
Nadrzędnym celem działań Bronisława Komorowskiego jest reelekcja w najbliższych wyborach. Jego urzędowanie zaczęło się od serii wpadek a w zasadzie skandali dyplomatycznych, które można by z trudem wybaczyć człowiekowi świeżo wkraczającemu w życie publiczne, który w dodatku rekompensowałby braki taktu i zwyczajnej ogłady nadzwyczajnym zmysłem strategicznym i niekwestionowanym zaangażowaniu się na rzecz interesu Ojczyzny. Tymczasem mamy do czynienia z osobnikiem, który w życiu publicznym obecny jest od ponad 20 lat i przez ten czas nie dał okazji do poznania swego geniuszu politycznego, mimo osiągnięcia najwyższych stanowisk w państwie.
Po "szumnym" wkroczeniu na "prezydęckie" salony nasz bohater znacznie przycichł a wręcz można zaryzykować stwierdzenie, że zapadł w sen, jego drzemki przy różnych okazjach mogliśmy obserwować. Impulsem do wybudzenia są zbliżające się wybory. Jednym z pierwszych aktów po "przebudzeniu się" było jego wystąpienie w czasie tzw. pogrzebu Jaruzelskiego. Nic nowego wówczas nie powiedział, ale sama jego obecność była potwierdzeniem, iż należy do "partii moskiewskiej" w Polsce w odróżnieniu od protegowanego przez Berlin Tuska. Niemniej jednak ten ostatni miał bardzo dobre kontakty z Kremlem, czego dowodem były uściski i "żółwiki" z Putinem na smoleńskim pobojowisku.
Pozycja Tuska była niepodważalna właśnie z uwagi na akcepotację Moskwy i Berlina. Komorowski ewidentnie cieszył się wsparciem tylko Kremla co widoczne było zwłaszcza w doborze doradców, których ustami "głowa państwa" nieustannie głosiła chwałę Rosji i miłość do państwa Putina a przy tym "rozważnie" i "niezależnie" "wytykała Stanom Zjednoczonym i Zachodowi jego "grzechy" realizując w ten sposób cel polityki Kremla polegający o osłabieniu więzi Polski z Zachodem.
W sytuacji gdy Tusk otrzymał za swe zasługi awans, Komorowski poczuł się na siłach by sięgnąć po jego schedę, zwłaszcza gdy ten pierwszy namaścił na swego następcę dość Ewę Kopacz o dość wątpliwych zdolnościach politycznych i w dodatku mogacą się pochwalić tylko zasługami wobec Moskwy w tuszowaniu zbrodni smoleńskiej. Zatem w celu osiągnięcia przewagi nad sukcesorką Tuska trzeba obok zasług wobec Moskwy zdobyć podobne wobec Berlina. Komorowski wykorzystał do tego przemówienie w Bundestagu z okazji 75 rocznicy wybuchu II wojny światowej.
W sytuacji, gdy Niemcy usilnie zabiegają aby świat uznał ich również za ofiary wojny, gdy z dużym powodzeniem przebijają się z mitem niewinnie "wypędzonych" prezydent Polski postawił na jednej płaszczyźnie Niemców wysiedlonych z ziem, które mocą decyzji Stalina przypadły Polsce w dodatku poddanej władzy Kremla z Polakami wyrzuconymi z Kresów po bestialskich represjach najpierw sowieckich a potem także niemieckich. W ten sposób Bronisław Komorowski przyłączył się do czynnego zrównywania ofiar wojny z ich oprawcami.
Po takim prezencie dla Niemiec notowania Komorowskiego w Berlinie winny zdecydowanie wzrosnąć. Zwłaszcza w sytacji gdy jego osoba nie budzi sprzeciwu Kremla a po skandalicznym zachowaniu wobec małżonki Obamy i demonstrowaniu niechęci wobec USA przez jego urzędników z pewnością nie może być uważany za rzeczywistego orędownika sojuszu Polski ze Stanami Zjednoczonymi a zatem wpisuje się w scenariusz izolacji Polski i skazaniu jej na pastwę polityki Moskwy i Berlina.
Ta zależność ma także wymiar osobisty. Godząc się na taki status Polski Komorowski zrzeka się możliwości manewru a zatem niezależności ale zyskuje w oczach Moskwy i Berlina gwarancję lojalności a to z kolei może być bardzo opłacalne co widać na przykładzie Tuska. Pytanie jakie pozostaje jeszcze bez odpowiedzi to jakie splendory czekają Sikorskiego za uściski z Ławrowem i hołd berliński.
Źródło:
http://niezalezna.pl/59254-co-wygadywal-komorowski-w-bundestagu
ilustracja z:http://static1.money.pl/i/h/140/nm319372.jpg
Hun
Po "szumnym" wkroczeniu na "prezydęckie" salony nasz bohater znacznie przycichł a wręcz można zaryzykować stwierdzenie, że zapadł w sen, jego drzemki przy różnych okazjach mogliśmy obserwować. Impulsem do wybudzenia są zbliżające się wybory. Jednym z pierwszych aktów po "przebudzeniu się" było jego wystąpienie w czasie tzw. pogrzebu Jaruzelskiego. Nic nowego wówczas nie powiedział, ale sama jego obecność była potwierdzeniem, iż należy do "partii moskiewskiej" w Polsce w odróżnieniu od protegowanego przez Berlin Tuska. Niemniej jednak ten ostatni miał bardzo dobre kontakty z Kremlem, czego dowodem były uściski i "żółwiki" z Putinem na smoleńskim pobojowisku.
