfikowanie, wszystkich ofiar rosyjskiego terroru bezimiennie dosłownie „zadołowanych” na terenie dziś nazywanym „Łączką”. I właśnie wtedy, po rocznej pracy Zespołu prof. Krzysztofa Szwagrzyka, niezwykle ofiarnej, ale też bardzo skutecznej, uwieńczonej ekshumacją 194 szczątek ludzkich i identyfikacją 16 spośród nich (28 lutego już br. ta lista powiększy się o kolejnych 12 nazwisk), nagle o ważności takich postaci, jak mjr „Łupaszka”, czy mjr „Zapora” przypomniał sobie Komorowski. Bogiem a prawdą to pewnie nie Komorowski, bo o aż tak wysublimowane uczucia wyższe tego obrońcę WSI, czyli sukcesora stalinowskiej Informacji Wojskowej, bym nie podejrzewał. „Wymyśliła” to zapewne podstawowa struktura organizacyjna w jakimkolwiek ośrodku władzy PO: wersja p.rezydencka wydziału propagandy i budowy wizerunku (swoją drogą, wytłumaczcie mi, co ktoś musi mieć zamiast twarzy, skoro niezbędna jest mu owa budowa owego wizerunku? ...). Zorientowano się w Pałacu, słusznie nazywanym podczas TEJ kadencji Namiestnikowskim, że rosnącą w społeczeństwie polskim, szczególnie wśród młodych ludzi, fascynację mitem Żołnierzy Wyklętych można zdyskontować w operacji socjologicznej pt. „Bronisław Komorowski, zwierzchnik Sił Zbrojnych RP, bojownik Solidarności o wolną Ojczyznę, więzień stanu, wierny tradycji walk z reżimem komunistycznym, mecenas niepodległościowej polityki historycznej Polski”. Zaczęła się feeria obietnic. Aby szybciej, tak, by nikt nie uprzedził, żeby tylko pojawić się na żółtym, czy tam czerwonym pasku w jednej z zaprzyjaźnionych telewizji. Wsparcie dla prac poszukiwawczych IPN, muzeum Żołnierzy Wyklętych w więzieniu przy ul. Rakowieckiej, wreszcie – narodowy panteon ofiar komunistów na Powązkach warszawskich. Wszystko to mieli zapewnić Komorowski i jego kumple z PZPR, na czele z niejakim Nałęczem (oczywiście wszystkie te postulaty formułowano w rzeczywiście polskich środowiskach wolnościowych i antykomunistycznych od lat, kto by jednak wcześniej zwracał na to uwagę). Nie ma sensu im tego przypominać, bo byłoby to – pomijając inne kwestie – uznanie ich jakichś praw do w ogóle dyskutowania na ten temat. Warto może jedynie wspomnieć, że realny projekt budowy Muzeum Żołnierzy Wyklętych, powołany pod auspicjami prezydenta Ostrołęki Janusza Kotowskiego, walczy teraz w trybie odwoławczym o dofinansowanie ze środków zarządzanych przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego (?). Pierwotny wniosek w tej sprawie pan obrońca polskiej tradycji, minister Bogdan Zdrojewski, rozpatrzył bowiem negatywnie. Rozumiem, że towarzysz z rowem na czole nie miał dotąd czasu na upomnienie się o taką dotację, ale wszak trudno pogodzić całodzienne wędrówki po tych wszystkich Wiertniczych i Czerskich z takimi głupotami, jak lokalna inicjatywa jakiegoś pisiora.
Coś innego jest tu niezmiernie istotne. Walczący o – par excellence – recydywę prezydentury, lokator z Ruskiej Budy jest gotów zrobić bardzo wiele dla uwiarygodnienia swojego patriotyzmu, włącznie z zawłaszczeniem pochówku narodowych bohaterów. I, jak dotąd, wszystko wskazuje na to, że 27 września 2014 r. będziemy mieli do czynienia z propagandową celebrą oficjalnego pogrzebu Żołnierzy wydobytych z dołów „Łączki”, pod przewodem magistra Bronisława – ojca Narodu, męża stanu i pani Dziadzi, brata łaty z podwórkowymi problemami ortograficznymi oraz ojczyma czekistów z WSI. Ta data, tak w ogóle, pojawiła się tak niespodzianie, że do tej pory nikt nie zadał pytania: A dlaczego właśnie wtedy? Nie dziwi mnie, że tego rodzaju pytań, i podobnych dotyczących uczczenia Niezłomnych zamordowanych choćby w więzieniu mokotowskim, nie zadają media służbowe tandemu Komorowski – Tusk, ale z czego wynika ów literalny, a kompletny brak w tzw. strefie wolnego słowa dyskursu na ten temat, jak mało który krytyczny dla budowania polskiej tożsamości? Działające już od dłuższego czasu, a niedawno zorganizowane instytucjonalnie wokół Fundacji „Łączka” środowisko, któremu trudno odmówić nie tylko szczerych chęci i dobrej woli, ale i dużych zasług w zakresie a) kontynuowania prac ekshumacyjnych na Powązkach i b) godnego uhonorowania wydobywanych w toku tych prac szczątek polskich herosów, w jakimś sensie zawładnęło chyba tą debatą, zanim jeszcze ona się rozpoczęła. Przede wszystkim Fundacja przyjęła w całej rozciągłości plan Komorowskiego, na czele z terminem uroczystości; mało tego jednak, postawiła się wobec kancelarii p.rezydenta w roli petenta, pokornie wysłuchując komunikatów łaskawie stamtąd sączonych. Ta de facto bierność Fundacji w obszarze kreowania autorskich rozwiązań, a z drugiej strony absolutne milczenie takich na przykład zainteresowanych (?) ośrodków, jak IPN, czy Muzeum Wojska Polskiego, upewniło ludzi pokroju Nałęcza, że mogą sprawę rozegrać w zupełności według własnej partytury.
