Panu Jankowi (i nie tylko) kubełek zimnej wody

 |  Written by kemir  |  4
W mediach trwa w najlepsze dopompowywanie balona, który nazywa się Polska Reprezentacja w piłce nożnej. Właśnie odpadliśmy z turnieju. ale panująca wokół tego atmosfera przypomina fetę, jakby właśnie skończył się finał Euro 2016 w którym Polacy rozgromili Niemców 4:0. Jesteśmy chyba jedną z tych nielicznych nacji, które nie do końca potrafią dostrzec płynną granicę dzielącą sukces od porażki. Piłka nożna jest tego klasycznym przykładem, to z niej powstało nieśmiertelne "Polacy nic się nie stało".

Jest bezdyskusyjne, że po raz pierwszy od ponad trzydziestu lat (wyłączając pojedyncze mecze za Beenhakkera na przykład) za naszych futbolowych reprezentantów nie musimy się wstydzić i oni sami z podniesionymi głowami mogą pokazać się na Okęciu, zamiast - jak to zwykle bywało - chyłkiem, tajemnymi przejściami wymykać się z lotniska. Byli o krok, a ściślej o rzut karny, od półfinału Euro 2016, od  wejścia do najlepszej czworki naszego kontynentu, od zapisania się na trwałe w historii futbolu i najbardziej chlubnych tradycji polskiego sportu. Nie udało się jednak, odpadają z turnieju i chociaż nie wracają na tarczy, to wszyscy musimy przełknąć jednak gorycz porażki.

Sensowne jest zatem postawienie pytania: z czego się tak bardzo cieszymy? Czyżby z tego tylko, że nie zostalismy - jak zwykle - upokorzeni, że nikt nas nie zlał tak, ja my zlaliśmy w eliminacjach Gibraltar? Bo spójrzmy prawdzie w oczy - nic tak naprawdę nie wygraliśmy i kto w Europie za jakiś niedługi czas będzie będzie pamiętać, że Polska odpadła w ćwierćfinale po rzutach karnych ? W sporcie, a w futbolu szczególnie, liczą się wyłącznie zwyciężcy, a co najmniej medaliści wielkich imprez.

I w takim kontekście irytuje mnie "czlowiek, który zatrzymał Anglię", a nazywa się Jan Tomaszewski. Robiący ostatnio za eksperta w studiu telewizyjnym Pan Janek, wygłaszający jawne bałwochwalstwo wobec trenera Nawałki i naszych reprezentatów, popadł w z jednego obłędu, w którym był brutalnym krytykiem "kadry PZPN" -  w drugi, nie mniej groźny i nie mający nic wspólnego z obiektywną oceną, jakiej od eksperta wypadałoby wymagać. Zdumiewające to tym bardziej, że Jan Tomaszewski to jeden z orłów legendarnego Kazimierza Górskiego, który pewnie gdyby żył, z właściwym sobie dystansem i poczuciem humoru odciąłby się się od Jankowej euforii.

Pan Janek wieszczy przyszłe ogromne sukcesy kadry Nawałki - może i całkiem słusznie, ale podpiera swoje hurra-optymistyczne tezy dosyć słabymi argumentami, które sprowadzają się do głoszenia tyrad w stylu kultu jednostki wobec Adama Nawałki i  przekonywania o wielkości naszych pilkarzy, a Roberta Lewandowskiego zwłaszcza.

Argumentuje, że na tym turnieju wygraliśmy, lub nie daliśmy się pokonać żadnej ekipie, a wszystkie one są wyżej od nas notowane w rankingu FIFA. Marzeniem było wyjście z grupy, a nasi piłkarze osiągnęli znacznie więcej. Pan Janek powtarza to w kółko jak nakręcony, nakręcając tym samym "balonową" atmosferę wokół polskiej pilki reprezentacyjnej.

To właściwie prawda. Rzecz w tym jednak, że - moim zdaniem nadmiernie - po udanych eliminacjach i wygranej w Niemcami nadmuchano biało czerwony balon i tak naprawdę wyjście z  grupy stało się obowiązkiem i "oczywistą "oczywistością" . Odpadnięcie w w tej fazie byłoby klęską, pewnie zdymisjonowany zostałby Nawałka, a prezes Boniek mialby potężny ból głowy, kogo zatrudnić na stanowisko selekcjonera. Dlatego nie zgadzam się z twierdzeniem, że zagraliśmy powyżej oczekiwań i osiągnęliśmy na tym turnieju maximum. Oczekiwano dokładnie tego, co udało się zrealizować: wyjścia  z grupy i nawiązania walki w fazie pucharowej.

Nawiasem pisząc, wczoraj któryś z ekspertów w studio TVP wygadał się, że Boniek maiał dwoch kandydatów na stanowsko selekcjonera: Nawałkę i... Larsa Lagerbäcka, który robi furorę z rybakami z Islandii. Jeżeli porównać piłkarzy jakich ma Lars Lagerbäck z piłkarzami Adama Nawałki, to mam wątpliwości, czy Boniek dokonał właściwego wyboru.

Nawałka - o czym warto pamiętać - dysponuje bowiem piłkarzami , o których tylko marzyć mógł Beenhakker, Smuda czy  Fornalik. Zatem kluczowe jest pytanie, czy  właściwie wykorzystał ich potencjał? I czy można było na boiskach Francji  osiągnąć prawdziwie historyczny sukces?