Pozycja Tuska była niepodważalna właśnie z uwagi na akcepotację Moskwy i Berlina. Komorowski ewidentnie cieszył się wsparciem tylko Kremla co widoczne było zwłaszcza w doborze doradców, których ustami "głowa państwa" nieustannie głosiła chwałę Rosji i miłość do państwa Putina a przy tym "rozważnie" i "niezależnie" "wytykała Stanom Zjednoczonym i Zachodowi jego "grzechy" realizując w ten sposób cel polityki Kremla polegający o osłabieniu więzi Polski z Zachodem.
W sytuacji gdy Tusk otrzymał za swe zasługi awans, Komorowski poczuł się na siłach by sięgnąć po jego schedę, zwłaszcza gdy ten pierwszy namaścił na swego następcę dość Ewę Kopacz o dość wątpliwych zdolnościach politycznych i w dodatku mogacą się pochwalić tylko zasługami wobec Moskwy w tuszowaniu zbrodni smoleńskiej. Zatem w celu osiągnięcia przewagi nad sukcesorką Tuska trzeba obok zasług wobec Moskwy zdobyć podobne wobec Berlina. Komorowski wykorzystał do tego przemówienie w Bundestagu z okazji 75 rocznicy wybuchu II wojny światowej.
W sytuacji, gdy Niemcy usilnie zabiegają aby świat uznał ich również za ofiary wojny, gdy z dużym powodzeniem przebijają się z mitem niewinnie "wypędzonych" prezydent Polski postawił na jednej płaszczyźnie Niemców wysiedlonych z ziem, które mocą decyzji Stalina przypadły Polsce w dodatku poddanej władzy Kremla z Polakami wyrzuconymi z Kresów po bestialskich represjach najpierw sowieckich a potem także niemieckich. W ten sposób Bronisław Komorowski przyłączył się do czynnego zrównywania ofiar wojny z ich oprawcami.
Po takim prezencie dla Niemiec notowania Komorowskiego w Berlinie winny zdecydowanie wzrosnąć. Zwłaszcza w sytacji gdy jego osoba nie budzi sprzeciwu Kremla a po skandalicznym zachowaniu wobec małżonki Obamy i demonstrowaniu niechęci wobec USA przez jego urzędników z pewnością nie może być uważany za rzeczywistego orędownika sojuszu Polski ze Stanami Zjednoczonymi a zatem wpisuje się w scenariusz izolacji Polski i skazaniu jej na pastwę polityki Moskwy i Berlina.
Ta zależność ma także wymiar osobisty. Godząc się na taki status Polski Komorowski zrzeka się możliwości manewru a zatem niezależności ale zyskuje w oczach Moskwy i Berlina gwarancję lojalności a to z kolei może być bardzo opłacalne co widać na przykładzie Tuska. Pytanie jakie pozostaje jeszcze bez odpowiedzi to jakie splendory czekają Sikorskiego za uściski z Ławrowem i hołd berliński.
Źródło:
http://niezalezna.pl/59254-co-wygadywal-komorowski-w-bundestagu
ilustracja z:http://static1.money.pl/i/h/140/nm319372.jpg
Hun
(1)
8 Comments
@ Hun
11 September, 2014 - 11:09
Pozdrawiam
MD
@MD
11 September, 2014 - 12:15
Fakt, że te d... mało poważnie wyglądają, ale to na szczęście jedyny "mało poważny" akcent tutaj...
Zapytam bardziej ogarniętych technicznie jak to działa i kiedy zmieni się na coś innego...
Pzdr, Hun
"...And what do you burn, apart from witches? - More witches!..."
@Hun
11 September, 2014 - 12:39
@autor
11 September, 2014 - 11:41
@polfic
11 September, 2014 - 13:24
@MD
11 September, 2014 - 13:27
Gratyfikacja dla Sikorskiego
12 September, 2014 - 10:34
Mamy zatem najprawdopodobniej odpowiedź na końcowe pytanie tekstu: gratyfikacja dla Sikorskiego ma kształt fotela marszałka sejmu czyli druga osoba w państwie! Splendory, zaszczyty i zero odpowiedzialności a i od pracy na tym stanowisk ten pan odcisków na dłoniach się nie nabawi.
Jak widać osobnicy na najwyższych stanowiskach w IIIRP muszą wykazać się czynną czołobitnością wobec Moskwy i Berlina. Pora zatem na oddanie pokłonu Angeli przez panią Kopacz. Czy pierwszą wizytę jako premier (premiera?) złoży w Berlinie?
@MD
12 September, 2014 - 10:36
Komorowski - Prezydent,
Kopacz - Premier,
Sikorski - Marszałek Sejmu
Tusk - Prezydent Europy (hmm wygląda na to, że myśli o udziale Merkel w zamachu nie są takie bezpodstawne).