
Informacje "Gazety Polskiej" o tym, że już we wrześniu 2010 roku Donald Tusk wiedział, że w trumnie Prezydenta RP na Uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego złożono zwłoki innej osoby są szokujące, bo po pierwsze, wskazują miejsce gdzie powinni znaleźć się dawno Donald Tusk i Ewa Kopacz: na ławie oskarżonych przed Trybunałem Stanu. A gdzie są? Po drugie, są dowodem na zatajenie przez rząd PO, wprawdzie niezwykle bolesnej, ale jakże ważnej informacji dla rodziny prezydenta i milionów Polaków, którzy 19 kwietnia 2010 roku oddali hołd Ryszardowi Kaczorowskiemu. Tusk i Prokuratura Wojskowa potrzebowały półtora roku, żebyśmy dowiedzieli się prawdy o zamianie zwłok ofiar Katastrofy Smoleńskiej i to tylko dzięki staraniom rodzin ofiar o ich ekshumację. Niestety, jeśli mówimy o propagandzie pogardy, to swój największy swój "sukces" odniosła w szydzeniu z ludzi domagających się prawdy o Smoleńsku. Co więcej, wielu Polaków dało się najzwyczajniej w świecie skundlić, odrzucając jakiekolwiek myśli o możliwości zamachu, a także rażących, wręcz kryminalnych zaniedbaniach przed lotem rządowego TU-154 M oraz po jego katastrofie. To jest skundlenie i tak to trzeba, po imieniu, nazywać. - Daj spokój z tym Smoleńskiem!!! - słyszałem takie słowa - chyba nie tylko ja - od dziesiątek osób, dla których 10 kwietnia to: było, minęło, się zdarzyło, wszystko jest jasne - nasza wina.
Jak wielki to "sukces" TVN, "Gazety Wyborczej", w ogóle tego całego niby mainstreamu 3RP? Tak wielki, że skundlone towarzystwo ucieszyło się niemiłosiernie, gdy Donald Tusk dostał fuchę w Brukseli, że jego wierny elektorat gasił w wiadomy sposób znicze poświęcone ofiarom katastrofy, a pospolity kłamca, jakim jest Ewa Kopacz, została premierem rządu RP. Tego kopania "metr w głąb" nie da się obrócić nawet w najbardziej ponury żart. Wiele miesięcy po 10 kwietnia znajdowano szczątki samolotu, a część trafiła dosłownie pod strzechy. Polskich lekarzy nie dopuszczono do sekcji zwłok, ale przecież razem, w pocie czoła identyfikowali ofiary. Niejaki Michał Kamiński, zwany "Miśkiem" wróży Ewie Kopacz, że "jej rola w polityce będzie rosła". Oby miał rację. Ława oskarżonych to też poważne miejsce w polityce, szczególnie w podręcznikach historii. Można zrozumieć Jarosława Kaczyńskiego, że nie rozlicza jeszcze byłej ekipy za hańbę, jaką okryli Polskę. To się jednak zdarzy, bo inaczej nie będzie można mówić o elementarnej sprawiedliwości, jakiej oczekują miliony Polaków - to prawda, że zabieganych, myślących o tym, co dziś i jutro, ale pamiętających, kto zgodził się na upokorzenie Polski przez Rosję, kto jest winien skandalicznych zaniedbań w śledztwie.
Chłodny osąd, wolny od emocji - precyzyjny, zgodny z prawem i nie pozostawiający żadnych wątpliwości - tego potrzebuje Polska w sprawie Smoleńska, nawet jeśli część Polaków uznała, że wystarczą jedynie zwykłe wspomnienia o tej tragedii, o ile w ogóle są one obecne w pamięci ludzi, bezrefleksyjnie przyjmujących każdą obelgę i każde szyderstwo propagandy pogardy na temat wszystkich tych, którzy domagają się prawdy o Smoleńsku. Naprawdę, zasadne jest pytanie, w jakim stopniu niektóre media są jeszcze polskie. Ale to dziś nie jest najważniejsze, zresztą te media swojej narracji o Smoleńsku nie zmienią. Najważniejsze jest konsekwentne dążenie do poznania całej prawdy o 10 kwietnia 2010 roku, o tym, co naprawdę się wtedy wydarzyło i osądzenie winnych. Nie ma tu miejsca na żadne kompromisy polityczne, pojednania i wybaczenie. Niech każdy wybacza indywidualnie, jak już zapadną wyroki.
ilustracja z:http://i.wp.pl/a/f/jpeg/30123/426pap_kaczorowski_pogrzeb_siedem.jpeg
Hun