O starości niepolitycznie i niepoprawnie

 |  Written by Seaman  |  4

Jeśli chodzi o starych lisów farbowanych, to moja żona ma znacznie lepsze oko ode mnie, rozpoznaje z daleka nawet cień makijażu, perukę, treskę, „pożyczkę” lub farbę do włosów. Podejrzewam, że wszystkie kobiety górują w tej dziedzinie nad płcią przeciwną. Takie mam przekonanie, chociaż wszystkich kobiet nie znam, pomimo że w młodości bardzo się starałem.

Prawdą jest, że szata nie czyni człowieka, ale szata (czyli przebranie) o człowieku może powiedzieć sporo. Ja przykładowo jestem już w takim wieku, że na widok rówieśnika z włosami do ramion lub związanymi w pęczek z tyłu pobrużdżonej przejściami czaszki; mocno siwymi albo całkiem białymi (lub co gorsza kruczoczarnymi, czy w złocistym odcieniu kasztanowym) automatycznie unoszę brwi. A jako że jestem z natury łagodnego usposobienia, zwłaszcza przed południem, to oznacza u mnie dość wysoki stopień zbulwersowania.

Nie to, żebym komuś zabraniał, a już Boże broń piętnował, nigdy w życiu. Za dobrze pamiętam czasy, kiedy dyrektor mojej szkoły średniej chodził po klasach ze szkolną higienistką i w tej aurze troski o zdrowie uczniów (zapewne także moralne), wycinał długowłosym łyse wysepki na głowie, co oznaczało konieczność udania się do fryzjera i ogoleniu łba prawie do skóry. Pamiętam konkretnie moją wściekłość i upokorzenie.

Dlatego dzisiaj, owszem, jestem zbulwersowany widokiem wiekowego starca z fryzurą a`la młody Winnetou, czy też młodzieżowej namiastki Irokeza z kolorowym „irokezem” niebotycznie wypiętrzonym na głowie, lecz moje zbulwersowanie jest bez dalszych następstw. Unoszę jedynie brwi i w duchu sobie gratuluję, że mam to już za sobą. Co najwyżej wymieniamy z żoną znaczące spojrzenia, lecz bardzo dyskretnie, żeby szlachetny wódz Apaczów nie poczuł się urażony.

Zanim wyprowadziłem się z Gdyni na wieś, dość często spotykaliśmy na mieście mocno posuniętego w latach gościa, upozowanego na zastępcę szeryfa z filmu „Dwa oblicza zemsty”, a może „Dwa złote kolty”, niestety, już niezbyt dobrze pamiętam. Poza wiekiem i jego nieubłaganymi konsekwencjami wszystko się zgadzało - długie włosy, zamszowa kurtka z frędzlami, kowbojski kapelusz i buty na wysokim obcasie. Pasek miał także nabijany srebrnymi ćwiekami, ale głowy nie dam, to może być kalka z westernów, których się w młodości naoglądałem bez liku. Wyglądał żałośnie, ale na szczęście dla siebie nie wiedział o tym. Oni nigdy tego nie wiedzą, to oczywiste, inaczej mogliby dostać pomieszania zmysłów.

Wiele lat temu budowałem dom, a ponieważ był to czas tak zwanych przejściowych braków w zaopatrzeniu, więc dużą część mojego ówczesnego życia spędzałem na poszukiwaniach przeróżnych drogocenności, jak wata szklana, cement albo inne wapno, klamki, deski, gwoździe i tym podobne. Termin „materiały budowlane” był wtedy synonimem skarbu w srebrnym jeziorze, jeśli ktoś wie o co chodzi.

Jeździłem z kierowcą wynajętej ciężarówki, facetem chyba przed czterdziestką lub coś około. W kabinie pomiędzy deską a szybą leżało dość grube tomiszcze. Zerknąłem, a potem z czystego odruchu pochyliłem głowę, żeby dojrzeć tytuł. To był egzemplarz „Winnetou” Karola May`a. Facet dostrzegł moje zainteresowanie i zanim otworzyłem gębę (na szczęście!) opowiedział mi, jak to się zachwycił się w dzieciństwie i do teraz z zachwytu wyjść nie może, więc wozi z sobą i czyta pasjami na okrągło. Co miałem powiedzieć? Przytakiwałem mu uprzejmie i wymieniliśmy kilka uwag na temat różnic pomiędzy Apaczami i Komanczami, które zapamiętałem z lektury. Pomyślałem sobie tylko, że przecież to nie jest najgorsze, co może człowiek wynieść z wczesnej młodości do życia dorosłego.

