(nie)wielcy nieobecni

 |  Written by HdeS  |  7
W piątek w Poznaniu odbyło się wyjazdowe uroczyste posiedzenie Zgromadzenia Narodowego. Poświęcone1050 rocznicy Chrztu Polski. Zjechało się co niemiara mniej lub bardziej ważnych gości, przedstawicieli przeróżnych instytucji krajowych i zagranicznych. Transmitowały to przeróżne uczciwe i nieuczciwe media. Pojawiła się też, choć z oporami hołota z opozycji parlamentarnej (wszak Grzechu coś pieprzył o bojkocie uroczystości) i jak to ma w zwyczaju nie potrafiła się zachować. Chociaż trzeba przyznać, że minimum elementarnej kultury udało im się zachować. Nie traktowałbym jednak tego jako prognostyk w dobrą stronę. Było podniośle i uroczyście, a Pan Prezydent Andrzej Duda wygłosił świetne przemówienie. I co jest mocno podejrzane z atencja traktował swoją żonę Pierwsza Damę Panią Agatę Kornhauser-Dudę. Z pewnym zdziwieniem jednak zauważyłem nieobecność trzech byłych prezydentów. W sumie uroczystość na tym nie ucierpiała, a nawet wręcz przeciwnie, tylko śmierdzi. Ci goście są byłymi prezydentami i ich psim i zasranym obowiązkiem jest zachowywanie się jak „byli prezydenci” czyli uczestniczenie w ważnych uroczystościach państwowych. Za to biorą pieniądze, mają ochronę i szerokie możliwości jakie im (akurat w przypadku tych trzech miglanców zupełnie bezpodstawnie Państwo Polskie stworzyło). Jeden pewnie coś „wykłada”, drugi strzela do zwierząt w lasach państwowych, a dla trzeciego pewnie zaczął się „piąteczek”. Może też być, że wszyscy się pochorowali,  wiadomo – wiosna o przeziębienie łatwo. Pewnie zaraz usłyszymy, że albo zostali źle zaproszeni albo zbyt późno albo nie wiadomo jakie jeszcze inne wykręty (w tym akurat są nieźle wyćwiczeni). Myślę, że powód jest jeden, a raczej dwa – Prezydent Andrzej Duda i Jarosław Kaczyński. Z oboma musieliby się przywitać, podać rękę i się uśmiechać, a wszystko to zostałoby sfilmowane i obfotografowane. No i jak sądzę, w tle za tymi panami jakieś lekkie cienie ubeckie się przemieszczają. Słyszałem, że gdyby byli to jakieś „sygnały”, „jedność”, „normalność”, „pojednanie” by się pojawiły. Ale to bajki. Bajką nie powinno być natomiast obniżenie im pensji za brak wyczucia i obowiązkowości. Wiem, że nawet tego by nie odczuli w kieszeniach, ale tu wcale nie chodzi o odczucia ich kieszeni. Tu chodzi o, uwaga! dla niektórych trudne (przede wszystkim do pojęcia) słowo PRZYZWOITOŚĆ. Kwaśniewski i Komorowski… ach, nieważne. Ale Wałęsie nic nie pomoże. I gdyby wygłosił tysiąc wykładów i nie wiem jak się natężał – PRZYZWOITOŚĆ – nie zrozumie tego słowa taki to ciężar.  A mógł się pojawić na pogrzebie Prezydenta Lech Kaczyńskiego. To, ze powinien jest oczywistością.
5
5 (5)

7 Comments

Bolo Mauser's picture

Bolo Mauser
I jak tu być zwolenikiem demokracji skoro naród, dał sie wrobić w wybór takich zasrańców na najwyższy urząd....
dobry tekst
silne pozdro
Max's picture

Max
Zwolennikiem demokracji nigdy nie byłem. :)
Jeszcze parę lat temu traktowali mnie jak nawiedzonego wariata, co "podstawy ustroju" neguje.
I "straszne" rzeczy wypisuje, mówi - nie wiadomo, szaleniec czy, może, agent,

Ten ustrój jest zły, wadliwy, a propagowany i zachwalany jest tak gorąco, bo to idealny parawan dla zarządzania społeczeństwem przez przeróżne grupy wpływu, wszystko pod płaszczykiem "vox populi".

