
Poniższa notatka to efekt szperania po internecie i przemyśleń, dotyczących współczesnego systemu rządzenia społeczeństwami. Proszę nie odczytywać jej jako krytyki wyłącznie obecnego polskiego rządu. Mój krytyczny stosunek do obecnej władzy jest - jak sądzę - czytelnikom moich notatek znany, ale ten tekst odnosi się do znacznie szerszych i bardziej globalnych problemów.
Współcześnie rządzący światem ludzie, mają pełne gęby frazesów o prawach człowieka. Ale przyjrzyjmy się dokładnie, jak to jest w naszej rzeczywistości. Teoretycznie jestem człowiekiem wolnym, żyjącym w wolnym kraju. Nie mam jednak prawa do wycięcia drzewa, które rośnie na mojej ziemi, nie mam prawa do wybudowania domu na ziemi, która jest moją własnością, nie mam prawa do tego, co znajduje się głębiej niż pół metra pod powierzchnią mojej ziemi, nie mam prawa do legalnego zakupu broni i zapewnienia bezpieczeństwa sobie i swojej rodzinie, za chwilę okaże się, że nie mam prawa do nagrywania przy pomocy kamerki tego, co dzieje się wokół mojego samochodu, nawet, gdyby miało to posłużyć rozstrzygnięciu, kto ponosi winę za kolizję. Za chwilę powiedzą mi, że nie mam prawa zabrać do samochodu drugiego człowieka, z którym porozumiałem się dzięki sprytnej aplikacji w telefonie (Uber), bo podobno, nie jestem przygotowany do wożenia innych ludzi!?!
Współcześni oligarchowie, którzy rządzą światem z tylnych siedzeń, pod pozorem dbania o nasze (sic!) dobro, odbierają nam nasze naturalne prawa: prawa do ziemi, drzew, domów, kopalin, osobistego bezpieczeństwa, decydowania o sobie, prawa do wolności sumień i do wsiadania do samochodów, rejestrowania otoczenia i swobodnego wyrażania poglądów, dając nam w zamian fałszywie brzmiące obietnice, fikcyjne prawa, takie jak na przykład prawo do internetu, czy prawo do opieki zdrowotnej, które wcale nie są prawami, tylko dobrami, takimi jak jedzenie czy dach nad głową i które trzeba normalnie kupić i za które i tak my sami, w taki czy inny sposób musimy zapłacić! Dają nam złudzenie wolności zapewniając dostęp do sieci internetowej, którą próbują z coraz lepszym skutkiem kontrolować, a perfidia tego działania polega na tym, że robią to - inaczej niż komunistyczna cenzura - w sposób niewidoczny.
Dają nam nieprawdziwe poczucie bezpieczeństwa, bo dzięki ich głupim lewackim metodom zarządzania, ochrona zdrowia jest coraz mniej skuteczna, a za to coraz droższa! Są znacznie sprytniejsi, znacznie bardziej niebezpieczni, niż orwellowski Wielki Brat. Są jak Szatan, który robi co może, by ludzi spętać tak, by się nie zorientowali, że są nabierani, oszukiwani, pędzeni wprost ku przepaści!
Nie bądźmy naiwni! Nie robią tego dla naszego dobra. Robią to wszystko, by powiększyć swoją kontrolę nad nami, by zwiększyć swoją władzę. Gdyby chcieli komuś ofiarować opiekę zdrowotną, jako dobroczynny gest, musieli by za nią najpierw zapłacić. Ale nie płacą. Najpierw zabierają nam ponad połowę naszych ciężko zarobionych pieniędzy w postaci różnych, mniej lub bardziej widocznych podatków, ceł i akcyz, a potem rozdają resztę, która została im, po potrąceniu sobie przyzwoitej sumki, według swojego uznania!! To nie jest dobroczynność, bo za dobroczynność płaci się samemu, a nie z pieniędzy kradzionych uczciwym, ciężko pracującym ludziom! To jest socjal! I to socjal przymusowy, dla wszystkich, czy ktoś go chce, czy nie chce!
Ale ja nie zgadzam się, by wolność, moja wolność, nasza wolność, ograniczona została do kilku opcji narzuconych nam przez rządy, korporacje bankierów i lobbystów!
Dlaczego rząd uważa, że wie lepiej ode mnie, co jest dla mnie dobre?
