
Podsumujmy.
Prognozowany tydzień prawdy o prezydenturze Andrzeja Dudy zbliża się do końca, przynosząc nam uchylenie rąbka tajemnicy o lansowanym przez niego kierunku reformowania sądownictwa oraz doprowadzając do nagłej, poufnej rozmowy strategicznej pana prezydenta z prezesem Kaczyńskim.
=> To będzie tydzień prawdy dla pana prezydenta
A fakty są następujące.
Pan prezydent ostatnio, w okresie kwiecień - lipiec, niewątpliwie pod wpływem swoich doradców, zupełnie nam odleciał, marząc o rzeczach nierealnych i pragnąc kwestii niemożliwych.
I dlatego całą ekipę "Dużego pałacu" czeka wkrótce wybudzenie z tego"pięknego snu" i b. twarde lądowanie...
Efektem tego swoistego "dream-time" były m.in. trzy nieoczekiwane prezydenckie weta (SN, KRS + ustawa o regionalnych izbach obrachunkowych), konflikt z MSZ o ambasadorów, spiskowanie z Kukizem i PSL celem powołania nowej "partii prezydenckiej" oraz zaostrzenie sporu z ministrem obrony narodowej.
Pozornie mamy dziś merytoryczny spór o kształt reformy sądownictwa, ale nie łudźmy się - "kwestia sądów" to jedynie pretekst zaciemniający obraz sytuacji.
A jak nauczał starożytny mędrzec i strateg wojskowy Sun Zi - rozpoznanie prawdziwej natury konfliktu jest kluczem do zwycięstwa.
I obawiam się, że w gąszczu konkretnych rozwiązań - propozycji i kontrpropozycji - tych wszystkich "za i przeciw," umyka nam dziś meritum sprawy - czyli
dążenie ludzi pana prezydenta do
jak najdalej idącego rozszerzenia kompetencji swego pryncypała.
I bezwzględnie zostanie do tego wykorzystana każda nadarzająca się okazja - czyli koniec z"dobrą zmianą", bo możemy się teraz jedynie spodziewać bezustannej wojny podjazdowej, multum uszczypliwości pod adresem rządu oraz blokowania ustaw reformujących kraj - a wszystko to kosztem polskiej racji stanu w imię budowania pozycji prezydenta RP jako najważniejszej osoby i najważniejszego urzędu w państwie.
Jak gdyby nieoczekiwanie i z wielkim hukiem zwaliły się nam na głowę najgorsze demony Rzeczypospolitej Obojga Narodów - prywata, warcholstwo, rokosz i liberum veto.
Pamiętajmy, że w gruncie rzeczy nie chodzi tu o taki czy inny kształt reformy sądownictwa, czy taki czy też inny kształt reformy mediów - gra bowiem toczy się o coś zupełnie innego...
Bo w gabinetach Pałacu Namiestnikowskiego (a raczej wśród zakulisowych gremiów wpływających na "te gabinety") wymyślono, że Polsce najlepiej posłuży czysty system prezydencki - co najmniej tak rozbudowany, jak w dzisiejszej Francji - gdzie premier i ministrowie są przez prezydenta mianowani i przed nim odpowiadają. A i obiekcje parlamentu można tam obejść prezydenckimi dekretami, co właśnie tam czyni E. Macron. Piękna demokracja, nie ma co...
Już dzisiaj prezydenccy doradcy wypowiadają się tak, jak gdyby ta rewolucja już została u nas przeprowadzona:
Minister Szczerski - "Członkom rządu musi wejść w krew, by z własnej inicjatywy informować prezydenta o różnych ważnych projektach"
A podstawa prawna, panie ministrze...?
Obowiązująca obecnie postkomunistyczna konstytucja stanowi co prawda hybrydę gabinetowo-prezydencką, gmatwając najprostsze sprawy i nakładając resortowe kompetencje na siebie, co wywołuje chaos w administracji państwowej oraz mętlik w co pomniejszych głowach - ale wyciąganie z tego faktu wspomnianego wniosku to naprawdę jest "jazda po bandzie", panie ministrze...
