
Kelnerzy, uczestnicy spisku, nie podsłuchiwali jednak rozmów prywatnych, a służbowe!
Oczywiście do rozmów służbowych nie pija się drogich napoi wyskokowych. Ale ponieważ w kraju Maciedonia „państwo to ja”, to i owszem oraz nie.
Sikorski oddał część pieniędzy (za winko czy coś tam) za kolacyjkę w „Amber Room” (czy ten Amber nie prześladuje Tuska i jego drużyny?). Obiad z Rostowskim miał charakter służbowy, uznano. Jaka kara czeka Sikorskiego? Żadna! Dlaczego? Bo jest politykiem Platformy Obywatelskiej! Otóż
Sikorski
jest członkiem zorganizowanej grupy przestępczej trzymającej władzę, a tam obowiązują inne reguły gry! Niech to ciemny lud zapamięta raz na zawsze! Kolacyjka (już nie obiad?) kosztowała murzyńskość – bagatelka! - ponad 3 tysiące złotych. Sikorski postanowił zapłacić za winko. Bo było zbyt drogie.
Wzruszający
jest gest ministra! Pewnie dostanie za to jakąś blachę! Korupcja w II PRL uchodzi za cnotę, a hucpa za metodę. Jeżeli na to pozwalamy, to mamy pecha. Albo taki klimat. Sikorski nadal domaga się kary. Nie, nie dla siebie – dla dobroczyńcy, który nas oświecił na temat konszachtów mafii u władzy.
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/radoslaw-sikorski-oddal-czesc-pieniedzy-wydanych-w-czasie-kolacji-z-rostowskim/l7st5
Post scriptum: w cywilizowanym świecie (do którego Maciedonia nie należy) polityk za mniejszy numer wylatuje na bruk. Za zapłacenie rządową kartą kredytową za czekoladę, paczkę papierosów i pampersów, kandydatka na funkcję premiera Szwecji, Ingeborg Sahlin, pogrzebała szanse na sukces. A w II PRL? Tu mamy inny klimat!
Czy ktoś sprawdzi wydatki pana Sikorskiego, opłacone rządową kartą kredytową? Sorry, tu mamy inny klimat!
Polecam:
Honorowi inaczej 26/2014 (157)
Szanowni Państwo!
Wyobraźmy sobie elegancką restaurację, a w niej wykwintną rozmowę elokwentnych, mądrych ludzi, przy stole zastawionym potrawami niekoniecznie wyszukanymi. Oto naiwne wyobrażenie elit, jakie mogą mieć tylko mohery i inni ciemnogrodzianie. Lewaki, prostaki i pozostałe lemingi widzą oczami wyobraźni stół zastawiony obficie wykwintnymi potrawami, a przy nim wulgarnych prostaków rozmawiających o przekrętach na większą lub mniejszą skalę, czyli „prawdziwe elity” III RP.
Taka wymowa elit może się kojarzyć raczej w wymową jelit, ale to już pozostawmy „artystom” godnym takiego tematu i odpowiednio dotowanym przez rząd-nierząd.
W całym tym medialnym spektaklu chodzi jak zwykle o to samo, czyli o odwrócenie uwagi od tego co naprawdę ważne; w tym wypadku, między innymi, o wymowne milczenia Pałacu Namiestnikowskiego. Ustami rzecznika napomknięto jedynie o dobrych manierach nie nagrywania przy jedzeniu. No cóż, sam Hrabia Namiestnik słynie z dobrych manier, więc to nikogo nie zdziwiło, a kiedy wreszcie sam się odezwał, to jak zwykle nie po to, żeby cokolwiek powiedzieć.
Ludzie prezydenta, to jak wiemy, nikt inny jak dawne WSI dysponujące niewątpliwie nadal odpowiednim sprzętem i zdeklarowaną lojalnością wobec Moskwy. Tak się też dziwnie składa, że jakoś nikt nie nagrał ludzi powiązanych z Pałacem Namiestnikowskim.
Kto bombę odpalił dowiemy się być może na końcu serialu. Może są to po prostu poniewierani przez ministra policjanci? Pamiętamy, jak lekceważąco się o nich wyrażał po nominacji na to stanowisko.
Kto zyskał? Na razie niewątpliwie tygodnik. Czy kryminalna przeszłość redaktora naczelnego ma przełożenie wprost na ujawnienie taśm – trudno powiedzieć. Jedyne, co można założyć, to że gdyby bał się świata przestępczego, nie mógłby pełnić tej funkcji.
Nikt nie pyta oczywiście osób nagranych o żadne szczegóły, bo po co miałby się narażać? Sprawa przycichnie, a dyspozycyjne sługusy nadal będą skołowanemu społeczeństwu wciskały kit. W państwach cywilizowanych premier podaje się do dymisji ze znacznie bardziej błahych powodów, ale tam nie wiedzą co to „prawdziwy honor”. U nas, po okrągłym stole, nie mamy wątpliwości kogo należy mianować „człowiekiem honoru” i jak taki „honor” ma wyglądać.