Celem istnienia rządu powinno być społeczeństwo, a tymczasem jest ono dla rządzących wyłącznie zbiorem zasobów służących umacnianiu i poszerzaniu władzy!
Kto jest właścicielem ziemi na której rośnie drzewo, czy chcę postawić dom? Ja czy rząd? Kto jest właścicielem mojego ciała? Ja, czy rząd? Kto lepiej wie, czego potrzeba moim dzieciom? Czemu ktoś za mnie będzie oceniał, na ile czuję się zagrożony?
Dlaczego rząd może posuwać się do złodziejskich zagrań, nazywając je systemem podatkowym, uzasadniając je pomocą społeczną, solidarnością społeczną, sprawiedliwością społeczną, prawem każdego człowieka do opieki zdrowotnej, prawem wszystkich, do wszystkiego, w tym samym czasie po kolei odbierając mi moje naturalne prawa?!
Chcę mieć prawo do wsiadania do każdego samochodu, do którego ktoś mnie zaprosi, do wycięcia drzewa, które zagraża bezpieczeństwu mojego domu. Jestem uczciwym, zdrowym na umyśle, niekaranym człowiekiem. Chcę mieć pod poduszką rewolwer! Niech rząd znajdzie realny powód, by mi tego odmówić, a niech nie zakłada z góry, że jestem głupi, że od razu zrobię komuś krzywdę! Chcę mieć prawo swobodnego decydowania o sobie, o moich dzieciach, o moim majątku i o moich poglądach, które chcę swobodnie wyrażać, bez bzdurnych, nieracjonalnych i przede wszystkim, nierównych dla wszystkich zasad poprawności politycznej! Chcę wolności do decydowania w zgodzie z moim sumieniem, co wprost wynika z prawa do wyznawania mojej wiary i to wszędzie: w domu, w szkole, w pracy!
A "prawo" do "bezpłatnej" opieki zdrowotnej, do "powszechnego" internetu, "darmowej" edukacji, socjalu i wszystkie inne tego typu "prawa", nie sobie rząd wsadzi do ...
...do butów, będzie wyższy!
Losek
Inspiracją przy pisaniu tego tekstu, były wypowiedzi sędziego Andrew Napolitano.
Img.: http://pufyclube.pinger.pl/
Współcześnie rządzący światem ludzie, mają pełne gęby frazesów o prawach człowieka. Ale przyjrzyjmy się dokładnie, jak to jest w naszej rzeczywistości. Teoretycznie jestem człowiekiem wolnym, żyjącym w wolnym kraju. Nie mam jednak prawa do wycięcia drzewa, które rośnie na mojej ziemi, nie mam prawa do wybudowania domu na ziemi, która jest moją własnością, nie mam prawa do tego, co znajduje się głębiej niż pół metra pod powierzchnią mojej ziemi, nie mam prawa do legalnego zakupu broni i zapewnienia bezpieczeństwa sobie i swojej rodzinie, za chwilę okaże się, że nie mam prawa do nagrywania przy pomocy kamerki tego, co dzieje się wokół mojego samochodu, nawet, gdyby miało to posłużyć rozstrzygnięciu, kto ponosi winę za kolizję. Za chwilę powiedzą mi, że nie mam prawa zabrać do samochodu drugiego człowieka, z którym porozumiałem się dzięki sprytnej aplikacji w telefonie (Uber), bo podobno, nie jestem przygotowany do wożenia innych ludzi!?!
Współcześni oligarchowie, którzy rządzą światem z tylnych siedzeń, pod pozorem dbania o nasze (sic!) dobro, odbierają nam nasze naturalne prawa: prawa do ziemi, drzew, domów, kopalin, osobistego bezpieczeństwa, decydowania o sobie, prawa do wolności sumień i do wsiadania do samochodów, rejestrowania otoczenia i swobodnego wyrażania poglądów, dając nam w zamian fałszywie brzmiące obietnice, fikcyjne prawa, takie jak na przykład prawo do internetu, czy prawo do opieki zdrowotnej, które wcale nie są prawami, tylko dobrami, takimi jak jedzenie czy dach nad głową i które trzeba normalnie kupić i za które i tak my sami, w taki czy inny sposób musimy zapłacić! Dają nam złudzenie wolności zapewniając dostęp do sieci internetowej, którą próbują z coraz lepszym skutkiem kontrolować, a perfidia tego działania polega na tym, że robią to - inaczej niż komunistyczna cenzura - w sposób niewidoczny.