A pan minister już wcześniej, w roku 2016, w toku sporu o TK, "dyskretnie" sygnalizował nam oraz parlamentarzystom ambicje pana prezydenta...
"Prezydencki minister Szczerski w rozmowie z Moniką Olejnik pogroził palcem posłom, polskim parlamentarzystom, że jeżeli nie rozwiążą problemu z trybunałem Konstytucyjnym to Pan Duda „zabierze im zabawki i sam zacznie rządzić Polską”. (...)
Minister odpowiadając na uwagę posła Halickiego, że prezydent powinien zacząć od zaprzysiężenia 3 sędziów powiedział: „Wy pójdziecie do domu, a prezydent będzie rządził Polską! Jak pan tak woli, to pan prezydent wam zabierze zabawki i będzie sam rządził i będziecie się cieszyć. Pan prezydent daje wam szansę, żeby wypracować kompromis. Powinniście być wdzięczni prezydentowi.”
http://lekko-duch.blog.onet.pl/smolensk/oko-24-02-15/duda-23-05-2016/
A niepokojących sygnałów, że ta prezydentura może pójść w całkiem innym kierunku, niż to obiecywano wyborcom, niestety, nie brakowało od samego początku.
- Brak jakiejkolwiek reakcji na okradzenie kancelarii prezydenckiej przez ekipę poprzednika;
- zachowanie w całości personelu BBN (odpowiedzialnego za reformę systemu kierowania i dowodzenia Siłami zbrojnymi RP, która u progu inwazji Rosji na Ukrainą śmiertelnie osłabiła nasze wojsko wprowadzając niebywały chaos kompetencyjny - bo tworzyła trzy równorzędne stanowiska najwyższych dowódców, których zakresy obowiązków się pokrywały - czyli zainfekowano nam wojsko takim samym wirusem sporów i paraliżujących napięć, jakim wcześniej konstytucja "obdarzyła" państwo polskie);
- przekazanie panaprezydentowych nart do licytacji u Owsiaka - gdy "dobra zmiana" raczej nie powinna uwiarygodniać tego hosztaplera;
- wystawienie do wiatru "frankowiczów";
- czy wreszcie zgrabne przeistoczenie się po wyborach Pierwszej Damy z "Agaty Dudy" w "Agatę Kornhauser-Duda".
I tak planowane jest krok po kroku zagarnianie drogą brutalnego szantażu - "...bo jak nie - to weto!!!" - coraz szerszych uprawnień dla pana prezydenta - połączone z dezauwowaniem rządu przy najmniejszej nawet okazji i uwypuklaniem wewnętrznych słabości rządzącej koalicji (bo Zjednoczona Prawica to PIS + Solidarna Polska Ziobry + Polska Razem Gowina) - "dyskretnie" sugerując, że pod nadzorem pana prezydenta "coś takiego" nie mogłoby mieć miejsca - aż po wystąpienie w referendum konstytucyjnym o poparcie projektu, gdzie to prezydent odgrywałby najważniejszą rolę w państwie, spychając w cień partie polityczne i premiera.
Niestety, piętą achillesową pana prezydenta są jego doradcy - i moim zdaniem - powinni zostać, co do jednego, wymienieni - bo wiodą tę prezydenturę na manowce, dopieszczając ego swego pryncypała i kusząc go wspaniałymi, można by rzec "faraońskimi" mirażami... Bo największymi wrogami pana prezydenta nie są dziś otwarci adwersarze, ale ci mieniący się jego "przyjaciółmi"...
A obowiązkiem pana prezydenta jest nie ulegać takim podszeptom... bo to on w końcu jest odpowiedzialny za decyzje "Dużego pałacu"
.
