Dzień Edukacji Narodowej jest z pozoru bardzo niewinnym świętem odwołującym się do starej, jak na stan naszej świadomości narodowej, tradycji bo sięgającej I Rzeczypospolitej. Rzeczywistość historyczna nie nastraja bynajmniej do świętowania takiej tradycji. W dominującej narracji historycznej kładzie się nacisk na powołanie pierwszego urzędu sprawującego nadzór nad oświatą i zaraz pojawiają się nazwiska księdza Kołłątaja czy księdza Piramowicza. Okoliczności zaś powołania tegoż urzędu są skrzętnie pomijane.
Przypomnieć należy, że w 1764 roku przy wydatnym wsparciu rosyjskim na tronie polskim osadzony został Stanisław August Poniatowski, prywatnie kochanek carycy Katarzyny II, służbowo zaś zdrajca Ojczyzny. Poniatowski na tronie polskim był gwarantem utrzymania wpływów Petersburga w Rzeczypospolitej. Naród pamiętający jeszcze świetność, która była udziałem poprzednich pokoleń nie chciał pogodzić się z ingerencją Rosji w sprawy Ojczyzny. Stąd w 1768 roku zawiązano Konfederację Barską, która zbrojnie wystąpiła w obronie wiary i wolności.
Przeciwko Konfederatom wystąpiły wojska wierne królowi przy wsparciu sił rosyjskich. Masowy udział szlachty w Konfederacji i determinacja udowodniły, że sama Rosja przy pomocy swych jurgieltników nie jest w stanie zapanować na Rzeczpospolitą. Do akcji wkroczyła Austria a także Prusy mimo pozorów neutralności. Wobec takiej przewagi zryw powstańczy w 1772 roku zakończył się klęską. Ocenia się, że w szeregach Konfederatów walczyło około 100 tysięcy obywateli, którzy chcieli być wolni. Straty powstańców szacowane są na około 60 tysięcy, około 14 tysięcy zesłano na Syberię, tysiące zaś wcielono siłą do armii rosyjskiej i pruskiej.
Pokonany naród został w 1772 roku ograbiony z części ziem przez sprzymierzone dwory ościenne i w dodatku upokorzony poprzez zmuszenie przekupstwem i groźbami Sejmu do zatwierdzenia pierwszego rozbioru w 1773 roku. Sejm ten poza zatwierdzeniem grabieży ziem Rzeczypospolitej powołał również za zgodą imperatorowej wspomnianą Komisję nad Edukacją Młodzi Szlacheckiej Dozór Mającą. Zatem gdy tysiące Konfederatów szło w pętach na Sybir, gdy inni siłą wcielani byli do obcych armii, gdy świeżych było jeszcze dziesiątki tysięcy mogił powstańczych, Sejm upokorzonej Rzeczypospolitej z łaski Katarzyny II powołał KEN.
Trzeba jeszcze przy tym pamiętać, że kluczowe stanowiska w państwie należały do zaprzedanych Rosji jurgieltników, o postawie samego króla już nie wspominając. Zatem "łaskawość" Katarzyny II była nie tylko pozorna ale i cyniczna, gdyż miała pewność, że najważniejsze sprawy w Rzeczypospolitej należą do oddanych jej osobników. Na czele KEN stanął biskup wileński Ignacy Massalski oddany za pieniądze dworowi petersburskiemu, późniejszy targowiczanin, który żywot zdrajcy Ojczyzny zakończył na szubienicy w czasie insurekcji kościuszkowskiej. Czy z takiej okazji, polski nauczyciel powinien świętować?
I jeszcze jeden aspekt tego święta. Ustanowione zostało w 1972 roku a więc w dekadzie towarzysza Edwarda Gierka. Pozornie sielskiej i najłagodniejszej spośrd tych zaserwowanych nam przez Kreml po 1945 roku. Groby Konfederatów XX wieku czyli Żołnierzy Niezłomnych porosły już nie tylko trawą, ale i często młodymi drzewami. Katownie UB już wykonały swoją robotę, pociągi na Sybir z polskimi zesłańcami także, naród był spacyfikowany i upokorzony nakazem czczenia katów i zapomnieniem swych bohaterów a władzę niepodzielnie sprawowali rosyjscy jurgieltnicy.