Dają nam nieprawdziwe poczucie bezpieczeństwa, bo dzięki ich głupim lewackim metodom zarządzania, ochrona zdrowia jest coraz mniej skuteczna, a za to coraz droższa! Są znacznie sprytniejsi, znacznie bardziej niebezpieczni, niż orwellowski Wielki Brat. Są jak Szatan, który robi co może, by ludzi spętać tak, by się nie zorientowali, że są nabierani, oszukiwani, pędzeni wprost ku przepaści!
Nie bądźmy naiwni! Nie robią tego dla naszego dobra. Robią to wszystko, by powiększyć swoją kontrolę nad nami, by zwiększyć swoją władzę. Gdyby chcieli komuś ofiarować opiekę zdrowotną, jako dobroczynny gest, musieli by za nią najpierw zapłacić. Ale nie płacą. Najpierw zabierają nam ponad połowę naszych ciężko zarobionych pieniędzy w postaci różnych, mniej lub bardziej widocznych podatków, ceł i akcyz, a potem rozdają resztę, która została im, po potrąceniu sobie przyzwoitej sumki, według swojego uznania!! To nie jest dobroczynność, bo za dobroczynność płaci się samemu, a nie z pieniędzy kradzionych uczciwym, ciężko pracującym ludziom! To jest socjal! I to socjal przymusowy, dla wszystkich, czy ktoś go chce, czy nie chce!
Ale ja nie zgadzam się, by wolność, moja wolność, nasza wolność, ograniczona została do kilku opcji narzuconych nam przez rządy, korporacje bankierów i lobbystów!
Dlaczego rząd uważa, że wie lepiej ode mnie, co jest dla mnie dobre?
Celem istnienia rządu powinno być społeczeństwo, a tymczasem jest ono dla rządzących wyłącznie zbiorem zasobów służących umacnianiu i poszerzaniu władzy!
Kto jest właścicielem ziemi na której rośnie drzewo, czy chcę postawić dom? Ja czy rząd? Kto jest właścicielem mojego ciała? Ja, czy rząd? Kto lepiej wie, czego potrzeba moim dzieciom? Czemu ktoś za mnie będzie oceniał, na ile czuję się zagrożony?
Dlaczego rząd może posuwać się do złodziejskich zagrań, nazywając je systemem podatkowym, uzasadniając je pomocą społeczną, solidarnością społeczną, sprawiedliwością społeczną, prawem każdego człowieka do opieki zdrowotnej, prawem wszystkich, do wszystkiego, w tym samym czasie po kolei odbierając mi moje naturalne prawa?!
Chcę mieć prawo do wsiadania do każdego samochodu, do którego ktoś mnie zaprosi, do wycięcia drzewa, które zagraża bezpieczeństwu mojego domu. Jestem uczciwym, zdrowym na umyśle, niekaranym człowiekiem. Chcę mieć pod poduszką rewolwer! Niech rząd znajdzie realny powód, by mi tego odmówić, a niech nie zakłada z góry, że jestem głupi, że od razu zrobię komuś krzywdę! Chcę mieć prawo swobodnego decydowania o sobie, o moich dzieciach, o moim majątku i o moich poglądach, które chcę swobodnie wyrażać, bez bzdurnych, nieracjonalnych i przede wszystkim, nierównych dla wszystkich zasad poprawności politycznej! Chcę wolności do decydowania w zgodzie z moim sumieniem, co wprost wynika z prawa do wyznawania mojej wiary i to wszędzie: w domu, w szkole, w pracy!
A "prawo" do "bezpłatnej" opieki zdrowotnej, do "powszechnego" internetu, "darmowej" edukacji, socjalu i wszystkie inne tego typu "prawa", nie sobie rząd wsadzi do ...
...do butów, będzie wyższy!
Losek
Inspiracją przy pisaniu tego tekstu, były wypowiedzi sędziego Andrew Napolitano.