Kluczowe jest w tym momencie uświadomienie sobie absolutnie podstawowych faktów. Te zaś są nieubłagane. Przed Zespołem prof. Szwagrzyka pozostał już ostatni, ale zdecydowanie najtrudniejszy etap prac na „Łączce” – ekshumacje na fragmencie zawłaszczonym w latach PRL przez komunistów w celu chowania tam w mniej lub bardziej okazałych, ale jednak grobowcach sowieckich kacyków w polskich mundurach i/lub garniturach. Kacyków bardzo często zresztą bezpośrednio zaangażowanych w mordowanie bohaterów powojennej konspiracji. Dzięki Bogu za chwilę będzie już maj, prace tego etapu zaś jeszcze się nawet nie rozpoczęły. Ba! właściwie to nie wiadomo, czy zostały przeprowadzone niezbędne procedury administracyjne w ogóle umożliwiające wejście na ten teren specjalistów. Do wymyślonej u Komorowskiego daty pochówku zostało całych 5 miesięcy. Zważywszy na doświadczenia dwóch poprzednich etapów ekshumacyjnych na „Łączce”, już dziś można z olbrzymią dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że – o ile uda się w maju uruchomić fizyczne czynności – do połowy września bieżącego roku realne jest JEDYNIE wydobycie na powierzchnię ludzkich szczątek. To wszystko. Gdzie zaś w tym wszystkim miałoby się jeszcze zmieścić wybudowanie Panteonu? Nie mówiąc już wcale o identyfikacji, przecież najważniejszej dla pogrzebu, o której już nawet marzyć byłoby nieroztropne. Na ujrzenie światła dziennego, na wydobycie z dołów pogardy i pohańbienia czeka wszak jeszcze około 100 ofiar, ⅓wszystkich pogrzebanych na „Łączce”. Z blisko 200 już ekshumowanych, do dzisiaj udało się zidentyfikować, jak już wspomniałem wcześniej, 28. Czego zatem oczekuje p.rezydent?
Niestety, mam bardzo złe przypuszczenia. Sądzę, że to wręcz tępe trzymanie się przez Komorowskiego i jego pomagierów terminu 27 września – kompletnie wbrew faktom oraz naturalnym dla tego typu działań porządkowi i tempu prac – ma służyć dwóm celom. Po pierwsze, sprowadzenia całych uroczystości do jakiejś niespotykanej prowizorki, tak by całkiem rozmyć rangę i charakter wydarzenia. Mówiąc wprost: pochowania ledwie garstki Rozpoznanych, przy czym miejscem pochówku będzie jakiś kąt pomiędzy fundamentami dopiero przyszłej budowli grobowcowej, jeśli nie wręcz tymczasowa szopa – kontener sklecona naprędce na placu budowy, żeby „jakoś to wyglądało”. Pomimo tego i przynajmniej miesiąc przed tymi „uroczystościami”, i podczas nich, i jeszcze pewien czas po nich, rozbuchana do granic wytrzymałości, prowadzona będzie niezwykle w rzeczywistości agresywna propaganda medialna takich centrów kłamstwa, jak WSI24, czy TV tow. Kraśki, mająca przekonać gawiedź, jaki to wielki Polak z „Pana Prezydenta Bronisława Komorowskiego”. I to jest ten drugi cel, z punktu widzenia interesów grupy funkcjonariuszy byłych komunistycznych wojskowych służb informacyjnych, patronów owego męża, cel ważniejszy, bo wprost ukierunkowany na sukces w kolejnych wyborach prezydenckich. Okrutne w tym stałoby się to, że do tych skrycie antypolskich zamiarów jawnie by wykorzystano pamięć o Polakach, których zamordowali poprzednicy pracowników WSI.
Nie chcę być źle zrozumiany, ale NIE PODOBA MI SIĘ pomysł zorganizowania w tym roku państwowej ceremonii pogrzebowej Żołnierzy Niezłomnych ekshumowanych z „Łączki”. Nie godzę się na to, by różnicować formą pochówku tych Bohaterów. Dziesiąta Ich część otrzymałaby przynajmniej namiastkę tego, co jest Im winien Naród, zdecydowana większość zaś, identyfikowana mozolnie całymi latami, byłaby chowana bez należnej oprawy i bez odpowiedniego rozgłosu, z udziałem co najwyżej przedstawiciela samorządu. Nie godzę się na to, by tej uroczystości patronował TEN p.rezydent. Jego państwo bowiem nie potrafi nawet godnie pochować swoje najlepsze dzieci.
Czekała Polska, czekaliśmy wszyscy tyle lat na prawdziwe uhonorowanie tych Obrońców polskości i naszych także przed popadnięciem w odmęty bolszewizmu, czekaliśmy na hołd Ich świętej ofierze, na polski krzyż na polskim grobie w ojczystej ziemi, możemy chyba zaczekać jeszcze trochę. Zasłużyli swoim życiem na dużo więcej, niż potrafimy sobie wyobrazić. Nawet jeśli ta wyobraźnia jest pełna najlepszych pragnień.
O Polsce warto myśleć. I dla Niej pracować.
(2)