W tej sytacji Kreml mógł okazać łaskę. Pozwolono na odbudowę Zamku Królewskiego i ustanowienie Dnia Nauczyciela na dzień 14 października. Jak na realia PRL była to nowość, bowiem tradycja tego państwa zaczynała się gdzieś około 1943 roku. LWP świętowało 12 października (1943), państwo 22 lipca (1944), MO i SB 7 października (1944). Zatem niczym dziwnym nie powinno być gdyby władza ludowa ustanowiła Dzień Nauczyciela np. w urodziny Cyrankiewicza. A ta jednak postanowiła inaczej. W 1972 roku Kreml miał pewność tak jak Katarzyna II w 1773, że władzę w Polsce dzierżą osobnicy wierni Rosji i mógł sobie pozwolić na łaskowość tyleż "wielkoduszną" co i cyniczną.
Dzień Nauczyciela nawiązywał do tradycji przedrozbiorowej. Ale do jakiej tradycji? Odbudowanie Zamku Królewskiego i afirmacja KEN szła w parze z kreowaniem nowego wizerunku króla Stanisława Augusta Poniatowskiego jako mecenasa sztuki i ponoć patrioty na polu kultury. Jednocześnie skrupulatnie pilnowano by nie było obchodów Konstytucji 3 Maja, najpoważniejszego przedsięwzięcia panowania Stanisława Augusta podjętego bez przyzwolenia Rosji! Celem tych posunięć było zatem ugruntowanie przekonania, że zdradę wobec Rosji można usprawiedliwić a nawet wynieść ją na piedestał! I trwa ten proceder do dziś...
Fot. http://pl.wikipedia.org/wiki/Ignacy_Jakub_Massalski
Przypomnieć należy, że w 1764 roku przy wydatnym wsparciu rosyjskim na tronie polskim osadzony został Stanisław August Poniatowski, prywatnie kochanek carycy Katarzyny II, służbowo zaś zdrajca Ojczyzny. Poniatowski na tronie polskim był gwarantem utrzymania wpływów Petersburga w Rzeczypospolitej. Naród pamiętający jeszcze świetność, która była udziałem poprzednich pokoleń nie chciał pogodzić się z ingerencją Rosji w sprawy Ojczyzny. Stąd w 1768 roku zawiązano Konfederację Barską, która zbrojnie wystąpiła w obronie wiary i wolności.
Przeciwko Konfederatom wystąpiły wojska wierne królowi przy wsparciu sił rosyjskich. Masowy udział szlachty w Konfederacji i determinacja udowodniły, że sama Rosja przy pomocy swych jurgieltników nie jest w stanie zapanować na Rzeczpospolitą. Do akcji wkroczyła Austria a także Prusy mimo pozorów neutralności. Wobec takiej przewagi zryw powstańczy w 1772 roku zakończył się klęską. Ocenia się, że w szeregach Konfederatów walczyło około 100 tysięcy obywateli, którzy chcieli być wolni. Straty powstańców szacowane są na około 60 tysięcy, około 14 tysięcy zesłano na Syberię, tysiące zaś wcielono siłą do armii rosyjskiej i pruskiej.
Pokonany naród został w 1772 roku ograbiony z części ziem przez sprzymierzone dwory ościenne i w dodatku upokorzony poprzez zmuszenie przekupstwem i groźbami Sejmu do zatwierdzenia pierwszego rozbioru w 1773 roku. Sejm ten poza zatwierdzeniem grabieży ziem Rzeczypospolitej powołał również za zgodą imperatorowej wspomnianą Komisję nad Edukacją Młodzi Szlacheckiej Dozór Mającą. Zatem gdy tysiące Konfederatów szło w pętach na Sybir, gdy inni siłą wcielani byli do obcych armii, gdy świeżych było jeszcze dziesiątki tysięcy mogił powstańczych, Sejm upokorzonej Rzeczypospolitej z łaski Katarzyny II powołał KEN.