Wynik tego starcia między panem prezydentem i jego zapleczem politycznym jest łatwo przewidzieć,... ale w międzyczasie kraj będzie tracił czas i energię na spory, bez których doskonale mógłby się obyć.
Zarówno system gabinetowy (kanclerski) - z premierem opierającym się na większości parlamentarnej, jak i system prezydencki - mają swoje zalety i warte są rozważenia w debacie przedreferendalnej. Ale u nas panują tak specyficzne warunki, dalekie od spokoju "starych demokracji", że oddanie maksimum władzy w ręce jednego człowieka staje się bardzo ryzykowną opcją.
Bo czyż możliwa jest tam sytuacja, gdzie służby specjalne obcych państw bez przeszkód hulają w sferze publicznej, i w porozumieniu z lokalnymi "starymi kiejkutami" otwarcie nawołują do obalenia rządu?
Bo u nas coraz śmielej poczynają sobie pewne szemrane fundacje
- jak "Otwarty Dialog" (kierunek rosyjski) oraz "Akcja Demokracja" (kierunek niemiecki).
A jak długo takie "fundacje dobroczynne" byłyby tolerowane w"poważnych państwach",
jak Niemcy czy Francja?
Zacytuję tu kol. "Dorota M" 08-09-2017 [10:44]
"Ze względu na dużą mozliwość wpływania na jednego człowieka, czyli prezydenta, przez rózne siły obce, lub mozliwość zastraszania, nie powinno być w Polsce systemu władzy prezydenckiej.
Jeżeli nie, to nie nalezy w nowej konstytucji umieszczać zapisów, że prezydent jest zwierzchnikiem sił zbrojnych, nawet na czas wojny. Bo czy wtedy wiecej wie o wojsku niż minister, czy naczelny dowódca sił zbrojnych?
Rola Prezydenta powinna być jedynie reprezentacyjna, promujaca wartości intelektualne i kulturowe. Wtedy wiemy gdzie jest osrodek władzy. Prawo weta powinno być jedynie powodem do dyskusji, a nie blokowania ustaw i to niezależnie od tego, która opcja polityczna rzadzi w Polsce." http://naszeblogi.pl/48060-co-sie-dzieje-w-palacu-prezydenta
Lepiej bowiem powierzyć władzę grupie ludzi, niż oprzeć się całkowicie na jednym człowieku ...
P.S. A nawet jeśli piątkowe belwederskie negocjacje pomiędzy panem prezydentem i prezesem Kaczyńskim "zakończyły się sukcesem, wzajemnym zrozumieniem i zakopaniem topora wojennego", to i tak będzie to jedynie krótkotrwałe zawieszenie broni, bo uruchomione już zostały zbyt potężne mechanizmy, toczące się wedle własnej logiki i dynamiki, przekraczających dobrą wolę i dobre chęci poszczególnych polityków.
Bo pan prezydent to już w zasadzie nie może bezpiecznie zsiąść z tego rozpędzonego tygrysa, na którego wsadzili go doradcy....
Osobiście nie sądzę, by panu prezydentowi udało się przeforsować model prezydencki, wydający się być celem jego dobrze zakamuflowanych sponsorów, z istnienia których - ani on, ani jego doradcy - mogą sobie w ogóle nie zdawać sprawy.
Pamiętajmy też, że to ukryci wrogowie tej prezydentury są najgroźniejsi... bo dzisiejsze popiskiwania totalnej opozycji to można po prostu zbyć wzruszeniem ramion.
A przecież zawsze łatwiej jest omotać jednego człowieka, niż całą formację polityczną...?
I dlatego model kanclersko-gabinetowy po prostu jest dla nas bezpieczniejszy.
I do tego powinna zmierzać nowa konstytucja.
Ale, ale ...chyba cały czas pamiętamy o intencjach "wielkiego filantropa" i "ojca - założyciela III RP"...?
Bo on to raczej o nas nie z-a-a-a-p-o-o-o-m-i-i-i-n-a-a-a ...