Nie może być dobrym system, gdzie każdy ma ten sam wpływ (teoretycznie) na losy państwa/kraju, niezależnie od kwalifikacji merytorycznych, wiedzy, inteligencji, kondycji etycznej podmiotu wybierającego.

Nie ma tu żadnej "sprawiedliwości", do której chętnie odwołują się piewcy demokracji. "Po równo" bardzo rzadko znaczy sprawiedliwie. To się może zdarzyć, ale, z definicji, obie wartości są rozłączne.
*

Sneer nie lubił rozmawiać o polityce, szczególnie w publicznych lokalach. Jednak kolega najwyraźniej potrzebował wsparcia. Może bardziej niż on, Sneer, w dzisiejszym fatalnym dniu.
     — Wszystko jest w porządku, Matt — powiedział. — Tak miało być i tak jest. Zgodnie z założeniami.
     — To, że większość ludzi nic nie robi?
     — Przecież zawsze o to chodziło! Od najdawniejszych czasów ludzie próbowali przerzucić wysiłek fizyczny na zwierzęta, na maszyny... Potem wysiłek umysłowy na komputery, systemy informatyczne... No, i prawie się udało! Jeśli ktoś jeszcze musi tym kierować, ulepszać, to przecież powinni to robić najlepsi. Dla innych nie pozostaje nic do roboty.
     — Ta cholerna klasyfikacja... — mruknął Matt. — Czy to potrzebne?
     — Posłuchaj. — Sneer usiadł wygodnie, zapalił. — Jeśli nie przemawiają do ciebie oficjalne artykuły prasowe, ja ci to wyjaśnię prościej. Jest kilka podstawowych cech, jakie winno posiadać idealne społeczeństwo. Jasne, że nigdy się nie osiągnie ideału. Ale należy zbliżać się do niego maksymalnie. Pierwsza rzecz to równe szansę. A więc powszechny dostęp do wykształcenia. Ten warunek spełniliśmy. Mamy powszechne wyższe wykształcenie. Dawniej się mówiło: trzeba mieć „papierek", reszta nieważna. Kto miał ten „papierek", miał większe szansę. Kto go nie miał, pozostawał z poczuciem, że ten brak decyduje o wszelkich niepowodzeniach. Usunięto to źródło społecznej frustracji. Wprowadzono powszechne wyższe studia. Obowiązkowe! A jeśli miały stać się obowiązkowe, trzeba było umożliwić każdemu ich ukończenie. Umożliwić to znaczy dostosować poziom wymagań do poziomu studentów. Teraz już nikt nie powie, że nie dano mu szansy. Cóż dalej? Druga drażliwa sprawa to zarobki. Próbowano różnie. Dawanie „według potrzeb" to nieosiągalny ideał. Potrzeby są nieograniczone, rosną w miarę ich zaspokajania. A środki na to są zawsze skończone i ograniczone. Dawanie „według pracy", owszem, to dobra zasada. Ale zastosować ją w całej rozciągłości można tylko wówczas, gdy wszyscy mają pracę. Można jeszcze dawać wszystkim po równo. Też nieźle, ale niezupełnie sprawiedliwie, a ponadto powoduje to powstawanie różnych niepożądanych antybodźców. W naszym społeczeństwie realizuje się pewien szczególny „cocktail" tych różnych zasad podziału, przy równoczesnym zróżnicowaniu wymagań. Wymagamy od obywateli tym więcej, im wyższy jest ich poziom możliwości umysłowych, zdolności, aktywności intelektualnej. Gdy wszyscy mają równe wykształcenie, jedyną metodą określenia owego poziomu przydatności intelektualnej jest powszechna klasyfikacja przy użyciu systemu testów. Stąd siedem klas przydatności, od zera do szóstki. Każdy może być powołany do pracy, aczkolwiek, jak wiemy, w praktyce potrzebni są tylko ci, którzy mieszczą się między zerem a trójką. Z podziałem dóbr sprawa jest bardziej-skomplikowana, lecz, przyznasz, rozwiązano ją niezwykle zmyślnie. Wedle zasady: „każdemu po równo", każdy, niezależnie od klasy, dostaje tyle samo czerwonych punktów miesięcznie. Obojętne, czy pracuje, czy nie, bo to nie od niego zależy. Według zasady „każdemu według jego możliwości" obywatele otrzymują dodatkowo punkty zielone. Tym więcej, im wyższą klasę intelektu reprezentują. Stwarza to bodziec do zwiększenia swych możliwości, do osiągania wyższych klas, a więc do zwiększania swej potencjalnej przydatności społecznej. Liczba zielonych nie zależy od tego, czy się pracuje czy nie. Premiowana jest gotowość i odpowiedni poziom przydatności do pracy. A w końcu ci, którzy pracują, wynagradzani są dodatkowo, wedle zasady: „każdemu według jego pracy", punktami żółtymi. Muszą przecież mieć jakiś bodziec do wydajnego działania. Ot, i masz w skrócie nasz doskonały system społeczno-ekonomiczny. Nikt nie zostaje bez środków do życia, jeśli nawet nie ma dla niego pracy i jeśli natura nie obdarzyła go najwyższego lotu intelektem...
     — Ładnie to przedstawiłeś — powiedział Matt cierpko. — Należy jeszcze tylko dodać, że za czerwone punkty można dostać jedynie podstawowe środki do życia: niezbędną odzież, najprostsze pożywienie i skromne mieszkanie...
     — Zgoda, i zupełnie słusznie — wtrącił Sneer ironicznie. — Ponadto każdy, w zależności od klasy, dostaje mniej lub więcej punktów zielonych, za które ma prawo nabyć nieco bardziej wyszukane artykuły: naturalne tworzywa, prawdziwą szynkę... A ci, którzy wydajnie pracują, mogą za swoje żółte punkty dostać różne luksusy, a wśród nich dobre piwo... Czy nie uważasz, że wszystko jest w porządku?
     Matt patrzył na Sneera wciąż nie mogąc odgadnąć, czy ten broni z przekonaniem przedstawionego systemu społecznego, czy kpi sobie z niego.
     — A ty, jak uważasz? — spytał wprost.
     — Mnie jest z tym wygodnie — powiedział Sneer, dopijając piwo."