Gorzej bywa i niedawno się przekonałem. To przykład kobiecy, żeby nie być posądzonym o dyskryminację lub brak uszanowania dla idei parytetów. Niedawno media zachłysnęły się występem sędziwej staruszki, chyba z Anglii, która wywijała w tańcu takie figury, że Janosik ze swoim „zbójnickim” mógłby się schować do górskiej pieczary i zapić na śmierć ze wstydu. Kobieta miał chyba z dziewięćdziesiątkę i nie twierdzę, że nie chciałbym być tak sprawny w tym wieku. To byłoby kłamstwo.

Jednak niestety, wyglądała na te dziewięćdziesiąt lat i to jest mało powiedziane. To był bowiem szokujący kontrast, nie tylko pomiędzy sprawnością a wiekiem delikwentki. To był kontrast pomiędzy naturą a usiłowaniem zaprzeczenia prawom natury. Wreszcie, last but not least, skoro już jesteśmy w Anglii – pomiędzy starością a godnością, a właściwie jej brakiem. Byłem jednocześnie pełen podziwu dla sprawności i zażenowany tyle rozpaczliwym, co bezrozumnym udawaniem młodości.

W efekcie mam wrażenie, że zobaczyłem ilustrację mocno chamskiego powiedzenia o kobiecie: Z tyłu liceum, z przodu muzeum. Zapewne jakiś odpowiednik mają chamy brytyjskie. Tym bardziej zdumiewający fakt, że ktoś dobrowolnie zgodził się ilustrować to chamstwo własną twarzą. Wesłołe bywa życie staruszka, a czasami starość nie radość, ale młodość na siłę to już niestety obrzydliwość.

A dlaczego ja to wszystko napisałem, skąd mi na to przyszło, żeby pisać o starych lisach upozowanych na młode wilczki? Ktoś może pomyśleć, że z powodu ciszy wyborczej. Pewnie jest coś na rzeczy. Tylko, że ja to napisałem głównie z powodu jednego, dosłownie jednego skojarzenia w kontekście czyjejś wypowiedzi na temat długich włosów pewnego nobliwego profesora. Nie warta zachodu drobnostka w gruncie rzeczy. Czy to już jest grafomańska żądza przelewania wszystkich złotych myśli na papier, żeby bezlitośnie podzielić się nimi z całym światem? To teraz sobie wyobraźcie, co by się działo na tym blogu, gdybym ja pisał o wszystkim, co mi do głowy strzeli w ciągu dnia albo - co gorsza – w nocy! 


img.: http://www.joeclifford.com/blog/2013/01/14/on-not-wearing-pants/23122012...

5
5 (3)

4 Comments

Szary Kot's picture

Szary Kot
robi się coraz ciekawiej, same niestandardowe teksty - a to o seksie, a to o dziwnych kreacjach na starość.... Widocznie autorom służy cisza wyborcza! laugh
Koniecznie zapisuj wszystkie swoje pomysły, niezależnie od pory, w której przychodzą do głowy!!!!!

Na tzw. saloonach też pojawia się pani w słusznym wieku (powyżej 70), przebrana za nastolatkę:

 
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Seaman's picture

Seaman
"Na tzw. saloonach też pojawia się pani w słusznym wieku (powyżej 70), przebrana za nastolatkę"

Gimnazjum i muzeum?
Szary Kot's picture

Szary Kot
gimnazjum. Choć pewnie niejedna gimnazjalistka, obdarzona podstawowym choćby wyczuciem w sprawie strojów, miałaby poważne opory, aby się tak przebrać.
 

"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Seaman's picture

Seaman
"pewnie niejedna gimnazjalistka, obdarzona podstawowym choćby wyczuciem w sprawie strojów, miałaby poważne opory, aby się tak przebrać"

Niektórzy bardzo starsi państwo bywają jak czołgi, gdy chodzi o trzecią czy czwartą młodość...

Więcej notek tego samego Autora:

=>>