Img.: http://pufyclube.pinger.pl/
(6)
27 Comments
@Losek
05 September, 2014 - 21:29
Oczywiście! To, że napisałem,
05 September, 2014 - 21:32
losek
06 September, 2014 - 12:40
Tak, i jeszcze Pan mówi ci,
06 September, 2014 - 14:56
Odbiera nam po kolei nasze naturalne prawa, nakłada cora to nowe obciążenia i ukryte kary, a wszystko dla naszego dobra...
A kto ...
06 September, 2014 - 15:18
Losku
06 September, 2014 - 20:03
Jeśli akceptujemy władzę, to objętnie, czy jest ona feudalna, czy demokratyczna, ograniczenia mają dla nas sens.
Pytasz o drzewo na twojej działce. Otóż ta działka nie jest - z wyjątkiem nielicznych przypadków własnością osoby lub instytucji. Jest dzierżawą wieczystą (99 lat), a więc drzewo nie jest własnością. Drzewa, z wyjątkiem drzew owocowych, a także krzewy, należą do systemu zieleni gminnej (nie rząd, tylko samorząd wydaje pozwolenie na wycięcie). Dostanie się to pozwolenie bez problemu, za symboliczne 5 zł - jeśli istotnie wycięcie tego drzewa jest celowe. Owszem, po napisaniu podania i zmarnotrawieniu czasu, ale miej świadomość, że trudności które należało pokonać, mogły uratować aleję stuletnich dębów na terenie posiadlości nowobogackiego sąsiada. Dęby zasłaniają widok z okien jego nowobogackiego pałacyku...
Chyba że Nowobogacki ma w kieszeni burmistrza, wtedy i on dostanie pozwolenie i nawet nie będzie musiał wnieść opłaty za każdy centymetr pnia (za wycięcie drzewa, które zagraża budynkowi się nie płaci daniny).
Drzewa bez zezwolenia można wycinać w prywatnym lesie.
Z systemem pozwoleń godzę się, jeżeli mają na celu dobro wspólne, pod warunkiem wszakże, że akceptuję władzę, która nad tym dobrem wspólnym czuwa. Obecnej władzy nie akceptuję, dlatego sysem nakazów i zakazów też mnie złości.
Z ograniczeniem prędkości godzę się i godzę się zapłacić mandat, gdy pojadę zbyt szybko.
Pod warunkiem jednak, że tej prędkości nie pilnuje łajdak w mundurze, który na raz zarejestrowane "71 km/h" w suszarce "obdarza" mandatami przez pół dnia kolejnych kierowców - jeleni.
A ci pokornie przyjmują i płacą, bo nie będą się o głupie 100 zł ciągać po sądach.
Nie akceptuję za to - niezależnie od władzy, systemu punktów za wykroczenia drogowe. Przypominają bowiem jako żywo "stopień człowieczeństwa" z Zajdlowskiej "Paradyzji".
Ale przede wszystkim nie akceptuję TEJ policji, która jest ramieniem TEJ władzy. Krótko była (policja) po '89 niezależna i wtedy ją szanowałem. Teraz tylko "schodzę z drogi".
Żyjemy w społeczeństwie liczniejszym, niż 70 osobowa horda w której herarchia ustala się w sposób naturalny i nie ma potrzeby wprowadzania innej regulacji.
Do każdego zakazu, nakazu i koncesji należy moim zdaniem przyłożyć wspomnianą na początku miarę: kto w jakim celu i w jaki sposób ogranicza naszą wolność.
Ta władza, lewacka, - tu się w pełni zgadzam - ogranicza naszą wolność kierując się wyłacznie swoim, albo swoich mocodawców interesem.
Pozdrawiam
Szary Kot właśniwie za mnie
06 September, 2014 - 21:30
Zakaz wycinki drzew jest teoretycznie pomyślany jako sposób na ochronę lasów, czy w USA, gdzie - o ile mi wiadomo - na swojej ziemi wolno wycinać co się chce, istnieje problem zaniku dzewostanu?
Ro,
06 September, 2014 - 21:03
Istotą działania dobrego państwa powinno być wprowadzanie i egzekwowania takiego prawa, aby jak najlepiej chronić interesy jak największej liczby obywateli w sposób uniwersalny, niezależnie od rządzącej opcji (no wiem, piszę truizmy i marzy mi się sytuacja idealna
I właściwie tutaj dopiero zaczyna się dylemat, ile i jakie zakazy, nakazy i ograniczenia mają być wprowadzane. Lewica z reguły dąży do jak największej obecności państwa w życiu obywateli, prawica, tak przynajmniej drzewiej bywało, chce większej samodzielności.