Trzeba jeszcze przy tym pamiętać, że kluczowe stanowiska w państwie należały do zaprzedanych Rosji jurgieltników, o postawie samego króla już nie wspominając. Zatem "łaskawość" Katarzyny II była nie tylko pozorna ale i cyniczna, gdyż miała pewność, że najważniejsze sprawy w Rzeczypospolitej należą do oddanych jej osobników. Na czele KEN stanął biskup wileński Ignacy Massalski oddany za pieniądze dworowi petersburskiemu, późniejszy targowiczanin, który żywot zdrajcy Ojczyzny zakończył na szubienicy w czasie insurekcji kościuszkowskiej. Czy z takiej okazji, polski nauczyciel powinien świętować?
I jeszcze jeden aspekt tego święta. Ustanowione zostało w 1972 roku a więc w dekadzie towarzysza Edwarda Gierka. Pozornie sielskiej i najłagodniejszej spośrd tych zaserwowanych nam przez Kreml po 1945 roku. Groby Konfederatów XX wieku czyli Żołnierzy Niezłomnych porosły już nie tylko trawą, ale i często młodymi drzewami. Katownie UB już wykonały swoją robotę, pociągi na Sybir z polskimi zesłańcami także, naród był spacyfikowany i upokorzony nakazem czczenia katów i zapomnieniem swych bohaterów a władzę niepodzielnie sprawowali rosyjscy jurgieltnicy.
W tej sytacji Kreml mógł okazać łaskę. Pozwolono na odbudowę Zamku Królewskiego i ustanowienie Dnia Nauczyciela na dzień 14 października. Jak na realia PRL była to nowość, bowiem tradycja tego państwa zaczynała się gdzieś około 1943 roku. LWP świętowało 12 października (1943), państwo 22 lipca (1944), MO i SB 7 października (1944). Zatem niczym dziwnym nie powinno być gdyby władza ludowa ustanowiła Dzień Nauczyciela np. w urodziny Cyrankiewicza. A ta jednak postanowiła inaczej. W 1972 roku Kreml miał pewność tak jak Katarzyna II w 1773, że władzę w Polsce dzierżą osobnicy wierni Rosji i mógł sobie pozwolić na łaskowość tyleż "wielkoduszną" co i cyniczną.
Dzień Nauczyciela nawiązywał do tradycji przedrozbiorowej. Ale do jakiej tradycji? Odbudowanie Zamku Królewskiego i afirmacja KEN szła w parze z kreowaniem nowego wizerunku króla Stanisława Augusta Poniatowskiego jako mecenasa sztuki i ponoć patrioty na polu kultury. Jednocześnie skrupulatnie pilnowano by nie było obchodów Konstytucji 3 Maja, najpoważniejszego przedsięwzięcia panowania Stanisława Augusta podjętego bez przyzwolenia Rosji! Celem tych posunięć było zatem ugruntowanie przekonania, że zdradę wobec Rosji można usprawiedliwić a nawet wynieść ją na piedestał! I trwa ten proceder do dziś...
Fot. http://pl.wikipedia.org/wiki/Ignacy_Jakub_Massalski
(4)
34 Comments
@MD
15 October, 2014 - 12:54
Ale generalnie: w nowej Polsce proponowałbym zmianę święta na datę wydania "O poprawie Rzeczpospolitej"
Mamy bardzo bogate dzieje i
15 October, 2014 - 13:09
@MD
15 October, 2014 - 13:24
Z okarżeniem św. Stanisława
15 October, 2014 - 15:44
Musiałbym wyprodukować dość
15 October, 2014 - 16:33
Więc tylko napiszę, że wybór Stanisława na patrona Polski jest i kontrowersyjny, i niefortunny. Ale - jest, jak jest. :)
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
MD,
15 October, 2014 - 13:41
Chyba sam diabeł przewrotnie wymyślił nazwę dla tej epoki - oświecenie. Gdy układam sobie w głowie chronologię, w tym miejscu widzę tylko ciemną plamę. Po prostu ciemnowiecze.
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Szary Kocie
15 October, 2014 - 14:19
I z dziką satysfakcją obserwuję, jak moich interlokutorów, tych "oświeconych" zatyka z oburzenia.
Czy wiesz coś więcej na temat smrodu w Polsce w XVIII wieku? Bo mnie się gdzieś obiło o uszy, że sto lat wcześniej francuscy dworzanie królowej "Marysieńki" (też postać warta lepszego omówienia) rwali sobie włosy z peruk i słali alarmy do "Europy", że w tym dzikim kraju król kąpie się dwa razy w tygodniu i królową do tego przymusza.