Jedyne co możemy w tej sytuacji robić to protestować przeciwko kłamliwej telewizyjnej propagandzie. Komuchy wracajcie do matki Rosji!
Pozdrawia i do następnej soboty.
Małgorzata Todd
www.mtodd.pl lub http://sklep.mtodd.pl
Załączniki:
Teatrzyk Zielony Śledź
ma zaszczyt przedstawić sztukę pt.
07 zgłoś się
Występują: Porucznik Borewicz i Prokurator
Borewicz – Zgłaszam się.
Prokurator – Podobno rozwiązaliście aferę taśmową.
Borewicz – Zgadza się. Referować?
Prokurator – Jasne.
Borewicz – Wszystko się potwierdziło. Prezes banku zgodził się dodrukować pieniądze na potrzeby rządu, a premier usunąć z rządu umiłowanego ministra, który wolał pożyczać od zagranicznych zaprzyjaźnionych z nim banków na lichwiarski procent, zamiast zwyczajnie dodrukowywać.
Prokurator – To już wszyscy wiemy. Do rzeczy.
Borewicz – Mam wyliczać wszystkie przekręty wszystkich ministrów, czy chce pan tylko te najcięższe zagrożone karą powyżej 10 lat?
Prokurator – Co wy mi tu Borewicz pieprzycie!? Nie jesteście od tuszowania przestępstw, tylko od ich wykrywania!
Borewicz – No, właśnie...
Prokurator – Jakie właśnie? Wiecie kto stoi za tymi zbrodniczymi nagraniami, czy nie?
Borewicz – Nie mamy oryginalnych nagrań...
Prokurator – Próbujecie mi wmawiać, że to ma jakiekolwiek znaczenie?
Borewicz – Prawdę mówiąc trochę się dziwiłem, że są takie ważne. W sprawie smoleńskiej wystarczały prokuraturze kopie.
Prokurator – Chcecie mi powiedzieć, że uwierzyliście w tę ściemę? Zabezpieczenie taśm miało cel taktyczny. „Dowodów w sprawie” nikt nie miałby prawa publikować. Ale mleko się już rozlało. Rozczarowaliście mnie, Borewicz. Lepiej wracajcie do filmu, bo na arenie politycznej żadna z was korzyść.
KURTYNA
Oczywiście do rozmów służbowych nie pija się drogich napoi wyskokowych. Ale ponieważ w kraju Maciedonia „państwo to ja”, to i owszem oraz nie.
Sikorski oddał część pieniędzy (za winko czy coś tam) za kolacyjkę w „Amber Room” (czy ten Amber nie prześladuje Tuska i jego drużyny?). Obiad z Rostowskim miał charakter służbowy, uznano. Jaka kara czeka Sikorskiego? Żadna! Dlaczego? Bo jest politykiem Platformy Obywatelskiej! Otóż
Sikorski
jest członkiem zorganizowanej grupy przestępczej trzymającej władzę, a tam obowiązują inne reguły gry! Niech to ciemny lud zapamięta raz na zawsze! Kolacyjka (już nie obiad?) kosztowała murzyńskość – bagatelka! - ponad 3 tysiące złotych. Sikorski postanowił zapłacić za winko. Bo było zbyt drogie.
Wzruszający
jest gest ministra! Pewnie dostanie za to jakąś blachę! Korupcja w II PRL uchodzi za cnotę, a hucpa za metodę. Jeżeli na to pozwalamy, to mamy pecha. Albo taki klimat. Sikorski nadal domaga się kary. Nie, nie dla siebie – dla dobroczyńcy, który nas oświecił na temat konszachtów mafii u władzy.
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/radoslaw-sikorski-oddal-czesc-pieniedzy-wydanych-w-czasie-kolacji-z-rostowskim/l7st5
Post scriptum: w cywilizowanym świecie (do którego Maciedonia nie należy) polityk za mniejszy numer wylatuje na bruk. Za zapłacenie rządową kartą kredytową za czekoladę, paczkę papierosów i pampersów, kandydatka na funkcję premiera Szwecji, Ingeborg Sahlin, pogrzebała szanse na sukces. A w II PRL? Tu mamy inny klimat!
Czy ktoś sprawdzi wydatki pana Sikorskiego, opłacone rządową kartą kredytową? Sorry, tu mamy inny klimat!
Polecam:
Honorowi inaczej 26/2014 (157)
Szanowni Państwo!