I tu zgadzam się z Loskiem, im mniej będzie państwa w moim życiu, tym będzie mi lepiej, co więcej sądzę, że innym również
Prawo drogowe - to oczywiste, pod warunkiem, że nie będzie sposobem na zapełnianie budżetu.
Z wieloma innymi ograniczeniami zupełnie się nie zgadzam. Choćby swobodne decydowanie o własności i problem wycinania drzew, o którym wspomniałeś. Rozumiem szczytne cele, ale.... jeśli o tym decydują lokalni urzędnicy, to nie widzę szans aby ocalić stuletnie dęby, które przeszkadzają nowobogackiemu. Albo ma układy wśród gminnej (powiatowej?) elity, albo odpowiednio gruba koperta załatwi problem niedostatecznego wyeksponowania odkiczowanego "pałacyku". Przepis taki dotknie zaś właścicieli niedużych działek, którzy przeoczyli okres 10 lat od zasadzenia, w porę nie wycieli drzewa i ono teraz przeszkadza, na łapówkę nie stać i brak znajomości. Owe dęby mogłyby być uznane za zabytek, pomnik przyrody lub jakoś tak i w ten sposób chronione przed wycięciem (chyba znacznie skuteczniej, niż obecnie), a potencjalny nabywca nieruchomości miałby jasną sytuację i nie mógłby zadziałać znajomościami i kopertami.
To tylko jeden z przykładów, gdy państwo za bardzo chce działać dla naszego "dobra", a jest ich cała masa, ale o tym napisał Losek.
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Ech, nie zdążyłem...
06 September, 2014 - 21:27
Napisałbym prawie słowo, w słowo to samo...
Pozdrowienia.,
:-)
Szary Kocie! Losku!
06 September, 2014 - 22:28
Bo taka jest natura ludzka.
Jeśli mi czegoś zabroni żona, którą kocham, na przykład..., to zrobię to bez szemrania. Więcej: przyjmę to za swoje, choć wcześniej postępowałem inaczej.
Jeśli jednak będzie to żona, z którą drę...
A drzewa kocham, prawie jak psy, koty i konie. Czasem muszę napisać (w imieniu klienta) wniosek o wycięcie - jestem wtedy przez tydzień chory. Ale z racji, że czasem to robię, częściej niż inni, wiem trochę więcej na ten temat i zapewniam, że "nowobogackie wynaturzenia", to ułamek marginesu. Medialny, to fakt!
Inaczej by było, gdyby obowiązywała zasada z "Pawła i Gawła". Jak mi nieraz mówił pewien pan w pewnym urzędzie, w wielu przypadkach po wyliczeniu "opłaty centymetrowej", okazywało się, że drzewo wcale aż tak bardzo nie przeszkadza...
Widzieliście jak powoli rośnie drzewo, a jak szybko umiera pod piłą?
Akurat drzewa na prywatnych działkach w okolicy uważam za dobro wspólne, podobnie jak ciszę po 22-giej i powietrze bez tlących się godzinami ognisk. Na prawdę, nie miałbym nic przeciwko, gdyby kwestia palenia ognisk na prywatnych posesjach została uregulowana - to znaczy ograniczona. Podobnie jak kwestia muzyczki, do słuchania której, jeden zmusza wielu.
Nie, nie jestem lewakiem, nie chcę państwa w każym kącie, szafie i pod łóżkiem, ale nie godzę się na korwinizację wszystkiego za wszelką cenę.
Co do broni zgadzam się z Loskiem w 100%.
W kwestii służby zdrowia też.
ro, Szary Kocie
06 September, 2014 - 22:50
Nie wiem na ile znacie tę koncepcję, więc tylko w skrócie: wolność wewnętrzna to wolność człowieka od własnych, zwierzęcych popędów. Konieczna do zaistnienia dalszych elementów wolności. Ważniejsza dla naszej obecnej dyskusji jest wolność zewnętrzna "do". To właśnie wolność o której piszę: do dysponowania własnymi dobrami, samym sobą i tak dalej, i tak dalej, ale oczywiście uznaję też wolność drugiego człowieka "od". Więc oczywiste jest to, że uznaję konieczność stosowania się do ograniczenia prędkości, uznaję konieczność regulacji sprawy palenia ognisk w miejcach, w których to szkodzi sąsiadom i ciszy nocnej i wielu, wielu innych zasad. Ale co do drzew, to będę się upierał. Zwłaszcza, po tym, jak się ostatnio narobiłem, żeby ograniczyć to, jak las wchodzi na moją ziemię. Można powiedzieć, że las rośnie w oczach i jak przegapię te dopuszczalne wymiary, to potem muszę się nalatać za pozwoleniami...
