
Platforma Obywatelska wie, że może dotrwać nawet do wyborów parlamentarnych, ale wie też, że taśmy wykrwawią ją całkowicie i skończy jak SLD i Leszek Miller. PSL sobie jest i będzie, gra o takie stawki, o jakie grać może, czyli o kolejne synekury. Obecne SLD Millera razem z Twoim Ruchem Palikota „rżną głupa” , jak mawiał JKM, i udają, że chcą odwołać rząd Tuska, a jeden i drugi weszliby z chęcią do ław rządowych. No i wreszcie PiS zgłasza zacnego prof. Glińskiego na urząd premiera i jest to ruch czysto symboliczny, bo kandydat ten jest bez szans, chyba, że do kolejnej środy ktoś coś jeszcze „odpali”. Tyle tylko, że gdyby to było nawet nagranie Bieńkowska – Wojtunik, to i tak rządu nie wywróci, a prof. Glińskiemu nie da większości w Sejmie. Mówi się o jednoczeniu prawicy, lewicy, to może i widać, choć ma to charakter bardzo doraźny, i obliczone zostało na bieżące potrzeby polityczne. Szerszej strategii w tym nie i widać, bo „Solidarna Polska” i „Polska Razem” mogą co najwyżej dołączyć do PiS, a nie zawierać sojusze. Z "Nową Prawicą" będzie w przyszłości jeszcze większy kłopot bo tandem JKM- JK trudno sobie wyobrazić.
Wbrew zewnętrznym oznakom konsolidacji sceny politycznej w Polsce, jest ona w rzeczywistości nadal doskonale podzielona. Tak podzielona, że Platforma Obywatelska, pomimo gigantycznego skandalu, nadal rządzi, a jej ministrowie – skompromitowani nagraniami - nawet nie podali się do dymisji. Oczywiście powraca tu jak bumerang słynna szwedzka minister, która ze służbowej karty wydała na prywatne cele kilka koron i gdy to ujawniono, podała się od razu do dymisji. A u nas tymczasem, Bartłomiej Sienkiewicz jest nadal ministrem spraw wewnętrznych, choć ponosi główną odpowiedzialność polityczną za to, co wyprawiano z podsłuchiwaniem czołowych polityków jego formacji przez półtora roku. Przynajmniej wiemy już na pewno to, co wiedzieliśmy i wcześniej, że PO to partia skrajnie cyniczna, bezideowa, nastawiona jedynie na konsumowanie władzy, od przekrętów autostradowych po drogie wina na koszt podatników.
Mamy w Polsce nadal polityczny pat. Prokuratura, a pewnie nie tylko ona ma taśmy, więc ktoś znowu coś gdzieś opublikuje, aż strategia „zmęczenia” opinii publicznej tematem podsłuchów przyniesie w końcu efekty. Może poleci jedna czy dwie głowy, bo ktoś pewnie musi polecić, ale dziś już widać, że tylko gigantyczny wstrząs (można to sobie jeszcze wyobrazić?) podsłuchowy czy wybuch protestu społecznego mógłby wywrócić rząd Tuska. Nie wiadomo na dziś, jak zachowają się służby specjalne, które zawsze miały swój udział w różnych przełomach po 1989 roku. Może to jest mój mały realizm, ale bezwład społeczny, amorficzność na jaką zapadli Polacy, powoduje, że większość z nas patrzy co najwyżej krok do przodu, a nie sto kroków. I dopóki będziemy obojętni, a nawet odporni na takie afery, jak podsłuchowa, tym bardziej odporny będzie na odwołanie rząd Tuska.
Wbrew zewnętrznym oznakom konsolidacji sceny politycznej w Polsce, jest ona w rzeczywistości nadal doskonale podzielona. Tak podzielona, że Platforma Obywatelska, pomimo gigantycznego skandalu, nadal rządzi, a jej ministrowie – skompromitowani nagraniami - nawet nie podali się do dymisji. Oczywiście powraca tu jak bumerang słynna szwedzka minister, która ze służbowej karty wydała na prywatne cele kilka koron i gdy to ujawniono, podała się od razu do dymisji. A u nas tymczasem, Bartłomiej Sienkiewicz jest nadal ministrem spraw wewnętrznych, choć ponosi główną odpowiedzialność polityczną za to, co wyprawiano z podsłuchiwaniem czołowych polityków jego formacji przez półtora roku. Przynajmniej wiemy już na pewno to, co wiedzieliśmy i wcześniej, że PO to partia skrajnie cyniczna, bezideowa, nastawiona jedynie na konsumowanie władzy, od przekrętów autostradowych po drogie wina na koszt podatników.
Mamy w Polsce nadal polityczny pat. Prokuratura, a pewnie nie tylko ona ma taśmy, więc ktoś znowu coś gdzieś opublikuje, aż strategia „zmęczenia” opinii publicznej tematem podsłuchów przyniesie w końcu efekty. Może poleci jedna czy dwie głowy, bo ktoś pewnie musi polecić, ale dziś już widać, że tylko gigantyczny wstrząs (można to sobie jeszcze wyobrazić?) podsłuchowy czy wybuch protestu społecznego mógłby wywrócić rząd Tuska. Nie wiadomo na dziś, jak zachowają się służby specjalne, które zawsze miały swój udział w różnych przełomach po 1989 roku. Może to jest mój mały realizm, ale bezwład społeczny, amorficzność na jaką zapadli Polacy, powoduje, że większość z nas patrzy co najwyżej krok do przodu, a nie sto kroków. I dopóki będziemy obojętni, a nawet odporni na takie afery, jak podsłuchowa, tym bardziej odporny będzie na odwołanie rząd Tuska.
(4)
1 Comments
I dopóki będziemy obojętni, a
02 July, 2014 - 23:52
To nie jest tylko wewnętrzna sprawa polska i stawką już nie jest rząd Tuska, tylko coraz bardziej karłowate państwo.