Ro,
15 October, 2014 - 15:03
Smród i maskowanie go perfumami, to głównie Francja.
Czasami próbowałam wyobrazić sobie powszechne rozpasanie seksualne we wszechogarniającym smrodzie. Podobno do gry wstępnej zaliczano wzajemne iskanie się z różnych insektów. Mieli zdrowie, kurcze... Niewykluczone, że polska arystokracja przenosiła do kraju francuskie, modne wzorce
Kiedyś przeczytałam pewną anegdotę związaną z pałacem Branickich w Białymstoku.
W XVIII w. został przebudowany i nazywano go Wersalem Północy. Jednak mimo piękna pałacu, właścicielowi ciągle brakowało "tego czegoś". Poprosił więc okolicznych mieszkańców, aby przez pewien czas załatwiali się przy ścianach pałacu. Dopiero po pewnym czasie nabrał właściwej Wersalowi atmosfery.
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Higiena
15 October, 2014 - 15:51
Jednym słowem czysta (Polska)
15 October, 2014 - 18:50
Byłoby miło, ale to nie do końca tak... ;)
Kochowski już w XVII wieku pisał:
"Gach, doktór, prałat, dama, swoje maszczą dłonie,
Tylko aby sabejskie od nich czuto wonie.
Skąd ten zapach? to wszystkim niech nie będzie tajno,
Uryna rysia, ptasi gnój i szczurze łajno."
Moda, także na perfumy zamiast mycia, przywędrowała do nas szybciej, niż myślicie.
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
@Szary Kot
15 October, 2014 - 15:31
Po części zgoda, ale:
15 October, 2014 - 16:56
Z tym brakiem higieny trochę mit, Kocie. :)
Nie było Oświecenie epoką "brudniejszą" od poprzedniczek, dopiero w XIX wieku coś powoli zaczęło się zmieniać na lepsze.
Brudasy były zawsze i wszędzie, podobnie też czyścioszki. Oczywiście, nie tylko upodobania, ale też status społeczny i idące za nim możliwości stan rzeczy warunkowały. :)
Stroje i fryzury cudaczne i okropne?
Czy ja wiem, kwestia gustu. Mnie się na przykład rokokowe suknie i skomplikowane (do czasu, oczywiście, potem się moada zmieniłą - ale dalej ładnie) fryzury kobiet zawsze podobały, powiem więcej - pod tym względem jeden z "lepszych" okresów dziejach. :)
A mężczyżni? Peruki i obcisłe gacie, tak? I kolory tęczy?
Tak. A teraz popatrzmy na słynny portret Henryka VIII pana Holbeina.
Śliczniej? Chyba nie bardzo... :)
Tak się prezentowała męska moda czasów światłego (za taki uchodzi) Renesansu.
Rozpusta i obżarstwo wcale nie były wyłączną domeną Oświecenia. :)
Co do Francji, pozwolę się diametralnie nie zgodzić. Począwszy od Regencji, przez całe panowanie Ludwika XV, Francja zakwitła. Duża w tym zasługa pierwszego ministra Ludwika, kardynała de Fleury, ale też i innych jego współpracowników, o samej madame de Pompadour nie zapominając (bardzo mądra kobieta). A i sam Ludwik XV mądrym i rozważnym królem był, wbrew obiegowym opiniom. Udało się po części połatać zrujnowaną ekonomię państwa - ruinę będącą spadkiem po imperialnych ambicjach Króla Słońce. Po (czasy regencji Filipa Orleańskiego) wpadce z "genialnym" planem pana Lawa jakoś już szło. Owszem, państwo było zadłużone, ale nie tak katastrofalnie jak w czasach nieudacznika Ludwika XVI.
Francuzów przybyło, podwyższyła się stopa życiowa. O osiągnięciach w dziedzinie literatury, architektury i malarstwa już nie wspomnę.
Piekło we Francji rozpętało się u samego schyłku XVIII wieku, w latach 90-tych.