Losku
06 September, 2014 - 23:23
Do dziesięciu lat wieku drzewa lat nie trzeba pozwolenia na jego wycięcie. Zatem nie trzeba pilnować wymiarów, a jedynie pamiętać, kiedy ostatni raz robiło się na działce generalne porządki. [Mając "dobrych" sąsiadów można fakt takich porządków udokumentować, na przykład robiąc "pamiątkowe" zdjęcie].
Zatem dorosły, przeciętnie pracowity mężczyzna może takie "bezkarne" porządki zrobić 4 - 5 razy w życiu.
PS
Trochę dyskusyjna ta koncepcja "wolności wewnętrznej" (od popędów), coś tak jak wolność kierowcy od... niehamowania
Ja bym to nazwał raczej rozumnym ograniczeniem własnych zwierzęcych popędów...
Rozumne ograniczenie włąsnych
06 September, 2014 - 23:38
Pozdrowienia.
Losku
07 September, 2014 - 00:08
Ba! Jest wręcz niezbędna. Nawet ateiście - jako "zwenętrzny" obszar odniesienia (w cudzysłowie, bo nie wierzę, że ateizm jest czymś więcej niż...pozą).
Skoro jesteśmy przy drzewach. Ateiści - jeżeli w ogóle są, przypominają jemiołę: mają liście, kwiaty, owoce, są przyjazne ptakom i ludziom, choćby jako lekarstwo. Ale bez drzewa - czyli społeczeństwa wierzącego w Boga, wyznającego religię, jako osnowę systemu wartości, nie byliby w stanie istnieć. Gdyby mogło powstać społeczeństwo złożone z ateistów, Ockham ze swoją brzytwą dawno by na taki eksperyment pozwolił.
Dokładnie tak. Jeszcze nigdy,
07 September, 2014 - 00:14
Pozdrowienia.
Ro, Losku,
06 September, 2014 - 23:47
A muzyka? Protestowanie przeciwko zbyt ochoczemu obdarzaniu mnie głośnymi dźwiękami przez sąsiadów - entyzjastów muzyki, należy chyba do podstawowych praw obywatelskich. To jest doskonały przykład zasady, że moja wolność nie może zabierać wolności innym. Zresztą dotyczy wielu spraw: śmiecenie, palenie ognisk w miejscach do tego nieprzystosowanych, bo dym przeszkadza, a dodatkowo ogień moży być niebezpieczny itd....
Do tej grupy jednak nie zaliczam ograniczenia prawa do wycinki drzew na własnej ziemi i ogólnie do decydowania o własności. Kocham drzewa, kocham zieleń, na posesji rodziców posadziliśmy całą ścianę drzew odgradzających nas od ulicy, a na nieużytku sosnowy las (malutki, ale zawsze;))) Nie mogę się jednak zgodzić z tym, że urzędnik włazi z butami w to co moje i dla mnie ważne i ma czelność za mnie decydować, bo przecież jak każdy przedstawiciel biurokracji doskonale wie, co dla mnie jest najlepsze. Czasami miałabym ochotę właśnie tam, wokół domu rodzinnego, wybudować pięciometrowy mur, wieżyczki strażnicze i wara każdemu, szczególnie urzędnikom, kto chciałby zakłócić moją wolność w tym miejscu. Nie zabieram wolności innym i życzę sobie, aby nie zabierano jej mnie. I znów prezentuję marzycielstwo, no wiem, tak to bym sobie mogła, w Teksasie...
P.S.
Przypomniała mi się "nieuczesana myśl" Leca: "Wszyscy chcą naszego dobra. Nie dajcie go sobie zabrać"
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Wielu wogóle nie uznaje
07 September, 2014 - 00:21
Pozdrawiam.
