
Michnik, wielki przyjaciel Rosji, nagle się jej wystraszył, co oznajmił na łamach Newsweeka.
To była przyjaźń pokoleniowa – rodzice redaktora nie ustawali w walce z Polską na rzecz bolszewickiej Rosji, za co (czy się narażę na proces?) ojca Michnika, Ozjasza Szechtera, skazano w Niepodległej za zdradę stanu. A tu taka wolta! A można było, zamiast opluwać na łamach GW prezydenta RP po jego
międzynarodowej akcji w Gruzji
posłuchać męża stanu! Mówił przecież tak prostym językiem, że nawet niekumaty rozumiał go bez trudu. Nie zarzucam Michnikowi, że szedł śladami ojca-zdrajcy. Ale też nie mogę mu przecież zarzucić naiwności. Pytanie brzmi: jaki ma w tym interes? Na kogo stawia? Kogo ma w Moskwie? Na Kremlu?
https://www.youtube.com/watch?v=LEhJ-5xIJtg
Post scriptum: dywagacje Michnika na temat Polski, jej obecności na wschodzie, są na poziomie dywagacji matki redaktora, której podręczniki „historii” służyły przekuciu Polaka na Tutejszego (nie bez sukcesu zresztą!). Ale okazuje się, że droga ta, per saldo, prowadzi donikąd. Mógłby ktoś powiedzieć, że Michnik sam sobie nie wierzy. Nieprawda. On sobie wierzy, tylko ludziom wciska kit, w nadziei, że w to uwierzą.
Rosja –pisałem o tym wiele razy – nie zmieniła się od czasów Iwana Groźnego. Wyznaje tę samą strategię i tę samą filozofię. Jest zatem państwem bardzo obliczalnym, a nie – jak twierdzi Michnik, udając, że Rosja go zaskoczyła – nieobliczalnym.
Rosja uwierzyła w to, że z sojusznika Hitlera i sprawcy II Wojny Światowej przerodziła się w „wyzwoliciela”. Pora wytłumaczyć jej, że się myli. Imperium Zła pozostanie Imperium, dopóki nie skapituluje. Militarnie, lub moralnie.
Tym, który napiszą zaraz na Onecie, że Amerykanie są gorsi, bo „biją Murzynów” czy „strzelają do Arabów” odpowiem, że mieszka ich w Polsce niewielu, nie nasz to problem, nawet gdyby tak było. Od tego, jaka jest Rosja, zależy przyszłość Polski. Od Ameryki nie, albo dokładniej – nie w takim stopniu.
To była przyjaźń pokoleniowa – rodzice redaktora nie ustawali w walce z Polską na rzecz bolszewickiej Rosji, za co (czy się narażę na proces?) ojca Michnika, Ozjasza Szechtera, skazano w Niepodległej za zdradę stanu. A tu taka wolta! A można było, zamiast opluwać na łamach GW prezydenta RP po jego
międzynarodowej akcji w Gruzji
posłuchać męża stanu! Mówił przecież tak prostym językiem, że nawet niekumaty rozumiał go bez trudu. Nie zarzucam Michnikowi, że szedł śladami ojca-zdrajcy. Ale też nie mogę mu przecież zarzucić naiwności. Pytanie brzmi: jaki ma w tym interes? Na kogo stawia? Kogo ma w Moskwie? Na Kremlu?
https://www.youtube.com/watch?v=LEhJ-5xIJtg
Post scriptum: dywagacje Michnika na temat Polski, jej obecności na wschodzie, są na poziomie dywagacji matki redaktora, której podręczniki „historii” służyły przekuciu Polaka na Tutejszego (nie bez sukcesu zresztą!). Ale okazuje się, że droga ta, per saldo, prowadzi donikąd. Mógłby ktoś powiedzieć, że Michnik sam sobie nie wierzy. Nieprawda. On sobie wierzy, tylko ludziom wciska kit, w nadziei, że w to uwierzą.
Rosja –pisałem o tym wiele razy – nie zmieniła się od czasów Iwana Groźnego. Wyznaje tę samą strategię i tę samą filozofię. Jest zatem państwem bardzo obliczalnym, a nie – jak twierdzi Michnik, udając, że Rosja go zaskoczyła – nieobliczalnym.
Rosja uwierzyła w to, że z sojusznika Hitlera i sprawcy II Wojny Światowej przerodziła się w „wyzwoliciela”. Pora wytłumaczyć jej, że się myli. Imperium Zła pozostanie Imperium, dopóki nie skapituluje. Militarnie, lub moralnie.
Tym, który napiszą zaraz na Onecie, że Amerykanie są gorsi, bo „biją Murzynów” czy „strzelają do Arabów” odpowiem, że mieszka ich w Polsce niewielu, nie nasz to problem, nawet gdyby tak było. Od tego, jaka jest Rosja, zależy przyszłość Polski. Od Ameryki nie, albo dokładniej – nie w takim stopniu.
(2)