PS. Całkiem ładna kiecka, prawda? :)
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Ubiór,
15 October, 2014 - 17:23
Francja za Ludwika XV mogła sobie kwitnąć gospodarczo, nie w tym rzecz. Chodzi o atmosferę, kwestionowanie dotychczasowych norm, sposób myślenia, obyczaje tzw. oświecenia, które w rezultacie doprowadziły do rewolucji i krwawej jatki.
Męskie stroje epoki renesansu, tu zgoda, też nie wbijają w zachwyt, szczególnie jeszcze krótsze, bufiaste gacie
Co do Henryka VIII. Holbein przedstawiał opasłego, rozwiązłego rozwodnika i mordercę, przypuszczalnie też syfilityka. Myślę, że nawet w najpiękniejszych, najbardziej podkreślających męska urodę szatach wyglądałby paskudnie
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Co do ostatniego akapitu -
15 October, 2014 - 18:31
No, syfilis mógł się trochę odbić na urodzie, zgoda, ale reszta?
Pani na portrecie to Jeanne Antoinette Poisson - markiza de Pompadour we własnej osobie. :)
Kochanka, a potem, przez długie lata, do swojej śmierci, serdeczna przyjaciółka Ludwika XV.
Szary Kocie, co do fryzur, okręt w pełnym ożaglowaniu to nic. :) W pewnym momencie hitem była fryzura " ala vaccine", a to z okazji szczepienia dworu wersalskiego na jakieś paskudztwo...
O, popatrz - medycyna. ;)
Lepiej - francuskie modnisie (biedne) musiały podróżować karetami klęcząc lub też wychylac głowy przez okna (opcja druga) - ze względu na wysokość fryzjerskich kreacji, które nosiły na głowach. :)
Zabawne, z naszej perspektywy (chociaż?:)), ale nic w tym złego. A utalentowani fryzjerzy bywali w cenie, sprawny fachman potrafił uwinąć się iw dwie godziny... ;) Mowa, oczywiście, o arystokracji, cały czas.
Moda minęła gdzieś w latach 80-tych.
A to inna sprawa, z podważaniem norm i dotychczasowego ładu. To może nam się nie podobać, można kwestionować wszelkie filozoficzne (wtedy to słowo miał trochę szersze znaczenie) pomysły - jest nam tym łatwiej, ze znamy późniejsze wydarzenia. I zastanawiać się na ile "ancient regime" upaść musiał, czy obowiązkowo w taki własnie sposób i jakie były doraźne polityczne przyczyny...
Skądinąd, szukanie prostego związku przyczynowo - skutkowego pomiędzy "zepsuciem obyczajów" i "filozofowaniem", a Rewolucją Francuską wydaje się być zabiegiem ryzykownym, jak diabli. Spójrz, jak pięknie, na papierze, wyglądały idee pana Rousseau: człowiek istota dobra już w kolebce, tylko przez cywilizację zepsuta, konieczność sprawiedliwego ładu społecznego...
Ale Francja, "la belle France", XVIII wieku to kraj prosperujący może nie doskonale, ale dobrze, szczególnie na tle ówczesnej Europy, czy też w zestawieniu z wcześniejszą historią tego państwa.
Powyżej - młody i piękny Ludwik Ukochany, jak go wówczas lud nazywał...
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
I jeszcze mała "mapka" -
15 October, 2014 - 19:18
Przydatne, czasem ślady po ospie czy syfilisie maskowały. ;)
A co do tego ostatniego, to chyba Kausch pisał w XVIII wieku o warszawskich wyższych sferach, że było w dobrym tonie być poznaczinym śladami po francy... :) - musiałbym namierzyć cytat, kto.
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
@Max
15 October, 2014 - 19:22
Do tych zwyczajów z mapką mogłyby wrócić.
O ile by nam było łatwiej :))
Prawda? :) Też tak myślę. :)
15 October, 2014 - 19:33
Też tak myślę. :)
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
@Max
15 October, 2014 - 19:42
Czytałam,
15 October, 2014 - 19:28
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
@Max
15 October, 2014 - 19:57
To ja już wolę bez "martwych muszek".
Pozdrawiam.
Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów.