Moim zdaniem można było osiągnąć więcej i szkoda, że odpadamy z turnieju w taki sposób i na tym etapie. Prawdą jest, że nie przegraliśmy żadnego meczu - 2 wygrane, 3 remisy, ale... napiszmy sobie  otwarcie, że dokonaliśmy tego z kupą szczęścia, które wczoraj zwyczajnie się skończyło.  
Nie zagraliśmy niestety na tym turnieju żadnego porywającego meczu: ze słabą Irlandią Płn wymęczyliśmy 1:0, nieźle zagraliśmy z Niemcami, ale dobra gra ograniczała się tylko do fragmentów, nikt nie mógłby mieć pretensji, gdybyśmy przegrali z Ukrainą. Podobnie zresztą było w meczu ze Szwajcarią, z którą naprawdę dobrze zagraliśmy tylko jakieś 35 minut. Z Portugalią znowu - piłkarskie szachy: mało błyskotliwych akcji, dużo gry zachowawczej gry graniczącej z antyfutbolem.

Nawałka najwyraźniej przyjechał na Euro z ekipą mającą powtórzyć styl reprezentacji Grecji z 2004 roku, która wtedy została mistrzem Europy. Nieco zmodyfikowny przez Nawałkę styl Greków zaniósł nas do ćwiećfinału, w którym jednak defensywne nastawienie okazało się niewystarczające, a gra na rzuty karne po prostu błędem.

Należę do pokolenia, który - co prawda dosyć mgliście, ale jednak - pamięta polską fantazję, polot i "husarię" piłkarzy Kazimierza Gorskiego. Nasze zwycięstwa ani przez chwilę nie podlegały dyskusji, odprawiliśmy w ten sposób Argentynę, Włochów, silną wtedy Jugosławię, solidnych Szwedów, na koniec Brazylię,  że o Haiti nie wspomnę. Po mundialu pamiętam mecz stulecia z Holandią i pamiętne 4:1.

Gdzie tam pilkarzom Nawałki do tych wyczynów, więc może warto zacytować Fredrę: znaj proporcjum Mocium Panie...

Przed Nawałką, żeby spełniły się przepowiednie Pana Janka, jest naprawdę ogrom pracy do wykonania. Euro pokazało, że są już jakieś fundamenty, na którym można zbudować drużynę lepszą niż ta, która właśnie wraca z Euro. Historia wielkich turniejów pokazuje, że jednak na ogół wielkie sukcesy odnoszą drużyny grające radosny, ofensywny futbol. Nawet mistrzowie catenaccio, Włosi, szukają złotego środka i bardzo efektownie (i efektywnie) odchodzą od defensywnych schematów. I chyba nie chcę oglądać Polaków, broniących się przez większą część meczu zgodnie z zasadą na zero z tylu, a z przodu może coś wpadnie. Bo wtedy nawet ćwierćfinał Euro jakby taki trochę bez blasku...    

ilustracja z:http://olowiak.com/wp-content/uploads/2014/09/stock-photo-18359494-ice-b...
Hun
5
5 (2)

4 Comments

ro's picture

ro
Ludzie się cieszą. Czemu Ci to przeszkadza?

A gdyby polska drużyna została wicemistrzem Europy, przegrywając w finale - dajmy na to 4:0?
Byłoby lepiej?
kemir's picture

kemir
Ależ mi nie przeszkadza i sam się cieszę. Zwracam tylko uwagę, że owa radość jest - delikatnie pisząc - nieco przesadzona. Jest zrozumiałe, że po 30 latach batów ćwierćfinał Euro to już coś, ale na litość boską - nic nie wygraliśmy. Machnąłbym na to ręką, gdyby nie to, że naprawdę można było ugrać więcej. Szkoda.
alchymista's picture

alchymista
Pan Janek ma rozum raczej krótki, o czym świadczy także jego polityczna kariera.

Co się tknie naszej drużyny, to odnosze wrażenie, że jest to jakby "niemiecka drużyna na licencji". Nasi piłkarze są odbiciem kondycji całego narodu. Nauczyli się grać w "pułapce średniego dochodu". A więc mają opracowane wszelkie techniki Zachodu. Parafrazując, potrafią się ustawiać w czworoboki, wystawić naprzód pikinierów i naładować muszkiety. Brakuje tu troche husarskiej fantazji a la Wojciech Kowalczyk. O! Właśnie kogoś takiego bardzo mi brak w polskiej piłce nożnej.

Przepitego Kowalczyka widziałem kiedyś w knajpie koło legii, gdzie wagarowałem ze szkoły. A jaki to był wielki piłkarz! pamiętacie mecz z Holandią?

https://youtu.be/JDhARYANFHU?t=9m19s

Drugi wielki to Franek. Tomasz Frankowski.

Obecnie w pewnym sensie Polska akceptuje swoje miejsce w Europie. Problem w tym, że nie jesteśmy gotowi do nagłego polepszenia koniunktury, nie tylko w piłce nożnej. A moze się okazac, że z podnóżka Europy możemy wystartować bardzo wysoko.

Więcej notek tego samego Autora:

=>>