
W sierpniu 1968 roku, jako chłopiec spędzałem wakacje w Czechosłowacji. Po inwazji wojsk Układu Warszawskiego razem z czeską rodziną, ze zgrozą słuchaliśmy, jak rozgłośnia czeskiego radia podawała dramatyczne informacje z wydarzeń w Czechosłowacji i na ulicach Pragi. Kiedy sowieckie czołgi i szyjący seriami z kałasznikowów sołdaci zaczęli szturmować budynek „Československého rozhlasu” nadano hymn czeski i słowacki, jako znak odwagi, dumy, nadziei i rozpaczy w obliczu śmiertelnego zagrożenia i nieuchronnego zdławienia wolnego głosu Czechów i Słowaków.
Do tego wydarzenia, pewnie zupełnie nieświadomie, nawiązuje zarząd Polskiego Radia, nadając co godzinę mazurka Dąbrowskiego, na przemian z „Odą do radości”. Wszystko to w proteście przeciwko nowej ustawie medialnej, zatwierdzonej tuż przed Nowym Rokiem w polskim Sejmie. Nie mogłem uwierzyć, że w tak cyniczny i histeryczny sposób można eskalować amok, w jaki wprawili się poplecznicy postkomunistycznej koalicji rządowej pod pretekstem obrony demokracji. Wsłuchanie się w falę „Jedynki” potwierdziło niestety ten nieprzyzwoity i groźny absurd. Podkręcanie nastrojów zagrożenia i podsycanie nienawiści może mieć przecież katastrofalne skutki, i pewnie taki cel przyświeca strojącym się w piórka patriotów beneficjentom rozłożonego w wolnych wyborach na łopatki układu okrągłego stołu.
Organizatorzy podobnych protestów nie cofają się przed niczym. W Sylwestra grupa osób demonstracyjnie okazywała bojkot orędzia noworocznego Prezydenta Andrzej Dudy, fotografując się pod pomnikiem zamordowanego Prezydenta Narutowicza. Symbolika tego protestu jest nie tylko żałosna, ale i przerażająca. Nadzieja w tym, że Polacy, którzy mieli już dosyć afer, kłamstw i rozboju rządów Platformy Obywatelskiej, nie dadzą się nabrać na histeryczne gesty i pokrzykiwania Nowoczesnej Targowicy.
Aleksander Rybczyński
http://polskacanada.com