Szary Kocie!
07 September, 2014 - 00:26
Albo... wiatrakiem, którego skrzydła zakłócają miganiem czyjś spokój?
Drzewo, podobnie jak porządek w obejściu, jak głośna muzyka, jak wiatrak, "wystaje" poza teren prywatny. Jego korona rzuca cień, gałęzie, czasem z owocami sięgają na teren sąsiada (i wówczas należą do niego), w gałęziach i dziuplach gnieżdżą się ptaki (czasem jedyna radość dla kogoś, kto nie opuszcza już swojego łóżka), czasem właściciel nie jest świadom, że jest coś takiego, jak okres lęgowy...
Drzewa nie są tak całkiem prywatną własnością, nie powinno się nim bezwzględnie, według tylko własnego uznania dysponować.
Dlatego dopuszczam, by moja lokalna społeczność buciorami pana Sławka B. właziła w tym przypadku na mój teren.
Jak zastąpisz moje drzewo,
07 September, 2014 - 01:46
Pozdrowienia.
Losku
07 September, 2014 - 09:34
Także systemem korzeniowym. Jeśli na twojej działce rosną topole, to jest spore prawdopodobieństwo, że po ich wycięciu w mojej piwnicy zacznie pojawiać się woda (w Twojej też, ale nie śmiałbym...), więc masz tutaj ograniczenie mojej wolności od. Ale rozumiejąc zarówno potrzebę spalenia liści, jak i wycięcia drzew, które Tobie przeszkadzają, nie mogę Ci tego zabraniać (zresztą jak, skoro masz broń?
Mieszkając we wspólnocie, jaką jest sąsiedztwo, a szerzej gmina, musimy godzić się na ingerencje z zewnątrz i... sami ingerować w sprawy wewnętrzne naszych sąsiadów. Co zresztą często mniej lub bardziej świadomie czynimy.
Problem pod dyskusję: mieszkamy sobie spokojnie w naszej dzielnicy, jesteśmy zadowoleni z jej estetyki i architektonicznego ładu (też przecież "zgniły" kompromis), aż tu pewnego dnia pojawia się nowy sąsiad, który postanawia zamieszkać w replice Kremla (o rozmiarach oczywiście stosownych do powierzchni działki). Albo (idąc na całość) - w takiej replice chce mieć swoją ambasadę ministerstwo spraw zagranicznych Rosji...
Och, na to jest prosty sposób
07 September, 2014 - 10:05
Plan zagospodarowania przestrzennego dzielnicy.
Jeśli, mając władzę samorządową, ustalimy taki plan, w którym przeforsujemy pewne ograniczenia, na przykład co do wysokości budynków, przeznaczenia nieruchomości, na przykład tylko pod zabudowę mieszkalną i jeśli taki plan znany będzie nowemu sąsiadowi przed kupnem działki - nie będzie problemu!
No przecież
07 September, 2014 - 13:53
Nabywca ziemi, wiedząc przed
07 September, 2014 - 14:41
I znów
07 September, 2014 - 15:21
Prawa, wolności, dobra i...
