"Duduś" groźniejszy dla Polski od "Adriana"?

 |  Written by Docent zza morza  |  0

"Na nagraniu został uchwycony moment, kiedy prezydent przechodzi przez tłum z pl. Piłsudskiego do Pałacu Prezydenckiego podczas obchodów Święta Niepodległości.

Panie prezydencie, co z panem Antonim, dogadacie się jakoś panowie?" - brzmi pytanie zadane Andrzejowi Dudzie.
"Pan minister musi sobie parę rzeczy przemyśleć" - odpowiedział prezydent.

Po chwili cofnął się i dodał: "Jak będzie wobec uczciwych oficerów stosował takie ubeckie metody, jak Platforma stosowała wobec niego, to będzie kiepsko".

=> Panaprezydentowe publiczne głupoty

Smutne to, bo niestety prawdziwe...

Kolejny raz pan prezydent sam z siebie, nieproszony, dostarcza argumentów zwolennikom tezy, że nadal jest po prostu nieopierzonym i nieodpowiedzialnym "młokosem" (bo to kwestia charakteru, a nie metryki), któremu daleko do statusu polityka, nie mówiąc już o randze męża stanu.

Czerwona lampeczka to zapaliła mi się jeszcze przy pierwszych doniesieniach o nocnych tłiterowych "razgaworach"  głowy państwa z anonimowymi sieciowymi bytami...

Prezydent Trump to inna sprawa - on posługuje się tłiterem do przekazywania swych poglądów na sprawy ważne, a nasz pan prezydent to usilnie się starał zostać "swoim chłopem" i "dudusiem" dla jak największej ilości internautów; chłop wygląda mi na wyraźnie niedopieszczonego... i dlatego powinien się był raczej starać o karierę w branży rozrywkowej, gdzie krytyki mało, a do zdobycia jest uwielbienie "milionów".

Sabotowanie polityki rządu oraz blokowanie niezbędnych reform doskonale wpisują się w ten coraz wyraźniejszy brak fachowości, powagi i odpowiedzialności. Publiczne uwagi takiej treści do osoby, która mogła być podstawionym prowokatorem?

A usilna obrona kadr BBN odziedziczonych po Komorowskim (i po PRL-u...)?
No, ręce opadają...
Kolejny, który ośmiesza urząd, na który został powołany, bo z Belwederu robi coraz większą piaskownicę.

Nie mamy szczęścia do prezydentów (bo urząd ten został przecież specjalnie wymyślony dla Jaruzelskiego jako gwaranta Okrągłego Stołu) i przyszła rola tego urzędnika powinna zostać zredukowana do funkcji czysto ceremonialnych (bo dzisiejsze konstytucyjne ramy jego aktywności oraz prerogatywy w polityce obronnej i zagranicznej to echa ambicji Wałęsy z początku lat 90-tych).

Głowa państwa powinna być wybierana na 4 lata przez Zgromadzenie Narodowe (sejm + senat), aby

  • uosabiać majestat Rzeczypospolitej
  • reprezentować nas zagranicą
  • przemawiać
  • inspirować
  • obejmować patronatem
  • zaszczycać obecnością
  • przecinać wstęgi oraz wręczać ordery
  • bez szemrania podpisywać ustawy i nominacje

- ale od bieżącej polityki musi się trzymać z daleka, bo od tego jest rząd, parlament i ministerstwa.

Bo z dwuwładzą i kohabitacją podrzuconą Rzeczpospolitej przez kwaśniewsko-geremko-mazowiecką konstytucję należy jak najszybciej zerwać, gdyż ona po prostu miała trwale osłabiać nasze państwo. I nadal czyni to koncertowo...

Wydaje się, że panaprezydentowe poczynania i coraz częstsze wyskoki są najlepszym argumentem przeciwko systemowi prezydenckiemu, o którym on i jego dwór najwyraźniej marzą. Bo już lepiej powierzać los kraju grupie ludzi, niż opierać się na jednej osobie...

Gdyż o skali człowieka najlepiej świadczą ludzie, którymi się otacza i których słucha - a upadek tej prezydentury zaczął się od:

  • dymisji szefa gabinetu politycznego (gdy A. Kwiatkowskiego zastąpił K. Szczerski),
  • dymisji rzecznika (gdy M. Magierowskiego wymieniono na K. Łapińskiego)
  • oraz wymiany szefowej kancelarii (w miejsce M. Sadurskiej przyszła H. Szymańska).

Wszystkie te roszady zbiegły się w czasie z wiosenno-letnim panaprezydentowym wzmożeniem, któremu nagle uroiło się (bo mu to z łatwością wmówiono), że jest samodzielnym "mężem stanu" i "prezydentem wszystkich Polaków" (i dlatego powinien "w imię zgody i jedności narodowej" blokować zagrażające establiszmentowi III RP reformy - zwłaszcza sądowniczą i medialną).

Bo przecież "jedna partia nie może zawłaszczać całego wymiaru sprawiedliwości" - jak to mu wtedy zgrabnie zasuflował P. Kukiz, sugerując przy wyborze sędziów do KRS niemożliwą do osiągnięcia w tym sejmie większość 3/5.

I tak, pan prezydent zrywając w swoim mniemaniu z satyryczną wizją impotentnego "Adriana"  - wreszcie stał się "Dudusiem" - mającym być "kochanym przez wszystkich" i "uwielbianym przez masy"...

Ale czy prosta wymiana zgraji polityków sterowanych z Berlina i Brukseli na człowieka sterowanego głównie przez swoje kompleksy, ambicje i słabości jest aby na pewno krokiem we właściwym kierunku?

P.S. Kol 35stan chyba słusznie sugeruje,  że J. Kaczyńskiemu po prostu narzucono kandydaturę A. Dudy jako wynik ustaleń z administracją B. Obamy po fiasku kolejnego resetu USA-Rosja (czyli braku zgody Kremla na obalenie Asada w Syrii oraz na wojnę z Iranem).

A skompromitowanie koalicji PO-PSL "taśmami prawdy" 

+ ujawnienie skali fałszowania wyborów samorządowych w 2014 roku
=> Kto tym razem podstawił nogę III RP?

 - torujące drogę do władzy Zjednoczonej Prawicy

- niewątpliwie było efektem dążenia Białego Domu do znalezienia sojusznika gwarantującego osłabienie wpływów rosyjsko-niemieckich w tej części Europy.

Na szczęście strategiczne interesy USA tym razem zbiegają się z polską racją stanu.

Bo w roku 2007 (przed planowanym pierwszym resetem, kiedy to "wzajemna miłość i zaufanie" między Moskwą i Waszyngtonem miały zapewnić Europie i światu "tysiąc lat pokoju oraz zrównoważonego rozwoju") to było całkiem inaczej... a przecież większość peerelowskich (oraz postpeerelowskich) służb dawno temu ochoczo przewerbowała się na kierunek atlantycki.

Bo w to, że to "własne" służby wsadziły poprzez "aferę gruntową" rząd J. Kaczyńskiego wtedy na minę, to chyba nikt dziś już nie wątpi...?

 


ilustracja z:http://3.s.dziennik.pl/pliki/8928000/8928060-andrzej-duda-pozytywnie-oce...
Hun

5
5 (2)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>