Empedokles
Maxie,
15 October, 2014 - 19:25
Często piękne (pozornie!) idee prowadzą do bardzo niepięknych skutków. Jakiż piękny miał być socjalizm, prawda? Ta równość i państwo robotniczo-chłopskie?
Będę się upierać, że szeroko pojęta filozofia oświecenia miała wpływ na wybuch i ważniejsze(!) przebieg rewolucji we Francji. Przecież dzieci tej epoki ją wykreowały i poprowadziły, a ziarno padło na użyźniony przez różnych teoretyków majstrujących przy społeczeństwie, grunt.. Jedyna pociecha, że wzniecona rewolucja pożarła także swoich twórców. Niestety, pochłonęła także wielu niewinnych ludzi, na przykład w Wandei.
Obecne czasy przypominają XVIII wiek. Zobacz w Polsce różnych Tusków, Komorowskich, czy innych jurgieltników. A w całej Europie kroczy poprawność polityczna, jasnogród, gender i próba przenicowania wartości. To nie może się dobrze skończyć. I tylko pozostaje nadzieja, że tak jak rewolucja XVIII-wieczna dotknęła ojczyznę oświecenia, tak ta nowa dotknie tych, którzy próbują konstruować "nowy ład". Ale jeśli taka nowa rewolucja wybuchnie, niewinni też będaą ofiarami.
Markiza de Pompadour - cóż, tylko metresa króla. Było ich zresztę bez liku. Ani ona, ani Ludwik XV nie wzbudzają we mnie ani podziwu, ani szacunku. Nie przeceniałabym wartości Ludwika jako władcy. Zajęty był kochankami, a rządzenie traktował jako dopust boży. Ulegał metresom, dworskim koteriom. Ludwikiem Ukochanym nazywany był u poczatku panowania, pod koniec jakoś mniej...
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Miała wpływ, miała,
15 October, 2014 - 19:52
Żartujesz?!!
O ile o innych metresach króla tak można powiedziec, szczególnie wcześniejszych, że "tylko" (Chateaurouse i inne, przy okazji zapomina się, ze Ludwik dłuuugie lata był wierny Marii Leszczyńskiej i doczekali się licznego potomstwa) - to pani de Pompadour była wyjątkiem. Pomijam już ich wzajemne układy sercowe, szczerze kochał ją długie lata, a słowa przyjaźń, co do ich późniejszych układów użyłem nieprzypadkowo - to miała niebagatelny i bardzo poważny wpływ na sprawy państwowe. To był okres, po smierci kardynałą de Fleury, "osobistych" rządów Ludwika. A ten jej wpływ wykorzystywała dobrze, nie tylko była piękna, ale inteligentna i mądra.
Kochanki mógł (i miał) mieć różne, a do niej wracał po radę.
Pisząc o samym Ludwiku tak a nie inaczej, powielasz stereotypowe sądy o tym królu. Niestety, utrwaliły się u nas pewne schematy myślenia o określonych postaciach...
Zwłaszcza to "ulegał metresom, dworskim koteriom"...
Wiesz, jakby to ująć, to nie jest udokumentowana, czymkolwiek, opinia. :)
Przepraszam. :))
Tak się składa, ze historią Francji trochę sie zajmowałem, powiedzmy do epoki napoleońskiej włącznie, potem mi się już nie chciało, bo skapcanieli. :) I to zajmowałem się nie na zasadzie przeczytania ogólnego opracowania o danym okresie czy jednej biografii, bo to guzik warte, jak sama wiesz. Porównanie róznych źródeł daje pewien obraz, dopiero wtedy...
Nie znam dobrej monografii Ludwika XV w języku polskim. Ale i tak... - jest jedna, napisana co prawda fatalnie (literacko), ale zawierająca trochę faktów nieujętych w ramowych opracowaniach historyków ("historyków"?), którzy przepisują od siebie, na zasadzie copy/paste kilka stereotypowych zdań. ;)
Przejrzyj sobie książkę następującą: "Ludwik XV", autorstwa bodaj pani Zofii Libiszowskiej. Być może go nie polubisz, ale na pewno docenisz. :)
Zawsze służę wersją elektroniczną (papieru nie mam), gdyby były trudnosci z dotarciem.