07 September, 2014 - 02:44
Właśnie o odpowiedzialność chodzi. Bo odpowiedzialność, to bardzo złożone zaganienie. Dotyka nas zawsze i wszędzie. Odpowiedzialność przed Bogiem (o ile ktoś uznaje istnienie Boga) i odpowiedzialność przed sobą samym, przed własnym sumieniem. Pomiędzy tymi rzeczami rozciąga się nasze ludzkie pole odpowiedzialności. Wszystko jest w niej niejako zanurzone.Tymczasem lewactwo, polityczna poprawność, rządy totalitarne mniej lub bardziej skrywane, odzierają nas przedewszystkim z odpowiedzialności. Odzierają nas z prawa do jej podejmowania i ponoszenia. Najprostszym przykładem jest właśnie owo drzewo. Ktoś, kto postępuje odpowiedzialnie, znajdzie drogę do godnego, zgodnego ze zdrowym rozsądkiem rozwiązania kwestii drzewa, jako dobra wspólnego. Moje drzewo uznam w pewnych okolicznościach jako część dobra wspólnego. I ma to bardzo wiele różnych aspektów. Od tego że drzewo wydziela życiodajny tlen aż do faktu że dla kogoś, być może postronnego, ma walor jedynie, ale jakże w konkretnej sytuacji ważny - estetyczny. Nie zawsze da się znaleźć rozwiązanie zgodne z zasadą złotego środka. Kompromisy zaś, bywa, rodzą zgniłe owoce. System quasi totalitarny z jakim mamy do czynienia dzisiaj w Poslce, odbiera nam prawo do odpowiedzialności, czyli prawo do podejmowania decyzji, wprowadzania jej w życie i ponoszenia konsekwencji. Dopiero w takim ujęciu mamy pełnię praw. Prawo do wolności używania dóbr, praw i wszystkiego innego, łącznie z prawem do ponoszenia odpowiedzialności. Ale do tego trzeba dojść długą drogą osobistego rozwoju, by przejść do lokalnego środowiska, większej społeczności, całego społeczeństwa - w tym samym duchu, by z kolei przejść do odpowiedzialności wybranych jednostek za cały kraj w tym samym duchu, który generuje potem odruch poszanowania wolności wszystkich, do wyrażania swojej opinii oraz działań wobec tych jednostek. Myślę że korzystanie z praw i dóbr jest właśnie świadomą, opartą na rozumnym pojmowaniu zasad, wolnością, opartą na wierze, zdrowym rozsądku, miłości, sprawiedliwości i szacunku.
Wtedy żadne drzewo nie powinno stanowić problemu. Ale to sytuacja idealna, daleka od rzeczywistości. Naszym zaś obowiązkiem jest zbliżać się do tego ideału. Biurokratyczne przepisy zakółcają - myślę że celowo - ten sytem naczyń połączonych.
Tak, z tym nie da się nie
07 September, 2014 - 08:55
Wolność, zwłaszcza jej dwie sładowe, wolność wewnętrzna i wolność zewnętrzna "do", wiodą nas wprost do odpowiedzialności za własne czyny, którą to odpowidzialność musimy ponieść. W tym kontekście uważam, że znacznie przesadzone są zastrzeżenia przeciwników prawa do powszechnego posidania broni. Nie sądzę, żeby takie prawo, spowodowało masowe zagrożenie strzelaninami w miejscach publicznych. Zresztą jak uczy doświadczenie amerykańskie, żadna z dużych, tragicznych strzelanin, w której zamachowiec wpadał do jakiegoś kina, czy baru, czy szkoły, nie odbyła się w tych częściach USA, gdzie istnieje prawo do noszenia broni ukrytej. Ci zamachowcy, chcąc mieć jak najwięcej ofiar, idą w miejsca, w których są bezbronni ludzie. Legalnie posiadana broń jest przestrzelana, zarejestrowana i da się na przykład rozpoznać po łuskach, kto strzelał. Gdyby w Norwegii można było mieć przy sobie broń, gdyby tam ludzie mogli nosić boń, to szanse ofiar Breivika, którzy zginęli na wyspie Utoya, byłyby znacznie bardziej wyrównane. Nie wiadomo jak by się to potoczyło, ale na pewno szanse byłyby bardziej wyrównane. A tak, system władzy,narzucone przez nią ograniczenie wolności ludzi do obrony własnego życia, przez zakaz posiadania broni, ułatwiły mordercy zadanie. George Mason, jeden z założycieli Stanów Zjednoczonych Ameryki powiedział: "To disarm the people... was the best and most effectual way to enslave them" (Rozbrojenie ldzi, jest najlepszą i najbardzej efektywną drogą, do zniewolenia ich).
Stronniku
07 September, 2014 - 09:59
"Biurokratyczne przepisy" znalazły się także na przedłużeniu "paragrafów" V, VII i VIII.
Jasne, że każdy ma swój obowiązek wobec Boga i własnego sumienia. Ale Bóg prócz rozumu dał nam wolną wolę.
Niestety nie tylko nam - niektórym naszym bliźnim też. Owszem umartwienia rzecz szlachetna, ale poświęcać całe życie na godzenie się z tym, że owym "niektórym" bliźnim zachwiała się proporcja między rozumem i wolną wolą?...
Tam gdzie biurokratyczne przepisy zakłócają (też uważam, że celowo, zwłaszcza ostatnio) system naczyń połaczonych, tam zakłócają, ale chyba zgodzisz się, że w wielu miejscach także go udrażniają.