Wyobraźmy sobie elegancką restaurację, a w niej wykwintną rozmowę elokwentnych, mądrych ludzi, przy stole zastawionym potrawami niekoniecznie wyszukanymi. Oto naiwne wyobrażenie elit, jakie mogą mieć tylko mohery i inni ciemnogrodzianie. Lewaki, prostaki i pozostałe lemingi widzą oczami wyobraźni stół zastawiony obficie wykwintnymi potrawami, a przy nim wulgarnych prostaków rozmawiających o przekrętach na większą lub mniejszą skalę, czyli „prawdziwe elity” III RP.
Taka wymowa elit może się kojarzyć raczej w wymową jelit, ale to już pozostawmy „artystom” godnym takiego tematu i odpowiednio dotowanym przez rząd-nierząd.
W całym tym medialnym spektaklu chodzi jak zwykle o to samo, czyli o odwrócenie uwagi od tego co naprawdę ważne; w tym wypadku, między innymi, o wymowne milczenia Pałacu Namiestnikowskiego. Ustami rzecznika napomknięto jedynie o dobrych manierach nie nagrywania przy jedzeniu. No cóż, sam Hrabia Namiestnik słynie z dobrych manier, więc to nikogo nie zdziwiło, a kiedy wreszcie sam się odezwał, to jak zwykle nie po to, żeby cokolwiek powiedzieć.
Ludzie prezydenta, to jak wiemy, nikt inny jak dawne WSI dysponujące niewątpliwie nadal odpowiednim sprzętem i zdeklarowaną lojalnością wobec Moskwy. Tak się też dziwnie składa, że jakoś nikt nie nagrał ludzi powiązanych z Pałacem Namiestnikowskim.
Kto bombę odpalił dowiemy się być może na końcu serialu. Może są to po prostu poniewierani przez ministra policjanci? Pamiętamy, jak lekceważąco się o nich wyrażał po nominacji na to stanowisko.
Kto zyskał? Na razie niewątpliwie tygodnik. Czy kryminalna przeszłość redaktora naczelnego ma przełożenie wprost na ujawnienie taśm – trudno powiedzieć. Jedyne, co można założyć, to że gdyby bał się świata przestępczego, nie mógłby pełnić tej funkcji.
Nikt nie pyta oczywiście osób nagranych o żadne szczegóły, bo po co miałby się narażać? Sprawa przycichnie, a dyspozycyjne sługusy nadal będą skołowanemu społeczeństwu wciskały kit. W państwach cywilizowanych premier podaje się do dymisji ze znacznie bardziej błahych powodów, ale tam nie wiedzą co to „prawdziwy honor”. U nas, po okrągłym stole, nie mamy wątpliwości kogo należy mianować „człowiekiem honoru” i jak taki „honor” ma wyglądać.
Jedyne co możemy w tej sytuacji robić to protestować przeciwko kłamliwej telewizyjnej propagandzie. Komuchy wracajcie do matki Rosji!
Pozdrawia i do następnej soboty.
Małgorzata Todd
www.mtodd.pl lub http://sklep.mtodd.pl
Załączniki:
Teatrzyk Zielony Śledź
ma zaszczyt przedstawić sztukę pt.
07 zgłoś się
Występują: Porucznik Borewicz i Prokurator
Borewicz – Zgłaszam się.
Prokurator – Podobno rozwiązaliście aferę taśmową.
Borewicz – Zgadza się. Referować?
Prokurator – Jasne.
Borewicz – Wszystko się potwierdziło. Prezes banku zgodził się dodrukować pieniądze na potrzeby rządu, a premier usunąć z rządu umiłowanego ministra, który wolał pożyczać od zagranicznych zaprzyjaźnionych z nim banków na lichwiarski procent, zamiast zwyczajnie dodrukowywać.
Prokurator – To już wszyscy wiemy. Do rzeczy.
Borewicz – Mam wyliczać wszystkie przekręty wszystkich ministrów, czy chce pan tylko te najcięższe zagrożone karą powyżej 10 lat?
Prokurator – Co wy mi tu Borewicz pieprzycie!? Nie jesteście od tuszowania przestępstw, tylko od ich wykrywania!
Borewicz – No, właśnie...
Prokurator – Jakie właśnie? Wiecie kto stoi za tymi zbrodniczymi nagraniami, czy nie?
Borewicz – Nie mamy oryginalnych nagrań...
Prokurator – Próbujecie mi wmawiać, że to ma jakiekolwiek znaczenie?
Borewicz – Prawdę mówiąc trochę się dziwiłem, że są takie ważne. W sprawie smoleńskiej wystarczały prokuraturze kopie.
Prokurator – Chcecie mi powiedzieć, że uwierzyliście w tę ściemę? Zabezpieczenie taśm miało cel taktyczny. „Dowodów w sprawie” nikt nie miałby prawa publikować. Ale mleko się już rozlało. Rozczarowaliście mnie, Borewicz. Lepiej wracajcie do filmu, bo na arenie politycznej żadna z was korzyść.
KURTYNA
(1)