A jeśli nie - cóż, uwierz mi na słowo. :)
pozdrawiam
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
@Max
15 October, 2014 - 19:55
Pytasz o może i największa
15 October, 2014 - 20:46
Myślisz, ze ja wiem? :)
Hipotezę Voltaire'a znasz. Niczym nie umotywowaną, ale jak najbardziej logiczną - później wyeksploatowaną np przez Dumas. Według Voltaire'a "żelazną maską" miał być brat-bliźniak Ludwika XIV. Z uwagi na fakt, że zawsze mogły być rozbieżności co do czasu przyjścia na świat jednojajowych bliźniaków i zagadnienia, który "faktycznie był pierwszy" - a korona francuska od czasu gdy "lilie prząść przestały" ścisłe kierowałą się tymi regułąmi - mogły być kłopoty. Racja stanu nakazywałaby zachować potencjalny fakt, ze deszczowej nocy 1638 królowa Anna Austriacka urodziła bliżniaki, w tajemnicy. Wyeliminować fizycznie tez nie szło, bo to jednak syn/brat (zależnie czy decyzję podejmował jeszcze tandem Ludwik XIII/Richelieu, czy Anna do spółki z Mazarinim, czy potem sam Ludwki XIV).
Na logikę niby ma to sens. "na praktyke" - byłoby cięzko. Niby nikt nie wiedział? To nie czasy Stalina (jednak), co choćby z akuszerką, lekarzem - narodziny przyszłego króla nie były czymś, co odbywało się w zaciszu domowym. Taka Maria Antonia (140 lat później) przeżyła swój pierwszy poród, głównie dlatego, że nad łóżkiem, zgdonei z etykietą wersalską wisiało ileś osób, a za drzwiami cały dwór. Nie rodziło się w szpitalu... Więc - sporo ludzi by wiedziało, a nie była to epoka czystek.
Ludwik rodził się co prawda w Saint-Germain (nawet nie w Luwrze, a o Wersalu ptaszki jeszcze nie ćwierkały), czyli w pałacyku myśliwskim, ale źródła poświadczają, że w obecności dam dworu i innych tam, burarum. ;)
Więc w hipotezę Voltaire'a nie wierzę - choć pozornie wydaje trzymać się kupy, ze względu na "przyczyna - działanie".
Najbardziej popularnym wśród historyków pomysłem jest, że "żelazną maską" był niejaki Mattioli, minister spraw zagranicznych Mantui. W okolicach roku 1680 Francuzi próbowali przeprowadzić drobne szacher-macher, czyli po cichu wykupić od Mantui pewną "prowincjonalną" twierdzę, w istocie dość kluczową. Casale. 1680 - to czas średnio zaawansowanej ekspansji Francji, mogło Ludwikowi zależeć, aby "deal" pozostał nieznany. Niestety, okazał się, że negocjator mantuański tajemnice handelku (wszyscy mieli się połapać po fakcie, było jeszcze kilka haczyków w całej transakcji) odsprzedał postronnym dworom, wcześniej wziąwszy sowite wynagrodzenie od Francuzów. Do tego momentu piszę o faktach. :)
Czy Ludwik postanowił niepokornego dyplomatę wziąć za kark i pojmać? Może. Wnoszą z relacji historyków powołujacych się na korespondencję Saint-Marsa, wieloletniego dozorcy "żelaznej maski", chronologicznie pasi. Mniej wiecej wtedy się "pojawiła". Tylko, pozostaje pytanie, po co? Po co sekrety, maska i cały ten cyrk?
Trzeba pamiętać, ze Ludwik był władcą trzeźwo patrzącym na świat, obce mu były dramatyczne gesty (no chyba, że chodziło o własna :wielkość", to co innego).
Wedle innej wersji (ja to piszę z głowy, wybacz mi brak źródeł i cytatów) "żelazną maską" miał być Nicolas Fouquet, były minister finansów, nadintendent wedle ówczesnej nomenklatury. Uwięziony przez Ludwika jeszcze w 1661, za - wedle wersji oficjalnej - finansowe przekręty. Potem był długi proces, wyrok skązujący, przy okazji, po drodze minister finansów dorobił się licznej grupy obrońców, właczając.. La Fontaine'a. :)
Widać nie wszystko było takie jasne i oczywiste, a sądy francuskie ("parlamenty") dalej jednak hołdowały pewnej praworządności - więcej niż można powiedzieć o sądownicwtie III RP. ;)
Gdzieś w 1680 Fouquet umiera, wciaż uwięziony w Pignerol, jako Fouquet. Miałby nie umrzeć, potem stać się "żelazną maską"? Wątpliwe. Po co?