Janusz A. Zajdel - "Limes inferior"


"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Szary Kot's picture

Szary Kot
Zajdel uwodzi, to prawda...
Jakoś tak nieskromnie pozwolę sobie zauważyć, że w różnych testach wypadam całkiem nieźle (no dobra, na zerowca trzeba by ciut podrasować, ale ogólnie nieźle), więc zapewne byłoby mi również wygodnie. No i to dobre piwo... wink

Ale zakończenie "Limesu.." uwiera
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Max's picture

Max
Dlaczego zakończenie uwiera??
Przecież to ładne: dopiero z ostatnim człowiekiem umiera nadzieja... :)
A jakie zakończenie byś wolała? To jest najbardziej optymistyczne z możliwych.
*
Fragment zacytowałem, bo nie znam drugiego tak doskonale obrazującego o co chodzi z równością, sprawiedliwością, sprawiedliwością społeczną, wreszcie z propagandą i chwalebną demokracją.

Ludzie uparcie odmawiają przyjęcia do wiadomości pewnych faktów, tych rzeczywiście "uwierających". Świat można próbować poprawiać, ale nie zmieni się natury ludzkiej, wad nie skoryguje, społeczeństwa nie wyedukuje. Kiedy zaczyna się ulepszać świat ulepszając ludzi, wszystko kończy się tragicznie.

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
Szary Kot's picture

Szary Kot
że ci wspaniali, mądrzy, inteligentni zerowcy są na usługach obcych. Może trochę to niekomfortowe, bo się muszą z kims liczyć, ale jednak żyją wygodnie...  Wrrr
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Max's picture

Max
A pamiętasz jak Sneerowi tłumaczą? "Ktoś musiał" - no i dzięki nim ludzkość jeszcze zachowała jakieś szanse. I mieli rację.
Powinni paść walecznie jeden na drugim, umożliwiając natychmiastowe wprowadzenie "raju na ziemi"?
I nie zapominaj o Alicji. :)

"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
tł's picture

Skomentuję słowami klasyka: Można być prezydentem, ale można być też chamem.
  • Opis: do Anny Fotygi po spotkaniu z Lechem Kaczyńskim.
  • Źródło: dziennik.pl, 18 sierpnia 2008

Więcej notek tego samego Autora:

=>>