Zakłada się też, że okoliczności śmierci Fouqueta były "lewe". Zemsta na dawno osądzonym, osadzonym i pozbawionym znaczenia niedoszłym kadydacie na "pierwszego ministra" (którego to konceptu, doświadczony Mazarinim, nakarmiony opowieściami o Richelieu, Ludwik zdecydowanie nie aprobował ;)) w "20 lat później"? Znowu mało prawdopodobne. Ale, wtedy, "żelazną maską" zostałby któryś miś usługujący Fouguetowi w mamrze. Pamietajmy, ze warunki w tych królewskich twioerdzach, szczególnie dla uprzywilejownaych, złe nie były. Np - służący.
Ale czemu, kogos z "gminu", jednak nie przytłuc? Nie był Ludwik specjalnie sentymentalny. Vide: "dragonady". Podobno nie wiedział, jak się protestantów "nawraca" - wiedział, wiedział, doskonale. ;)
Ta hipoteza jeszcze bardziej kupy się nie trzyma.
Nie wiem. :)
Nikt, o ile mi wiadomo, nie wie. :)
Tyle na szybko.
Mógłbym jeszcze pisać, ale już zanudzę totalnie wszystkich, poza fascynatami historii :))
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
@Max
15 October, 2014 - 20:53
Bo wiesz... ten d'Artagnan :)))
Dlatego pytam,
Ale chyba nie ma wątpliwości, że sama Żelazna Maska to fakt ?
Żelazna Maska fakt.
15 October, 2014 - 21:03
D'Artagnan był szefem muszkieterów Ludwika XIV, też prawda. ;)
I to on aresztował Fouqueta. :)
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
@Max
15 October, 2014 - 21:10
Moja aktywność - z przerwami,
15 October, 2014 - 21:30
Mam trochę na głowie: rodzinnie, w pracy...
A komentować częściej bym chciał.
:)
Do miłego .... :)
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Jeśli masz
15 October, 2014 - 20:10
Widzisz, jestem państwowcem, legalistką. Pani Pompadour mogła być jego przyjacielem, ale nie miała prawa tak bardzo wpływać na politykę. A on nie miał prawa jej na to pozwalać.
Poza tym metresa, choćby niezwykle inteligentna i urocza, nigdy nie będzie budzić mojej sympatii. Nawet, jeśli kochanką była przez "zaledwie" pięć lat, a później przyjacielem.
Gdyby była przyjacielem i tylko przyjacielem, zupełnie inna sprawa. Tak już mam, zaścianek i parafiańszczyzna normalnie
Pozdrawiam i .... chyba znikam z tego wątku!
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Podrzucę.
15 October, 2014 - 20:49
Mailem, jakos do południa, nie mam na tym komputerze pliku.
Miło mi się pisało, miło czytało i miło dyskutowało.:)
PS. Był, właśnie był, państwowcem! :((( Zobaczysz ;)
PPS. A zaścianek i parafiańszczyzna dobre. :)
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
@MD
15 October, 2014 - 14:25
Jest to jedna z tych rzeczy, za które trzymają nas w zniewoleniu. Sami siebie w tym zniewoleniu trzymamy!
Trzeba o tym mówić tak głośno, jak tylko się da!
Niech dociera to do dzieci, niech dyrektorzy szkół w tym dniu przełykają głośno ślinę, gdy wspominają w przemówieniach KEN.
To jeden ważniejszych frontów walki o wolną Ojczyznę.
Dla mnie najbardziej bolesnym
15 October, 2014 - 15:17
@MD
15 October, 2014 - 15:27
To porównanie jest bardzo trafne. Historia się powtarza, choć nie wszystko juz było.
Fajna dyskusja się tu zrobiła
15 October, 2014 - 18:36
Wiele się dowiedziałem :)
W końcu to notka o święcie edukacji :)